Rok, który zmienił Iran i świat

40 lat po rewolucji, w wyniku której obalono monarchię, Irańczycy wciąż czekają na obiecaną wówczas wolność.
z Teheranu

18.02.2019

Czyta się kilka minut

„Gotowe, by poświęcić się dla przywódcy”  – z tym sloganem na dłoniach dwie dziewczyny przy mauzoleum ajatollaha Chomeiniego. Teheran, 1 lutego 2019 r. / AFP / EAST NEWS
„Gotowe, by poświęcić się dla przywódcy” – z tym sloganem na dłoniach dwie dziewczyny przy mauzoleum ajatollaha Chomeiniego. Teheran, 1 lutego 2019 r. / AFP / EAST NEWS

Jednym z pierwszych budynków rzucających się w oczy po przybyciu do Teheranu jest wielkie mauzoleum ajatollaha Chomeiniego. Podczas czterech oficjalnych dni świątecznych, którymi co roku państwo czci rocznicę jego śmierci, dziesiątki tysięcy Irańczyków pielgrzymują do tego nagrobnego meczetu, wystawnie udekorowanego złotem, marmurem i fajansową ceramiką, by upamiętnić przywódcę rewolucji i prosić o jego wsparcie w ziemskich problemach. Strumień odwiedzających robi wrażenie i jest wymownym dowodem, jaką czcią również dzisiaj otaczany jest duchowny, który zmienił historię Iranu, Bliskiego Wschodu i świata.

Rewolucja zwycięża

Gdy 40 lat temu, 1 lutego 1979 r., mający już swoje lata Ruhollah Chomeini (rocznik 1902) wracał do Teheranu, gorące powitanie zgotowały mu miliony Irańczyków. Przybywał samolotem z Paryża, gdzie spędził ostatnie miesiące swojej ponad 14-letniej emigracji.

 Ajatollah Chomeini wita się ze swoimi zwolennikami po powrocie do Teheranu, 2 lutego 1979 r.

Irański monarcha, szach Mohammed Reza Pahlawi, opuścił kraj już dwa tygodnie wcześniej. Ale Iran miał swoje władze: miał premiera, a był nim Szapur Bachtijar, więzień polityczny za czasów szacha i zwolennik świeckiej demokracji, który funkcję szefa rządu zgodził się objąć w grudniu 1978 r. pod warunkiem, że monarcha zlikwiduje osławioną tajną policję Sawak i opuści Iran.

Jednak było już za późno. W płomiennej mowie, wygłoszonej na cmentarzu Behest-e-Zahra, gdzie spoczywało wielu zamordowanych przez reżim szacha opozycjonistów, Chomeini otwarcie powiedział, że nie jest zainteresowany żadnymi kompromisami. „Uderzę ten rząd prosto w twarz” – oświadczył i mianował własny gabinet. Półtora tygodnia później, 11 lutego, po tym, jak armia ogłosiła neutralność, walka o władzę była rozstrzygnięta – Bachtijar złożył dymisję (i nie czekając na ciąg dalszy, wolał wybrać los emigranta). Rewolucjoniści zwyciężyli.

Wtedy, na początku, nie było wcale oczywiste, dokąd poprowadzi ta podróż. W irackim Nadżafie, gdzie spędził większość czasu jako emigrant, Chomeini stworzył własną teorię państwa: system rządów, w którym krajem mieliby kierować islamscy nauczyciele-duchowni. W doktrynie tej, obecnej wyłącznie w islamie szyickim, chodzi przede wszystkim o to, aby przewodzić wiernym aż do momentu, gdy dwunasty imam, wcześniej ukryty, powróci w dzień sądu ostatecznego jako mahdi (mesjasz-zbawiciel) i zaprowadzi na ziemi sprawiedliwość oraz równość. Wśród szyickich duchownych sporne jest jednak to, ile świeckiej władzy mieliby sobie podporządkować.

Republika Islamska

Sam Chomeini obiecywał początkowo, że nie będzie ingerować w bieżące sprawy polityczne, pozostawiając je rządowi wyłonionemu w wyborach. Dlatego wielkie nadzieje z rewolucją wiązali też irańscy nacjonaliści, lewicowcy, a nawet feministki – ci wszyscy, którzy sprzymierzyli się wówczas z szyickimi islamistami i wspólnie powstali przeciw reżimowi szacha. Podczas wyborów, które odbyły się pod koniec marca, przygniatająca większość Irańczyków, mężczyzn i kobiet, opowiedziała się za utworzeniem Republiki Islamskiej.

Wkrótce potem na ulicach Teheranu demonstrowały dziesiątki tysięcy Iranek – przeciwko wprowadzonemu dzień wcześniej obowiązkowi noszenia chust (dwa lata później obowiązek ten miał zostać zapisany w ustawie). Ale nie tylko kobiety czekało przykre przebudzenie. Nowi władcy rzucili się z iście jakobińską furią w wir polowania na każdego, kogo uważali za podejrzanego: na prawdziwych i domniemanych popleczników poprzedniego reżimu, a także na tych, którzy odważyli się krytykować ich poczynania, jakiejkolwiek byliby oni proweniencji.

W pierwszych latach istnienia Republiki Islamskiej tysiące skazano w pokazowych procesach na karę śmierci i stracono. Dziesiątki tysięcy utraciły pracę w państwowej administracji. Wszystko to sprawiało, że w kraju rodził się opór: radykalni lewicowcy chwytali za broń, buntowały się mniejszości, jak Arabowie czy Kurdowie (zdominowany przez Persów, Iran jest krajem wielu narodów; Chomeini traktował wszelkie dążenia separatystyczne z równą brutalnością co swych przeciwników).

Dwa wydarzenia przyniosły w końcu rozstrzygnięcie: choroba szacha i wojna z Irakiem.

Wielki szatan, mały szatan

Gdy pod koniec października 1979 r. prezydent Jimmy Carter zgodził się, aby ciężko chory na raka Mohammed Reza Pahlawi przyjechał na leczenie do Stanów Zjednoczonych (obalony szach miał przed sobą jeszcze kilka miesięcy życia; umarł w lipcu 1980 r., w Kairze), wśród Irańczyków wywołało to ogromne poruszenie i gniew. Szeregi zwarły się błyskawicznie, a Amerykanie, którzy przez dekady wspierali szacha, stali się odtąd wrogiem numer jeden.

4 listopada 1979 r. radykalni studenci wdarli się do ambasady USA w Teheranie i wzięli 52 dyplomatów jako zakładników. Dramat uwięzionych miał trwać 444 dni. W międzyczasie Chomeini zręcznie wykorzystał wzburzone nastroje i już cztery tygodnie po szturmie ambasady przeprowadził referendum nad nową kontrowersyjną konstytucją. Ponad 99 proc. głosujących zakreśliło „tak”. W ten sposób Chomeini uczynił sam siebie dożywotnim wodzem (rahbar) rewolucji.

Dziewięć miesięcy później, 22 września 1980 r., wojska irackie zaatakowały Iran. Wspierany przez Zachód i państwa Zatoki Perskiej, iracki despota Saddam Husajn – obawiający się, podobnie jak jego sojusznicy, że iskra rewolucji przeskoczy do Iraku i poderwie tutejszych szyitów (stanowiących większość ludności i uciskanych przez sunnicką mniejszość) – wierzył w szybkie zwycięstwo.

Czekało go rozczarowanie. Nawet użycie na masową skalę gazów bojowych nie było w stanie rzucić Irańczyków na kolana. Wojna, w której po obu stronach zginęły setki tysięcy ludzi, a która skończyła się dopiero w sierpniu 1988 r., stała się dla Chomeiniego dogodną okazją, aby umocnić wewnętrznie swój reżim. W miejsce irańskiej armii, osłabionej czystkami, zadanie obrony kraju przejęli paramilitarni Strażnicy Rewolucji. Równocześnie duchowni rekrutowali setki tysięcy ochotników, wśród nich także dzieci: niesieni wiarą w mahdiego, szli ofiarnie na front, aby znaleźć tam męczeńską śmierć.

Wojna położyła też fundament pod ogłoszoną przez Chomeiniego „oś oporu” przeciw „wielkiemu szatanowi” (USA) i „małemu szatanowi” (Izraelowi). Jako jedyny kraj z arabską większością po stronie Iranu stanęła Syria. To pozwoliło Teheranowi na skuteczny eksport rewolucji: libańska Armia Boga (Hezbollah) stała się militarnym narzędziem do ciągłego nękania Izraela i poważnym graczem politycznym, bez jej zgody nic nie dzieje się dziś w Libanie. Ostatnio Hezbollah zadomowił się w Syrii. Wzorując się na Hez- bollahu, Teheran utworzył też potężną armię sprzymierzonych milicji w Iraku i Jemenie.

Państwo w stanie wrzenia

Wojna z Irakiem przyczyniła się również do tego, że irański reżim zaczął na potęgę inwestować w zbrojenia. Maksyma głosiła, że nikomu więcej nie powinno przyjść do głowy napadać na Iran. Otwarta wrogość, którą okazywała mu (i okazuje do dziś) Arabia Saudyjska i jej sojusznicy, utwierdzała Teheran w tym zamiarze. Nieprzemyślany krok z jednej czy drugiej strony mógłby łatwo doprowadzić do pożaru, który ogarnąłby cały Bliski Wschód.

Z punktu widzenia wrogów Teheranu największym zagrożeniem jest dziś irański program rakietowy. W tej kwestii irańskie władze nie są gotowe iść na jakikolwiek kompromis, co przedstawiciele rządu w Teheranie potwierdzili również w ostatnich tygodniach. Natomiast Iran przestrzega układu atomowego z 2015 r. – potwierdził to niedawny raport amerykańskich służb wywiadowczych.

40 lat po rewolucji kraj stoi jednak przed punktem zwrotnym. Ajatollah Ali Chamenei, który w latach 1981-89 był prezydentem, a po śmierci Chomeiniego w 1989 r. objął schedę po nim i został Najwyższym Przywódcą Republiki Islamskiej, skończy w lipcu 80 lat. Krążą plotki, jakoby był ciężko chory.

Chamenei nie ma oczywistego następcy. Jego odejście mogłoby być początkiem pełnowymiarowej już walki o władzę między różnymi frakcjami, jakie tworzą „jastrzębie”, konserwatyści i umiarkowani; ostatnio to ci trzeci nadają ton. Próżnia na samym szczycie władzy może stać się też katalizatorem tlących się cały czas protestów.

Od ponad roku Islamska Republika Iranu jest państwem w stanie wrzenia. Strajkują robotnicy, kierowcy ciężarówek i nauczyciele, rolnicy protestują z powodu kłopotów z dostępem do wody, kobiety przeciw obowiązkowym chustom, a emeryci z powodu przestojów w wypłacie należnych im świadczeń.

Jak dotąd cały ten ruch protestu jest zbyt niejednorodny, aby miał być zagrożeniem dla rządzących. Obóz reformatorów, który w 2009 r. przewodził krwawo stłumionej „zielonej rewolucji”, zachowuje powściągliwość. Ale również w tych środowiskach narasta niezadowolenie – prezydent Hasan Rouhani nie spełnia oczekiwań, jakie w nim pokładali.

Gdy bezprawie staje się prawem

Jednak przyczyną tego, że Rouhani rozczarowuje niegdysiejszych zwolenników, jest w mniejszym stopniu on sam, a w większym antyirański kurs prezydenta USA. Donald Trump wypowiedział umowę atomową (Iran zgodził się wtedy na zaprzestanie badań nad bronią jądrową, w zamian za zniesienie sankcji) i wprowadził na powrót sankcje przeciw Teheranowi, co pozbawiło Rouhaniego gospodarczych owoców umowy z 2015 r. Rozczarowani zwolennicy reform odwracają się od niego, co może doprowadzić do tego, że w wyborach parlamentarnych w 2020 r. oraz w wyborach prezydenckich w 2021 r. zwyciężą „jastrzębie”.

Ale przyczyną frustracji jest również system, który 40 lat temu zainstalował Chomeini. Zasada, wedle której ostatnie słowo należy nie do parlamentu, premiera czy prezydenta, lecz do Najwyższego Przywódcy Republiki Islamskiej, sprawia, że wola wyborców – jakakolwiek by ona była – jest blokowana i nie przekłada się na najwyższy szczebel rządów w państwie.

Sytuacja, w której niezadowoleni obywatele wprawdzie mogą wyrazić swoje zdanie w wyborach, ale potem i tak niewiele z tego wynika, powoduje, że rośnie niebezpieczeństwo, iż nagromadzone frustracje znajdą w końcu ujście na ulicach.


Czytaj także: Nieświęte wojny: Wojciech Jagielski w cyklu "Strona świata" o tym, dlaczego ajatollahowie nie cierpią jankesów, a jankesi ajatollahów


Akurat duchowni powinni to wiedzieć: imam Husajn – wnuk twórcy islamu proroka Mahometa, zabity w bitwie pod (iracką dziś) Karbalą w 680 r. – jest dla muzułmanów szyitów nie tylko uosobieniem męczeństwa, lecz także symbolem rebelii i rewolucji. „Gdy bezprawie staje się prawem, opór staje się obowiązkiem” – to powiedzenie, którego autorstwo przypisuje się niemieckiemu lewicowemu poecie Bertoltowi Brechtowi, mogłoby być również autorstwa któregoś z szyickich autorytetów.

Rocznicowa celebra

Na razie jednak, w 40. rocznicę rewolucji, Irańczycy celebrują tamten swój historyczny opór – wobec reżimu szacha.

Poniedziałek 11 lutego jest w Teheranie mżysty i zimny. Drobna dziewczyna, odziana skromnie w suknię zakrywającą całe ciało, odczytuje z trybuny wersety Koranu. Gdy kończy, głos zabiera moderator. Rozgrzewa publiczność przy pomocy rewolucyjnego patosu.

Słyszymy, że Irańczycy są gotowi oddać życie w ofierze za swój kraj. „Allahu akbar”, Bóg jest wielki – moderator wznosi okrzyk na koniec swego krótkiego przemówienia. „Allahu akbar” – odpowiadają tysiące gardeł.

Choć ciągle pada, a chłód jest przenikliwy, dziesiątki tysięcy przybyły, by świętować rocznicę islamskiej rewolucji. Spokojnym krokiem płyną mężczyźni i kobiety w czarnych czadorach (sukniach do kostek) w kierunku placu Wolności, gdzie przemawiać będzie prezydent Rouhani. Niektórzy zabrali ze sobą dzieci. Wielu niesie plakaty z podobiznami obecnego rahbara Chameneiego i jego poprzednika Chomeiniego. Wielu macha flagami, zielono-biało-czerwonymi. Irański tricolore widnieje też wymalowany na policzkach wielu kobiet.

Rewolucyjny folklor

Fatemeh Bagheh miała 10 lat, gdy obalono reżim szacha. Samej rewolucji, jak mówi, już nie pamięta. Ale od kiedy jest dorosła, co roku bierze udział w rocznicowych obchodach. – Mam wszystko, czego mi potrzeba – mówi 50-latka. Przede wszystkim przychodzi dlatego, że – jak mówi – bardzo szanuje Chameneiego. – On ma dobry charakter, jest moralny i żyje prostym, skromnym życiem.

Z megafonów rozlegają się pieśni nacjonalistyczne i rewolucyjne. Następnie mówca intonuje typowe okrzyki bojowe, jakich nie może zabraknąć podczas takiej imprezy. „Śmierć Ameryce! Śmierć Izraelowi!” – ryczy tłum. Obok nas przeciska się grupka nastolatków z plakatami: Trump, izraelski premier Beniamin Netanjahu oraz trzeci w tym gronie saudyjski król i arcywróg Teheranu Salman widnieją na nich pod postaciami wilków. – Izrael musi zniknąć, tak jak powiedział to nasz wódz – mówi Bagheh. Natomiast wobec Ameryki kobieta ma bardziej pojednawcze uczucia: – Nie mamy nic przeciwko amerykańskiemu narodowi. Mamy tylko problem z amerykańskim rządem.

Faktycznie, hasła sprawiają bardziej wrażenie folkloru, bo antyzachodniego nastroju nie czuć tu zupełnie. Wielu zdaje się autentycznie cieszyć, że spotkało zagraniczną reporterkę. Co chwila kobiety, ale także mężczyźni pytają, czy mogą sobie zrobić ze mną selfie. – Chcemy mieć dobre relacje z Ameryką i Europą – mówi Heshmatollah Taheri. – Ale to muszą być relacje na równych prawach, z wzajemnym szacunkiem – mężczyzna podkreśla, że to właśnie szacunku brakuje amerykańskiemu prezydentowi: – My zrobiliśmy swoje, to on zerwał stosunki.

To, że Trump zerwał umowę atomową z 2015 r. i ponownie nałożył sankcje, porusza i napełnia goryczą wielu Irańczyków. Tym bardziej że odczuwają to także w swoich portfelach. Irańska waluta, rial, straciła ponad dwie trzecie swej wartości, inflacja przekroczyła 35 proc.

– Tak, mamy problemy gospodarcze – mówi Bagheh. Jak wielu z tych, którzy tu przyszli, pracuje na państwowej posadzie. Choć również jej mąż zarabia, rodzina ledwo wiąże koniec z końcem. – Ale to nie podważa naszej wiary w rewolucję – deklaruje kobieta.

Rouhani obstaje przy rakietach

Przetrzymać przeciwności i pozostać wiernym: to także przesłanie Rouhaniego. „Nie dopuścimy, by zwycięstwo przypadło Ameryce” – mówi prezydent podczas 45-minutowego wystąpienia. – Naród irański przeżywa kłopoty gospodarcze, ale przetrzymamy je dzięki temu, że będziemy sobie nawzajem pomagać”. Rouhani nie pozostawia wątpliwości, że Iran nie zrezygnuje z kontrowersyjnego programu rakietowego. W minionym tygodniu rząd zaprezentował nową rakietę Dezful [tak nazywają się miasto i prowincja nad granicą z Irakiem – red.], która ma zasięg tysiąca kilometrów.

„Nie prosiliśmy nikogo o zgodę, aby budować nasze rakiety i także w przyszłości nie będziemy o to prosić” – mówi Rouhani. – „Będziemy podążać naszą drogą i nadal budować naszą siłę militarną”. USA i Izrael powinny być świadome, że bez Iranu nie da się zapewnić w regionie bezpieczeństwa.

Na obrzeżach tłumu wędrowni handlarze próbują sprzedać swoje towary. Inni oferują gotowane warzywa i słodycze. Ale dziś chyba nie zarobią wiele. Deszcz ciągle pada, wielu ludzi chce jak najszybciej wrócić do domu. Metro, w którym obowiązuje surowy podział na wagony dla mężczyzn i dla kobiet, zapełnia się błyskawicznie.

– Oni są stuknięci – szepce do nas, pod adresem rodaków, młoda kobieta z jaskrawo umalowanymi ustami. – Nie wiedzą, co do garnka włożyć, a mimo to idą na tę paradę.

W tym momencie jednak jest ona ze swoją opinią raczej samotna. Kto myśli tak jak ona, ten został w domu albo wykorzystał przedłużony weekend na krótkie wakacje. Tego dnia Teheran należy w pełni do zwolenników rewolucji. ©

Przełożył WP

Autorka jest reporterką szwajcarskiego dziennika „Neue Zürcher Zeitung”, w którym publikuje korespondencje z krajów Bliskiego Wschodu.

1979: ROK PRZEŁOMOWY

(nie tylko na Bliskim Wschodzie)

POCZĄTEK ROKU: przewrót w Iranie daje początek zwyżkom cen ropy na światowych rynkach, który nasili się po ataku Iraku na Iran. Rok 1979 i 1980 to tzw. drugi kryzys naftowy, który przyczyni się do recesji w wielu krajach zachodnich i bloku wschodnim.

1 STYCZNIA: USA i Chińska Republika Ludowa nawiązują stosunki dyplomatyczne.

1 LUTEGO: Chomeini wraca do Teheranu, jego zwolennicy przejmują władzę. Autorytarna monarchia zostaje zastąpiona przez autorytarną Republikę Islamską, która zmieni układ sił na Bliskim Wschodzie. Chomeini umrze 3 czerwca 1989 r. Stworzony przez niego system przetrwa, a Iran stanie się regionalnym mocarstwem.

16–17 MARCA: działacze środowisk lewicowych w Niemczech zachodnich tworzą listę przed wyborami do Parlamentu Europejskiego pod nazwą Die Grünen (Zieloni). W styczniu 1980 r. na tej bazie powstanie partia, która wprowadzi temat ekologii do niemieckiej polityki.

26 MARCA: Izrael i Egipt zawierają pokój (wcześniej Egipt brał udział w kilku wojnach z Izraelem jako lider arabskiej koalicji). Porozumienie wynegocjowali premier Begin i prezydent Sadat; dostali za to pokojowego Nobla. Egipt stanie się sojusznikiem USA (obok Arabii Saudyjskiej), ale za pokój z Izraelem zapłaci izolacją w regionie, a Sadat życiem: w 1981 r. zabiją go islamscy fundamentaliści.

3 MAJA: Margaret Thatcher zostaje premierem Wielkiej Brytanii.

CZERWIEC: nowy papież Jan Paweł II odbywa pierwszą podróż do komunistycznej Polski.

16 LIPCA: Saddam Husajn formalizuje swą władzę, którą faktycznie sprawował w Iraku od dekady, i zostaje prezydentem, premierem i szefem rządzącej partii Baas w jednej osobie. W kolejnych latach będzie umacniać swą dyktaturę, lawirując między Wschodem i Zachodem oraz prowadząc wojnę z Iranem. W 1990 r. Husajn zaatakuje Kuwejt, co stanie się początkiem jego długiego, bo trwającego jeszcze 13 lat końca.

LISTOPAD: uwięzienie dyplomatów USA w Iranie i nieudana próba ich uwolnienia (w kwietniu 1980 r.) osłabiają pozycję prezydenta Cartera, co rok później przyczyni się do jego klęski wyborczej. W styczniu 1981 r. prezydentem USA zostanie Ronald Reagan.

20 LISTOPADA: opozycyjni saudyjscy wahabici (zwolennicy radykalnego islamu) szturmują i okupują przez dwa tygodnie Wielki Meczet w Mekce. Saudyjska dynastia, wcześniej opowiadająca się za umiarkowaną wersją islamu, ustępuje pod presją radykałów i zaczyna promować islam w wersji wahabickiej. Dopiero 40 lat później reformy (połowiczne) zacznie wprowadzać następca tronu książę ­Muhammad ibn Salman.

12 GRUDNIA: kraje NATO podejmują decyzję o rozmieszczeniu w Europie Zachodniej rakiet średniego zasięgu Pershing i Tomahawk, jako odpowiedź na rozmieszczenie w Europie Wschodniej sowieckich SS-20. Decyzji towarzyszy apel, by USA i ZSRR podjęły rozmowy o redukcji rakiet średniego zasięgu. Układ taki będzie zawarty w 1987 r. i przetrwa do 2019 r. Poza układem są Chiny, których arsenał rakietowy to w 95 proc. pociski średniego zasięgu.

NOC Z 24 NA 25 GRUDNIA: sowieccy spadochroniarze lądują w Kabulu, zabijają prezydenta Amina (choć jest komunistą, Kreml uważa go za niepewnego) i instalują prezydenta Karmala (wieloletniego agenta KGB). Do Afganistanu wkracza sowiecka 40. Armia. Decyzję o inwazji Kreml podjął, gdyż afgańscy komuniści nie radzą sobie z partyzantami. „Bratnia pomoc” potrwa do 1989 r., a związany z nią wysiłek wojenny przyczyni się do erozji Związku Sowieckiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2019