Recepta

Nie dalej niż dwie zwykłe niedziele temu media światowe doniosły o fatalnych skutkach ujawnienia danych obywateli zarejestrowanych w portalu Ashley Madison.

14.09.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Wypada dziś, w ramach powszechnych i nieco panikarskich poszukiwań istoty naszego społeczeństwa, postawić tezę zaawansowaną brawurowo i spróbowaćznaleźć środek taki, by przestała ona być aktualna. Trzeba tak uczynić, bowiem aż nadto nasłuchaliśmy się już uczonych opinii, a to o naszym poczuciu wyższości, a to niższości, a to o demolującym dziedzictwie feudalizmu, pańszczyzny, komunizmu, nazizmu, leninizmu bądź kaczyzmu. W ramach upraszczania i niewdawania się w rozwlekłe snucia ustalmy zatem coś nader prostego. Oto przyjmijmy, że całość analizowanej istoty mieści się w określeniu: sado-maso.

Zanim wejdziemy w detale tej prostej, ale – przyznać trzeba – genialnej konstatacji, zanim spróbujemy się z powszechnego sado-maso wyplątać, warto przywołać pewne fakty, które nam to ułatwią.

Jak wiemy, nie dalej niż dwie zwykłe niedziele temu media światowe doniosły o fatalnych skutkach ujawnienia danych obywateli zarejestrowanych w portalu Ashley Madison. Urządzenie to – tu wyjaśnienie dla czytelnika nieobeznanego z dzisiejszymi machinami zginającymi rzeczywistość – zbudowano dla amatorów wirtualnych i nie tylko wirtualnych amorów, osób mających już potąd monotonii w sprawach Wenery i Kupidyna. Pominiemy tu pewne kwestie zasadnicze, zaniechamy wykładu o wierności bądź zdradzie, bo – zgrubnie mówiąc – są to tematy nudne, omówione po wielokroć przez ludzi zarówno zdolnych, jak i niezdolnych. Nie będziemy zatem na ten temat czynić żadnych wynurzeń, ani tym bardziej wybrzuszać się etycznie bądź nieetycznie. Nie będziemy takoż lamentować nad dolą owych obywateli, którym się gruntownie nie poszczęściło w projekcjach obcowania płciowego. Choć – wtrąćmy – niewątpliwie była to dla nich tragedia, którą można by porównać do zderzenia Dudobusu z Szydłobusem w – dajmy na to – Krynicy, w obecności Człowieka Roku.

Jest jeden szczegół dotyczący owego mechanizmu rozpusty, który przykuwa uwagę i zdaje się być detalem szczególnie powabnym i nam tu przydatnym. Otóż w zasobie owego portalu, poza najpewniej największą w świecie kolekcją fotografii męskich genitaliów, co doprawdy nie może przykuć niczyjej uwagi poza wąskim gronem urologów, jest siedemdziesięciotysięczna rzesza robotów udających żywe kobiety. Roboty te, pracujące we wspomnianym portalu, minimalnie sprowokowane – jak czytamy – potrafią zadawać pytania w typie: „Co tam w domu?”, „Jesteś zajęty?”, „Jak się czujesz” i tak dalej. Pytania owe – co jest niewątpliwie osobliwe tylko pozornie – okazały się wystarczające, by uruchomić erotyczną wyobraźnię i amoralną aktywność milionów mężczyzn na całym świecie, skłonić ich do zaawansowanych zwierzeń i oczywiście do robienia sobie niewygodnych zdjęć, w złym oświetleniu – za przeproszeniem – z ręki. Nic nas w tej sprawie nie interesuje, prócz owych robotów właśnie, i ich ewentualnej przydatności w społeczeństwie sado-maso.

Ponieważ wszystko wskazuje na to, że portal dla zdrajców niebawem upadnie pod brzemieniem procesów o odszkodowania, można by zapewne niedrogo, od syndyka masy, odkupić owych 70 tysięcy robotów udających kobiety, a następnie, bez żadnych modyfikacji, udostępnić ów emocjonalnie odporny zespół w polskim internecie. Otóż na każdy sadystyczny bądź masochistyczny wpis – czyli rasistowski, homofobiczny, antypolski bądź niepoprawnie propolski, który to zestaw jest niewątpliwie największym w świecie zbiorem tego typu twórczości – żwawo reagowałby nasz kupiony tanio zespół robotnic, bo tak chyba brzmieć winna forma żeńska od słowa „robot”.

Pytałyby one po prostu forumowiczów niezłomnych „Co tam w domu?”, „Jak się czujesz?”, „Wolisz krótko czy długo?” – i tak dalej, w tym guście, masowo i z refleksem. Przyjmijmy za pewnik, że stan sado-maso przekierowałby się z tematyki nie do ogarnięcia przez policję, prokuraturę, etyków i analityków na tematykę ogarnianą codziennie po stokroć przez lekarzy. Oczywiście efektem ubocznym byłoby zatkanie się serwerów z racji ogromnej liczby specyficznych selfie, wykonanych przy okazji. Ale z tym można by sobie poradzić, oczywiście dzięki unijnym dotacjom, których niespotykanej szerokości rzeka popłynie lada tydzień do naszego kraju. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2015