Rolniczy wyścig

Stolica stanu Iowa tonie w polach kukurydzy. Pół wieku temu prowincjonalne miasto na chwilę zaistniało w historii: odwiedził je amator kukurydzy, przywódca ZSRR Nikita Chruszczow.

14.12.2010

Czyta się kilka minut

Nikita Chruszczow na farmie pod Des Moines, wrzesień 1959 r. / fot. Betmann / Corbis /
Nikita Chruszczow na farmie pod Des Moines, wrzesień 1959 r. / fot. Betmann / Corbis /

Choć minęło ponad pół wieku, w Iowa jakby nic się nie zmieniło. Gdy w Nowym Jorku albo w Chicago imigranci gonią za swoim american dream, tu ludzie żyją po cichu, hodując bydło i uprawiając kukurydzę. Jest ona symbolem stanu. Ona, a także wołowina i drób, którymi Iowa zasila sieci fast foodów.

Gdy wieczorami rolnicy spotykają się na pogawędkach, wizyta Chruszczowa sprzed 51 lat wraca czasem jak bumerang. Bo to było "coś". Trwała przecież "zimna wojna" - a tu nagle przywódca sowieckiego supermocarstwa ląduje w kukurydzianym stanie. Bill Northey, urzędnik zajmujący się rolnictwem, wspomina: - To było najważniejsze polityczne wydarzenie dla miasta. Byliśmy na czołówkach światowych gazet. Później tak ważna wizyta miała miejsce jeszcze tylko raz: w 1979 r. był tu Jan Paweł II.

Wizytę jak przez mgłę pamięta Ben Hall, który z synami prowadzi farmę. Ich obejścia wyglądają jak z filmu o amerykańskiej prowincji: pola sięgające po horyzont, na pastwiskach niezliczone krowy. Hall: - Chruszczow miał czerwoną twarz i głośny śmiech. Chciał poznać tajniki upraw. Chodził po polach i mówił, że "jeszcze was, panowie kapitaliści, wyprzedzimy".

Autobusem po Ameryce

Wszystko zaczęło się od pewnego artykułu.

Ambasada sowiecka w USA monitorowała wszystko, co na temat ZSRR ukazywało się w amerykańskiej prasie. Do Moskwy trafił też artykuł opublikowany w lutym 1955 r. w lokalnej gazecie "Des Moines Register". Autor rzucał Chruszczowowi, jak byśmy dziś powiedzieli, wirtualną rękawicę: niech ZSRR nie ściga się z USA w produkcji broni, lecz niech weźmie udział w pokojowej rywalizacji - w rolnictwie.

Dlaczego gazeta z prowincji zajęła się taką problematyką? Bo w Iowa mieszkał niejaki Roswell Garst, kukurydziany potentat. W latach 50. był on pomysłodawcą "rolniczej dyplomacji": jeździł do Waszyngtonu i przekonywał urzędników, że USA powinno pomóc ZSRR właśnie w rolnictwie. "Głodni ludzie to niebezpieczni ludzie" - mawiał. Ale jego ideę przyjmowano sceptycznie. Garst poprosił więc o pomoc dziennikarzy - stąd artykuł. Chruszczow poł­knął haczyk: wychowany na wsi, był ciekaw, jak wygląda rolnictwo w USA.

Northey: - Chruszczow miał do kukurydzy słabość. Może dlatego przyjął wyzwanie?

W istocie, genseka nazywano "kukurydzofilem". W swych wspomnieniach pisał: "W guberni kurskiej kukurydzę uprawiano od dawna. Babcia dawała mi do jedzenia gotowaną kukurydzę, która uważana była za smakołyk". Swą pasję usiłował zaszczepić w ZSRR na długo przed wizytą w USA: w 1949 r. posadził kukurydzę najpierw na terenie swej daczy, a gdy ziarna wzeszły, kazał zasiać je w sąsiednim kołchozie. Wspominał: "Kołchoźnik dosiadł konia i wjechał w kukurydziane pole. Kolby wzbijały się tak wysoko, że straciliśmy z oczu jeźdźca".

Ameryka była (i jest) potentatem w produkcji kukurydzy, taniej żywności dla ludzi i zwierząt. Chruszczow postanowił "przetestować Amerykanów": latem 1955 r. wysłał do USA delegację z ministrem rolnictwa Włodzimierzem Mackiewiczem. Delegaci podróżowali autobusem po Stanach, odwiedzali farmy, rozmawiali z rolnikami. Ben Hall: - Rolnictwo kojarzyło im się dotąd z sowchozami i kołchozami. Byli w szoku. Zobaczyli, że mniejszymi nakładami można osiągać lepsze wyniki. Dziwili się, że u nas na farmie pracują całe rodziny. Myśleli, że kapitaliści żyją tylko z wyzysku.

Na Mackiewiczu duże wrażenie wywarła wizyta w Coon Rapids, kukurydzianym imperium Garsta. Po powrocie do ZSRR miał obiecać Chruszczowowi: "To, na co Amerykanie potrzebowali dekad, nam uda się osiągnąć w kilka lat".

Darmowe, więc niewarte

Potem przyszedł czas na rewizytę Amerykanów w ZSRR. Wprawdzie gdy Garst z grupą kolegów rolników przygotowywał się do wyjazdu, otoczenie zaczęło oskarżać go o sympatię dla komunizmu. Ale jesienią 1955 r. niezrażony Garst zabrał nasiona kukurydzy i zamrożoną spermę byków, i ruszył w podróż. Chruszczow zaprosił go do Jałty. Wystawił uroczysty obiad z gruzińskim winem. Choć nie było konieczne do rozwiązania języków: Rosjanin i Amerykanin mieli podobne poczucie humoru. Nawet wyglądali podobnie: łysiejący, otyli.

Ich dyskusje barwnie opisuje William Taubman w książce "Khrushchev: The Man and His Era". Garst pytał, czemu w ZSRR tak mało wiedzą o amerykańskich tajnikach hodowli i upraw, skoro Sowietom udało się wykraść sekret bomby atomowej? Chruszczow parsknął śmiechem: "Bombę atomową chowaliście i dlatego musieliśmy kraść. A informacje na temat rolnictwa chcieliście oddać za darmo, dlatego myśleliśmy, że jest nic niewarta".

Garst spotykał się też z rolnikami. Otwierał mapę ZSRR i pokazywał, w których częściach imperium panuje dogodny klimat do uprawy kukurydzy, zdradzał sekrety nawożenia. Potem ruszył do innych krajów "bloku" i odwiedził m.in. Rumunię.

Natomiast Moskwa zakupiła w USA pierwsze pięć ton nasion. Wkrótce na masową skalę zaczęto siać kukurydzę, nazwano ją "królową pól". Patriotyczni obywatele sadzili ją w domowych doniczkach. Pod uprawę postanowiono wykorzystać nawet stepy Kazachstanu (to był niewypał ze względu na niesprzyjający klimat). W innych miejscach kukurydza wschodziła, ale plony trafiały do nieprzystosowanych składów i niszczały.

W tym samym czasie zniszczało też wyobrażenie Garsta o ZSRR: w 1956 r. był akurat na Węgrzech i widział, jak Kreml rozprawia się z "bratnim" narodem.

Śmierć przodownika

Rok później, zachęcony obietnicą swego ministra, Chruszczow narzucił sowieckiemu rolnictwu hasło: "Dogonić i przegonić Amerykę". Chciał, by ZSRR dorównało USA w hodowli bydła oraz produkcji mleka i nabiału.

Sekretarz riazańskiego oddziału partii Aleksy Łarionow natychmiast zadeklarował, że w 1959 r. dostarczy do Moskwy 150 tys. ton mięsa ze swojego okręgu. Okręg riazański miał dać przykład krajowi, jak ścigać się z USA. Szkolne i miejskie biblioteki zaczęto zamieniać w obory, dzieci w szkołach hodowały króliki.

Aby wywiązać się z obietnicy, Łarionow kazał wyrżnąć całe pogłowie bydła w okręgu, także krowy mleczne i byki. Kupował też bydło w sąsiednich obwodach - pod nóż. Okłamywał statystyki. Pociągi wyładowane mięsem sunęły do Moskwy, partia była dumna, otrzymał medal Bohatera Pracy Socjalistycznej. Ale prawda zaczęła w końcu wychodzić na jaw, do stolicy przychodziły skargi, że w riazańskich sklepach brakuje mięsa, sera, mleka. Pewna mieszkanka Riazania pisała: "Gdy nie ścigaliśmy się z Ameryką, mieliśmy co jeść".

Łarionowa cichcem usunięto ze stanowiska i zasugerowano przeprowadzkę do Leningradu. Ale ten nie mógł znieść porażki i strzelił sobie w łeb. Chruszczow kazał ukryć okoliczności śmierci przodownika: w nekrologach napisano, że umarł z przepracowania.

Kawałek Zachodu

W 1959 r. z zaproszenia, które Garst złożył radzieckim rolnikom podczas wizyty w ZSRR, postanowił skorzystać sam Nikita Siergiejewicz - i przy okazji oficjalnej wizyty w USA postanowił odwiedzić farmę Garsta. We wrześniu 1959 r. wylądował w Des Moines. Na trasie przejazdu ustawił się tłum mieszkańców. Byli też protestujący z transparentami "Dobry komunista to martwy komunista" - w Iowa żyło sporo emigrantów z Europy Wschodniej.

Przywódca ZSRR zapadł w pamięci jako "swój chłop": chodził w kapeluszu z rondem, wybuchał niekontrolowanym śmiechem, a chcąc okazać sympatię, walił rozmówcę w plecy. A poza tym obserwował, jak żyją Amerykanie, co jedzą, piją. Zadawał mnóstwo pytań. Sądził, że coś z tego można przeszczepić na grunt sowiecki, że obywatele ZSRR mogą żyć lepiej.

Jednym z efektów "otwarcia" Chruszczowa na Amerykę było zorganizowanie amerykańskiej wystawy w Moskwie w 1959 r. Ściągały na nią tłumy. Amerykanie postanowili pokazać, jak się żyje w ich kraju, i zaprezentowali m.in. wystrój domku jednorodzinnego, w tym kuchni. Ta "kuchnia przeciętnego Amerykanina" wywołała gniew Chruszczowa: nie wierzył, że tak wygląda w rzeczywistości. Wiceprezydent USA Richard Nixon, który oprowadzał go po wystawie, zapewniał, że to prawda.

Tego, co Chruszczow zrobił, nie dało się już cofnąć. Uchylił zasłony, pokazał kawałek Zachodu. Mieszkańcy Moskwy oglądali amerykańskie lodówki, pralki, telewizory. Powoli zaczynali marzyć o innym życiu. Radioodbiorniki coraz częściej nastawiali na odbiór zachodnich stacji. A Chruszczow zdał sobie sprawę, że nie dogoni Ameryki w uprawie kukurydzy. Tę rundę z USA przegrał. Rywalizację przeniósł więc w kosmos... Ale to już inna opowieść.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2010