Rosja w pułapce wiecznej tajemnicy

Wielu ludzi z Zachodu sądzi, że właściwy Rosji sposób widzenia świata czyni z niej nieprzeniknioną zagadkę. Czy to prawda?

10.01.2015

Czyta się kilka minut

Władimir Putin w cerkwi w Otradnoje koło Woroneża. Boże Narodzenie w obrządku wschodnim, 7 stycznia 2015 r. / Fot. Alexei Druzhinin / AP / EAST NEWS
Władimir Putin w cerkwi w Otradnoje koło Woroneża. Boże Narodzenie w obrządku wschodnim, 7 stycznia 2015 r. / Fot. Alexei Druzhinin / AP / EAST NEWS

Rosyjska klasyka głosi, że „prawdę” da się wyrazić tylko treściami metafizycznymi, teologicznymi, a jej poznanie musi mieć charakter ponadrozumowy i irracjonalny. „Rosji rozumem się nie pojmie” – ile razy to słyszeliśmy?
Czy faktycznie rosyjska historia jest rozdarta, intuicyjna i zbudowana z paradoksów? W Rosji wciąż mamy do czynienia z silnym poczuciem odrębności, wyjątkowości względem reszty Europy. Poczucie to, zakorzenione w mentalności i kulturze, także dziś przejawia się w poczuciu szczególnego posłannictwa, jakie Rosja ma rzekomo do spełnienia, oraz w religijno-duchowym sposobie przeżywania własnych dziejów, przy równoczesnej ujemnej ocenie zachodniej kultury, religii, stosunków społecznych i stylu życia. Rosjanie nie tylko nie chcą naśladować zachodniej kultury, ale wręcz negują jej dorobek. W kontrze do niego budują swoją tożsamość.


Mocarstwo jak powietrze


Choć to wygląda na paradoks, w okresie komunizmu to rosyjskie przekonanie uległo jeszcze wzmocnieniu, a po upadku ZSRR i krótkim okresie jelcynowskiej „smuty” wróciło z tą samą siłą. Poczucie misji łączy się z wielkością, która przeradza się w typowy rosyjski imperializm. Przeszło 300 lat bycia mocarstwem stało się dla Rosjan jakby składnikiem powietrza, częścią mentalnego krwiobiegu.


Przeciętny mieszkaniec Moskwy, Kazania bądź Woroneża z rzadka będzie opowiadał o trudnościach ekonomicznych czy społecznych, które – już na długo przed dzisiejszym kryzysem – uderzały w jego kraj (np. ujemny przyrost naturalny, alkoholizm, bieda, powszechna korupcja i bezprawie). Za to będzie mówić głównie o tym, jak skutecznie Rosja powinna rywalizować z Chinami, Europą czy USA – i co ma zrobić, by nie utracić kontroli nad Ukrainą.


Jednak sam imperializm, jako chęć dominacji, nie wystarcza – i łączy się z XIX-wiecznym rosyjskim mesjanizmem. „Królestwo Ducha – pisał Nikołaj Bierdiajew (najpierw zwolennik bolszewików, potem emigrant na francuskim bruku i prawosławny filozof) – przyjmowało zawsze postać królestwa cezara. Mesjanizm był przenoszony na królestwo cezara, podczas gdy powinien być skierowany ku Królestwu Ducha, ku Królestwu Bożemu”.
Połączenie mocarstwowości z wciąż tkwiącym w rosyjskiej mentalności mesjanizmem, a także z poczuciem „inności”, tworzą dawkę silną i ponadczasową, uodparniającą rosyjskie społeczeństwo na historyczne przewartościowania różnego rodzaju – począwszy od przyznania i szczerego zadośćuczynienia za Zbrodnię Katyńską, przez ostateczne pogrzebanie stalinowskiego dziedzictwa, a na politycznej rezygnacji z pojęcia „bliskiej zagranicy” kończąc.


Kłopot z inteligencją


Nie powinno to, niestety, dziwić. Rosyjskie dążenie do „osobności” to podstawowa zasada jej historiozofii, kształtowanej przez czynniki duchowe, etnograficzne i geograficzne. Znaczenie tego ostatniego plastycznie opisuje ksiądz Joann Kołogriwow: „Olbrzymie monotonne równiny, bezkresne dale, gdzie niewymierna nieskończoność i nadprzyrodzoność składają się jakby na część codziennych przeżyć, określają obraz tej duszy i jej elementy duchowe. (...) Ona sama nie zna granic. Poczucie ściśle określonej formy, którą się tak szczycą łacinnicy i grecy – jest jej obce. (...) W duszy rosyjskiej – podobnie jak nad ojczystymi stepami – szaleją burze i wieją wichry”.
Rosja pozostaje w filozoficznej więzi z geograficzną przestrzenią, staje się dzięki temu nieprzewidywalna. Tym samym nie może być zrozumiana w kategoriach zachodnich, czyli racjonalistycznych. Borys Wyszesławcew (filozof i historyk, od 1922 r. emigrant) pisał: „Żywioł rosyjski czujemy w każdym Rosjaninie jako niepojętą i nieprzekraczalną dla obcych istotę duszy rosyjskiej przyrody. Trzeba przyznać, że nawet dla nas samych ten żywioł wydaje się nie całkiem zrozumiały. Rozumem Rosji nie ogarniesz...”.


Racjonalnie rzecz biorąc, grupą społeczną, która mogłaby – i powinna – sprowadzić wschodniego sfinksa z imperialnego niebostanu z powrotem na ziemię, była (czy wciąż jest?) rosyjska inteligencja.
W XIX wieku inteligencja przeciwstawiana była – czy to przez słowianofilów, czy „narodników” – rzekomo prawdziwemu narodowi rosyjskiemu (tj. przede wszystkim chłopstwu). Pogardliwie etykietowano ją jako obszczestwo (tj. towarzystwo). Inteligencję obwiniano – i obwinia się nadal – o wszelkie „grzechy” implementowane z zewnątrz kulturze rosyjskiej, jak liberalizm, komunistyczny rewolucjonizm czy zgubny okcydentalizm.


Skrajność zamiast kompromisu


Zarzuty te łączą się w haśle „powrotu do gleby”, czyli powrotu do „prawdziwego” światopoglądu rosyjskiego. Współcześni zwolennicy tej idei twierdzą, że to właśnie triumf komunizmu w Rosji był idealnym przykładem tego, do czego może być zdolna zdegenerowana inteligencja. Taka opinia pokazuje zarazem, jak bardzo podzielona i niejednolita była i jest to klasa. Jak pisał Siergiej Bułgakow (przez wielu uważany za może najwybitniejszego myśliciela prawosławnego XX w.; także emigrant): „Ze sprzeczności utkana jest dusza rosyjskiej inteligencji, tak jak całe rosyjskie życie sprzeczne wzbudza w sobie uczucia”.


Co jednak łączyło inteligencję, to przede wszystkim silnie ugruntowane przeświadczenie o radykalnie większej niż w innych krajach niezależności w stosunku do państwa, istniejącej struktury społecznej i wyznaczonych przez nią samą własnych partykularnych interesów. Nie przypadkiem w przekonaniu radykalnej inteligencji rosyjskiej kompromis pojmowany był jako „niemoralny układ ze złem”.


Wyznacznikami własnej wolności i bezkompromisowości inteligencja rosyjska czyniła również swą, jak sądziła, niespotykaną gdzie indziej otwartość na najbardziej różnorodne i skrajne inspiracje teoretyczne. Dlatego właśnie rewolucyjny marksizm wziął tu górę, dlatego tak płodnie rozwijał się w Rosji anarchizm, a narodnicki, potem eserowski „terror indywidualny” bardziej pociągał niż wszelkie pomysły reformatorskie.
Dlatego dzisiaj, na dobrą sprawę, rosyjska inteligencja musiałaby wpierw podważyć siebie samą, rozliczyć się z częścią własnej tradycji – i dopiero wtedy zredefiniować się na nowo.


Marazm i maksymalizm


Ponad 300 lat temu, na przełomie XVII i XVII wieku, reformy Piotra I – znamionujące planowe wchłanianie zachodniej kultury i jej syntezę z rosyjską tradycją – nie tylko nie zmniejszyły przepaści między Zachodem a Rosją, lecz ją pogłębiły.


„Nie należymy do żadnej z wielkich wspólnot rodu ludzkiego – pisał XIX-wieczny filozof Piotr Czaadajew w „Liście filozoficznym” (najbardziej chyba krytycznym i pesymistycznym tekście dotyczącym historyczności Rosji) – nie należymy ani do Zachodu, ani do Wschodu i nie posiadamy tradycji ani jednego, ani drugiego. Stoimy jak gdyby poza czasem, nie objęła nas powszechna edukacja ludzkości”.


Wiek XIX – wiek modernizmu i nowoczesności – zderzył się po stronie rosyjskiej z carskim absolutyzmem i afirmacją samodzierżawia, ale też z poczuciem słabości i niedowartościowania. Nasilała się, a nie słabła potrzeba budowy trwałego mitu wielkości, ale i szaleństwa, co za każdym razem sprawiało postrzeganie Rosji jako kraju, w którym „wszystko jest możliwe”.


Właśnie kategoria sacrum dobrze odnosi się do naszego rosyjskiego sąsiada. Unikalny wpływ czynnika religijnego warunkował metafizyczną naturę rozumienia własnych losów – i to ten element pozwalał wyprowadzić z historii Rosji coś, co można nazwać charakterem narodowym. To prawda, że w historii innych społeczeństw również można odnaleźć skłonność do umieszczania własnych dziejów na płaszczyźnie mesjanistycznego przeznaczenia. Szokujący jest jednak maksymalizm myślowy Rosjan, wyrażający się w pewności nadejścia „królestwa niebieskiego” – i ściśle z nim skontrastowany brak działania dla realizacji tego marzenia.


Idea „wszystko albo nic”, czyli z jednej strony marazm i tłumaczenie rzeczywistości w myśl zasady „Bóg wysoko, car daleko”, a z drugiej strony nienasycony momentami pęd do wszelkich koncepcji rewolucyjnych – to dwie strony tego samego medalu.


Prawosławie czy carosławie?


Warto zwrócić tu uwagę na szczególny w świecie wschodniochrześcijańskim charakter rosyjskiego prawosławia. Szczególnie wyraziście przedstawia się to w kulcie państwa i władzy jako najwyższej świętości. Pojęcie „Święta Ruś” było rozumiane nierozdzielne, Ruś ze swojej natury musiała być świętą.


W tym kontekście zasadne wydaje się twierdzenie, że w Rosji mieliśmy do czynienia nie z prawosławiem, lecz z carosławiem. Jak charakterystycznie pisali Borys Uspieński i Wiktor Żywow (w książce „Car i Bóg. Semiotyczne aspekty sakralizacji monarchy w Rosji”): „Sakralizacja [cara – red.] obejmuje przeróżne sfery – urzędy państwowe, świadomość narodową, historyczną, liturgię, nauczanie kościelne (...), a w końcu również duchowość. Ponadto carskie samodzierżawie zaczyna nabierać statusu dogmatu wiary. Kult cara staje w jednym rzędzie z kultem świętych, (...) staje się (...) koniecznym warunkiem religijności”.


Rzecz jasna można powiedzieć, że także w Europie Zachodniej znana była idea króla jako pomazańca bożego. Niemniej należy dodać, że wraz z końcem średniowiecza i początkiem renesansu kategoria ta w naturalny sposób zaczęła odchodzić w niepamięć. Natomiast w Rosji, dzięki swoistemu „okresowi hibernacji” – którą była przez kilkaset lat (od wieku XIII do XV) mongolska niewola – proces ten znacznie rozłożył się w czasie. Są historycy, którzy twierdzą, że skutki tatarskiego jarzma były dalekosiężne i zaważyły na dalszych losach Rosji.


Od „Trzeciego Rzymu” do „Trzeciej Międzynarodówki”


Podobnie jest ze słynną ideą Moskwy jako „Trzeciego Rzymu” (po Rzymie i Bizancjum). Formuła ta, wyrażona przez mnicha Filoteusza jeszcze w XVI w. – wkrótce po tym, jak w połowie XV w. Turcy podbili „Drugi Rzym” – odzwierciedlała przekonanie Rosjan, że reprezentują chrześcijaństwo w postaci nieskalanej i jako naród opatrznościowy zostali powołani do przewodzenia światu.


Tymczasem podejście to zmierza w istocie ku ekspansji, staje się zarzewiem nacjonalizmu, niebezpiecznie opatrzonego metafizyczną retoryką. Odtąd zadaniem Moskwy miałoby być doprowadzenie ludzkości do raju na ziemi. Miejsca dla „Czwartego Rzymu” w tej koncepcji oczywiście nie było – po „Trzecim Rzymie” nastąpi już tylko koniec świata.


Idea ta znajduje swe paliwo w XIX-wiecznych rosyjskich koncepcjach mesjanistycznych. Na swój sposób wrócą do niej myśliciele, dla których eschatologia łączyła się z historiozofią. Miejsce Moskwy-państwa coraz częściej zajmuje Moskwa-naród.


W ten sposób ateistyczni bolszewicy podążyli, świadomie bądź nieświadomie – jak celnie zaznaczył historyk Richard Pipes – „w ślady XVI-wiecznych kapłanów rosyjskich, którzy po upadku Konstantynopola ogłosili stolicę swego kraju (...) ostatecznym Rzymem”.


W obu wypadkach nie chodziło tylko o stwierdzenie faktu że – odpowiednio – po upadku Bizancjum („Drugiego Rzymu”) centrum prawosławia stała się Moskwa („Trzeci Rzym”), a po upadku „Drugiej Międzynarodówki” centrum ruchu rewolucyjnego – bolszewicka Moskwa jako stolica „Trzeciej Międzynarodówki”. Ważne było tu też wykluczenie dalszej sukcesji: to Rosja i tylko ona ma być odtąd centrum rewolucyjnej polityki, wiążąc swe istnienie z końcem ziemskiej historii, czyli zwycięstwem komunizmu.


Czas na „piąte imperium”


Świetnie rozumiał to Stalin – na przekór „internacjonalistycznym” bolszewikom na czele z Trockim, Radkiem czy Kamieniewem, którzy pragnęli tę stolicę przenieść do Berlina, Londynu czy Paryża. Nic bardziej mylnego, mógłby powiedzieć Stalin, gdyż komunizm może się urzeczywistnić tylko, jeśli wyrasta z rosyjskiego posłannictwa.
Rewolucja bolszewicka stworzyła zatem – paradoksalną tylko na pierwszy rzut oka – możliwość rewitalizacji niektórych treści rosyjskiej kosmologii narodowej i imperialnej. Otwierała przestrzeń, w której zaczęła kwitnąć kolejna utopia o zakusach wykraczających poza ramy swej wspólnoty. W postaci Związku Sowieckiego Rosja stawała się znów „duszą świata”, motorem sprawczym, awangardą i siłą przewodnią zjednoczenia ludów i narodów. Rozwiązując „zagadkę” historii, wypełniała formę wpisaną od wieków w sens rosyjskiej idei. Struktura rosyjskiej duchowości sprawiła, że przewrót 1917 r. mógł być tylko socjalistyczny, a następnie totalitarny.


Jako epilog idei „Trzeciego Rzymu” warto powiedzieć, że także współcześnie widać jej różne mutacje. Aleksander Prochanow – redaktor naczelny moskiewskiej gazety „Zawtra”, poglądami zbliżony do „narodowych bolszewików” – uważa, że Rosjanami kierują, walcząc ze sobą, dwie idee: „czerwona” i „biała”. Czyli: idea „braterstwa i sprawiedliwości społecznej” oraz idea „wielkiego przeznaczenia i wiary rosyjskiej”. Rzecz jasna, także jej „tajemnego losu”.


Według Prochanowa nadszedł dziś czas na stworzenie „piątego imperium”, po minionych czterech: Rusi Kijowskiej i Moskiewskiej, a także imperiach Romanowów i Stalina. Wtedy to „prawda społeczna i piękno narodowe połączą patriotów”.


W pułapce „wiecznej triady”


W dzisiejszej Rosji „przyszłość” i „przeszłość” ulegają silnej mitologizacji, przybierając postać utopijnego stanu idealnego. Natomiast „teraźniejszość” traktowana jest jako przejaw upadku dawnej świetności – lub jako utajony zadatek nadchodzącej wielkiej przyszłości. W nieodległej perspektywie zaświta na horyzoncie ten „moment”, gdy Rosja zbudzi się z letargu i pokaże swoją uśpioną potęgę...


Dlatego Rosjanie, w odróżnieniu od innych społeczeństw, specyficznie używają pamięci historycznej: rzadziej jest ona istotą budowy wspólnotowości, a częściej – drogowskazem ku nieznanemu. Dobrze oddaje to rosyjska triada: „prawosławie – samodzierżawie – narodowość”, pojmowanej jako twórcza zasada przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Rosji.


Zideologizowana „perspektywa” kultury rosyjskiej – zwłaszcza nie tak dawnej sowieckiej – ma określać nie doświadczenie, lecz postawę. Ma wzbudzać ideowość, entuzjazm i oddanie. „Status wielkiego mocarstwa został nam przekazany jako dziedzictwo, nie tylko jako fundament naszej świadomości i kultury, lecz jako kod samej struktury państwa rosyjskiego” – te słowa powiedział pierwszy prezydent posowieckiej Rosji Borys Jelcyn, ale równie dobrze mógłby je wygłosić Władimir Putin.


Wizja obecnego władcy Kremla wydaje się – jeszcze raz – być tą samą formułą przezwyciężenia „rosyjskiej tajemnicy” i rozwiązania „rosyjskiej zagadki”. Aktualizuje ona szereg archetypowych rosyjskich przeświadczeń – aby wskazać choćby tylko na tradycyjny kult jedności i jego rzekomo odrodzeniową siłę.


Znów na rozstaju


Tymczasem, jak pisał historyk Jurij Afanasjew (zbliżony do opozycji wobec Putina), „Rosja znów staje dziś przed wyborem: albo to, co w wyraźny sposób rysuje się w otaczającej nas rzeczywistości – rządy tatarsko-bizantyjskie, tradycyjna geopolityka rosyjska, sowiecki mesjanizm, wszystkożerna korupcja i putinowskie czyszczenie rosyjskiej przestrzeni politycznej – albo...”.


Putin mówi, że Rosja była i pozostanie wielkim krajem, podkreśla jej uwarunkowania geopolityczne, ekonomiczne i znaczenie kulturalne, które na przestrzeni historii ją kształtowało. Przyznaje tym samym rację, że imperialny sposób myślenia Rosjan o sobie samych nie może stracić na znaczeniu również dzisiaj. Z drugiej strony, słynny dysydent czasów sowieckich Aleksander Sołżenicyn uważał, że myślenie mocarstwowe „przygniata i wysysa”; głosił potrzebę oderwania się od „przestrzennomocarstwowego myślenia, od imperialnego odurzenia”.
Czy jednak kiedykolwiek Rosja obierze taką drogę?

Autor jest historykiem, zajmuje się dziejami Europy Wschodniej i problemem pamięci historycznej. W Muzeum Powstania Warszawskiego współprowadzi projekt „Warszawa dwóch Powstań”. Autor książki „Rewolucja permanentna Lwa Trockiego” (2013).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2015