Psi umysł

Jolanta Antas, językoznawczyni: Odkąd moi znajomi mają berneńczyka, nie mogą się kłócić, bo trzęsie się z przerażenia. Pies jest niebywałym radarem emocjonalnym, choć polska fleksja jest dla niego za trudna.

22.10.2018

Czyta się kilka minut

 / JACEK TARAN DLA „TP”
/ JACEK TARAN DLA „TP”

Jolanta Antas na wywiad przychodzi z Fraszką – biszkoptowym golden retrieverem. Siedzimy na ławce na krakowskich Plantach, pies kładzie się na ziemi. Antas mówi, że swoje kolejne trzy psy wychowywała w ten sposób, by mogła z nimi bywać w restauracjach, na uczelni, w sklepie, na poczcie. Wystarczy, że ręką da sygnał „zostań” i wskaże miejsce.

KATARZYNA KUBISIOWSKA: Czy w miejscach publicznych wyniknęły kiedyś problemy z powodu obecności Fraszki?

JOLANTA ANTAS: Wyniknęły. Polskę mogę porównać z Holandią, gdzie mieszka część mojej rodziny. Wchodząc tam z Fraszką do centrum handlowego, jedynym problemem było, że pies nie lubi ruchomych schodów, więc kłopot rozwiązywały windy. Wszędzie była mile widziana. Natomiast z Galerii Krakowskiej zostałyśmy wyrzucone. O tyle byłam tym zdumiona, że znajduje się tam sklep dla zwierząt. Chciałam kupić obrożę, którą wypadałoby przymierzyć.

Jeszcze zostałam wyproszona z butiku. Gdy mnie i Fraszkę zobaczyła sprzedawczyni, powiedziała: „O, pies”. Ja: „No, pies”. Ona: „A nie nasika?”. Ja: „To niemożliwe”. Jednak ta pani nie uwierzyła.

Kiedyś wyrzucili nas z poczty. Ale z banku nie dałam się już wyrzucić. Udało się im wyrzucić starszą panią z małym pieskiem na rękach, aż się popłakała. Ja powiedziałam, że nie wyjdę i żeby dzwonili na ochronę. Wygłupiałam się: „Mój pies urodził sześć szczeniaków, każdy jest wart półtora tysiąca. W banku mój pies ma 12 tysięcy i przyszłam go zapytać, czy mogę od niego pożyczyć te pieniądze. Pies musi być tu obecny”.

Złapali żart?

Złapali. Kiedy indziej, w innym banku, kazali mi zostawić Fraszkę na zewnątrz. Mówię: „To champion wart straszne pieniądze, jest najwartościowszą rzeczą, jaką posiadam. Gdy przywiążę mojego psa na zewnątrz, to mi go na pewno ukradną”. Po namyśle strażnicy zaproponowali: „A jakby go pani tu, w przedsionku zostawiła, my skierujemy kamery na niego”. Zgodziłam się, załatwiłam sprawę, schodzę na dół, zabieram psa, wybiega strażnik i mówi: „Patrzyliśmy cały czas na kamery, nikt do psa nie podszedł”.

No bo w banku działa argument finansowy.

A w innych miejscach działa argument, że pies umie się zachować. Ludzie chcą, by psy im wszędzie towarzyszyły, tyle że muszą być odpowiedzialni za to, by nie stwarzały problemów. W aptece użyłam argumentu, że sanepid nie może zabraniać wchodzenia psu, ponieważ – po pierwsze – nie da rady dostać się do miejsc, w których przechowywane są leki, a po drugie na łapkach przynosi mniej zarazków niż ludzie.

Za każdym razem walczę o to, by pies mógł ze mną wszędzie chodzić.

Wczoraj byłam w sklepie odzieżowym i zobaczyłam, że obok działów damskiego, męskiego, dziecięcego jest też specjalna kolekcja dla mopsów.

Tendencja do antropomorfizacji to wielki błąd – pies inaczej odczuwa świat i trzeba się nauczyć jego myślenia. To wzbogaca – człowiek ma szansę poznać inny punkt widzenia, a na tym opiera się teoria rozwoju umysłu, która zakłada, że jego ważną składową jest zdolność do odgadywania stanów mentalnych innych osobników, czyli zdolność „postawienia siebie na czyimś miejscu”. Ta umiejętność przyjmowania innej perspektywy – dana zresztą tylko tym najinteligentniejszym gatunkom – stanowi podwaliny dla zdolności empatycznych i manipulacyjnych; zdolności do pomagania innym, ale także ich oszukiwania.

Jana Sterbak usiłowała uchwycić obraz świata oczami psa, przyczepiając swojej terierce kamerę do specjalnego paska. Kamerą nagrała wycieczkę psa po Wenecji. W rezultacie powstał szalony ciąg nieustannie zmieniających się widoków skrzywionego świata.

Ta kamera niewiele chyba dała, bo pies nie jest wzrokowcem, tylko węchowcem, i jest niezwykle wrażliwy na ruch. Pies z trzech metrów postrzega sylwetkę swojego opiekuna już lekko zamazaną, ale zauważy ruch motyla na 20 metrów i na ludzkich twarzach najmniejszy grymas mimiczny. Ale węch jest najsilniejszym jego narzędziem poznawczym. Pies, kiedy węszy, rozkłada wszystkie zapachy na czynniki pierwsze. Dlatego wykorzystywany jest do szukania narkotyków, ludzi itp. Kiedy na spacerze przystaje i węszy siusiu innego psa, to w tych zapachach identyfikuje nie tylko wiek, płeć innego psa, ale także, w jakim był nastroju i czy coś mu dolega. Psy wykrywają komórki raka i potrafią jednoznacznie odnaleźć zapach swego opiekuna spośród więcej niż setki innych zapachów ludzi. Pies czuje i myśli zapachami. Widzi nie rzeczy, ale działania i akcje.

Jak długo człowiek uczy się myślenia psa?

Każdy pies jest inny. Zawsze brałam inną rasę – byłam ciekawa, jakie są różnice. Psy mają osobowości, ale też preferencje genetyczne związane z rasą. Moja pierwszy suka była wyżłem niemieckim, czyli psem myśliwskim. Najważniejsze dla niej były spacery, na których mogła polować. Na imię miała Fana Mzuri. W języku suahili znaczy to: „jaka piękna!”.

Pisze Pani o tym w książce „Rozmowy z psem, czyli komunikacja międzygatunkowa”.

Drugi mój pies to była Chmurka – seter angielski, też myśliwski. Lubiła robić stójkę, czaić się, wykazywała się niebywałą cierpliwością. Natomiast golden retriever, którym jest Fraszka, jest psem zadaniowym – ona wyczuwa, czego ja chcę, i to robi. I nasza harmonia polega na tym, że wyczuwamy się nawzajem. Ze wszystkich psów, jakie miałam, Fraszka jest najmądrzejsza. To pies-filozof – stateczny, myślący, spokojny, łagodny.

Z tego powodu sporo rodzin z dziećmi decyduje się na golden retrievera.

Ale ludzie te psy marnują. Kupuje się goldena, sądząc, że on się sam uczy, bo jest z natury do tego zdolny.

Przecież jest.

Taki pies nauczy się sam wszystkich błędów właściciela: podpatrzy je i wykorzysta. Jeżeli zauważy, że przy posiłku dostanie kawałeczek jedzenia, to zawsze będzie żebrał. Im bardziej inteligentny jest pies, tym łatwiej go zepsuć.

Proszę opowiedzieć o mądrości Fraszki.

Po pierwsze, przynosi różne użyteczne przedmioty, na przykład papierosy, zapalniczkę, telefon. To jest wygodne, gdy idzie się do wanny i człowiek zapomni ich ze sobą zabrać. Odnajduje też portfel i klucze, wraca i przynosi rzeczy, które wypadły mi z kieszeni, bo ich upadek słyszy lepiej ode mnie, mimo że idzie przodem. Nauczyłam ją też sprawdzać, czy czegoś nie zostawiłam, przysiadając gdzieś na chwilę. Jest w tym niezawodna.

I co Pani wtedy mówi?

Na przykład: „Szukaj papierosy”, ale nie „Szukaj papierosów”, bo polska fleksja jest dla psa za trudna. A gdy opuszczam miejsce, w którym przebywałam, ławkę czy restaurację, to mówię: ,,sprawdzaj”. Teraz już nie muszę wydawać tej komendy, bo Fraszka zrobi to sama: kontroluje, czy przypadkiem czegoś nie zostawiłam.

Kiedyś wychodzę z restauracji, w ręku trzymam pustą paczkę papierosów i rozglądam się za koszem. Podchodzi kelner i pyta, czego szukam. „Kosza, bo chciałam wyrzucić pustą paczkę”. „To pani da” – wziął i gdzieś poszedł. Wychodzę z restauracji, a pies za mną. I nagle sobie przypomniałam, że do tej paczki włożyłam bilet tramwajowy, który teraz coraz trudniej kupić. Wróciłam, wchodzę do sali, ale nie widzę kelnera. Myślę sobie: „A, szkoda czasu, kupię nowy bilet”. Wychodzę, oglądam się za psem... Widzę, że Fraszka idzie do mnie i co trzyma w pysku?

Jak ona to zrobiła?

Musiała pomyśleć: „Skoro wróciła się i zagląda do innej sali, niż siedziała, to czegoś jej brakuje”.

Kiedy indziej w sypialni zakładam spodnie, przygotowuję się do wyjścia z nią na spacer. Na łóżku kładę papierosy i zapalniczkę. Mówię do Fraszki leżącej w przedpokoju: „Ty to mądra jesteś, po prostu czekasz gotowa na spacer, a ja muszę pamiętać o zapalniczce, o papierosach, o smyczy, o wszystkim”. Zabieram papierosy i zapalniczkę, a drugą zapalniczkę zostawiam na łóżku. Zakładam buty, patrzę, idzie mój pies i niesie w pysku drugą zapalniczkę.

Trzecia przygoda. Wróciłyśmy z długiego spaceru. Usiadłam przy komputerze, miałam do wykonania żmudną robotę, a strasznie mi się nie chciało. Zaczynam, nic nie wychodzi, wściekam się. Nagle mój pies, skulony i na ugiętych nogach, trąca mnie pod łokieć, choć nigdy dotąd tego nie robił. Mówię: „Nie zawracaj mi głowy, widzisz, że mam robotę”. Pies wycofał się, ale za chwileczkę znowu idzie do mnie, a ja jestem coraz bardziej zła. Patrzę na zegarek – przecież pół godziny temu byłyśmy na spacerze. Gdy po raz trzeci Fraszka ponowiła próbę, uznałam, że ma rozwolnienie. Wszystko rzuciłam, bo jak pies ma rozwolnienie, trzeba pędem na trawę. Otwieram drzwi, a mój piesek robi jeden kroczek, potem drugi, to listek skubnie, tu sobie trawkę powącha. Ponaglam: „Zrób, co masz zrobić, bo muszę wrócić do tej okropnej roboty”. I nagle mnie tknęło: kto tu kogo wyprowadza na spacer? Roześmiałam się i mówię: „Chodź piesku, obejdziemy sobie podwórko”. Wracamy do domu, siadam do komputera, wszystko idzie jak z płatka. Nie widzę psa, przyczaiłam się, by zobaczyć, co robi. A on na swoim legowisku, cztery łapy do góry, zrelaksowany.

Bo Panią uspokoił?

Każdy pies jest lekarstwem na wyrównanie stanów emocjonalnych. Trzeba cały czas trzymać w sobie ten stan spokoju.

Pies przejmuje ludzki niepokój?

Odkąd moi znajomi mają berneńczyka, nie mogą się kłócić. Jak tylko zaczynają podnosić głos, pies chowa się i trzęsie z przerażenia. Pies jest niebywałym radarem emocjonalnym. Właśnie psucie psa polega na tym, że człowiek go wystawia na cykle – naprzemienne stany euforii i depresji. Podstawowym błędem jest krzyczeć na psa, on tego kompletnie nie rozumie. Do psa trzeba podchodzić spokojnie...


Czytaj także: Adam Robiński: Przyjaciel domu


Istnieje metoda wzmocnienia pozytywnego, której jestem wielkim zwolennikiem. Chodzi o to, by psa nie łamać, lecz obserwować, czego chce, co jest mu potrzebne do samorozwoju. Pies ma swój rozum.

Jakby mówiła Pani o wychowaniu dziecka.

Bo są punkty styczne. Największą nagrodą dla psa za pozytywne zachowanie jest zadowolenie opiekuna. Jeśli okaże mu radość, pies zrobi dla niego wszystko. Nie raz widziałam, jak Fraszka skakała ze szczęścia, bo ja zachwycałam się, że przyniosła głupią piłeczkę.

Pies potrafi być też bardzo smutny. W mojej rodzinie był labrador, który po śmierci opiekuna nie chciał jeść i spacerować. Miał objawy depresji.

Depresję też można pomylić. To szczególna skłonność polonistów nakierowanych na literackość. Miałam przyjaciela, właśnie profesora polonistyki, który z moim poprzednim psem czasem chodził na spacery. Kiedyś mówi: „Słuchaj, martwię się o Chmurkę, bo ona była dzisiaj jakaś nostalgiczna, musiała dopaść ją melancholia”. Podbiegam do psa, dotykam nosa i mówię: „Jaka nostalgia? Jaka melancholia? Pies jest zatruty!”.

Czyli znowu pułapka antropomorfizacji.

Oczywiście, psy popadają w depresję szczególnie wtedy, kiedy są krzywdzone lub odchodzi ktoś dla nich ważny, jak to się stało w pani rodzinie.

W ogóle uważam, że psy wykazują się większą empatią niż ludzie.

Aż tak?

Po śmierci Chmurki sama pogrążyłam się w głębokiej depresji. Moi przyjaciele mówili: „Jola jest martwa”. Nawet nie chciało mi się myć... I pamiętam z tego czasu właśnie psy. Pies mojej znajomej, dla którego ona była stuprocentowym przewodnikiem, nagle na spacerze nie słuchał jej, tylko mnie. A gdy przyszłam w odwiedziny do mojej przyjaciółki, jej golden retriever wszystko inne rzucił, by być blisko mnie. Łapać, dotykać – szalał cały czas.

Zrozumiałam, że to jest empatia – te psy chciały mnie pocieszyć. Swoją obecnością powiedzieć: „Jestem tylko dla ciebie, nie jesteś sama”.

Psy są wyczulone na zmiany ludzkiego zapachu wywołanego emocjonalnym napięciem. Zauważają też napinające się mięśnie i zmiany w wydawanych przez człowieka odgłosach, w tym przyspieszony oddech. Te same fizjologiczne zmiany brane są pod uwagę przy badaniu za pomocą wykrywacza kłamstw.

Kiedyś miałam problem z jelitami. Przyjaciółka chciała mnie zawieźć do szpitala, a ja odmówiłam, powiedziałam, że psa samego nie zostawię. Lekarze zgodzili się podawać mi kroplówki w domu. Przez parę dni nie mogłam wychodzić na zewnątrz i proszę sobie wyobrazić, że mój pies zaparł się jak osioł, z nikim innym nie chciał wychodzić na spacer. Doprowadził mnie do tego, że z kroplówką na szyi schodziłam na podwórko, by Chmurka mogła się załatwić. Ludzie się tak nie poświęcają. A pies się poświęci. Choć ludzie też potrafią poświęcić się dla psów.

A jak zachowuje się Fraszka w czasie wykładów?

Gdy była szczeniakiem, prosiłam studentów i oni mi w tym pomogli, by na nią nie reagowali, nie trzymali z nią kontaktu wzrokowego, nie wykonywali przywołujących gestów. Tłumaczyłam: „Jeśli będziecie ignorowali psa, to on się popatrzy, znudzi i położy się spać. Jeśli ktoś ma ochotę, to po wykładzie można go pogłaskać. Niech się nauczy, że nie ma szwendania się po sali”. I studenci elegancko stosowali się do mojej instrukcji, więc błyskawicznie Fraszka nauczyła się, że na wykładach nic ciekawego się nie dzieje, że to nuda, którą trzeba przeczekać. Dopiero po wykładzie zaczynało się robić interesująco, bo szłyśmy na długi spacer.

I żaden z Pani trzech psów nigdy nie przeszkodził Pani w wykładzie?

Raz, Chmurka. Miałam wtedy wykłady w Auditorium Maximum, stamtąd było blisko do parku Jordana, gdzie ona kochała dla sportu ganiać za wiewiórkami. Więc kończę wykład, zostały mi do powiedzenia jeszcze trzy, cztery zdania, i nagle słyszę, jak mój zazwyczaj posłuszny pies robi: „hau, hau”. Mówię: „Piesku, przeszkadzasz mi prowadzić wykład, uspokój się”. A studentów pytam: „Przepraszam, czy ja przypadkiem nie przedłużyłam dzisiaj wykładu?”. Pokazują na zegarki, że o minutę. Pies po prostu wiedział. I dał mi znać: koniec, teraz park Jordana.

Fraszka przed momentem wstała z ziemi i długo się pani przyglądała.

Czy to znaczy, że mamy kończyć rozmowę, bo pora na jej spacer?

Sprawdzała moje gesty. Chciała wybadać, czy już idziemy, czy ma nadal czekać, a może jest czas do wejścia w relację, by razem się pobawić.

Istnieje zasada, że to opiekun kończy zabawę. Chodzi o to, by pies nauczył się, że nie zawsze jest uwaga nakierowana na niego. Kiedy małej jeszcze Fraszce pokazywałam gestem „koniec zabawy” i widziałam jej rozczarowaną minę, to odwracałam głowę, by na to nie patrzyć. I jednocześnie wiedziałam, że musi się tego nauczyć, by nie wyrosła na psa przeszkadzającego. Ale ważne jest to, by psu dać siebie.

Co to znaczy?

Chodzi o czas i uwagę. To dawanie siebie może w ciągu dnia trwać trzy minuty, ale ma być stuprocentową wyłącznością.

Mówi Pani, jakby praktykowała zen.

Od moich psów nauczyłam się, jak ważna jest chwila – tu i teraz. Że trzeba być w niej zanurzonym – jak w zen. Czasem pytam moich studentów: „Szliście na uczelnię i coście widzieli, kogo żeście spotkali?”. Oni mówią, że nic ciekawego się nie działo. A pies powoduje, że na spacerze człowiek zaczyna widzieć świat.

I jaki jest ten świat?

W nieustannej zmianie. Po wyjściu z domu widzę drzewo. I zawsze zastanawiam się, czy dzisiaj będą jego liście już całe czerwone, czy wciąż jeszcze tej czerwieni nabierają. Znajomi narzekają: „Nie mogę doczekać się urlopu, czasu, kiedy sobie pod zielonym drzewkiem usiądę”. A ja codziennie, w czasie spaceru z Fraszką, mam dwie godziny urlopu. W tym sensie pies się przysługuje pracy naukowej.

W jaki jeszcze sposób pies przysługuje się pracy naukowej?

Każdy spacer z psem to ćwiczenie koncentracji uwagi: uwagi na „tu i teraz” oraz „robienia jednej rzeczy naraz”: idziesz, widzisz, obserwujesz, zauważasz. Wyłączasz natłok myśli. Umysł wycisza się i odpoczywa. Teraz, kiedy odpoczął i „odżywił się” – bo umysł odżywia się uwolnionym oddechem, a taki jest możliwy tylko w zrelaksowanym ciele – można prosić go o koncentrację i twórcze myślenie. Bo na spacerze po prostu odpoczywał. A o ten odpoczynek umysłu zadbał pies!

W „Nieznośnej lekkości bytu” Kundery ważna jest postać psa Karenina, jedynego tam bohatera, który potrafi obdarzyć człowieka bezkresnym zaufaniem i bezwarunkową miłością. Kundera zwraca uwagę na idylliczny charakter relacji człowiek–pies, a uczucie między nimi określa mianem lepszego niż to, które łączy, ale też jednocześnie dzieli dwójkę bliskich sobie ludzi. Jeden z rozdziałów książki nosi znamienny tytuł: „Uśmiech Karenina”.

Gdy jeszcze miałam setera angielskiego, to czytałam artykuł, w którym było napisane: „Zobaczysz, że któregoś dnia twój pies się do ciebie uśmiechnie”. Trochę w to nie wierzyłam. Aż kiedyś zobaczyłam, że mój pies się do mnie uśmiecha.

Jak to wygląda?

Fraszka trochę otwiera usta, trochę ząbki pokazuje, trochę robią się jej większe oczy. Widać, że oczekuje na coś fajnego. W książce Fleischera poświęconej etologii psa przeczytałam, że uśmiechają się wyłącznie psy, które przebywają w stadzie ludzkim. Te żyjące na dziko nie uśmiechają się. Wygląda więc na to, że to jest jedyny sygnał niewerbalny, który człowiek przekazał psu. Mówiąc krótko: pies nauczył się od człowieka uśmiechu. Kiedy czasem psy próbują się na siebie rzucać, to mówię z uśmiechem: „O, dzień dobry piesku”.

I?

Zdarza się agresję wyciszyć. Choć nie zawsze, jak nie zawsze uśmiech działa na agresywnych ludzi. ©

JOLANTA ANTAS (ur. 1954) jest kierowniczką Katedry Teorii Komunikacji na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członkini Komisji Kultury Żywego Słowa Rady Języka Polskiego. W latach PRL działaczka opozycji demokratycznej. Autorka m.in. książek: „O mechanizmach negowania. Wybrane semantyczne i pragmatyczne aspekty negacji”, „O kłamstwie i kłamaniu. Studium semantyczno-pragmatyczne”, „Semantyczność ciała. Gesty jako znaki myślenia”, „Rozmowy z psem, czyli komunikacja ­międzygatunkowa”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2018