Relacja z pierwszej debaty Trump-Clinton

Rozgrzewka jak na czerwonym dywanie przed Oskarami. Ekipy wspierające rywali kordialnie się witają, Ivanka Trump uściskała Chelsea Clinton. Komentatorzy spekulują czy to będzie powtórka z prawyborczych pyskówek, czy starcie gigantów.

27.09.2016

Czyta się kilka minut

Debata Trump-Clinton / YouTube/Your Latest Political News
Debata Trump-Clinton / YouTube/Your Latest Political News

Po trzyminutowym opóźnieniu prowadzący debatę Lester Holt oficjalnie zaczyna show, który ma obejrzeć sto milionów Amerykanów i kilkukrotnie więcej ludzi na wszystkich kontynentach. Pierwsza sprawa: dobrobyt i miejsca pracy. Holt mówi, że bezrobocie spada, ale rosną nierówności. Zaczyna Clinton. Serdecznie przywitała Trumpa, mówi o urlopach macierzyńskich (aż wstyd, że w Ameryce ich nie ma!). Ale wygląda, jakby się zanadto uczyła kwestii na pamięć. Donald nie mówi nic o nierównościach, skupia się na wyprowadzeniu miejsc pracy z USA za Rio Grande. Odwołuje się do gniewu mieszkańców zdegradowanego Detroit. I uderza w liberalizację handlu. Pilnuje się, by nie robić min. Hillary mu na to, że Ameryka musi współpracować gospodarczo z resztą świata. „Bez tego nie będziemy tworzyć miejsc pracy” – stwierdza. I uderza w Trumpa, że odziedziczył miliony. Odwołuje się do własnego ojca, właściciela małego biznesu. Jasny komunikat: wiem, jak wygląda życie klasy średniej i umiem o to zadbać. Nowojorski blondyn wraca do traktatów liberalizujących handel. Zarzuca Clinton, że jest w polityce od trzech dekad i nie zrobiła nic w sprawie grabienia Amerykanów z pracy i godności. Punkt dla Trumpa.  Była sekretarz stanu przypomina, że osiem lat temu zawaliły się rynki z powodu chciwych deweloperów. I że jednym z nich jest Donald Trump. Powołuje się na „niezależnych ekspertów” i porównuje propozycje zmian w kodeksie podatkowym. Twierdzi, że za prezydentury Trumpa wyparują trzy miliony miejsc pracy, a za jej – pojawi się dziesięć milionów nowych. „Przyszłość to zielona energia” – mówi.  Trump zaskakuje precyzyjnymi danymi. Jego sztab puścił plotkę, że się w ogóle nie przygotowuje. Drugi punkt.Clinton broni się, że jak senator i sekretarz stanu dbała o to, by eksport rósł i powstawały nowe etaty. I pierwsza kontra Donalda. Zarzuca Hillary, że jej mąż podpisał traktat NAFTA, najgorszą umowę handlową w historii Ameryki. I przypomina kandydatce jej wsparcie dla Transpacific Trade Partnership, flagowego projektu rządu Obamy. I zarzuca jej plany wprowadzenia bezprecedensowych regulacji, które zablokują rozwój. Hillary odsyła go do swojej strony, by sprawdził dane. Donald zaczyna się denerwować schodząc na ISIS, Lester Holt zwraca uwagę, że o tym później. Republikanin przekonuje, iż zmniejszy podatki jak Ronald Reagan, a jego rywalka marzy o ich podniesieniu. Clinton znakomicie odparła atak. Przypomina, że ulgi podatkowe dla najbogatszych doprowadziły do kryzysu. Ale ma skłonność do siadania na laurach i się dekoncentruje, kiedy dobrze jej idzie. Holt pyta o zeznania podatkowe obydwu. Donald zaczyna kluczyć. „Społeczeństwo się domaga wiedzy na temat pana dochodów” – mówi moderator. Donald proponuje negocjacje: ujawnię wszystko jak ona ujawni 33 tys. swoich maili (chodzi o listy wysłane z prywatnej skrzynki, gdy była sekretarz stanu). Hillary uderza. „Może nie chce ujawnić zeznań, bo nie jest tak hojny jak opowiada? A może nie zapłacił dolara podaktu? Nie dołożył się ani do naszej obronności, ani szkolnictwa. Coś na pewno ukrywa, a my będziemy zgadywać. A może komuś jest coś winien? Wam na pewno powinien odpowiedzieć” – mówi. Tym samym puszcza oko do publiczności: chodzą słuchy że Trump jest coś winien Władimirowi Putinowi i teraz spłaca dług.Donald zmienia temat z zeznań podatkowych i mówi, że Ameryce potrzebny jest ktoś kto zna się na pieniądzach. I, o ironio, powołuje się na kojarzonych z lewicą ekspertów, że wojny prowadzone przez Obamę zrujnowały budżet.Hillary twierdzi, że Trump nie lubi płacić swoim pracownikom za wykonaną pracę. Donald się odcina, że jeśli nie zasługują, to nie mają na co liczyć. I przypomina, iż większość zatrudnianych przez niego zawsze ceniła go jako szefa.Holt przechodzi do drugiej części: Ameryka grzęźnie w konflikcie rasowym. Clinton: rasa jest niestety cały czasy czynnikiem decydującym o tym, jak ludzie są traktowani. Obiecuję reformę systemu sprawiedliwości, ale podkeśla odwagę i zasługi policjantów. Jej zdaniem problemem jest zbyt łatwy dostęp do broni palnej. Trump chce wyglądać prezydencko: przede wszystkim potrzebujemy prawa i porządku! Przypomina o fatalnej sytuacji życiowej Afroamerykanów i przemocy panującej w etnicznych dzielnicach, takich jak South Side w Chicago. „Uzbrojone gangi składają się często z nielegalnych imigrantów” – mówi. Holt zwraca uwagę, że kandydat sugeruje „profilowanie rasowe” obywateli. Trump zwraca się do białych wyborców między słowami: nie, nie jestem rasistą, ale musimy przedsięwziąć pewne środki by zapanowało prawo i porządek. Hillary o statystykach: czarnoskóry nastolatek ma kilkakrotnie większą szansę trafić za kratki niż jego biały rówieśnik. A ze względu na drakońskie kary dla recydywistów, nawet w przypadku drobnych przestępstw, młodzi ludzie raz na zawsze tracą kontakt ze społeczeństwem. Holt: panie Trump, przez lata przekonywał pan, że Barack Obama urodził się poza granicami USA (konstytucja zakazuje urodzonym zagranica na pełnienie urzędu), a teraz się pan z tego wycofał. I po mętnych tłumaczeniach Donalda naciska i dopytuje czy sprawa koloru skóry prezydenta nie miała znaczenia. Ten upiera się, że sprawa jest zamknięta. Hillary kontratakuje: Trump w 1973 r. dopuścił się dyskryminacji na tle rasowym odmawiając Afroamerykanom zamieszkania w jego nieruchomości. Donald broni się, że zawarł w sądzie ugodę. I twierdzi, że nie przyznał się do winy i sprawa została zamknięta. Prowadzący przechodzi do trzeciego segmentu: bezpieczeństwa. Clinton: byłam zszokowana, kiedy Donald Trump zaczął flirtować z Putinem, po tym 50 wysokich urzędników republikańskich administracji ogłosiło list w jakim uznało miliardera za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Republikanin na to, że to Obama i Clinton są ojcami załoycielami ISIS. I popisuje się temperamentem zdobywcy. „Powinniśmy zabrać Irakijczykom ropę, wówczas Państwo Islamskie by nie powstało”. Hillary przypomina, że Trump długo popierał wojnę w Iraku. Trump zarzuca Hillary, że znosząc sankcje i dogadując się z Teheranem otworzyła drogę do tego, że wkrótce Iran się potężną siłą i nowym zagrożeniem. I odnosi się do swojej wcześniejszej krytyki NATO. „Sojusz musi się bardziej skupić na terroryzmie i ramię w ramie z nami zwalczać ISIS”.  Sprzeczka Trumpa z Holtem, czy ten pierwszy poparł inwazję na Irak czy nie. Hillary przysłuchuje się niefortunnym tłumaczeniom Donalda z niewybaczalnym na tym etapie triumfem. Wywraca oczami z pogardą. Przypomina konsekwencje 11 września. „Wszyscy nasi sojusznicy z NATO pomogli nam w wojnie z terrorem” – mówi. A co do Iranu to próbuje wspomnieć okoliczności zawarcia umowy. Program nuklearny Teheranu został zahamowany. Donald zbliża się do granic absurdu. Jego zdaniem kraje sojusznicze muszą zwrócić dług za „chronienie ich przez dekady”. Mówi o Japonii i Arabii Saudyjskiej. „Bez tego nie będą mogły liczyć na naszą pomoc” – dodaje. I sugeruję, że problem Korei Północnej powinny rozwiązać Chiny. Hillary podkreśla, że bilateralne umowy między USA a sojusznikami obowiązują i ona jako prezydent pozostanie lojalna wobec Tokio i Rijadu. „Słowa mają znaczenie. Czy się jest kandydatem czy prezydentem. Trump mówi, że ma sekretny plan. Zdradzę wam ten sekret: nie ma żadnego planu” – stwierdza. A miliarder swoje. „Nie stać nas na bycie żandarmem całego świata. Trzeba zapłacić nam za ochronę” – mówi. Trump przekonuje, że Clinton nie ma wystarczającej odporności by być prezydentem USA. „Odwiedź 112 krajów w cztery lata i wówczas porozmawiamy o odporności” – odcina się. „Przed wami stoi człowiek nazywający kobiety świniami, psami i zdzirami” – stwierdza.  Na koniec Holt pyta, czy kandydaci zaakceptują wgraną rywala. Clinton: szanuję demokrację. Trump: jesteśmy narodem w kryzysie. Ale konkluduje, że jeśli Hillary wygra to będzie ją z całego serca wspierać.

***

Po pierwszej debacie więcej oczekiwano od Hillary Clinton. Problem z tym pojedynkiem sprowadza się do tego, że eksperci, dziennikarze i sztaby przygotowywały się na „debatę stulecia”, tymczasem było to umiarkowanie cywilizowane otwarcie serii słownych konfrontacji. Trump od początku był kompletną niewiadomą. Demokratka musiała być przygotowana na wszystko. Tymczasem republikanin zaczął ostrożnie. Okazało się, że odrobił lekcję. Clinton mogła się nieco uspokoić, bo wiadomo odtąd było, iż pojedynek nie wykroczy poza granice przyzwoitości. Hillary odniosła pierwsze zwycięsto kiedy powołała się na trudne doświadczenie własnego ojca, właściciela small biznesu. Objawiła się jako obrończyni ciężko pracującej klasy średniej. Trump w porównaniu z nią wypadł słabo, jako zblazowany milioner, gotów wyrzucić z pracy kogoś, kto nie zadowolił szefa. Drugą część, o problemach rasowych Ameryki, zdominowała szarża Donalda na Hillary, że to ona osiem lat temu, walcząc z Obamą w demokratycznych prawyborach, pierwsza zakwestionowała to gdzie się obecny prezydent urodził. Ale miliarder pogubił się w szczegółach. Demokratka przyczepiła się natomiast do jego antyimigranckiej retoryki. Trump, uśmiechając się do Amerykanów, zasugerował że przemoc na ulicach etnicznych gett jest winą nielegalnych. Clinton z dużą pewnością siebie mówiła o elementarnych nierównościach w systemie sprawiedliwości i zakładach penitencjarnych. To chyba ona bardziej przekonała białych wyborców, którym leży na sercu ciągle nie rozwiązana kwestia rasizmu. Trzecią rundę Clinton wygrała w cuglach. I to w zasadzie z winy Trumpa, gdy ten zamiast mówić o realnych zagrożeniach dla bezpieczeństwa Ameryki skupił się na atakowaniu sojuszników domagając się zapłaty za wieloletnia ochronę. Jak mafiozo egzekwujący haracz od restauracji w zamian za opiekę.  Reasumując: Hillary Clinton wypadła wyjątkowo dobrze, co może zdziwić nawet jej najwierniejszych sojuszników. A dla koneserów słów i gestów Trump zostawił niespodziankę. Atakował demokratkę za to, że brakuje jej odporności. To był ewidentnie mizoginiczny gest, bowiem padło to w odpowiedzi na to, jak prowadzący przypomniał iż Donald ciagle zarzucał Hillary że nie wygląda zbyt prezydencko. Tymczasem to ona okazała się odporniejsza.  

Zobacz debatę (w j. angielskim) >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zajmuje się polityką zagraniczną, głównie amerykańską oraz relacjami transatlantyckimi. Autor korespondencji i reportaży z USA.      więcej