Pustynia na Kaszubach

To jedyny klasztor rodziny betlejemskiej w Polsce. Na wyjątkowe Msze przyjeżdżają tutaj wierni z całego świata.

31.05.2014

Czyta się kilka minut

Monaster Najświętszej Dziewicy na Pustyni w Grabowcu / Fot. Katarzyna Miotk / URZĄD GMINY SZEMUD
Monaster Najświętszej Dziewicy na Pustyni w Grabowcu / Fot. Katarzyna Miotk / URZĄD GMINY SZEMUD

Grabowiec – 30 chałup rozrzuconych jak kości do gry na kilku pagórkach i wokół kotlinek zamykających potok Gościcinki. Z pobliskiego Szemudu prowadzą tam trzy drogi, które łączą się pod mostkiem tuż przy Monasterze Najświętszej Dziewicy na Pustyni. Okoliczne buki i graby, które od wieków wyrastają z piaszczystej ziemi, dały nazwę wsi. Człowiek, by postawić Grabovc, bo tak nazywają wieś Kaszubi, musiał zabrać ziemię lasowi. Żeby dojechać do klasztoru, trzeba pokonać półtora kilometra krętą, gliniastą drogą właśnie przez ten las.

– Kiedyś się mówiło: „o, ten Grabowiec, taka dziura upchana w lesie”, a teraz mamy klasztor. Są siostry. To jest jakiś cud na tym Grabowcu – mówi mieszkanka wsi, Irena Piastowska-Riebandt.

To będzie tu...

Historia jedynego w Polsce monasteru mniszek od Betlejem, od Wniebowzięcia Najświętszej Dziewicy i od św. Brunona zaczyna się 26 lat temu. Ks. Piotr Gruba, dziś proboszcz w pobliskiej parafii w Chwaszczynie, wychowuje się w Grabowcu. Jego rodzina mieszka tam od początków XIX w. Chałupa Grubbów (urzędnicy w PRL ucięli księdzu jedno „b” w nazwisku) stoi jakieś 200 metrów od monasteru, tuż przy wąwozie wiodącym do klasztoru. Ks. Gruba spędza tam dzieciństwo, a mając 20 lat wyjeżdża do seminarium w Pelplinie. Tam łączy się historia francuskiego zakonu z kaszubskim Grabowcem.

– Wszystko zaczęło się od kleryków – mówi ksiądz. – W 1988 r. do Polski przyjechała Francuzka, siostra Maria. Zakon początkowo szukał swojej pustyni na południu Polski. Myślano o Bieszczadach, ale biskupi skierowali siostry do Pelplina, bo mniszki opierają się na regule kartuzów.Trafiły do bp. Mariana Przykuckiego, a potem na letni dyżur w seminarium już nieżyjącego ks. Janusza Witkowskiego. Zaopiekował się siostrami i wskazał miejsce na klasztor gdzieś w okolicach Kartuz.

Mniszka Maria wraca na Kaszuby po roku. Trafia do Sianowskiej Huty. Potem od ks. Gruby słyszy, że jest rodzina, która chciałaby sprzedać ziemię w okolicach Szemudu. Tak siostry trafiają pierwszy raz do Grabowca. Gdy siostra Maria widzi las, wzgórza i kotlinkę wokół Gościcinki, mówi trzy słowa: „To będzie tu...” – jeszcze zanim porozmawiała z rodziną zamierzającą sprzedać grunt.

Ziemia, gdzie dziś stoi klasztor, od lat należy do rodziny Romskich, a wcześniej Riebandtów. To potomkowie francuskiego żołnierza, którego na Kaszuby rzuca zawierucha po wojnach napoleońskich.

– Moi przodkowie wyrąbali las i osiedlili się w Grabowcu. Nad rzeką stanęła szopa, pośrodku polany wielka stodoła, a pod górką dom – mówi Irena Piastowska- Riebandt.

Życie na grabowskich pagórkach nie jest łatwe. Ziemie nie należą do żyznych. Strome zbocza pól sięgających 200 metrów nad poziom morza trzeba orać przy pomocy koni, bo zdarza się, że traktory koziołkują na podjazdach. Nikt nie chce uprawiać takiej ziemi.

Jak w Betlejem

Ponad 200 lat po osiedleniu Riebandtów w Grabowcu historia zatacza koło – w grabowym lesie pod Szemudem znowu zjawiają się Francuzi. Rodzinadecyduje o sprzedaży 14 hektarów mniszkom, część ziemi zakon dostaje w darze. Całość obejmuje stodołę, dom, chlewik, pola, łąki, drzewa i przecinającą wszystko wstęgę Gościcinki.

W 1991 r. odbywa się tu pierwsza msza święta. Jest jak w Betlejem: siostry wybielają ściany chlewika, a na sianie staje stół ofiarny przykryty białym obrusem. Do chlewika przyjeżdża bp Tadeusz Gocłowski oraz proboszcz z Szemudu, ks. Zbigniew Kondracki. Siostry, cztery mniszki, zapraszają na mszę kilku okolicznych mieszkańców. Przeoryszą jest nieżyjąca już siostra Maria z Francji, która wybrała to miejsce na siedzibę monasteru.

Potem w ciągu kilku lat rusza budowa. Kaplica staje na fundamentach stodoły.

– Stare budynki po gospodarce były rozbierane z szacunkiem – wspomina mieszkaniec wioski. – Potem z tych cegieł powstała kaplica. Siostry też pomagały.

We wrześniu 1993 r. w kościele w Szemudzie odbywają się uroczyste święcenia pierwszych dwóch mniszek. Dziś w ­monasterze na Grabowcu mieszkają 24 ­zakonnice z ­Polski, Francji, Austrii i Litwy. Choć nie mają kontaktu z innymi ludźmi, mówią świetnie po polsku. Większość czasu przebywają w zamkniętej części klasztoru. Wszystkie spotykają się codziennie na mszach. Żyją w malutkich, kilkumetrowych celach. Białe ściany, łóżko, stolik, krzesło i umywalka. Skromne meble też są pokryte bielą.

Kaplica skąpana w bieli

Przez lata kamienistą drogą wiodącą do mostku na Gościcince z rzadka przejeżdżał zaprzęg konny. Teraz na wyboistym szutrze podskakują samochody z rejestracjami z całej Polski i świata.

Kaplica stojąca w centralnym punkcie monasteru jest w środku skąpana w bieli i jej odcieniach, co podkreśla światło wpadające przez okna. Urzeka surowością i prostotą. Jest otwarta i w nocy, kiedy również zjawiają się osoby spragnione modlitwy. W kaplicy codziennie odbywają się msze, odprawiane przez kapłanów z Polski i zagranicy. Można usłyszeć modlitwy czy Ewangelię podczas mszy w wielu językach, także po kaszubsku.

W monasterze urządzono pokoje gościnne, gdzie goście, przyjeżdżający do Grabowca przez cały rok, mogą kontemplować albo odpocząć.

Opowiada mieszkanka pobliskiego Przetoczyna, Danuta Bieszke: – Grabowiec jest miejscem, do którego zawsze chce się wracać. Msze bez kazań: tylko ewangelia, modlitwa i śpiew – to wszystko robi wrażenie. Część miejscowych, którzy żyją tu od lat, może woleć tradycyjną mszę. Pewnie dlatego w Grabowcu dominują przyjezdni.

– Mszą, która na zawsze zapada w pamięci, jest ta zaczynająca się w Wielką Sobotę wieczorem, a kończąca się procesją rezurekcyjną – opowiada Danuta Bieszke. – Najpierw jest liturgia światła. Ognisko, z zapachami różnych kadzideł, pochodnie, świece... Msza trwa do późnej nocy. Niesamowite przeżycie. Nad całą wsią unosi się zapach drzewa oliwnego.

Ks. Piotr Gruba: – To inna liturgia. Trzeba ją przeżyć, żeby o niej mówić. Dodatkowo uroku modlitwie i kontemplacji dodaje miejsce. W Grabowcu czuje się spokój i harmonię z naturą. Nie ma codziennego pędu. Przyjeżdżają także biskupi, którzy chcą się wyciszyć.

Mówi mieszkanka Szemudu: – Pieśni śpiewane przez mniszki uspokajają jak zioła. Śpiew powoduje, że człowiek się wtapia w naturę i czuje bliskość Boga.

Opinia z forum internetowego: – Jestem wzruszona tym miejscem i duchowością zakonu. Wystarczy jeden dzień w tym otoczeniu, w modlitwie anielsko rozśpiewanej i ciszy, a już człowiek ma czas na wszystko.

Grabowiec pachnący drzewem oliwnym

Są dni, na które mieszkańcy Grabowca czekają szczególnie. Raz w roku, na Wigilię, siostry wyznaczone do kontaktu ze światem wychodzą z opłatkiem do pobliskich domów. Wtedy nadarza się okazja do krótkiej rozmowy.

Siostry muszą sobie radzić podczas ostrzejszych niż w innych regionach Pomorza, kaszubskich zim. Irena Piastowska-Riebandt wspomina, jak kilka lat temu wieczorem wracała przez las do Grabowca: – Był wielki śnieg, z 15 stopni poniżej zera. W tej zawiei prosiłam Boga, żeby ktoś jechał, a tu nagle ze śnieżycy wyłonił się samochód. To jedna z sióstr wracała z jakimiś pakunkami do klasztoru. I w tym śniegu nie mogłyśmy podjechać pod górkę. Chciałam wołać sąsiadów, żeby pomogli a siostra mówi tylko: „nie trzeba, nie trzeba” i się uśmiecha. Z bagażnika wyciągnęła łańcuchy i w tym szalejącym wietrze i mrozie sama je zakładała na koła furgonetki. Naciągając łańcuchy pokaleczyła sobie ręce – jak wsiadła do samochodu, cały habit był czerwony od krwi. A siostra tylko się uśmiechała: nie było narzekania, że jest zimno czy źle.

Mniszki z Monasteru Najświętszej Dziewicy na Pustyni w Grabowcu, choć na stałe wpisały się w krajobraz Kaszub, unikają rozgłosu.

– To nasza pustynia – mówi przeorysza, siostra Marta.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2014