Puszcza Białowieska dalej czeka na pełną ochronę

Tekst Czesława Miłosza sprzed 20 lat dziś czytam ze wzruszeniem, bo tak wiele udało się od tego czasu dla Puszczy zrobić, ale też z poczuciem, że najważniejsze jego przesłanie wciąż się nie urzeczywistniło.

13.06.2016

Czyta się kilka minut

Cała polska część Puszczy nie doczekała się objęcia ochroną jako park narodowy.

Dlaczego ten skrawek stanowiący zaledwie 0,6 proc. z ponad 9 mln hektarów pokrywających Polskę lasów budzi takie emocje? Dlaczego w jego obronie stawały takie sławy nie tylko polskiej ochrony przyrody, jak Hugo Conwentz czy Władysław Szafer, dlaczego swego pióra w jego obronie użył Czesław Miłosz, a wkrótce po nim Ryszard Kapuściński? Dlaczego dziś, gdy znów nad Puszczą zawisła groźba zwiększonej wycinki, wzbudza to takie emocje w społeczeństwie, a świat nauki – poza nielicznymi wyjątkami – staje w jej obronie? Dlaczego interesują się tym media na całym świecie? Można by wymieniać niezwykłe gatunki tu żyjące: sóweczkę, dzięcioła trójpalczastego albo białogrzbietego, lub owady, takie jak rozmiazg kowleński. Można by opowiedzieć, że jest to niezwykłe królestwo grzybów, porostów, mchów lub śluzowców, a wielu z nich ze świecą szukać w innych europejskich lasach. Albo że tak licznych wielkich i wysokich drzew różnych gatunków w jednym miejscu nie ma być może już w żadnym europejskim lesie.


CZYTAJ TAKŻE:

Czesław Miłosz: Trzeba od czasu do czasu pomyśleć o ziemi, którą będą oglądać inni. Wydaje się, że ostatnią już możliwością ratowania białowieskich lasów jest mobilizacja międzynarodowej opinii publicznej.

Przypominamy artykuł z „TP” z 1996 r.


Ale tak naprawdę odpowiedź jest bardzo prosta. Puszcza budzi takie emocje, bo tak dobrze zachowanego lasu nizinnego strefy umiarkowanej nie ma prawdopodobnie na półkuli północnej. W czterech słowach „las nizinny strefy umiarkowanej” jest zawarty klucz do zrozumienia tej niezwykłości. To nie tropiki, gdzie ginie się po ukąszeniu malarycznego komara, to nie Syberia z morderczymi mrozami, wreszcie to nie góry ze stromymi zboczami, na których trudno dobrać się do drzew. Nizinne lasy strefy umiarkowanej jako pierwsze padły ofiarą naszej zachłanności – nie tylko w Europie, ale też w Ameryce Północnej. A ten przetrwał. Ma ciągłość od czasów, kiedy z tego miejsca wycofał się lodowiec. Oczywiście zaburzaną przez różną działalność ludzką, ale nigdy nie przerwaną. Właściwie do lat 20. ubiegłego wieku nie było tu planowej gospodarki leśnej polegającej na cięciu i sadzeniu. Pomimo tego przekształcania za pomocą piły i sadzonki, wciąż poza rezerwatami i niewielkim parkiem narodowym ocalała masa cennych naturalnych drzewostanów. Najlepiej chyba tę poranioną niezwykłość oddają słowa profesora Bogdana Jaroszewicza ze Stacji Geobotanicznej UW w Białowieży: „Nie ma sensu się kłócić, czy Puszcza Białowieska jest lasem naturalnym w dwudziestu, trzydziestu czy sześćdziesięciu procentach, bo po prostu innego lepiej zachowanego lasu nie mamy”.

Pamiętam dokładnie rok 1996. To był kolejny rok kampanii o ochronę Puszczy, która w odrodzonej Polsce zaczęła się od podjętej przez Radę Naukową Białowieskiego Parku Narodowego w 1991 r. uchwały o konieczności objęcia jej całej ochroną w ramach parku narodowego. Powstał projekt przygotowany przez Bogumiłę i Włodzimierza Jędrzejewskich. W 1995 r. przyrodnicy z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot pod Sejm zawieźli wielki pień po wyciętym białowieskim dębie. Polacy byli w szoku, że tak wielkie drzewa można wycinać. Ale do chwili, kiedy Czesław Miłosz opublikował swój tekst, nic się nie działo.

Politycy ufali leśnikom i lobby drzewnemu. Dla nich las, który sam sobie radzi i dzięki temu jest wspaniały, to kuriozum, i należy je zniszczyć. Ale w końcu coś pękło. W lipcu 1996 r. rząd Włodzimierza Cimoszewicza powiększył park narodowy z 5 do 10 tys. ha. Nie wątpię, że tekst Miłosza przyczynił się do tego sukcesu. Potem powstała sieć rezerwatów. W 2006 r. zespół przy Lechu Kaczyńskim przygotował plan objęcia całej Puszczy parkiem narodowym, a potem trzej bezpartyjni ministrowie środowiska w rządzie Donalda Tuska, czyli Maciej Nowicki, Andrzej Kraszewski i Marcin Korolec, realizowali wiele z elementów tego planu.

Drzewostany mające ponad sto lat znalazły się pod ochroną, a cięcia radykalnie zmniejszono z ponad 100-120 tys. m3 rocznie do 48 tys. To te posunięcia, pod pretekstem walki z kornikiem, czyli czymś zupełnie dla puszczy naturalnym, chce przekreślić dziś minister Jan Szyszko. W samym tylko nadleśnictwie Białowieża cięcia chce zwiększyć z 6 tys. m do 18 tys. m. To będzie rzeź dla Puszczy, która w wielu miejscach zaleczyła swoje rany. Dlatego dziś tekst Czesława Miłosza sprzed 20 lat jest tak bardzo aktualny. ©

Autor jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2016