Recepta na apteki

W małych miastach coraz trudniej znaleźć apteki pełniące dyżury nocne i świąteczne. Całodobowy dostęp do leków istnieje jedynie na kartach samorządowych uchwał.

26.07.2011

Czyta się kilka minut

Kartuzy: miasto powiatowe w województwie pomorskim, około 15 tys. mieszkańców, 6 aptek. Miejscowość na stronie internetowej zachęca turystów do spędzenia tutaj wakacji piosenką w języku kaszubskim: "Kto chce spadzëc dobré wczasë, niech w kartëszczé jedze lasë, Tam Kaszëbsczi dobri lëdze pomogą mu w kożdi biédze". Uściślijmy - w prawie każdej. Jeśli turystom lub mieszkańcom przyjdzie się rozchorować w środku nocy, pomoc lekarską, owszem znajdą, ale po leki będą musieli udać się do oddalonego o ok. 30 km Gdańska. Na drzwiach każdej kartuskiej apteki znajdą bowiem wywieszkę z napisem "zamknięte".

Problemu nie było do momentu, kiedy jedna z placówek, świadcząca usługi całodobowo, po przeliczeniu kosztów w 2010 r. zrezygnowała z pracy w nocy. Rada powiatu kartuskiego szybko podjęła uchwałę, która wyznaczała godziny pracy dla wszystkich aptek w mieście. Grafik przez rok pozostał jedynie papierowym zapisem. Nikt go nie przestrzegał.

Problem małych miast

Przykład Kartuz nie jest odosobniony. W podobnej sytuacji znajdują się mieszkańcy wielu polskich miasteczek. Nocny atak choroby dla setek tysięcy Polaków oznacza rajd do oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów miejscowości po wypisane przez lekarzy leki. Ma to znaczenie zwłaszcza dla rodziców małych dzieci, które bardzo często zaczynają chorować nocą, a szybkie podanie farmaceutyków ma ogromny wpływ na całe leczenie.

Za tzw. bezpieczeństwo lekowe mieszkańców odpowiadają starostwa powiatowe. Prawo farmaceutyczne daje samorządom możliwość ustalenia w formie uchwał godzin pracy aptek, także nocą i w święta. Zapisy te - jak w przypadku Kartuz - często funkcjonują jedynie na papierze. Powiaty nie mają bowiem uprawnień do wydawania decyzji administracyjnych, które przymusiłyby aptekarzy do pracy w spornych godzinach. Mogą się jedynie odwoływać do moralności i etosu zawodu farmaceuty i szukać wsparcia w wojewódzkich inspekcjach farmaceutycznych.

Z drugiej strony, argumenty etyczne przegrywają z prostą ekonomią. Nocne przychody aptek są tak niskie, że nie dają najmniejszych szans na pokrycie wydatków. Mimo to samorządy przekonują właścicieli aptek do dyżurów.

W czerwcu 2011 r. radni powiatowi z Kartuz uchwalili nową rozpiskę pracy aptek.

- Próbujemy przekonać właścicieli aptek, że dyżury są konieczne. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy pacjenci będą potrzebować dostępu do leków. Jak dotąd, udało nam się porozumieć z trzema właścicielami. Rozmowy trwają dalej i mamy nadzieję, że kiedy uchwała się uprawomocni, wszyscy będą przestrzegać wyznaczonych przez nas godzin pracy - mówi Aleksandra Kuczkowska, kierownik referatu ochrony zdrowia i współpracy z organizacjami pozarządowymi Starostwa Powiatowego w Kartuzach.

Leki na telefon

Rozwiązanie, które nie naraża aptekarzy na duże straty, ale jednocześnie zapewnia mieszkańcom dostęp do leków, znaleziono w Miastku, dziesięciotysięcznej miejscowości w powiecie bytowskim na Pomorzu. Dyżury będą tam pełnione na telefon.

- W przypadku, kiedy lekarz izby przyjęć stwierdzi, że szybkie podanie leków jest niezbędne, pielęgniarka wykona telefon do dyżurującego farmaceuty, ten otworzy aptekę i zrealizuje receptę. Taki jest zamysł, miejmy nadzieję, że sprawdzi się w praktyce - mówi Paweł Chodorowski, naczelnik wydziału rozwoju i spraw społecznych Starostwa Powiatowego w Bytowie.

- Taka forma dyżurów jest dla mnie do przyjęcia, ponieważ mieszkam nad apteką. Osoby, które do pracy dojeżdżają, będą miały większy problem - twierdzi farmaceuta z Miastka (dane do wiadomości redakcji). - Na dyżur stacjonarny nie możemy się zgodzić, bo nas na to nie stać. Zatrudnienie farmaceuty z zewnątrz na nocny dyżur to koszt od 400 do 800 zł.

Droga do kompromisu była jednak długa i kręta. Nocnych dyżurów nie ma w Miastku od blisko dwóch lat. Apteki są czynne do godziny 22. Później po leki trzeba jechać do Słupska lub Bytowa. Do wyboru - 40 lub 50 km. W grudniu 2009 r. radni powiatu bytowskiego uchwalili godziny pracy aptek, także tych z Miastka. Farmaceuci wystąpili jednak z wnioskiem o zmianę grafiku i rezygnację z godzin nocnych. Kiedy rada odmówiła, zaskarżyli uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku, argumentując, że jest niezgodna m.in. z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej. Wyrok był dla nich niekorzystny. Sędzia w uzasadnieniu stwierdził, że dyżury aptek są konieczne, ponieważ zdarzenia losowe są nie do przewidzenia i bezpieczeństwo mieszkańców wymaga całodobowego dostępu do leków. Wskazał również, aby radni uszczegółowili rozpiskę pracy aptek. Powiat bytowski we wrześniu 2010 r. ustalił więc szczegółowy grafik. A dyżurów nie było nadal.

- Poprosiliśmy o pomoc w negocjacjach z aptekarzami Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Farmaceutycznej w Gdańsku. Wspierał nas, przywołując argumenty dotyczące aspektów moralnych w pracy aptekarza. Farmaceuci pozostawali na nasze apele głusi. Dyżury na telefon zdają się być w obecnej sytuacji jedynym skutecznym rozwiązaniem - podsumowuje Paweł Chodorowski.

Prośby, groźby

Z analizy Prawa Farmaceutycznego pióra dr Edwarda Jędrzejewskiego, umieszczonej na stronie internetowej Naczelnej Izby Aptekarskiej, wynika, że samorządy w sporze z aptekami mogą się posłużyć poważnym argumentem. "Gdyby konkretna apteka uporczywie i bezzasadnie nie zgadzała się na proponowane dyżury nocne czy świąteczne i ta odmowa dotyczyłaby dłuższego okresu czasu - wtedy nie można wykluczyć hipotetycznej możliwości (ale tylko hipotetycznej) wnioskowania władzy powiatowej do wojewódzkiego inspektoratu farmaceutycznego o rozważenie cofnięcia zezwolenia na prowadzenie apteki ogólnodostępnej po myśli art. 103 ust. 2 pkt 3 Prawa farmaceutycznego" - czytamy w opinii prawnej.

Z broni tej skorzystali samorządowcy z Pułtuska. Dwudziestotysięczne miasto, mimo że funkcjonuje w nim jedenaście aptek, przez dłuższy czas pozostawało bez całodobowego dostępu do leków. Sześć na jedenaście placówek zignorowało uchwałę rady powiatu z maja 2010 r.,

która określiła grafik pracy. Urzędnicy nie dali za wygraną i po nieudanych pertraktacjach wystąpili do Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Farmaceutycznej w Warszawie o odebranie zbuntowanym farmaceutom prawa do obrotu lekami. Inspekcja wydała decyzję nakazującą stosowanie się do prawa miejscowego. Rafał Błoszczyński z wydziału prawnego Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Farmaceutycznej w Warszawie wyjaśnia, że w przypadku, kiedy apteka zlekceważy decyzję inspekcji, musi się liczyć z postępowaniem administracyjnym i następnie egzekucyjnym, którego finał może być dla właściciela bardzo uciążliwy (grzywna do 50 tys. zł).

Siła takich argumentów przekonała pięć zbuntowanych aptek. Zaczęły pełnić dyżury. Jedna odwołała się do Generalnego Inspektora Farmaceutycznego, który podtrzymał decyzję inspekcji wojewódzkiej. Sprawa trafiła do sądu. W tym czasie uchwała powiatu wygasła i sprawa pozostała nierozpatrzona. W maju 2011 r. radni podjęli nową uchwałę. Dyżury są pełnione zgodnie z rozpiską.

Zostaliśmy postawieni pod ścianą. Pełnimy dyżury, mimo że zupełnie się nam to nie opłaci. Nie chodzi o to, że jestem przeciwna dyżurowaniu. Zdarzało się, że mając małe dziecko, pracowałam nocą w aptece całymi tygodniami i nie narzekałam. Dostrzegałam jednak, że moja praca jest potrzebna. Teraz sytuacja się zmieniła. Jeśli rozpoczynam dyżur o 20, ruch trwa jakieś dwie godziny. Później klientów można policzyć na palcach jednej ręki - mówi właścicielka jednej z pułtuskich aptek.

Prawo do zaskarżenia

Zdaniem Michała Pietrzykowskiego, prezesa Gdańskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej, receptą na uzdrowienie sytuacji jest tylko zmiana, nieprzystających do rzeczywistości zapisów prawa farmaceutycznego, które nadaje uprawnienia do ustalania grafiku pracy aptek samorządom powiatowym, bez ponoszenia kosztów.

- W ciągu lat konkurencja w branży wzrosła kilkukrotnie, wiele środków leczniczych przeznaczonych wcześniej jedynie do sprzedaży aptecznej trafiło na stacje benzynowe i do sklepów spożywczych, a koszty zatrudnienia wzrosły. Praca właścicieli aptek w wielu wypadkach zamieniła się w walkę o przetrwanie. Przymuszanie ich do pełnienia nieopłacalnych nocnych dyżurów przez wiele osób ze środowiska rozumiane jest jako nakłanianie do niekorzystnego rozporządzania własnym majątkiem, co jest sprzeczne z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej, a nawet z konstytucją - tłumaczy Pietrzykowski. Dlatego też grupa farmaceutów z Pomorza rozpatruje w tej chwili ewentualność skierowania spornych zapisów do Trybunału Konstytucyjnego.

- Farmaceuci są traktowani, w zależności od potrzeb, raz jak zwykli biznesmeni, innym razem jako grupa zawodowa z misją do spełnienia. W tym przypadku, staroście czy prezydentowi miasta łatwo powoływać się na etykę i misję do wypełnienia, jeśli nie zapłaci za to ani złotówki. Zastanawiam się, czy samorządowcy równie gorąco podchodziliby do kwestii zapewnienia mieszkańcom niewielkich miast nieprzerwanego dostępu do leków, jeśli musieliby dokładać się do kosztów. A tego właśnie trzeba, żeby rozwiązać problem - puentuje Pietrzykowski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2011