Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przyjdzie czas, gdy niebiosa pozostaną milczące i zamknięte. Żadna gołębica nie pojawi się w rejonie więzienia, gdy Jan będzie wysyłał do Jezusa posłańców z pytaniem: "czy Ty jesteś tym, który ma przyjść?" (Łk 7, 20). Jak dokonała się ta ewolucja przekonań, w której zwątpienie ogarnęło nawet najbliższych obserwatorów oglądających wcześniej otwarte niebiosa?
Zwątpienia nie należy się wstydzić, gdyż stanowi ono zrozumiałą psychologicznie reakcję, która może zjawić się zawsze wśród naszych rozterek i poszukiwań. Nie chronią przed nią wcześniejsze uniesienia, w których wszystko wydawało się oczywiste. Jezus nie chce bynajmniej eliminować całkowicie zwątpień i bynajmniej nie odpowiada posłańcom kojąco: "Drobiazg. To właśnie ja jestem Mesjaszem - bardzo mi przyjemnie. Niech Jan będzie spokojny i wolny od lęku". Zamiast ofiarować łatwe ukojenie, Jezus wymaga od wysłanników wysiłku refleksji. Trzeba patrzeć i myśleć. Wnioski wyprowadzane z tego, że niewidomi odzyskują wzrok, głusi zaś słuch, wystarczą, aby rozwiać kolejny przypływ wątpliwości (Łk 7, 22n).
Sam styl uwięzionego Jana uczy również dojrzałej postawy wiary w warunkach życiowych wiraży. Mógł on przecież posłać do Jezusa wysłanników z prośbą: "Zrób coś dla uwięzionego kolegi. Znamy się już od tylu lat. Trzeba załatwić z Herodem, żeby mnie wreszcie uwolnił. Nie będzie to przecież trudne". Tymczasem prorok znad Jordanu nie szukał niczego dla siebie. Nie myślał o protekcji ani o znajomościach. Wśród niepokojących myśli, które nasuwały się w więziennej celi, pragnął tylko jednego: aby Chrystus potwierdził, że jest oczekiwanym Mesjaszem, że scena chrztu nad Jordanem nie była nieporozumieniem ani złudnym przejawem doznań, w które można definitywnie zwątpić. W tej właśnie postawie uczy nas, jak poszukiwać Chrystusa w godzinie bólu życia niosącego wątpliwości.