Reforma za jeden uśmiech

Nauczycielki krakowskiego gimnazjum nr 4: Pani minister, nie jest za późno, jeszcze może się pani wycofać!

16.10.2016

Czyta się kilka minut

Demonstracja nauczycieli przed Urzędem Wojewódzkim w Krakowie, październik 2016 r. / Fot. Jacek Taran
Demonstracja nauczycieli przed Urzędem Wojewódzkim w Krakowie, październik 2016 r. / Fot. Jacek Taran

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Ten dzwonek…

MONIKA SZOPA: …to na lekcję.

Chyba na jedną z ostatnich, bo mamy późne popołudnie. Jak minął dzień?

EDYTA ZAREMBA: Od rana lekcje w drugich klasach. Mówiliśmy o hymnie narodowym: skąd się wziął, jakie miał i ma znaczenie. Omawialiśmy też orzeczenie i jego rodzaje. Było trochę śmiechu i sporo pośpiechu, w związku ze ślubowaniami.

Z których właśnie Panie wróciły.

MS: To uroczystość przyjęcia do szkoły nowych uczniów.

Ostatnia taka…

EZ: Mam nadzieję, że jednak nie. Ale mimo chaosu pracujemy na tysiąc procent. Tak jakbyśmy mieli pracować i za pięć lat.

Jak Panie sobie wyobrażają pracę w wygaszanej – w ciągu trzech lat – szkole?

EZ: Ciężko, bo człowiek się zaczyna zastanawiać, na ile to, co robi, ma w ogóle sens. Z drugiej strony myślę o uczniach, którzy też nie do końca rozumieją, po co te wszystkie zmiany. Mówię im, żeby się nie przejmowali, i że wszystko będzie dobrze.

Mówi im Pani coś, w co sama nie wierzy?

EZ: Nie udzielałabym panu tego wywiadu, gdybym nie wierzyła, że coś się zmieni. Byliśmy w ubiegły poniedziałek na pikiecie protestacyjnej pod Urzędem Wojewódzkim. Gdybym nie wierzyła w zmianę decyzji, nie poszłabym.

Gimnazjalista – co to za człowiek?

EZ: Ciągle słyszę, że trudny, agresywny. A badania mówią, że więcej tej agresji jest pod koniec podstawówki. Ja te dzieciaki naprawdę odbieram jako grupę ciekawych, uśmiechniętych, radosnych i chętnie ze sobą przebywających ludzi. Oni tacy są, pod warunkiem, że gdy trafią do szkoły, ktoś ich doceni, zauważy, oszlifuje.

Jak się to robi?

EZ: Przez rozmowę, czujną obserwację, nawet przez uważne czytanie wypracowań, w których czasami wychodzą różne problemy. Przez odkrywanie talentów. Np. tych, którzy pięknie piszą, widzę po kilku tygodniach nauki w pierwszej klasie. W tamtym roku natrafiłam na kilka takich pereł…

Niech Pani opowie o jednej.

EZ: Dziewczynka z 2A. Namówiłam ją do udziału w konkursie literackim „Kazimierz – miejsce na ziemi, wieści z podwórek, ulic i jego zaułków”. Tak napisała, że zajęła w kategorii „gimnazjum” pierwsze miejsce! Pisze o wszystkim: o miłości, przemijaniu, śmierci, mroku, poszukiwaniu siebie.

Co w tym wieku jest trudnego?

EZ: Zdarzają się dzieci stawiające na początku mur, przez który trudno się przebić. Nie chcą rozmawiać, daje się wyczuć, że coś w ich życiu jest nie tak, że coś się dzieje, buzuje. Wtedy musimy działać wspólnie: z panią pedagog, psycholog, wychowawcą.

MS: Ważne jest spędzanie z nimi czasu, nie tylko podczas lekcji. Nie poznamy ucznia, jeśli z nim nie pójdziemy do kina, teatru, nie pojedziemy na wycieczkę. W takich okolicznościach poznajemy się na nowo: może tej dziewczynie albo tamtemu chłopakowi kiepsko szła matematyka, ale tu ujawnia talent organizatorski. Nie wiem, skąd się bierze stereotyp gimnazjalnej agresji, a pracuję w tej szkole od 15 lat, czyli prawie tyle, ile istnieją w Polsce gimnazja.

Ile tygodniowo Panie pracują?

MS: Kiedyś dokonałam takich obliczeń – zapisywałam godziny przez okres miesiąca. Wyszło mi około 40 tygodniowo. 18 z pensum, ale też np. poprawa i przygotowanie kartkówek, sprawdzianów czy materiałów do lekcji. Nie zapominajmy również o kontaktach z rodzicami. Bywa, że telefonicznie. Popołudniami, wieczorami, bo nie każdemu pasują godziny pracy szkoły.

EZ: Są też zajęcia dodatkowe, o różnych porach dnia, często późnym popołudniem. Ja też kiedyś obliczałam sobie tygodniowy czas pracy: wyszło 40 godzin, czasami więcej. Obiecuję sobie, że nie będę siadała do wypracowań w niedzielę. Ale przecież wiem, że dzieci czekają… Ponadto: apele, uroczystości, prowadzenie chóru szkolnego.

Przepraszam, że tak brutalnie zejdę na ziemię: ile zarabia nauczyciel?

EZ: Jesteśmy nauczycielami dyplomowanymi – to góra ustawowej hierarchii – którzy otrzymują zwykle nieco ponad 2 tys. zł na rękę podstawy. Jest jeszcze „trzynastka”, dodatek motywacyjny.
Nawet bez dzieci na utrzymaniu, szału nie ma…

Za to ludzie mówią: ci to mają wakacje!

EZ: I cieszą mnie te zimowe oraz letnie przerwy! Ale najbardziej cieszy mnie praca. Kontakt z dziećmi, obserwowanie, jak się zmieniają, jak biorą sobie do serca moje rady. Byłam podczas wakacji z przyjaciółmi w Wysowej Zdroju. Wchodzę do karczmy Dziurnówka, staję w kolejce i słyszę za sobą takie tłumione: „ojej, ojej!”. Odwracam się, a tu moja uczennica z drugiej klasy. Niemal płacze z emocji, że mnie na tych wakacjach zobaczyła. „Ja tak panią lubię, tak lubię lekcje z panią” – mówi. W takich chwilach chce się żyć, pracować, dawać z siebie wszystko.

Ile w edukacyjno-wychowawczym efekcie zależy od Pań „dawania z siebie wszystkiego”, a ile od tzw. systemu?

EZ: Widziałam nieprawdopodobne zaangażowanie nauczycieli, ich pasję, i zawsze to się działo obok tych wszystkich zmian. Więc w pierwszym odruchu bym powiedziała: 70 do 30. Albo nawet 80 do 20.

Skoro tak, to po co protestować?

EZ: By zatrzymać tę nieszczęsną reformę.

Dlaczego nieszczęsną?

EZ: Pracowałam w kilku gimnazjach i wiem, że zmiana otoczenia po sześciu latach podstawówki wielu dzieciakom wychodzi na dobre. Wejście w nowe środowisko jest dla nich szansą, by ktoś ich na nowo zauważył. Poza tym udało się zbudować dużo fantastycznych szkół, które teraz chce się burzyć. Masę zespołów nauczycielskich, ciekawych programów, ludzi wyspecjalizowanych w pracy z dziećmi w tym właśnie wieku.

Co Panie zapamiętały z protestu?

EZ: Ludzi: nauczycieli, rodziców, przemawiała nawet babcia, która mówiła o swojej chodzącej do szkoły wnuczce. I hasła: „Politycy pod tablicę”, „Ręce precz od gimnazjów”, „Reforma za jeden uśmiech”…

O co chodzi w tym ostatnim?

MS: Chyba o to, że pani minister ciągle się uśmiecha do kamery, ale nie podaje żadnych konkretów.

Na czym Panie opierają optymizm, że protesty coś dadzą? 

MS: Na oczekiwaniu – mimo wszystko – zdrowego rozsądku. Nie zawsze zmiana oznacza chaos, ale tu widać go gołym okiem. Przecież my, a tym bardziej nauczyciele podstawówek, powinniśmy już dawno poznać nowe podstawy programowe. A na razie – jak ich nie było, tak nie ma.

Jest też chaos informacyjny. Nie zapomnę, jak do radia, do siedzącej w studiu pani minister zadzwoniła uczennica. I zapytała, co by było, gdyby teraz – po tym, jak poszła do pierwszej klasy gimnazjum – nie zdała z klasy do klasy, skoro za trzy lata nie będzie już jej szkoły. Nie otrzymała jasnej odpowiedzi…

Co dalej?

MS: Nie mamy pojęcia!

Minister obiecuje, że nie stracicie pracy.

EZ: Obiecanki cacanki… Pięć lat temu miasto Kraków też obiecywało – robiąc reorganizację szkół – że praca będzie. Ale pierwszego września wylądowałam na bezrobociu. I był to jeden z najgorszych okresów w moim życiu.

Ile Pani była bez pracy?

EZ: Dwa miesiące. Przeżyłam też wizytę w Urzędzie Pracy. Zapytałam w okienku, gdzie mam się udać. „A to pani nie wie? Wszystko jest napisane!”. Wie pan, co mi zaproponowali? Przekwalifikowanie się na operatora wózków widłowych! Z dwoma fakultetami, bo mój drugi to logopedia.

Boją się Panie?

EZ: Tak, bo kiedy mi się już udało dostać do „czwórki”, gdzie jest fantastyczne grono nauczycieli, dobra dyrekcja, fajni uczniowie, to ktoś chce nam to zabrać.
Szacuje się, że pracę straci do 30 tys. nauczycieli.

Gdyby chodziło o 30 tys. najsłabszych, najmniej kompetentnych, to jako obywatel i rodzic otworzyłbym szampana…

EZ: Pan doskonale wie, że tu nie chodzi o tego rodzaju zwolnienia. Pracę stracą ci, którzy mają umowy na zastępstwa, na czas określony. Nikt nie będzie się pytał, czy jest dobry, czy ma potencjał, a uczniowie za nim pójdą w ogień. Wiem to, bo w poprzednich szkołach, w których pracowałam, nikt nie pytał o kompetencje. Po prostu: wracał ktoś, kogo zastępowałam, i mi dziękowano.

MS: Nie jest też koniecznie tak, że my tę pracę stracimy dopiero za trzy lata. Bo za rok miasto może dojść do wniosku, że lepiej połączyć dwie wygaszane szkoły.

Znają Panie jakieś konkrety?

MS: Siedzimy w sali od historii, za panem wisi w gablocie sztandar szkoły powszechnej żeńskiej z początku poprzedniego stulecia. A teraz nawet nie wiemy, czy ten budynek będzie nadal placówką oświatową.

Na koniec proszę o kilka słów do minister Anny Zalewskiej.

EZ: Jeszcze nie jest za późno, jeszcze może się pani wycofać z tej nieszczęsnej reformy! Niech się pani zastanowi, pani minister, czy w tej zmianie na pewno chodzi o dobro dzieci? I niech pani pomyśli o tych ludziach w zawieszeniu, szukających już pracy, a także o tym, jak ten stan wpływa na dzieci. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2016