Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czytając "Dzienniki" Jarosława Iwaszkiewicza, warto spytać: jak wydawać dzienniki wybitnych pisarzy, nie tylko pisarzy zresztą, ale każdej postaci publicznej? Temu zaś pytaniu towarzyszy wątpliwość: czy "Dzienniki" Iwaszkiewicza spełniają wymagania edytorskie?
Jako osoba, która strawiła wiele lat na opracowanie "Dzienników" Zofii Nałkowskiej, mam liczne zastrzeżenia wobec edytorów Iwaszkiewicza, bardzo im przy tym współczując, bo Iwaszkiewicz jest pisarzem głęboko osadzonym w kulturze europejskiej, jego biografia jest zaś tak barwna, że edytorzy stanęli przed nie lada wyzwaniem. Chylę głowę przed ich pracą, ale ponieważ mamy do czynienia z wybitnym twórcą, chciałoby się, aby wszystko było jeśli nie nieskazitelnie, to przynajmniej starannie opracowane.
Pierwsza moja wątpliwość: koncepcja biogramów osobowych wydaje się dosyć osobliwa. Biogramy zawierają informacje zawarte w przedziale czasowym, w którym toczy się akcja danego momentu "Dzienników"; toteż otrzymujemy dziwaczne sylwetki, ponieważ to, za co cenimy te osoby, np. ich zasługi dla kultury, może się znaleźć albo przed, albo po czytanym przez nas fragmencie. Wielu ważnych zdarzeń w biogramach brakuje. Dla przykładu: biogram Jerzego Borejszy, postaci niezwykle ważnej w kulturze powojennej, należałoby poszerzyć, by pokazać zdumiewający w socjalizmie rozmach menedżerski, z jakim Borejsza tworzył kolejne agendy Czytelnika, realizując wizję tego, jak społeczeństwo ma uczestniczyć w kulturze. Obawiam się, że młodym edytorom "Dzienników" zabrakło wiedzy o powojennej rzeczywistości, ale jak tej wiedzy mogło zabraknąć Czytelnikowi, wydawcy dzieł Iwaszkiewicza, w tym i jego "Dziennika"?
Piotr Mitzner zwrócił mi niedawno uwagę, że brakuje mu przypisów, które połączyłyby fragmenty "Dzienników" z prozą i poezją Iwaszkiewicza. Twórczość tego pisarza jest bowiem głęboko autobiograficzna, więc rozmaite zdania lub fragmenty "Dzienników" powracają w jego prozie i poezji; czego wstrząsającym przykładem - jak zauważył Mitzner - są zapiski z 1921 r. Kiedy Iwaszkiewicz opowiada, jak podczas wojny brał udział w pacyfikacji wsi ukraińskiej, to bolesne wspomnienie powróci np. w prozie "Wiosna i wojna", w wierszach: "Artyleria" i "Ballada".
Niestaranność przypisów jest tym dotkliwsza, że "Dzienniki" składają się z oddzielnych fragmentów, pomiędzy którymi zieją luki czasowe - zapadają się całe epoki i biografie. W przypisach trzeba by owe luki wypełnić, czego edytorzy nie czynią, pozostawiając czytelnika w głębokiej niewiedzy, co się działo z Iwaszkiewiczem, np. pomiędzy rokiem 1911 a 1921, czy 1921 a 1939, a warto wymienić choćby funkcje, jakie wówczas pełnił. Lektury nie ułatwia także wstęp Andrzeja Gronczewskiego, niebywale - powiedzmy - liryczny, ale niewskazujący kierunków lektury. Brakuje również wielu przypisów wyjaśniających aluzje, np. do "Serca nienasyconego", słynnej biografii Żeromskiego pióra Stanisława Adamczewskiego. Nie ma komentarza do słów Iwaszkiewicza z 1911 r., że Pius X zamierza jakoby opuścić Watykan. Nie ma przypisu do wyznania młodego diarysty, że patronem jego wieży z kości słoniowej był "boski Oskar" - kto się dzisiaj domyśli, że chodzi o Wilde’a? Kto się też domyśli sensu zdania: "Pietrzak - dobry krytyk, ale musi zerwać ze swoim dotychczasowym otoczeniem"? (Włodzimierz Pietrzak był działaczem ONR-u, zaś jego otoczenie to Stanisław Piasecki i "Prosto z mostu"). Kto z młodszych czytelników odgadnie, czym się wsławiły Melania Kierczyńska i Janina Siekierska? Z tej edycji nie dowiemy się, że obie panie sprawowały po wojnie terror ideologiczny. Edytorzy nie skomentowali mnóstwa aluzji literackich, historycznych czy biograficznych, za to dwukrotnie objaśniają, kim był Leszek Serafinowicz, czyli Lechoń, z kolei w biogramie Pawła Hertza nie wspominają - bagatelka! - że był on redaktorem "Kuźnicy". W zdawkowym biogramie ks. Jana Ziei czytamy, że związał się z ZMW RP. Co znaczy ten skrót? - nie wiem.
Długo mogłabym wyliczać pomyłki i nieścisłości, a "Dzienniki" to dzieło zbyt ważne, by łatwo rozgrzeszyć edytorów. Mam też zastrzeżenia co do tłumaczeń z języka francuskiego nieuwzględniających kontekstu. Drobny przykład: Iwaszkiewicz wspomina królową Belgii: urocza kobieta, "qui par hazard est une reine". "Par hazard" przełożono: "która przypadkiem została królową" - a tutaj znaczy to: "która, traf chce, jest królową". Albo gdy Iwaszkiewicz mówi o Stawisku: "la cour" i "etre presenté a la cour", tłumaczy się to: "przedstawić dworowi", mnie się zaś wydaje, że mówiono: przedstawić u dworu.
A jak piszemy słowo "absyda"? Bo wedle edytorów: "apsyda". I na koniec zarzut wobec noty edytorskiej: nie znajdziemy w niej żadnej informacji o losach rękopisu "Dzienników".
Jarosław Iwaszkiewicz, Dzienniki 1911-1955. Opracowanie i przypisy Agnieszka i Robert Papiescy. Wstępem opatrzył Andrzej Gronczewski. Warszawa 2007, Czytelnik.
Rozmowę Hanny Kirchner i Piotra Mitznera o Dziennikach, prowadzoną przez Jana Strzałkę, opublikowaliśmy w "TP" nr 44.