Rosyjska kuchnia, europejski salon

Elenie, Jurze i ich kilku przyjaciołom udało się kuchenne spotkania przekształcić w forum dyskusyjne dla rosyjskiej inteligencji i zaproszonych gości.

19.11.2012

Czyta się kilka minut

Moskiewska Szkoła Badań Politycznych, jesień 2012 r. / Fot. www.msps.su
Moskiewska Szkoła Badań Politycznych, jesień 2012 r. / Fot. www.msps.su

Minęła 23.00. Włączam komputer, automatycznie ładuje się skype, ikona miga na pomarańczowo. Koleżanka pisze: „Cześć, co słychać? Siedzę i czekam na moich białoruskich partnerów, z którymi umówiłam się dziś na skypie, ale chyba mnie olali”.

Przypomina mi się tekst Andrzeja Brzezieckiego, opublikowany dwa tygodnie temu w „Tygodniku Powszechnym”: „Jeśli próbujesz się zajmować Wschodem jako dziennikarz i pracownik NGO, potrzebujesz jeszcze tylko jednego... dużo więcej cierpliwości”.

Bo Wschód pasjonuje, wciąga, ale wymaga wytrwałości i świeżych pomysłów. To zajęcie dla pasjonatów. Wschodni świat może zrażać, ale równocześnie działa trochę jak narkotyk: ciężko go porzucić.

Po duszam

Ikona przestaje migać, pomarańczowy zmienia się w niebieski, teraz koresponduję z Anastazją Gontarjewą. Przeszło trzy lata realizujemy wspólnie projekty promujące polskie doświadczenie transformacji w Rosji. Choć nie pracuję w korporacji, wciąż jestem w biurze. Tymczasem w moskiewskim mieszkaniu Anastazji minęła druga w nocy: zimą pomiędzy Warszawą i Moskwą są 3 godziny różnicy.

Anastazja informuje mnie o zmianach w składzie delegacji rosyjskich gości, która za dziesięć dni wyląduje w Warszawie. Mowa o 28-osobowej grupie rosyjskich samorządowców oraz działaczy organizacji pozarządowych. Fundacja Edukacja dla Demokracji, w której pracuję, po raz trzeci będzie gościć grupę absolwentów i ekspertów Moskiewskiej Szkoły Badań Politycznych.

Aż ciarki przechodzą mi po ciele na wspomnienie początków mojej współpracy ze Szkołą. Ale może najpierw o samej Szkole. Z pełną odpowiedzialnością piszę: nikt, kto nie był na seminariach federalnych w Golicynie pod Moskwą lub w Zielenogorsku pod Petersburgiem, nie zrozumie do końca poniższej informacji:

„Swoje główne zadanie Szkoła postrzega w działaniu na rzecz budowania w Rosji społeczeństwa obywatelskiego – otwartego i demokratycznego, opartego na rządach prawa, wolności słowa i stymulowaniu inicjatyw obywatelskich. Działalność Szkoły oparta jest na wartościach państwa prawa, które pomagają ludziom być partnerami we współczesnym świecie. Kierując się powyższymi zasadami, Szkoła zapoznaje liderów życia społecznego z metodami i praktykami obywatelskiego myślenia i działania. Równocześnie Szkoła nie jest związana z jakimikolwiek partiami ani organizacjami politycznymi”.

Pewnie większości z czytelników po przeczytaniu, kto jest naszym rosyjskim partnerem, nasunęły się skojarzenia z rosyjskimi elitami władzy. Tymczasem jest dokładnie na odwrót.

Zaczęło się tak: Rosja radziecka, siermiężna rzeczywistość, ale też dysydenci i rozmowy „na kuchni” i „po duszam”. Przenieśmy się do trzypokojowego, przestronnego mieszkania z niewielką, ale zawsze pełną gości kuchnią. Za oknem szarzyzna, a mieszkanie Eleny Niemirowskiej i Jury Senokossowa wypełnia mieszanka języków. To tutaj międzynarodowe towarzystwo dyskutuje o filozofii, polityce, zaangażowaniu społecznym, prawach obywateli.

W ZSRR podobne rozmowy toczyły się zapewne w wielu mieszkaniach i wiele ciekawych osób brało w nich udział. Jednak tylko Elenie, Jurze i ich kilku przyjaciołom udało się kuchenne spotkania przekształcić w forum dyskusyjne dla rosyjskiej inteligencji i zaproszonych gości. Moskiewska Szkoła Badań Politycznych powstała, przy wsparciu Rady Europy, w 1992 r.

Kolorowe okulary

A teraz to wspomnienie wywołujące ciarki. Grudzień 2010 r.: śnieg, szaleje grypa, tylko tydzień pozostał do katolickiego Bożego Narodzenia.

Podenerwowana witam trzydziestu Rosjan w Polsce, spodziewam się, że najbliższe cztery dni spędzę w gronie wszystkowiedzących pań i panów, którzy na mój kraj patrzą z wyższością, bo kurica nie ptica, Polsza nie zagranica.

Z grupą przyleciała założycielka i szefowa Moskiewskiej Szkoły Badań Politycznych, Elena Niemirowska, szukam więc wzrokiem pani w garsonce. Tymczasem koleżanka podpowiada, że Niemirowska to ta w dużych okularach, i tak staję przed tryskającą energią kobietą: nie ma garsonki, za to stylową długą spódnicę, ciekawą biżuterię i zakrywające dużą część twarzy okulary (to jej znak rozpoznawczy, nosi na zmianę kilka par). Jest ode mnie dużo starsza, ale nie mogę zgadnąć, ile ma lat.

Rosjanie mają wziąć udział w konferencji „Polska, Rosja, Partnerstwo Wschodnie – perspektywy współpracy”. Termin i warunki pogodowe oraz miejsce konferencji (pod Warszawą) sprawiają, że niewielu Polaków przyjeżdża, by dyskutować z rosyjskimi partnerami. Elena jest rozgoryczona, składa oficjalne zażalenie, doskonale rozumiem jej żal.

Dlaczego tak się stało? Nie znałam specyfiki Moskiewskiej Szkoły Badań Politycznych, dlatego zapraszając polskich gości nie wiedziałam, jak „zareklamować” rosyjskich uczestników. Szkoła była wtenczas kojarzona jedynie przez dość wąskie grono osób w Polsce, ja się do tego grona nie zaliczałam.

Ale na szczęście drogi moje i Eleny miały się jeszcze przeciąć.

Polski głos

W lutym 2011 r. odkryłam inną Rosję, a właściwie Federację Rosyjską. Jestem absolwentką kierunku „kultura Rosji i narodów sąsiednich” na UJ, w trakcie studiów i po nich wielokrotnie bywałam w Moskwie, Petersburgu, Kaliningradzie. Powiedzmy, „orientowałam się”, co się dzieje u naszych wschodnich sąsiadów.

Zimą ub.r. po raz pierwszy wzięłam udział w seminarium federalnym Moskiewskiej Szkoły Badań Politycznych, które odbywało się w Zielenogorsku pod Petersburgiem. Na sali było ok. 150 Rosjan z całego kraju i kilkunastu ekspertów z różnych części świata. Jak np. Jorgé Luis Maiorano, pierwszy rzecznik praw obywatelskich Argentyny (pełnił urząd w latach 1994–1999); przyjechał, by spędzić w Rosji niecałą dobę, tymczasem podróż – w tę i z powrotem – zajęła mu ok. 4 razy dłużej. Dwie i pół godziny Maiorano poświęcił na spotkanie ze słuchaczami Szkoły, opowiadał o swoich argentyńskich doświadczeniach. Gdzie Argentyna, a gdzie Rosja? Pewnie muszą nieźle płacić w tej Szkole? Takie myśli mogą oczywiście pojawić się w głowie, jednak to nie tak, nie chodzi o pieniądze: eksperci związani ze Szkołą to ludzie z całego świata zajmujący się Rosją i wybitne postaci życia publicznego, których praca i doświadczenie może być inspirujące dla Rosjan. Większość z nich zjadła niejeden talerz zupy przy kuchennym stole Eleny i Jurija jeszcze za Sojuza.

Jednak wyjeżdżając z Zielenogorska czułam niedosyt: brakowało mi polskiego głosu na temat geopolitycznych kwestii związanych z Europą Środkową i Wschodnią, pokazania doświadczeń polskiej transformacji, przykładów działalności społecznej.

Na dwa kolejne, odbywające się w odstępie miesiąca seminaria federalne (zajęcia trwają od godziny 9 rano do 23 wieczorem, przez siedem dni pod rząd) pojechaliśmy w trójkę. Nie było jeszcze co prawda polskich prelegentów, ale w pytaniach i komentarzach staraliśmy się przedstawić nasz pogląd na różne kwestie.

I tak powstała idea promocji wśród rosyjskich środowisk opiniotwórczych polskich doświadczeń reform samorządowych; poparło ją Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Projekt „Przekazywanie wiedzy o polskim doświadczeniu decentralizacji jako sposób na promocję Polski wśród opiniotwórczych elit Federacji Rosyjskiej” był współfinansowany przez MSZ w ramach cyklicznego programu „Promocja wiedzy o Polsce”.

W ramach naszych działań jesienią 2011 r. przedstawiciele polskiego samorządu lokalnego oraz organizacji pozarządowych wystąpili w roli ekspertów na regionalnych konferencjach Szkoły organizowanych przez absolwentów MSBP w Wołgogradzie i Niżnym Nowogrodzie.

Elenie i Jurze udało się rozmowy o polityce w kuchni zmienić w intelektualną debatę, w której biorą udział przedstawiciele europejskich salonów, w tym Polacy. Niedawno w szkole gościli z wykładami Leszek Balcerowicz, Krzysztof Herbst, Adam Michnik, Andrzej Brzeziecki.

Teraz, kiedy wspominam nieudaną konferencję w zimie 2010 r., myślę: „pierwsze koty za płoty”, dobrze, że współpracę udało się kontynuować. W tej pracy nie można się zrażać.  


Martyna Kwiatkowska jest pracowniczką Fundacji Edukacja dla Demokracji (zajmuje się krajami byłego ZSRR), absolwentką Moskiewskiej Szkoły Badań Politycznych w 2011 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Dobrze mieć sąsiada: Rosja