Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Moim zdaniem odpowiedź jest prosta: komentarze czytelników krytykujących Waszą propozycję do złudzenia przypominają argumenty zwolenników bicia dzieci: „Mnie też bili, a nie mam żadnej traumy”. „Mnie bili i dlatego wyrosłem na porządnego człowieka”. „Niebicie dzieci równa się wychowaniu bez stawiania żadnych granic, a to spowoduje u dzieci brak rozeznania, co dobre, a co złe”. „Przecież dorośli robią to dla dobra dziecka”...
W obszernej literaturze psychologicznej możemy przeczytać, jak to się dzieje, że bite dzieci nawet w dorosłym życiu racjonalizują sobie, dlaczego były bite. Dla dziecka bijący rodzic jest tak absolutnym autorytetem, że woli ono uwierzyć we własną winę niż w zło tego, co robi rodzic. To przekonanie pozostaje u nich nieraz tak długo, że nawet jako dorośli usprawiedliwiają krzywdy doznane od rodziców.
Gdy mowa o spowiedzi dzieci, mechanizm jest moim zdaniem ten sam – tylko rolę absolutnego autorytetu gra Kościół. A przekonanie o sile tego autorytetu jest nawet silniejsze, gdyż ma sankcję Boską. Dlatego u wielu ludzi trwa ono całe życie, i dlatego jest bronione tak emocjonalnie.