Referendalny wyścig zbrojeń nie ma sensu

Kto nie chce uczestniczyć w licytacji „a kto zaczął?” bądź wykorzystywać okazji do utwierdzenia się w swoich stereotypach, może przypomnieć sobie, kiedy jest sens zwoływać referendum.

24.08.2015

Czyta się kilka minut

Prezydent Andrzej Duda, wiceprezes PiS Beata Szydło, przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda i przedstawiciele Lasów Państwowych przed spotkaniem w Pałacu Prezydenckim w sprawie obywatelskich inicjatyw referendalnych, Warszawa, 18 sierpnia 2015 r. /  /  fot. Jacek Turczyk / PAP
Prezydent Andrzej Duda, wiceprezes PiS Beata Szydło, przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda i przedstawiciele Lasów Państwowych przed spotkaniem w Pałacu Prezydenckim w sprawie obywatelskich inicjatyw referendalnych, Warszawa, 18 sierpnia 2015 r. / / fot. Jacek Turczyk / PAP

Pomysł referendum, który zrodził się w kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego w powyborczą noc po pierwszej turze, dodał nową broń do arsenału środków, używanych przez ugrupowania polityczne w walce z przeciwnikami. Zasłona dymna „woli narodu” ma naprowadzić drugą stronę na starannie przygotowane wilcze doły – to powtórzenie logiki zdarzeń znanych z historii wojskowości od kuszy do gazów bojowych. Przeciwnik najpierw popada w histeryczne oburzenie, by za chwilę użyć tego samego sposobu walki. W myśl zasady – wasze niegodziwości usprawiedliwiają nasze niegodziwości.

Kto nie chce uczestniczyć w licytacji „a kto zaczął?” bądź wykorzystywać okazji do utwierdzenia się w swoich stereotypach, może przypomnieć sobie, kiedy jest sens zwoływać referendum.

Bez tego narzędzia demokracji bezpośredniej da się żyć – tak robią nasi zachodni sąsiedzi. Jest jednak kilka sytuacji, gdy rozstrzygnięcie jakiegoś sporu w powszechnym głosowaniu pasuje jak ulał. Tyle że taka sytuacja musi spełniać kilka warunków jednocześnie. Po pierwsze, spór musi rzeczywiście dzielić społeczeństwo w miarę równo: tak, by wynik nie był z góry wiadomy. Po drugie, musi dotyczyć wszystkich, by o kwestiach dla kogoś podstawowych nie decydowali ci, którzy ze sprawą nie mają nic wspólnego. Po trzecie, musi być to rozstrzygnięcie zerojedynkowe, bez żadnych możliwych pól pośrednich. Musi to też być spór na tyle uporządkowany i zrozumiały, by można było zadać pytanie, które obie strony zaakceptują, a odpowiedź obywateli będą rozumieć tak samo. Na koniec wreszcie: problem nie daje się rozwiązać poprzez zwykłe wybory, gdyż nie jest „obsługiwany” przez dotychczasowe podziały partyjne – spór dzieli polityków bądź wyborców głównych sił.

Lista problemów, których rozstrzygnięcie w referendum było jak najbardziej adekwatne, jest całkiem spora – od wejścia Szwecji w skład Unii Europejskiej, przez reformę systemu wyborczego w Nowej Zelandii, do organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2022 r. w Krakowie. Z obecnych polskich problemów najprostszym przykładem byłaby kwestia przyjęcia euro, gdyby sprawy unii walutowej niepodważalnie wyszły na prostą. Jeszcze dłuższa jest jednak lista przypadków, gdy referendum nie miało sensu, bo któryś z powyższych warunków nie został spełniony.

Jak na ich tle wyglądają pytania zgłoszone w ubiegłym tygodniu przez Andrzeja Dudę?

Z propozycji prezydenta najtrudniejsza do obrony jest sprawa prywatyzacji lasów państwowych. Na poziomie ideowym kwestia nie jest przedmiotem sporu, wedle sondaży wynik powinien być miażdżący, a chyba nikt nie podjąłby się przekonywania za prywatyzacją. Za to na poziomie technicznym sprawa daleka jest od jednoznaczności. Czy sprzedaż starej leśniczówki to już prywatyzacja?

Sześciolatki mają problem z innym kryterium – jako ojciec pięciolatki mam wątpliwość, czy o przypadku mojego dziecka musi decydować ogół obywateli, których sprawa nie dotyczy bezpośrednio. W minionych latach rządzący napsuli tu sporo atmosfery – najpierw przez zbędny pośpiech, potem przez chwiejność. Wygląda też na to, że spór jest idealnie wpasowany w zwykłe nasze podziały polityczne. Zostanie więc tak czy owak rozstrzygnięty przez wybory.

Sprawa wieku emerytalnego również jest daleka od jednoznaczności. Najlepiej to widać po samym pytaniu, które w propozycji prezydenta („Czy jest Pan/Pani za obniżeniem wieku emerytalnego i powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem pracy?”) brzmi jednak inaczej, niż to chciał PiS („Czy jest Pani/Pan za przywróceniem powszechnego wieku emerytalnego wynoszącego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?”). Nic nie wskazuje na to, by w przyszłym Sejmie obrońcy obecnego wieku emerytalnego mieli większość, spór co do zasady wydaje się więc rozstrzygnięty. Natomiast szczegóły i tak trzeba będzie negocjować.

Nie jest dla tych pytań żadnym usprawiedliwieniem to, że wcale nie lepiej wyglądają te zgłoszone przez poprzedniego prezydenta i przegłosowane już przez Senat. Nie jest też specjalną pociechą to, że referendum przy okazji wyborów parlamentarnych najpewniej nie będzie – skoro senacka większość w imię interesów swojego obozu przegłosowała poprzedni zestaw pytań, to zapewne nie będzie mieć wątpliwości przy odrzucaniu nowego zestawu.

Jedyne pozytywne, co można z tego wyciągnąć, to bolesna nauczka dla wszystkich przyszłych większości. PO będzie przez czas jakiś w impasie – dokładnie takim, w jaki chciała wepchnąć PiS swoimi pytaniami. Jak napisał politolog Błażej Poboży, „kto referendum wojuje, od referendum ginie”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2015