Rewelacja

Książki Dariusza Czai zawsze oscylowały między erudycyjnym dyskursem a swobodnym esejem. Zamazywanie granic dzielących różne dyscypliny i języki służy ocaleniu namiętności interpretacji.

07.07.2014

Czyta się kilka minut

Antropologia kultury to domena o niejasnym statusie, będąca od dziesięcioleci przedmiotem sporów: czy to jeszcze nauka, czy już literatura? Dariusz Czaja już na wstępie wykonuje gest anarchiczny, dystansując się wobec branżowych powinności. Obsesja naukowości to jego zdaniem reakcja lękowa przed nieznanym, przed „otchłanną magmą” życia. Tymczasem powinnością antropologa powinno być przekraczanie granic oraz śmiałe poszukiwanie, w którym współdziałają rozum i wyobraźnia. To dyletant, który przechadza się po „polach problemowych” wyznaczonych przez specjalistów różnych dziedzin. To intruz, który uruchamia Brechtowski „efekt obcości”: ukazuje to, co znane, z nowej perspektywy.


Sploty

W „Znakach szczególnych” Czaja ujawnia po raz kolejny słabość do „sztuki absolutnej”, do dzieł, które są poszukiwaniem absolutu i które uwalniają się od wszelkich nakazów posłuszeństwa. Jest jednak świadom, że każda dziedzina sztuki wyraża się w swoistym dla siebie medium. Analizując dzieła Sebalda i Calasso, Tarra i Rivette’a, Celana i Konińskiego, wydobywa z nich struktury symboliczne, ale nigdy nie zapomina, że obcuje z zestawieniami słów i barwnych plam, z sekwencjami obrazów i dźwięków. Wie też, że znaki przechowują w sobie pamięć kultury. Ich lektura to anamneza, wydobywanie na jaw zapomnianych powinowactw. „Teksty rozmawiają ze sobą, same o tym nie wiedząc”, a rolą czytelnika pozostaje wydobycie tego dialogu z rozgwaru kultury i ponowne odniesienie do życia.

Porzucona w ogrodzie konewka z „Pieska przydrożnego” Miłosza odsyła do swojego prototypu z „Listu” Hofmannstahla, by następnie powrócić na obrazie Nowosielskiego. Ale nie znaczy to wcale, że zmienia się bez reszty w intertekstualny sygnał, gdyż równocześnie pozostaje śladem spotkania z tym, co jednostkowe. Nie mamy bezpośredniego dostępu do świata, ale też nie jesteśmy zamknięci w sztucznym kulturowym uniwersum. Nasza egzystencja ma charakter dialektyczny, co znakomicie oddaje analiza patrzenia: rzeczywisty krajobraz zostaje przetworzony w pejzaż, który z kolei aktywnie wpływa na percepcję krajobrazu. Czaja analizuje te sprzężenia zwrotne na dziesiątkach przykładów, jak choćby w olśniewającym eseju „Efekt motyla. Natura jako paradoks”, gdzie zestawia odkrycia entomologii z wierszem Brodskiego, medytacją Caillois’a i opisami Nabokova. Teksty kultury, te nakładające się na siebie gęste sploty znaków, nie przesłaniają świata, wręcz przeciwnie – nadają mu kształt i czynią dostępnym naszemu poznaniu.


Mikrologie

„Zdrowy rozsądek kłamie: nie łatwo jest coś zobaczyć”. Antropolog próbuje przełamać percepcyjną rutynę, „odnowić świat” poprzez odkrywcze przedstawienie. Oto Hala Grzegórzecka w Krakowie, utrwalona na starych fotografiach: na straganach spotykają się tak różne przedmioty, że przychodzi na myśl fraza Lautréamonta o spotkaniu maszyny do szycia z parasolem na stole prosektoryjnym. Inne zdjęcia przedstawiają zapuszczone cmentarze i budynki synagog. Ich autor, Wojciech Wilczyk, dokumentuje znikanie żydowskiego świata z polskiego pejzażu oraz jego wymazywanie ze zbiorowej pamięci. Czytając dwa eseje poświęcone tym fotografiom, obserwujemy, jak nowy obraz świata kształtuje się na linii: miejsce – spojrzenie artysty – materialność kliszy – spojrzenie antropologa – miejsce. Ujawnia się tu coś, co umyka zdrowemu rozsądkowi (surrealistyczny charakter pchlego targu bądź „wyraźna nieobecność” Żydów w przestrzeni polskich miast), a następnie trwale odmienia naszą wrażliwość.

Życie – dowodzi Czaja – nie odsłania nam się w pełni i w znakach ogólnych, lecz jedynie we fragmentach i w znakach szczególnych. Te ostatnie nie wyczerpują się w samym znaczeniu, ich materialny kształt odsyła ku niepoznawalnemu. Zawierają w sobie wyzwanie i wezwanie konkretu, który domaga się przedstawienia i równocześnie opiera się mu. Odpowiada na nie pisarz, który bywa badaczem kultury. Literackie teksty Kantora, Hrabala czy Stasiuka to znakomite przykłady antropologii miejsca (klasy szkolnej, knajpy, stacji benzynowej). Odpowiada na nie też antropolog, który zmienia się w pisarza, na przykład gdy uprawia mikrologie i wzorem Simmela pisze „próbę estetyczną” o uchu od wazy na zupę, wykazując iście proustowską czułość dla detalu.

Pewne aspekty świata ujawniają się jedynie za sprawą zachwytu i dziecięcej ciekawości, dlatego antropolog działa w trybie rewelatorskim: zgodnie z etymologią tego słowa (łac. revelare) odsłania coś, co dotąd pozostawało zakryte przed naszym spojrzeniem. A że przy okazji wychodzą mu z tego teksty rewelacyjne, to już zasługa jego pisarskiego kunsztu.


Dariusz Czaja „Znaki szczególne. Antropologia jako ćwiczenie duchowe” WUJ, Kraków 2013

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk literacki, redaktor Magazynu Literackiego „Książki w Tygodniku”, prozaik, eseista, poeta.

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2014