Rosyjskie problemy z historią

W Rosji telewizja i organizowane za jej pośrednictwem kampanie informacyjne są podstawowym instrumentem manipulowania historią. Czy i kiedy uda się w naszym kraju oddzielić historię od polityki?

14.09.2011

Czyta się kilka minut

Stosunek społeczeństwa rosyjskiego do historii jest o wiele bardziej złożony, niż przyjęliśmy sądzić. Historia niejednokrotnie była wykorzystywana przez rosyjskie i radzieckie władze w celach politycznych: kiedy istniała konieczność usprawiedliwienia pewnych kroków władzy, odwoływano się do historii. Wykorzystywanie historii w celach politycznych było znamienne w okresie radzieckim, ale dzieje się także współcześnie. Kiedy Józef Stalin chciał usprawiedliwić odejście od ortodoksyjnej doktryny marksizmu - która zakładała zwycięstwo rewolucji proletariackiej i zaprowadzenie socjalnej równości w świecie - odwołał się właśnie do historii. Na poziomie oficjalnej propagandy wychwalano najkrwawszego tyrana w przedradzieckiej historii Rosji - Iwana Groźnego. Także Władimir Putin niejednokrotnie motywował swoje działania lekcjami zaczerpniętymi z historii.

Iwan, Piotr i mit wielkiego ZSRR

Pod rządami cara Iwana Groźnego Rosja nie bała się konfrontacji z praktycznie całą Europą, w kraju zaprowadzono porządek, w którym uprzywilejowana mniejszość posiadała pełnię władzy nad pozbawioną praw większością, natomiast terror przeciwko ośmielającym się sprzeciwiać carowi grupom społecznym stanowił fundamentalną zasadę funkcjonowania państwa. Stalin posłużył się osobą Groźnego chcąc pokazać, że terror jest w Rosji czymś naturalnym. Użył wizerunku Groźnego, choć już w czasach rosyjskiego imperium istniała świadomość, że okres jego rządów był jednym z bardziej mrocznych w rosyjskiej historii, Groźnego zwykło się uważać za człowieka chorego psychicznie. Kierując się tą diagnozą, car Aleksander II skreślił jego figurę z planów potężnego pomnika Tysiąclecia Rosji wzniesionego w Nowogrodzie Wielkim. Josifowi Wissarionowiczowi to nie przeszkadzało. Wykorzystał także wizerunek innego krwawego władcy: cara-reformatora Piotra Wielkiego - dla usprawiedliwienia kolejnego programu represji. Twierdził za Piotrem Wielkim właśnie, że w tak zacofanym kraju jak Rosja stworzenie dobrze prosperującego przemysłu jest możliwe jedynie przy pomocy twardej ręki. W rezultacie takich zabiegów car - który w opinii współczesnych historyków przyczynił się do konserwacji w Rosji stosunków feudalnych i zdusił rodzący się kapitalizm - przekształcił się w jednego z najbardziej progresywnych działaczy w historii kraju.

Także i dziś według różnych sondaży opinii publicznej Piotr I plasuje się na pierwszych miejscach, wymieniany jest jako sprawny władca. Rosjanie uważają go za "reformatora, który odniósł sukces".

W czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, kiedy "runęła" doktryna internacjonalizmu proletariuszy, władza komunistyczna zwróciła uwagę na ważne karty wojennej historii Rosji, szukając w niej odwołań do rosyjskiego patriotyzmu, który wyróżnia rosyjski naród.

W czasach późniejszego ZSRR, za rządów Leonida Breżniewa i jego następców, kiedy istniał "światowy system socjalistyczny" i wielu kontynuatorów tego nurtu pojawiło się w krajach Trzeciego Świata, odwoływanie się do rosyjskiej historii w celu usprawiedliwienia bieżącej polityki nie było już tak popularne. O wiele ważniejszym zadaniem było wychowanie narodu z odwołaniem do heroicznych epizodów historii radzieckiej, która była interpretowana ściśle według wytycznych doktryny partyjnej. Fakty potrzebne przedstawiano w sposób jaskrawy, dodając im wagi, a fakty niepotrzebne wykreślano. Dokumenty mówiące o faktach niepotrzebnych chroniono w tajnych archiwach. W szkołach wyższych na wykłady z radzieckiej historii (liczącej sobie zaledwie 60 lat) przeznaczano tyle samo czasu co na omówienie historii do 1917 r.

Także gorbaczowowska pieriestrojka rozpoczęła się od gorących dyskusji historycznych. Zwolennicy reform wychwalali byłego oponenta Stalina, Nikołaja Bucharina. Uważali Bucharina za autora innej, alternatywnej i bardziej miękkiej koncepcji budowy socjalizmu, zgodnie z którą w kraju należało ocalić prywatne gospodarstwa rolne, mały biznes, natomiast industrializację należało przeprowadzić, "nie wysysając soków" z rosyjskiego społeczeństwa, a rozwijając przemysł produkujący towary konsumpcyjne. Spory, kto miał rację: Stalin czy Bucharin, od razu straciły zainteresowanie społeczeństwa, gdy tylko w kraju rozpoczęło się życie polityczne, w którym Rosjanie mogli brać czynny udział. Odbyły się pierwsze alternatywne wybory, pojawiła się opozycja polityczna. Innymi słowy: z porządku dnia zdjęto już dyskutowanie nad problemami wypływającymi z historii, zaczęto analizować bieżące wydarzenia.

Wychowanie przy pomocy historii    

Dlaczego w Rosji tak długo wykorzystywano historię w celu uzasadnienia kursu politycznego?

W czasach ZSRR istniał deficyt życia publicznego i politycznego, w którym dyskutuje się kontrowersyjne problemy. Przez to spory na tematy polityczne - oczywiście kontrolowane i w odpowiedni sposób dozowane - przemieszały się z problematyką historyczną.

Wydawałoby się, że w takich warunkach społeczeństwo rosyjskie powinno mieć rozwiniętą świadomość historyczną. I tu tkwi paradoks: wyszło zupełnie na odwrót - rosyjskie społeczeństwo ma obojętny stosunek do rodzimej historii. Pomników historycznych i budowli architektonicznych o historycznym znaczeniu bronią przed wyburzeniem grupki entuzjastów, miłośników kultury. Rosjanie - w odróżnieniu od Polaków - mają krótką pamięć historyczną, która przede wszystkim obejmuje dzieje Związku Radzieckiego. I tyle. Oto dlaczego próby wzbudzenia zainteresowania społeczeństwa wielowiekową historią i tradycją historyczną naszego kraju, podejmowane przez współczesną władzę rosyjską, wciąż są skazane na klęskę.

Jaskrawym przykładem są niecieszące się powodzeniem, a nakręcone z pomocą państwowych funduszy wielkie produkcje: film historyczny "1612" o polsko-rosyjskiej wojnie z XVII w. i "Aleksander Newski. Newska bitwa". Sale filmowe podczas emisji tych produkcji świeciły pustkami. Także film znakomitego reżysera Nikity Michałkowa "Spaleni słońcem 2: Priedstojanije", opowiadający o pierwszych dniach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, choć powinien ściągać ludzi do kin, nie znalazł uznania u masowego odbiorcy.

Właśnie z powodu krótkiej pamięci historycznej, we współczesnej Rosji niemożliwy jest taki fenomen jak polityka historyczna, odgrywająca znamienną rolę w Polsce. W czym tkwi przyczyna braku zainteresowania historią w Rosji? Na ten temat brakuje poważnych analiz. Dlatego można jedynie snuć przypuszczenia. Rosjanie przez długie lata funkcjonowania komunistycznego reżimu przywykli, że historię "przepisuje się" zgodnie z zapotrzebowaniem nowego kierownictwa kraju. Dlatego nieufnie podchodzą do interpretowania bieżących wydarzeń politycznych przy pomocy odwołań do historii. Tak było np. w dniu świętowania 90-lecia rewolucji lutowej 1917 r., która przyniosła krajowi krótki okres wolności. Tymczasem państwowa telewizja przy pomocy filmów fabularnych i wieloodcinkowych naukowo-popularnych programów zaczęła przekonywać społeczeństwo, że rewolucja ta była złem, ponieważ w parę tygodni doprowadziła do rozpadu wielkiego państwa rosyjskiego. Rosyjskiego imperium. Jedynymi ludźmi, którzy dzielnie chcieli zapobiec temu upadkowi, byli pracownicy wywiadu wojskowego carskiej armii i tajna policja.

Podobne "wychowywanie przy pomocy historii" nie osiągnęło oczekiwanych efektów. Rosjanie zaczynają wierzyć w polityczną interpretację historii tylko wtedy, gdy podczas długiego okresu konsekwentnie wpaja im się jedną i tę samą myśl: dany kraj zajmuje wrogą pozycję w stosunku do Moskwy. Nic więc dziwnego, że z krajami (kreowanymi na wrogie) do dziś mamy nie za dobre stosunki. Tak było w stosunkach z byłymi republikami bałtyckimi: ich społeczeństwa przedstawiano jako klinicznych rusofobów lub młodszych sojuszników Hitlera. Podobny był stosunek do Polski wykreowanej na kraj rzekomo na przestrzeni długiej wspólnej historii starający się doprowadzić do rozpadu Rosji, próbujący zasiać konflikty pomiędzy narodami ją zamieszkującymi, które Polska uważała za ofiary rosyjskiego imperializmu. Tego typu kampanie informacyjne są zamiennikiem polityki historycznej, różnią się od niej tym, że nie prowadzi się ich nieustannie, a jedynie przeprowadza od przypadku do przypadku, kiedy zaistnieje polityczna konieczność. Tego typu kampanie biorą się stąd, że rosyjski naród nie posiada trwałej pamięci i przez to można nim manipulować. W latach 90. większość społeczeństwa uważała Stalina za łotra. Dziś ta sama większość określa go jako "efektywnego politycznego menedżera".

Bohaterski admirał

Współcześnie znany jest chyba tylko jeden przykład nieoczekiwanego zademonstrowania stosunku do historii przez rosyjskie społeczeństwo. Stało się to za przyczyną niebywałego sukcesu filmu "Admirał", który jesienią 2008 r. trafił do rosyjskich wypożyczalni. Produkcja opowiada o admirale Aleksandrze Kołczaku, jednym z liderów antybolszewickiego ruchu w Rosji. Nazwisko Kołczaka w czasach radzieckich wspominało się jedynie w negatywnym kontekście: jako organizatora antynarodowego reżimu na rosyjskim Dalekim Wschodzie i Syberii w latach 1918-20. I choć film był nakręcony w stylu hollywoodzkiego love story, został przyjęty przez widzów jak produkcja historyczna. Bił rekordy popularności w wypożyczalniach, w tyle pozostawiając słynne amerykańskie filmy akcji. Być może w tragedii carskiego admirała Rosjanie dostrzegli analogie do współczesnej niesprawiedliwości?

Bo tytułowy admirał wiele zrobił dla kraju: był słynnym badaczem polarnym, dzięki jego znakomitej taktyce pól minowych w okresie I wojny światowej rosyjskiej flocie wojennej na Bałtyku udawało się opierać flocie niemieckiej, której moc była o wiele większa. Admirał nie kradł, nie był zamożny - wzorowa postać patrioty. Bolszewicy rozstrzelali go, ponieważ ośmielił się mieć inną wizję przyszłości Rosji niż oni.

Kto wie, być może w bliskiej przyszłości będziemy mogli obserwować inne przykłady niezależnej świadomości historycznej? A na razie telewizja i organizowane za jej pośrednictwem kampanie informacyjne są podstawowym instrumentem manipulowania wyobrażeniami społeczeństwa na temat historii. Najlepszym sposobem odpolitycznienia historii jest oddzielenie jej od polityki. Tylko kiedy to będzie możliwe? Rosyjskie państwo powinno wykorzystać całą moc aparatu propagandowego i wytrwale wyjaśniać obywatelom, że współczesności nie należy bezpośrednio wywodzić z historii. Współczesność ta posiada bowiem własne mechanizmy rozwoju. Gdyby tak się stało, na pewno wiele zmieniłoby się w stosunkach Rosji z narodami posiadającymi złożoną wspólną historię. Pomiędzy Polską a Rosją na przykład.

Przełożyła Małgorzata Nocuń

Prof. Andrij Riabow jest analitykiem w Centrum Carnegie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2011