Nauka do wstrzyknięcia

Każda aktualizacja punktacji czasopism naukowych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki wywołuje poruszenie w środowisku akademickim. Trudno się dziwić, bo ta lista ma przełożenie na cały sposób funkcjonowania polskiej nauki: od wysokości dotacji dla uczelni, po indywidualne kariery – awanse naukowe, środki na badania, stypendia. Przypomnijmy: pracownicy naukowi rozliczani są z publikacji artykułów w specjalistycznych czasopismach oraz książek w wydawnictwach naukowych, za które Ministerstwo przyznaje punkty. W teorii: im ważniejsze i bardziej prestiżowe czasopismo czy wydawnictwo, tym punktów więcej. Tyle że nie istnieją jednoznaczne i międzydyscyplinarne kryteria oceny czasopism, dzięki czemu te oceny bywają arbitralne i mogą być efektem polityki naukowej realizowanej przez władze. I tak, zgodnie z najnowszym rozporządzeniem Ministerstwa, publikacja raportu z badań w „Nature” będzie mieć w polskiej nauce tę samą wartość (maksymalne 200 punktów), jak publikacja eseju w polskim piśmie teologicznym „Person and the Challenges. The Journal of Theology, Education, Canon Law and Social Studies Inspired by Pope John Paul II”.
Dla przedstawicieli nauk empirycznych taka wycena to oczywisty absurd – badania opisywane w „Nature” często ciągną się latami i wymagają współpracy wielu ośrodków naukowych, podczas gdy 20-stronicowy esej na temat antropologicznych aspektów teologii małżeństwa i rodziny w świetle myśli św. Jana Pawła II (to przykład z najnowszego numeru wspomnianego pisma) sprawny teolog napisze samodzielnie w kilka dni. Problemem nie są jednak pojedyncze oceny – choruje cały system, w ramach którego, przy pomocy tych samych narzędzi, oceniamy przedstawicieli tak różnych światów, jak matematycy, badacze empiryczni, humaniści i teologowie.
Nawiasem mówiąc, „Person and the Challenges…” wydawane przez Uniwersytet Jana Pawła II w Krakowie i tak się wyróżnia na tle wielu polskich pism teologicznych, bo publikuje artykuły wyłącznie po angielsku. Choć znamienne jest to, że ocenione zostało na prawie trzykrotnie więcej punktów niż nieporównywalnie bardziej rozpoznawalny na świecie „Zygon”. Taką mamy politykę naukową – Ministerstwo najwyraźniej chce, by polscy teolodzy byli mistrzami polskiej teologii.
Jednak objawy choroby systemu widoczne są także w dziedzinach empirycznych. Ciekawym przykładem jest np. cenione skądinąd czasopismo „eLife” (maksymalne 200 punktów), które w duchu idei otwartej nauki zmieniło wraz z początkiem roku sposób recenzowania nadsyłanych publikacji. Po uzyskaniu niezależnych recenzji redakcja nie podejmuje już tradycyjnej decyzji o publikacji lub odrzuceniu nadesłanego artykułu – tylko wszystko to razem umieszcza w swoim serwisie. I od tego momentu to od autora zależy, czy artykuł otrzyma status „ukończonego”, równoważny z jego oficjalną publikacją (i tak powinien być też postrzegany przez nasze Ministerstwo). Może do tego dojść, nawet jeśli czterech recenzentów nie zostawi na ocenianym tekście suchej nitki!
Inny przykład: na 200 punktów wyceniono poświęcone nowotworom czasopismo „Cancers”, wydawane przez koncern MDPI, któremu od lat zarzuca się „drapieżne” praktyki – czyli m.in. nierzetelny i nieprzejrzysty system recenzji, którego celem nie jest dbanie o jakość prezentowanych badań, a maksymalizacja zysku wydawcy. Według danych MDPI, prawie co drugi zgłoszony do ich czasopism artykuł jest publikowany. W „Nature” – nawet nie co dziesiąty.
Wydawanie prasy naukowej to w dzisiejszych czasach złoty interes – nawet wydawcy rzetelnych czasopism zarabiają miliardy tylko na tym, że udostępniają swoje łamy (najczęściej stronę internetową, bo przecież mało które pisma nadal są drukowane) na raporty z badań finansowanych ze środków publicznych. A przy tym żerują na najczęściej darmowej pracy recenzentów, kluczowych w całym systemie, którymi są sami naukowcy.
SKROBANIE DNA. JAK BANKRUTUJE POLSKA NAUKA. ROZMOWA Z MARKIEM KONARZEWSKIM, prezesem Polskiej Akademii Nauk: Obawiam się fali wyjazdów w rozmiarach takich jak exodus kadr naukowych w latach stanu wojennego. To jest bardzo realne zagrożenie. Brakuje nam środków nawet na wypłacenie pensji minimalnej >>>
Problem oceny pracy naukowej jest skomplikowany. A ponieważ nie wierzę, że istnieją proste rozwiązania skomplikowanych problemów, nie odważę się więc proponować żadnej recepty. Ale na pewno nie zaszkodzi przypomnienie, że właściwie cały system funkcjonowania nauki mamy chory. I powinniśmy o tym wreszcie zacząć publicznie rozmawiać – bo przecież to od nauki zależy nasza przyszłość i jakość życia. Najmniej ważne w tym wszystkim jest to, że minister Czarnek znowu postanowił poklepać po ramieniu teologów i dosypać konkretnej uczelni trochę pieniędzy.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)