Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Opisują je wszyscy trzej Synoptycy, jak zwykle różniąc się nieco między sobą drobnymi szczegółami. Te różnice to prawdziwe „okruchy” (nawet „okruszki”), pozwalają jednak uchwycić specyficzne przesłanie poszczególnych Ewangelistów. Na progu Wielkiego Postu Kościół czyta wersję św. Łukasza. I dobrze!
Jezus przechodząc obok komory celnej, widzi i powołuje Lewiego. Ten w spotkaniu z Panem doznaje prawdziwego duchowego zmartwych-wstania (gr. anastàs); zostawia wszystko i idzie za Nim. Najpierw jednak to Jezus idzie za nim do jego domu, i tam zasiada do uczty wraz z „wielkim tłumem” celników i publicznych grzeszników, zaproszonych przez Lewiego na ucztę. Ten obraz wywołuje protesty i szemranie uczonych w Piśmie. I tu wersja Łukaszowa znacząco odbiega od pozostałych dwóch.
U Marka i Mateusza adresatem szemrania jest Jezus. To przeciw Niemu szemrają faryzeusze. Zgorszeni Jego postawą pytają uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami” (Mk 2, 16; por. Mt 9, 11). U Łukasza powodem zgorszenia są Apostołowie: „na to faryzeusze i uczeni ich w Piśmie (dosł.) szemrali przeciw Jego uczniom, mówiąc: Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?”.
To bardzo Dobra Nowina. Nowina o Kościele, który – przebywając ze swoim Panem – upodabnia się do Niego – przejmuje Jego postawy, styl bycia i działania, sposób podejścia do ludzi (zwłaszcza odrzuconych). I gotów jest raczej podzielić z Nim osąd i odrzucenie, niż „stępiać” ostrze Ewangelii pod presją faryzejskiego zgorszenia „czystych” i „najczystszych” świętoszków.
Stosunek do grzesznika – do człowieka uwikłanego w zło (a nawet w „struktury zła”, jak biblijny celnik); szacunek dla kogoś, kogo grzech stał się sprawą publiczną; zdolność do spotkania z człowiekiem zniewolonym przez nałóg, skazanym (słusznie!) na więzienie, żebrzącym na ulicy – są prawdziwą miarą ewangeliczności naszych postaw, indywidualnych i wspólnotowych. Być może miarą najważniejszą. Ważniejszą niż adoracja Pana – bo ta jest przecież czymś oczywistym i naturalnym... Kościół, w którym grzesznik czuje się obco i nieswojo – w którym doznaje odrzucenia, a nie towarzyszenia; osądu, a nie miłosierdzia – nie jest Kościołem Ewangelii.
To nie wydaje się oczywiste. Stąd też, być może, bierze się jeszcze jedna „poprawka” Łukasza, zamykająca naszą perykopę. Otóż we wszystkich wersjach punktem dojścia jest zdanie Jezusa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. U Łukasza owo „powołanie” ulega precyzacji. Jezus mówi, że przyszedł ich powołać „do nawrócenia” – a dosłownie: do zmiany myślenia (gr. eis metánoian).
O czyją zmianę myślenia chodzi?
Z całą pewnością o zmianę myślenia grzeszników. Chodzi o to, by odkryli i uznali swój grzech. Ale jeszcze bardziej o to, by uwierzyli w możliwość przemiany – równie kompletnej jak w przypadku Lewiego; by nabrali do siebie szacunku, odkryli na nowo w sobie nieusuwalną godność Bożego Syna lub Córki.
Ale – pyta nas ta Ewangelia – czy owa (docelowa) zmiana myślenia grzeszników może się w ogóle dokonać, jeśli jej nie poprzedzi zmiana myślenia uczniów Chrystusa (Kościoła)?! Czy może nabrać szacunku do siebie i wiary w siebie ktoś, kto nigdy i przez nikogo nie został uszanowany? ©