Pustka, cisza i ból

Gdzie pierwotnie spotykamy śmierć: czy w lęku przed własnym umieraniem, czy w bólu przeżywania śmierci bliskich, a może w rzadkich doświadczeniach masowych rzezi i zbrodni?

19.05.2009

Czyta się kilka minut

Fotografia bez tytułu z serii „Gdy śmierć przyjdzie, będzie miała twoje oczy” Mario Giacomelliego. Włochy, 1962 r. /fot. Brooklyn Museum / Corbis /
Fotografia bez tytułu z serii „Gdy śmierć przyjdzie, będzie miała twoje oczy” Mario Giacomelliego. Włochy, 1962 r. /fot. Brooklyn Museum / Corbis /

Źródłowo widzę śmierć w twarzy drugiego człowieka. Wtedy, gdy jestem za niego w pełni odpowiedzialny, tak mocno, że jestem winien nawet jego śmierci. Każda śmierć jest skandalem i morderstwem, a zatem ja sam odpowiadam za mord. Jestem mordercą?! Jak można tak mówić? Ale tak mówić trzeba, bo tylko uznając swoją winę, mogę otworzyć się na drugiego człowieka i Boga - mogę czynić dobro" - te szalone myśli znajdujemy w wykładach Emmanuela Levinasa, filozofa, świadka ubiegłego stulecia (1906-1995).

Dziś, gdy cichnie zgiełk sprzecznych XX-wiecznych idei i odsłaniają się prawdziwe hierarchie wartości, widzimy, że Levinas w tym tragicznym czasie, naznaczonym przez nieufność i podejrzliwość człowieka wobec człowieka, zbudował filozofię opartą na pojęciu odpowiedzialności za bliźniego. Wtedy, gdy filozofowie kurczowo bronili słabnącej tożsamości podmiotu, twierdził stanowczo, że istota człowieka tkwi nie w nim samym, ale w jego relacji do innych ludzi - do inności.

Zakładnik

Levinas radykalnie zmienił tradycyjną wizję ludzkiego podmiotu jako dumnej monady, która chciwie zagarnia otaczający świat. Człowiek Levinasa jest wrażliwy na otoczenie i otwarty na spotkanie innego człowieka i Boga. Francuski filozof był uważany za czołowego przedstawiciela filozofii dialogu, ale z drugiej strony ironicznie szydził z romantycznych ujęć dialogu między ludźmi jako czułego zetknięcia bezcielesnych duchów. Twierdził, że spotkanie z innym człowiekiem rodzi w nas odpowiedzialność, która domaga się przede wszystkim realnej troski "całością swoich pieniędzy".

Takie poglądy mogły budzić entuzjazm czytelników, ale zarazem odpychały ich radykalizm i dziwna "przesadność" wizji filozofa. Levinas twierdził, że spotkanie rodzi w nas radykalną odpowiedzialność za konkretnego bliźniego, która nie jest wolnym darem miłości, ale raczej przymusem, "prześladowaniem" przez innego. Od tej odpowiedzialności nie można się uchylić, nie można jej ograniczyć, ona wymaga, żeby stać się "zakładnikiem" za drugiego człowieka. Jednostka jest absolutnie odpowiedzialna - co oznacza nie tylko troskę o drugiego człowieka, ale też zburzenie spokoju i tożsamości jednostki. Grozi to zniszczeniem subtelnej i powikłanej sieci naszych relacji społecznych. Jeśli bowiem w każdej chwili mamy absolutne zobowiązanie wobec "konkretnego innego", to trudno uwierzyć, że na takim gruncie można zbudować stabilny świat naszych zobowiązań i wyborów moralnych.

Kontrowersyjność wizji francuskiego filozofa jest doskonale widoczna w wydanej przez Znak książce, obejmującej dwa cykle paryskich wykładów Levinasa z lat 1975-76 pt. "Bóg, śmierć i czas". Levinas bada tytułowe pojęcia w ich wzajemnych relacjach, prowadząc przy tym trudny i wyrafinowany dialog z wieloma filozofami. Całość wykładów tworzy splot wizji i rozumowań, które przerastają możliwości zrozumienia laika, mimo że dotyczą pojęć fascynujących dla każdego.

Filary

Levinas analizuje śmierć, wdając się w dziwny dialog z innymi filozofami. Nie jest to jednak klasyczny spór ani siłowanie na argumenty. Powoli zdajemy sobie sprawę, że stawką rozważań jest odpowiedź na pytanie: która wizja śmierci jest najbardziej źródłowa? Inaczej mówiąc, pytamy, gdzie pierwotnie spotykamy śmierć? Czy w lęku przed własnym umieraniem, czy w bólu przeżywania śmierci bliskich, a może w rzadkich doświadczeniach masowych rzezi i zbrodni?

Filozof ma podwójne zadanie. Nie tylko szuka pierwotnej kryjówki śmierci, ale zarazem musi wyjść poza niejasne intuicje i precyzyjnie określić istotne cechy zjawiska. Levinas proponuje zatem radykalną charakterystykę śmierci, która opiera się na trzech głównych filarach. Po pierwsze, śmierć jest "nicością", pustką i opuszczeniem; po drugie, radykalną "niewiedzą" (zmarły "odchodząc - nie zostawia żadnego adresu"); a po trzecie "okropnością", "skandalem" i bez-sensem.

Francuski filozof twierdzi, że niezmiernie trudno jest uchwycić śmierć u jej źródeł. Częściej poprzestajemy na spojrzeniu wtórnym. Trudno się temu dziwić, bo ludzie uciekają od grozy i radykalnej obcości śmierci. Pragną ją jakoś obłaskawić, nadać sens, koloryt i zrozumiałość. Levinas zestawia wiele prób opisu śmierci, jakie można odnaleźć u myślicieli Zachodu, ale przede wszystkim uznaje tylko jednego poprzednika - niemieckiego filozofa Martina Heideggera.

Rana

Heidegger sądził, że nie da się pomyśleć nicości, można jej tylko doświadczyć - w nastroju trwogi, kiedy drżymy o własne istnienie i stajemy przed możliwością własnej śmierci. W życiu chodzi nam pierwotnie o własne istnienie, a zatem śmierć oznacza usunięcie wszelkiego sensu - czyli bezsensowność istnienia. Jednak, o ile dla Heideggera "śmierć" jest skandalem i bez-sensem, to odważna postawa wobec "możliwości własnej śmierci" daje wielką szansę zebrania w całość rozproszonego życia i osiągnięcia autentycznej egzystencji. Levinas podziwiał wizję Heideggera, ale jego zdaniem niemiecki filozof nie oddał w pełni pierwotnej grozy i skandaliczności śmierci, bo nie wziął pod uwagę, że morderstwo jest znacznie gorsze i niszczy sens bardziej radykalnie niż naturalna śmierć.

Dla Levinasa śmierć objawia się źródłowo na twarzy drugiego człowieka, za którego jestem radykalnie odpowiedzialny. Odpowiedzialny do tego stopnia, że ponoszę winę za jego śmierć! Nie ma śmierci naturalnej, każda jest zawiniona przez tego, kto był odpowiedzialny za bliźniego. Moja własna śmierć jest ważna tylko o tyle, o ile oznacza niemożność sprostania tej radykalnej odpowiedzialności.

Wina wobec drugiego człowieka nie da się usprawiedliwić ani uleczyć. Stanowi ciągłą ranę w nas samych, która rozbija naszą wewnętrzną tożsamość. Jednak właśnie to bolesne dotknięcie winy jest warunkiem wszystkiego, co cenne w naszym życiu - otwarcia na inność drugiego człowieka i pragnienia dobra.

Próbujemy zrozumieć fascynującą wizję Levinasa, pamiętając o traumatycznych doświadczeniach XX wieku, o spojrzeniach ludzi prowadzonych na rzeź, które wzywały do odpowiedzialności, i o nieusuwalnej winie tych, którzy przeżyli w piekłach obozów śmierci. Ale takie rozumienie jest tylko wybiegiem. Opis śmierci Levinasa jest skierowany do mnie osobiście. Levinas uważa, że źródłowe dotknięcie śmierci nie może być dane "z drugiej ręki". Mówi zatem do mnie jak prorok do grzesznego króla Dawida: "To ty jesteś tym człowiekiem". Jeżeli chcę doświadczyć śmierci źródłowo, muszę odsłonić moją egzystencjalną winę wobec drugiego człowieka.

"Tu stoję"

Nie przyjmuję ultimatum Levinasa, bo noszę w sobie inne doświadczenie śmierci - umieranie moich bliskich. Pamiętam pustkę, ciszę i ból, ale przede wszystkim doświadczenie prawdy tego, co się wydarza - prawdy, która obejmowała bliskość, pogodzenie się i świadomość przejścia gdzieś dalej... Trudno mi o tym pisać. Nie wiem, czy to doświadczenie jest tylko osobiste, czy pokazuje wspólnotowe, chrześcijańskie pojmowanie śmierci - tak różne od żydowskiej wizji Levinasa. Niezależnie od wszystkiego, nie mogę się wyprzeć własnego doświadczenia śmierci, które przeorało mnie wewnętrznie. Nie wierzę, by mogło być nieźródłowe - a zatem wedle Levinasa takie, które by ukrywało i fałszowało śmierć w jej radykalnej grozie i skandaliczności. Powtórzę za Martinem Lutrem: "Tu stoję i nie mogę inaczej". Muszę zatem odrzucić wizję śmierci francuskiego filozofa.

Po co więc czytać Levinasa, skoro jego wizja człowieka jest w ostatecznym obrachunku tak obca naszemu rozumieniu świata? Cóż, wielkie idee filozoficzne działają w osobliwy sposób. Rzadko wpływają bezpośrednio na nasze poglądy i odczucia, ale stopniowo odmieniają cały horyzont myślenia. I nagle, po latach albo wiekach, zjawiska i poglądy zaczynamy widzieć w nowym świetle. Gdy 30 lat temu Józef Tischner wprowadzał Levinasa do polskiej filozofii, te poglądy budziły sprzeciw, a nawet rozbawienie. Dziś jednak zmienił się klimat duchowy i radykalna wizja odpowiedzialności Levinasa stała się bliższa naszej wrażliwości. Kto wie, czy radykalne otwarcie na Inność człowieka i Boga nie okaże się lekarstwem na biedy świata?

***

Wizja śmierci Levinasa jest mi obca i nie skłoni do porzucenia własnych, intymnych doświadczeń umierania. A jednak namiętny głos francuskiego filozofa jest potężnym wyzwaniem, które budzi z letargu, przypomina i sprawdza na nowo nasze najgłębsze doświadczenia. Levinas uważał, że nasze zwykłe życie przypomina trochę sen na jawie. Nawoływał do czujności i otworzenia się na głos drugiego człowieka. Myślenie Levinasa jakby docierało z niezmiernego oddalenia. Czy jednak z jego wykładów nie da się wyciągnąć wielkiej lekcji, że tego, co najważniejsze, uczymy się od innych?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2009

Podobne artykuły