Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Do spotkania ma dojść w piątek. W debacie, wcześniej określanej jako kolejne już „rozmowy ostatniej szansy”, mieli wziąć udział związkowcy, nauczyciele, eksperci i opozycja. Ale już wiadomo, że tak ZNP, jak i Forum Związków Zawodowych spotkanie zbojkotują. Miejsce spotkania to – z nie do końca jasnych powodów – warszawski Stadion Narodowy. Na co dzień arena kojarzona z występami piłkarskiej reprezentacji Polski.
Gdyby próbować streścić dotychczasową historię negocjacji rząd–ZNP właśnie językiem piłki („gry błędów”, jak lubią mawiać dziennikarze sportowi), pierwsza ich faza to seria kiksów obozu władzy. To premier Morawiecki rzucił, że nauczyciele mają „trochę więcej czasu wolnego”, to znowu prezydencki minister Krzysztof Szczerski zachęcał pedagogów do rozmnażania się i pobierania z tego tytułu 500 plus, gdyż „nie obowiązuje ich celibat”. Tyle że retoryka PiS szybko złagodniała: wypowiedzi stały się bardziej pojednawcze; politycy obozu władzy powtarzali „przekaz dnia”, że nauczyciele zasługują na więcej i „jak każda grupa zawodowa mają prawo do strajku”; do drugiego szeregu schowano – służącą obecnie za tło wypowiadającej się przed kamerami Beaty Szydło – architektkę reformatorskiego chaosu Annę Zalewską. A ZNP zabrakło pomysłów na przejęcie inicjatywy, bo organizację „społecznego komitetu poparcia” – złożonego w większości z postaci kojarzących się z „anty-PiS-em” – trudno uznać za przełom w dziele przekonywania Polaków, że nauczycielski protest ma ponadpolityczne poparcie.
STRAJK NAUCZYCIELI – ZOBACZ SERWIS SPECJALNY >>>
Efekt tej rozgrywki? Dynamika strajku wyraźnie osłabła – z akcji wycofało się około 15 proc. biorących w niej wcześniej udział placówek, co przekłada się na liczbę ponad 2 tysięcy placówek. W dodatku spadło w ostatnich tygodniach poparcie dla strajkujących w sondażach. To pokłosie błędów ZNP: związkowi nie udało się ani zablokować dotychczasowych egzaminów, ani swojej słabości przekuć w siłę, ogłaszając np. zawieszenie protestów w najbardziej newralgicznych dla uczniów momentach. To PiS odegrało – dość skutecznie – rolę „gaszącego pożar”.
Czy ktokolwiek wierzy, że równie skutecznie obóz władzy zainicjuje na Stadionie Narodowym – potrzebną skądinąd, co przyznają wszyscy – wielką edukacyjną debatę w „czterech obszarach”? (Konia z rzędem temu, kto wyjaśni logikę tematycznego podziału tych obrad na „uczniów”, „nauczycieli”, „jakość edukacji” oraz „nowoczesną szkołę”). Ponad trzy lata po objęciu władzy, czasie aż nadto wystarczającym, by w miejsce powodujących wyłącznie bałagan reform choćby zaproponować rewolucję w systemie kształcenia i wynagradzania nauczycieli? W świetle kamer? W dodatku – jak się okazało w ostatnich dniach – bez udziału dwóch central związkowych? Nie żartujmy: czeka nas na Narodowym wielka narodowa gra pozorów, dostarczająca tyle samo merytorycznej treści, co kolejne pompatyczne oświadczenia premiera („Chciałbym, żeby w wyniku tego okrągłego stołu wszyscy byli wygrani”).
Dzień przed „okrągłym stołem”, czyli w czwartek w okolicach południa, powinniśmy poznać decyzję ZNP w sprawie dalszych losów strajku. Wiemy już, że większość szkół – zgodnie z apelem Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego – dokona kwalifikacji uczniów, tym samym dopuszczając ich do matur. A nawet jeśli część placówek się wyłamie, rząd – jak zapewniają politycy obozu władzy – ma plan B, więc egzamin dojrzałości wydaje się być niezagrożony. Jaki plan ma ZNP? Nieoficjalnie można usłyszeć, że w ostatnich dniach dominowały w centrali związku nastroje sprzyjające zawieszeniu protestu w tym roku szkolnym. Tyle że na kontynuowanie akcji napierać mają władze terenowe. Jutro w południe można się więc spodziewać każdego rozwiązania.
CZYTAJ TAKŻE
JESTEM ŻONĄ KATECHETY [LIST DO REDAKCJI]: Jakie moralne prawo mają księża, żeby zabraniać katechetom strajku w imię Ewangelii? Dlaczego robicie to rodzinom chrześcijańskim, takim samym członkom Kościoła, jak Wy?
Pewne wydają się być dwie rzeczy. Nauczyciele w tym roku szkolnym nie wywalczą już raczej ani złotówki więcej. A rząd, który wystąpi w piątek na Stadionie Narodowym, debatując sam ze sobą oraz garstką zaprzyjaźnionych związkowców i ekspertów, będzie nadal udawał, że „pochyla się z troską” nad polska edukacją.
Tekst, ukończony 24 kwietnia rano, jest zaktualizowaną wersją komentarza opublikowanego w bieżącym wydaniu „Tygodnika”.