Rod w Pałacu Solidarności

Można zobaczyć, czy jeszcze żyje. Można się ekscytować, że wciąż truchta. Chrypką się porozkoszować. I rzeczywiście, stało się. Żył, chrypiał, truchtał. Czterdzieści tysięcy gdańszczan pogrążył w ekstazie pod gołym niebem. Za to organizatorzy przeżyli ciężki wstrząs. Czyli szok. Zszokował ich weteran Rod.

08.08.2007

Czyta się kilka minut

Przecież wszystko było jasne jak porządek dziobania. Zaprosili go w celu niedwuznacznym. Na terenie legendarnej Stoczni Gdańskiej miał upamiętnić rocznicę Porozumień Sierpniowych. Wystąpić w kolebce w ramach "Przestrzeni wolności". Kto płaci, wybiera muzykę, jak mówi azjatyckie przysłowie. Jarre je znał.

Niestety, Rod to przeciwieństwo Jarre'a. Jarre uwielbia demokrację jak oxygen, demokrację chińską kochając równie gorąco jak "Solidarity". Natomiast Rod business-show wykonywa sylwestrowo, jak umi najlepi, zęby na tym zjadł, w robocie o demokracji się nie wypowiada, tylko "Do Ya Think I'm Sexy" łaknących relaksu nasyca. Więc na władz kolebki nieszczęście, niestety Rod się zdystansował. Nie złożył kwiatów pod pomnikiem Poległych Stoczniowców (Jarre je złożył), nie chciał powiedzieć, gdzie stało ZOMO, z Lechem W. się nie obaczył, nawet z władzami spotkać się nie chciał.

Ale za to władze bardzo chciały spotkać się z Rodem. Wiemy doskonale, że jeżeli w naszym kraju władze czegoś bardzo chcą, to wychodzi tak jak zwykle. To dałoby Rodowi szansę na sukces, czyli w tym wypadku profesjonalne dochrypienie koncertu do końca, jednak okazało się, że trafiła szkocka kosa na lokalny kamień. W połowie jak zwykle magicznego show na scenę wtargnął intruz. Nie byłoby w tym fakcie nic nadzwyczajnego, to się często zdarza nawet mniej od Roda uwielbianym pieśniarzom, a co dopiero Rodowi, fanki po prostu nie mogą się oprzeć pragnieniu przytulenia się do idola w trakcie, gdy on... Chwileczkę, przecież ta potężnej postury fanka wygląda jak prezydent Gdańska Paweł Adamowicz! W ręku dzierży niebezpieczny przedmiot. Kilkadziesiąt tysięcy beztrosko gibających się dotąd ludzi wstrzymało oddech. Czy staną się świadkami rytualnego mordu dokonanego na staruszku przez oszołomionego gorącą atmosferą fanatyka? Wszyscy przypomnieli sobie, że Rod zaczął od piosenki, której tytuł brzmiał złowróżbnie: "Dziś wieczór jestem twój"...

Noł, noł, noł! Potężnej postury zamachowiec nie uderzył, po prostu przemówił, i to łagodnie, zamiast krwawego szczodry gest wykonując. "Rod, dajemy Ci to, co mamy najcenniejszego, czyli gdański bursztyn" - powiedział prezydent Gdańska Adamowicz. I dał Rodowi to, co miał najcenniejszego. Czyli gdański bursztyn. "Czy-li gdański bursztyn, Rodowi w bezwstydnie publicznej okoliczności przez hojnego mecenasa wręczony, szczodrobliwemu dawcy głosów elektorskich wdzięcznej publiki przyda? Czy pamięć o mym geście będzie równie trwała jak pamięć Roda hitów?" - zadumał się prezydent wszystkich fanów, zapinając na ręku biednego Stewarta skórzaną bransoletę z oprawionym w srebrze kamieniem - prezentem od gdańszczan. Czyli od Adamowicza prezydenta, który tymczasem rzucił okiem po scenie. I zobaczył kratę. To już była przesada, "Przestrzeń wolności", a tu krata. Mecenas się zniesmaczył. Nie pomogły wyjaśnienia, że Rod jest szkockim patriotą, więc przestrzeń wolności swoją kratą naznaczył. Krata była szkocka, ale niesmak pozostał. Rod nie chciał wyrwać murom zębów krat. "Dobrze przynajmniej, że udało się przemycić logo »Solidarności« na piłkę, którą Rod kopnął w stronę publiczności na podczas utworu »Hot legs«. Ethosowi stało się zadość" - uspokoił się gdański prezydent i zszedł.

Idol zachrypiał, publika się gibła. Pamiętajmy, że Rod miał do dyspozycji piętnastoosobowy obupłciowo atrakcyjny zespół oraz tancerki, a także trzydzieści najgorętszych hitów i dwudziestometrowy wybieg do truchtania, "ułatwiający kontakt z fanami". Profesjonalnie przez weterana pobudzany sztuczny ogień szampańskiej zabawy ludycznych gdańszczan trzaskał aż do finału, w którym pojawiła się zakontraktowana porcja przestrzeni wolności.

Podczas ostatniego utworu na ekran za wokalistą, zamiast dotychczasowych scenek z młodości Roda, przemycono archiwalne zdjęcia, przypominające krnąbrnym fanom, z jakiej okazji odbywa się ten koncert: zobaczyli Lecha Wałęsę podpisującego Porozumienia Sierpniowe, demonstracje ze stanu wojennego oraz Jana Pawła II odprawiającego Mszę na Zaspie. Nikt już nie pamięta, jakiego hitu ilustracją był ten teledysk. Raczej ni przypiął, ni wypiął. "Do Ya Think I'm Sexy"? Widzowie znów ulegli gorącej atmosferze wydarzenia i mogli sobie w ramach świątecznego wieczoru potańczyć. Tańczyli w parach, grupach i solo. Solo gibali się szczęśliwi posiadacze piłek z logo "Solidarności" kopniętym przez nieszczęsnego Roda na życzenie władz Gdańska.

Tymczasem w stolicy wszystko odbyło się jak należy. Minuta ciszy upłynęła trzydzieści minut przed koncertem, czyli w ciszy. A i wiecznie żywy Mick Jagger uszanował (kolejną) żałobę narodową. Znów nie osiągnął satysfakcji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2007