Rewers Ameryki

Stany Zjednoczone spaczone zostały już u swego zarania. Jej Konstytucja w istocie zabezpieczała interesy elit – to teza antyamerykańskiego bestsellera Howarda Zinna.

20.06.2016

Czyta się kilka minut

Floyd Burroughs z dziećmi, Hale County, Alabama, 1936 r.  / Fot. Evans Walker / LIBRARY OF CONGRESS
Floyd Burroughs z dziećmi, Hale County, Alabama, 1936 r. / Fot. Evans Walker / LIBRARY OF CONGRESS

Żaden inny kraj na świecie nie dysponuje tak rozbudowaną i sugestywną mitologią jak Stany Zjednoczone. Komercyjno-baśniowy amalgamat herosów, symboli, budujących narracji z morałem, cyrkulujących w obiegu globalnym ikonicznych wizerunków i dziarskich sloganów, od których mocniej bije serce. Kraina wolności, nieograniczonej przestrzeni, bogactwa, drapaczy chmur i możliwości. Tu każdy może zostać każdym.

Matematycy i gangsterzy polecają

Do Stanów ciągnęły przez dekady rzesze wykluczonych, by odmienić swój los i w zamian za ciężką pracę zostać obywatelami amerykańskimi, zapewnić byt swoim rodzinom, szacunek kolejnym pokoleniom. To Stany uważa się za gwaranta międzynarodowego pokoju – ich udział w I i II wojnie światowej przesądził o klęsce Niemiec, to oni odbili Azję i Pacyfik z łap Hirohito, ich wysiłek ekonomiczno-militarny doprowadził do klęski imperialnego komunizmu i odmienił kształt współczesnej Europy. Ojczyzna Michaela Jordana, Elvisa Presleya, Leny Dunham, Walta Disneya, Neila Armstronga i Elona Muska. Ojczyzna Coca-Coli, McDonald’sa i komiksu. Fabryka trendów, mód, idei i snów, które od ponad wieku formują nasze gusta. Bezsenny Nowy York, rozżarzone Las Vegas, wietrzne Chicago, ludne, lucyferyczne Los Angeles. Ameryka.

Oczywiście wspomina się i o ciemnych stronach tego gigantycznego projektu. Zagłada Indian, niewolnictwo, rasizm, przemoc w szkołach i na ulicach, ingerowanie w sprawy innych krajów za pomocą ekspedycji wojskowych lub nacisków dyplomatyczno-finansowych etc. Ale tłumaczone jest to zazwyczaj wyższą koniecznością bądź nieuniknionymi kosztami postępu i rozwoju, niewspółmiernymi zupełnie do końcowych sukcesów, trwałych przemian na lepsze. Nasze wyobrażenie o Ameryce (bo raczej nie wiedza) jest od dawna budowane na popularnych mitach, epickich produkcjach z Hollywood – ta kawaleria sunąca ze wzgórza, ci nieustraszeni żołnierze pod Caen lub w Mogadiszu, jeżące się od lśniących niebotyków metropolie, wilki, rekiny i lwy finansjery, roznosiciele gazet, którzy w mig awansują na prasowych magnatów, syte panie domu na przedmieściach, rozbrykane nowojorskie hedonistki podczas całodobowych imprez i zakupów – na reklamie, potężnych amerykańskich mediach i dość naiwnej wierze, że ktoś prawy i dobry trwa na straży światowego porządku.

Tymczasem Howard Zinn w swojej książce demoluje fantazje o wspaniałym amerykańskim wujku, który bezinteresownie radzi, broni, pomaga. „Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś” to pozycja już legendarna i bestsellerowa. Choć wcale nie musiała taką być, bo jak we wstępie do jej polskiego wydania napisał Artur Domosławski: „Być może gdyby nie sąsiad Zinna, hollywoodzki gwiazdor Matt Damon, »Ludowa historia Stanów Zjednoczonych« pozostałaby wprawdzie kultowym, lecz niszowym dziełem radykalnej myśli lewicowej. Will Hunting, bohater filmu »Buntownik z wyboru«, genialny matematyk samouk, grany przez Damona, wyśmiewa byle jaką literaturę, która zalega półki, i wygłasza pochwałę »Ludowej historii...« Zinna. Trzeba czytać tylko te książki, od których »włosy się jeżą«, na inne szkoda czasu!

Gdy film pojawił się na ekranach kin w 1997 r., dzieło Zinna było dostępne w księgarniach od ponad półtorej dekady i do tamtej chwili sprzedało się w relatywnie niewielkim nakładzie. »Buntownik z wyboru« plus ponowne wspomnienie o książce w słynnym serialu o mafijnej rodzinie Soprano uruchomiły lawinę: w ciągu następnych kilkunastu lat »Ludowa historia...« sprzedała się w nakładzie ponad dwóch milionów egzemplarzy”.

Wygumkowani z pamięci

Wprawdzie „Ludowa historia...” swoją premierę miała w roku 1980, jednak dzisiaj otrzymujemy jej uzupełnione wydanie, w którym opowieść, a więc historia Stanów Zjednoczonych została doprowadzona do początku XXI w. – do nader dyskusyjnego zwycięstwa George’a W. Busha w wyborach prezydenckich, ataku na WTC i zainicjowania „wojny z terroryzmem”.

Wyjątkowość tej pracy polega nie tylko na jej objętości (900 stron) i rozmachu – od wyprawy Kolumba przez pierwsze kolonie Anglików na kontynencie amerykańskim aż po powołanie do życia Stanów Zjednoczonych Ameryki i ponad dwa wieki burzliwej ich historii – ale przede wszystkim na tym, że po pierwsze autor nie ukrywa zanadto swoich ideowo-ludzkich sympatii i antypatii, nie chowa się za bezosobowym, „obiektywnym” wykładem, ale polemicznie względem utrwalonej dykcji, zajadle, subiektywnie i żarliwie opowiada o swojej ojczyźnie, w tym głównie o jej błędach, zbrodniach i machlojkach, a po drugie – dopuszcza do głosu tych, których dotąd najczęściej pomijano.

Zinna nie interesują militarne glorie, bon moty generałów, elektryzujące wynalazki geniuszy czy pełne rewerencji gesty prezydentów. Jego zajmuje los tych grup społecznych, które nie dość, że z premedytacją i permanentnie krzywdzono i wyzyskiwano – nierzadko znęcano się nad ich przedstawicielami psychicznie i fizycznie, odbierano im ziemię oraz zabijano – to nawet odmówiono im należnego miejsca w podręcznikach, na postumentach i w oficjalnej pamięci zbiorowej. Mowa tutaj o Indianach, Afroamerykanach, kobietach, Meksykanach, działaczach związków zawodowych, robotnikach, socjalistach, pacyfistach – o tych, którzy nie pasowali do amerykańsko-kapitalistycznego ideału lub nie zamierzali do niego aspirować.

Jak zdobyto Dziki Zachód

Główna teza Zinna jest taka: Stany Zjednoczone spaczone zostały już u swego zarania, kiedy to ogłoszono Konstytucję, która w istocie nie była niczym innym jak zabezpieczeniem interesów elit. Ów dokument podpisało 55 białych mężczyzn z klasy uprzywilejowanej, którzy potrzebowali silnego rządu centralnego – reszta historii tego kraju to pieczołowite wypełnianie tego zapisu bez oglądania się na patetyczne i szlachetne frazy o równości, jedności i sprawiedliwości powszechnej.

Ludziom z innych klas musiało wystarczyć samo to pustosłowie. Ich gniew, rozgoryczenie i pretensje kanalizowano umiejętnie za pomocą „interesu narodowego” lub patriotyzmu – haseł zagrzewających do boju i poświęcenia, dzięki którym neutralizowano energię ewentualnych buntów. Tych biedniejszych napuszczano również na siebie – białych na czarnych, białych na Indian, imigrantów na imigrantów – by oddawali się wzajemnym oskarżeniom, pielęgnowali urazy, walczyli ze sobą, a ci, którzy czerpali ogromne korzyści z ich fatalnego położenia – bogaci i najbogatsi – pozostawali bezkarni poza sferą podejrzeń. Klasa średnia służyła za bufor między tymi najzamożniejszymi a tymi na ciągłym dorobku. Otrzymywała w zamian drobne nagrody pocieszenia, etaty, przywileje, werbalną wdzięczność krezusów.

W ujęciu Zinna pionierskiego ciągu na Dziki Zachód i kolejnych wojen z Indianami nie nakręcała wcale romantyczna ochota na przygody czy zacny obowiązek powiększania młodej ojczyzny, ale czysty, brutalny pragmatyzm. Nienasyceni możni zajęli rozległe ziemie na Wschodnim Wybrzeżu i dlatego reszta musiała przeć ku Pacyfikowi, tocząc po drodze krwawe boje z autochtoniczną ludnością, wystawiając się na liczne trudy i niebezpieczeństwa. Raz jeszcze udało się elitom rozwiązać problem za pomocą innych i bez osobistego narażania się.

Interesy, interesy, interesy

Ciekawe dla czytelnika polskiego, bo jakże odmienne od tradycyjnej sekwencji amerykańskich dziejów, mogą być zwłaszcza te partie, w których Zinn opisuje wojnę secesyjną jako zażarty konflikt fortun i elit Północy i Południa, a nie manichejski bój o zniesienie niewolnictwa, oraz inne konflikty: wojnę z Meksykiem w latach 1846-48, dzięki której Stany Zjednoczone zagarnęły połowę jego terytorium i dopiero wtedy nad Kalifornią, Teksasem, Nowym Meksykiem, Arizoną, Nevadą, Utah, Wyoming i Kolorado załopotały Stars and Stripes, jak i te dotyczące podskórnej walki klas, strajków, zamieszek i ruchów rewolucyjnych w XIX w. czy krwawych rebelii i bratobójczych wojenek, które wstrząsały rodzącym się państwem.

Zinn nie oszczędza nikogo – wbrew sztancy i intelektualnej łatwiźnie bije nie tylko w Nixona, Reagana, Bushów i bucowatych ojców założycieli, ale w jaskrawym świetle ukazuje również hipokryzję, zblatowanie z wielkim biznesem i politykierstwo w działaniach Lincolna, Kennedy’ego, Cartera i Clintona.

Istotnym wątkiem u Zinna jest także narastające rozwarstwienie w Stanach Zjednoczonych – trwająca niemal bez przerwy kumulacja forsy, nieruchomości i dóbr. Z czasem do najbogatszych dołączyły korporacje i armia – i to ta wszechpotężna triada nadawała i nadaje ton amerykańskiej polityce wewnętrznej i zagranicznej. Ta druga bywa często bezwzględna.

Amerykanie nad wyraz chętnie wywoływali mniejsze i większe kryzysy bądź starcia, aby tylko poszerzyć lub obronić strefy wpływów na świecie, otworzyć nowe rynki zbytu dla swoich towarów – ich nadwyżka była dla amerykańskiego rządu ciągłą zmorą – zademonstrować własną potęgę, odpowiedzieć w miażdżący sposób na jakąś zniewagę czy akt agresji. W imię zwycięstwa bez większego skrępowania wykorzystywano prowokacje, preparowano incydenty – Filipiny, Kuba, Wietnam – obalano legalne władze (Iran 1953, Gwatemala 1954), podsycano niepokoje społeczne, wspierano reżimy (Chile Pinocheta czy Paragwaj za generała Stroessnera), jeśli te miały za cel wroga Ameryki, takiego jak np. bardzo szeroko rozumiani „komuniści”, dokonywano inwazji (Panama 1989), by u władzy zainstalować figurantów, którymi dawało się łatwo sterować. Ponadto wojny ożywiały gospodarkę, konsolidowały naród pod patriotycznymi frazesami i odwracały jego uwagę od krajowych bolączek – stąd taka ich liczba w dossier USA.

Rzesza Amerykańska

„Ludowa historia...” nie jest pozbawiona i wad. Pasja, z jaką Zinn wytyka nieprawości Ameryce, bierze niekiedy górę nad chłodną oceną i rozsądkiem naukowca i doprowadza do tego, że czytamy agitacyjną, oskarżycielską tyradę wymierzoną w imperium absolutnego zła – jakąś Rzeszę Amerykańską – w którym zawsze i wszystko służyło wyłącznie niszczeniu słabszych, wyzyskowi, gospodarczo-wojskowej ekspansji i podpalaniu świata. O korzyściach i radościach życia w Ameryce, awansie społecznym, odkryciach czy innowacjach autor napomyka półgębkiem. Wywód lub interpretacja udowadniane są za pomocą pojedynczego, dość ogólnikowego przykładu w rodzaju „pewna kobieta w pewnym mieście w Massachusetts...”.

Wiele do życzenia pozostawiają także sądy na temat oponentów Ameryki w XX w. i polityczno-społecznego tła niektórych konfliktów. Bo kiedy przy okazji pisania o wojnie domowej w Hiszpanii nie wspomina o zaangażowaniu w nią Stalina i Kominternu – przy jednoczesnym obwinianiu Ameryki za ogłoszoną wówczas neutralność i informacji o wsparciu Franco przez Hitlera i Mussoliniego – kiedy głosi, że „tak naprawdę ruchy komunistyczne w Chinach, Korei, Indochinach i na Filipinach miały charakter lokalny i nie były inspirowane przez Rosjan”, na przykładzie sprawy Rosenbergów stara się udowodnić, iż Stanów Zjednoczonych nie infiltrował wywiad rosyjski, Ho Chi Minha przedstawia jako nieskazitelnego wodza-ideowca, a jego wojska jako szlachetny niepodległościowy ruch rewolucyjny – to mamy tu do czynienia chyba z czymś więcej niż tylko naiwnością.
Niemniej „Ludowa historia Stanów Zjednoczonych” to rzecz jak najbardziej godna poznania, żywo, sprawnie napisana, ukazująca dzieje Ameryki i jej rolę w porządku światowym z nieznanych dotąd perspektyw, z uwzględnieniem pomijanych społeczności i postaci, ostentacyjnie przekorna wobec utrwalonych schematów narracyjnych, legend i propagandowych uogólnień. Zinn w swojej książce przywraca głos wielu skazanym na milczenie i niepamięć. ©

HOWARD ZINN, LUDOWA HISTORIA STANÓW ZJEDNOCZONYCH. OD ROKU 1492 DO DZIŚ, przeł. Andrzej Wojtasik, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2016