Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Cała polska część Puszczy nie doczekała się objęcia ochroną jako park narodowy.
Dlaczego ten skrawek stanowiący zaledwie 0,6 proc. z ponad 9 mln hektarów pokrywających Polskę lasów budzi takie emocje? Dlaczego w jego obronie stawały takie sławy nie tylko polskiej ochrony przyrody, jak Hugo Conwentz czy Władysław Szafer, dlaczego swego pióra w jego obronie użył Czesław Miłosz, a wkrótce po nim Ryszard Kapuściński? Dlaczego dziś, gdy znów nad Puszczą zawisła groźba zwiększonej wycinki, wzbudza to takie emocje w społeczeństwie, a świat nauki – poza nielicznymi wyjątkami – staje w jej obronie? Dlaczego interesują się tym media na całym świecie? Można by wymieniać niezwykłe gatunki tu żyjące: sóweczkę, dzięcioła trójpalczastego albo białogrzbietego, lub owady, takie jak rozmiazg kowleński. Można by opowiedzieć, że jest to niezwykłe królestwo grzybów, porostów, mchów lub śluzowców, a wielu z nich ze świecą szukać w innych europejskich lasach. Albo że tak licznych wielkich i wysokich drzew różnych gatunków w jednym miejscu nie ma być może już w żadnym europejskim lesie.
CZYTAJ TAKŻE:
Czesław Miłosz: Trzeba od czasu do czasu pomyśleć o ziemi, którą będą oglądać inni. Wydaje się, że ostatnią już możliwością ratowania białowieskich lasów jest mobilizacja międzynarodowej opinii publicznej.
Przypominamy artykuł z „TP” z 1996 r.
Ale tak naprawdę odpowiedź jest bardzo prosta. Puszcza budzi takie emocje, bo tak dobrze zachowanego lasu nizinnego strefy umiarkowanej nie ma prawdopodobnie na półkuli północnej. W czterech słowach „las nizinny strefy umiarkowanej” jest zawarty klucz do zrozumienia tej niezwykłości. To nie tropiki, gdzie ginie się po ukąszeniu malarycznego komara, to nie Syberia z morderczymi mrozami, wreszcie to nie góry ze stromymi zboczami, na których trudno dobrać się do drzew. Nizinne lasy strefy umiarkowanej jako pierwsze padły ofiarą naszej zachłanności – nie tylko w Europie, ale też w Ameryce Północnej. A ten przetrwał. Ma ciągłość od czasów, kiedy z tego miejsca wycofał się lodowiec. Oczywiście zaburzaną przez różną działalność ludzką, ale nigdy nie przerwaną. Właściwie do lat 20. ubiegłego wieku nie było tu planowej gospodarki leśnej polegającej na cięciu i sadzeniu. Pomimo tego przekształcania za pomocą piły i sadzonki, wciąż poza rezerwatami i niewielkim parkiem narodowym ocalała masa cennych naturalnych drzewostanów. Najlepiej chyba tę poranioną niezwykłość oddają słowa profesora Bogdana Jaroszewicza ze Stacji Geobotanicznej UW w Białowieży: „Nie ma sensu się kłócić, czy Puszcza Białowieska jest lasem naturalnym w dwudziestu, trzydziestu czy sześćdziesięciu procentach, bo po prostu innego lepiej zachowanego lasu nie mamy”.
Pamiętam dokładnie rok 1996. To był kolejny rok kampanii o ochronę Puszczy, która w odrodzonej Polsce zaczęła się od podjętej przez Radę Naukową Białowieskiego Parku Narodowego w 1991 r. uchwały o konieczności objęcia jej całej ochroną w ramach parku narodowego. Powstał projekt przygotowany przez Bogumiłę i Włodzimierza Jędrzejewskich. W 1995 r. przyrodnicy z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot pod Sejm zawieźli wielki pień po wyciętym białowieskim dębie. Polacy byli w szoku, że tak wielkie drzewa można wycinać. Ale do chwili, kiedy Czesław Miłosz opublikował swój tekst, nic się nie działo.
Politycy ufali leśnikom i lobby drzewnemu. Dla nich las, który sam sobie radzi i dzięki temu jest wspaniały, to kuriozum, i należy je zniszczyć. Ale w końcu coś pękło. W lipcu 1996 r. rząd Włodzimierza Cimoszewicza powiększył park narodowy z 5 do 10 tys. ha. Nie wątpię, że tekst Miłosza przyczynił się do tego sukcesu. Potem powstała sieć rezerwatów. W 2006 r. zespół przy Lechu Kaczyńskim przygotował plan objęcia całej Puszczy parkiem narodowym, a potem trzej bezpartyjni ministrowie środowiska w rządzie Donalda Tuska, czyli Maciej Nowicki, Andrzej Kraszewski i Marcin Korolec, realizowali wiele z elementów tego planu.
Drzewostany mające ponad sto lat znalazły się pod ochroną, a cięcia radykalnie zmniejszono z ponad 100-120 tys. m3 rocznie do 48 tys. To te posunięcia, pod pretekstem walki z kornikiem, czyli czymś zupełnie dla puszczy naturalnym, chce przekreślić dziś minister Jan Szyszko. W samym tylko nadleśnictwie Białowieża cięcia chce zwiększyć z 6 tys. m do 18 tys. m. To będzie rzeź dla Puszczy, która w wielu miejscach zaleczyła swoje rany. Dlatego dziś tekst Czesława Miłosza sprzed 20 lat jest tak bardzo aktualny. ©
Autor jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.