Przystań niespokojna

Słupki oglądalności nie są tu najważniejsze. Ale wynika z nich jasno, kto jest w Polsce pozbawiony uczestnictwa w kulturze. Ma za to TVP Kultura.

20.04.2015

Czyta się kilka minut

Na planie „Hali odlotów” – flagowego programu TVP Kultura, kwiecień 2014 r. / Fot. Wojciech Olszanka / EAST NEWS
Na planie „Hali odlotów” – flagowego programu TVP Kultura, kwiecień 2014 r. / Fot. Wojciech Olszanka / EAST NEWS

Dla jednych jest flagowym okrętem mediów publicznych, dla innych – listkiem figowym przykrywającym wstydliwą prawdę o kulturze w polskich mediach. Przez ostatnich dziesięć lat TVP Kultura stała się jednym z najciekawszych kanałów telewizyjnych w Polsce i instytucją wyznaczającą trendy i ożywiającą dyskusję o polskiej kulturze. Mimo że przez ostatnich dziesięć lat zmieniały się władze stacji i sposób myślenia o jej misji, TVP Kultura niezmiennie pozostawała jedynym miejscem w polskiej telewizji, gdzie można było obejrzeć najnowsze animacje, wybitne spektakle Teatru Telewizji, koncert rockowy i wykład o religiach świata.

W kanale kultury

Dziś TVP Kultura nie chce być wieżą z kości słoniowej ani spokojną przystanią dla inteligentów. – Próbujemy trafiać do widzów o różnych potrzebach i różnych kompetencjach kulturalnych. Nie obrażamy się na tych, którzy szukają w kulturze czegoś prostszego. Jest miejsce dla tych, którzy chcą oglądać rzeczy awangardowe, i dla tych, których interesują pozycje z telewizyjnego archiwum – mówi Katarzyna Janowska, która kieruje stacją od 2011 r. W kanale spotykają się więc różne dziedziny i różne porządki kultury. Jest miejsce dla wideo-artu, muzyki rozrywkowej, teatru i filmu dokumentalnego, natomiast w programach publicystycznych raz dyskutuje się o muzealnictwie, a kiedy indziej – o fenomenie disco polo.

– Świetnie zagrany koncert rockowy jest wartościowszy niż fatalnie wykonany koncert Bacha – mówi Katarzyna Janowska. Wraz z osiemnastoosobowym zespołem przygotowuje program, który jest nadawany codziennie, po 22 godziny na dobę.

Dzięki procesowi cyfryzacji TVP Kultura dociera dziś do 98,2 proc. polskich telewidzów i jest jedną z najszerzej dostępnych stacji telewizyjnych. Ale nie zawsze było tak dobrze – w styczniu 2008 r. TVP Kultura docierała do 39 proc. telewidzów, w 2010 r. – do 55,5 proc., a w 2013 r. – do 77,4 proc. Z niszowego kanału o znikomym zasięgu przekształciła się w ogólnopolską telewizję.

Rośnie też oglądalność stacji. W 2005 r. średnio oglądało ją zaledwie tysiąc widzów. Było to owocem konfliktu pomiędzy TVP i operatorami telewizji kablowych, którzy nie chcieli płacić za możliwość prezentowania TVP Kultura. Z czasem sytuacja się unormowała, a Kultura powoli zdobywała coraz większą publiczność. W 2007 r. średnia minutowa widownia stacji wynosiła niecałe 7 tys. (co oznaczało 0,1 proc. udział w rynku), trzy lata później było to już 14 tys. (udział 0,2 proc.), a w 2015 r. – ponad 35 tys., przekładające się na 0,5 proc. udziału w rynku. Największe przeboje stacji zapewniają jednak widownię kilkakrotnie większą. Przykładem jest film „Raj: miłość” Ulricha Seidla, najpopularniejsza pozycja ostatniego kwartału w TVP Kultura. Trudny w odbiorze i formalnie wymagający film austriackiego reżysera przyciągnął przed ekrany niemal 200 tys. widzów, czyli 2 proc. wszystkich oglądających wówczas telewizję. Można by uznać, że to zaledwie 2 proc., gdyby nie fakt, że mowa o filmie twórcy kojarzonego głównie z wąskim obiegiem festiwalowym.

Misjonarze z Woronicza

– Pogoń za oglądalnością mogłaby być zabójcza dla TVP Kultura, bo może sprawić, że stacja straci swoją tożsamość i odejdzie od misji – przyznaje dr Mirosław Filiciak ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Sukcesów stacji nie da się opisać za pomocą badań telemetrycznych. Jej wartość polega na tym, że od dekady stanowi okno wystawowe polskiej kultury. Często jedyne, w którym mogą się zaprezentować rodzimi artyści wizualni, ludzie teatru czy animacji.

Takie cykliczne programy jak „Libera – przewodnik po sztuce”, „Videogalerie” czy „Performance” nie tylko pokazują różnorodność polskiej kultury, ale spełniają też funkcję edukacyjną. Choć nie wszystkim się podobają. W 2009 r. Janusz Korwin-Mikke zobaczywszy nagość w jednym z performance’ów na antenie TVP Kultura oraz program zachwalający alternatywne sposoby spędzania wigilii, pełen oburzenia apelował o niepłacenie abonamentu i oddanie telewizji publicznej we władanie niewidzialnej ręki rynku.

Dla większości ludzi kultury ten kanał jest jednym z nielicznych przyjaznych miejsc na telewizyjnej mapie. – Nie oglądam właściwie telewizji, wyjątek robię tylko dla TVP Kultura, bo mnie po prostu ciekawi. Wiem, że jak wieczorem włączę telewizor, to nikt mnie nie będzie tam straszył, zabawiał grubym żartem czy próbował mi czegoś sprzedać. Zobaczę tam zawsze kawałek ciekawego, innego i mniej głupiego świata – mówi dokumentalista Paweł Łoziński.

Podczas gdy „Jedynka” i „Dwójka” stają w szranki z komercyjnymi stacjami, a walcząc o widza sukcesywnie obniżają poprzeczkę, TVP Kultura od lat trzyma poziom i przełamuje bariery ograniczające dostęp do kultury w Polsce. Choćby te finansowe. Nie każdego stać bowiem na to, żeby pojechać do teatru w mieście na drugim końcu Polski albo wybrać się na interesującą wystawę. – Sądzę, że także z tego wynika popularność TVP Kultury w mniejszych ośrodkach, w których nie ma tak szerokiej oferty kulturalnej jak w metropoliach – przyznaje Katarzyna Janowska.

– Czy chcemy, żeby państwo i jego instytucje zupełnie skapitulowały? – pyta dr Mirosław Filiciak – Nie można mieć złudzeń co do oglądalności TVP Kultury. I nie wynika ona z lepszego lub gorszego kierowania tą stacją. Na instytucjach publicznych spoczywa odpowiedzialność za kreowanie standardów. Patrząc na to, jak wygląda dziś większość polskich mediów, TVP Kultura z pewnością takie standardy wyznacza.

Dokument w dobrym czasie

Najsilniejszą stroną stacji od lat pozostaje film: zarówno fabularny, jak i dokumentalny. To właśnie na antenie Kultury swoje retrospektywy mieli najwybitniejsi twórcy polskiego dokumentu. Przeglądy filmów Bogdana Dziworskiego, Marcela Łozińskiego, Kazimierza Karabasza czy niedawna retrospektywa Pawła Pawlikowskiego to gratka dla miłośników kina i często jedyna szansa na obejrzenie arcydzieł polskiego dokumentu. Filmy mistrzów poprzedzone wstępem i rozmową z artystą zyskują w ten sposób drugie życie. A w TVP Kultura dokument obecny jest codziennie (stanowi ponad 10 proc. programu stacji) i nie trafia na ekrany w środku nocy.

– W większości mediów działa mechanizm samospełniającej się przepowiedni – telewizje nie dają dokumentów w dobrym czasie, więc nikt ich nie ogląda. Nikt ich nie ogląda, więc są puszczane coraz później. I koło się zamyka. Fakt, że TVP Kultura emituje filmy dokumentalne w dobrym czasie, jest więc nie do przecenienia – przyznaje Paweł Łoziński.

Stacja bywa także współproducentem filmów dokumentalnych. Między innymi dzięki niej w latach 2005-07 powstał znakomity projekt „Polska–Rosja. Nowe spojrzenie”, w którym polscy dokumentaliści opowiadali o Rosji, a rosyjscy – o Polsce. To tutaj powstawały tak znakomite filmy dokumentalne jak muzyczna „Miłość” Filipa Dzierżawskiego i święcący dziś triumfy na festiwalach „Jurek” Pawła Wysoczańskiego opowiadający o Jerzym Kukuczce, jednej z legend polskiego himalaizmu.

Wyjście z puszki

TVP Kultura jest dzisiaj partnerem festiwali literackich, muzycznych i filmowych w Polsce oraz fundatorem nagród Gwarancje Kultury.

– Pokazaliśmy widzom, że jesteśmy wszędzie tam, gdzie powstaje polska kultura, i żywo reagujemy na to, co w niej ciekawe i nowe – mówi Katarzyna Janowska. Magazyny kulturalne i programy publicystyczne wypełniają ponad 10 proc. ramówki, a takie programy jak „Hala odlotów” czy „Tygodnik Kulturalny” stanowią o sile anteny. Co tydzień spotykają się w nich przedstawiciele różnych dziedzin polskiej sztuki, znakomici dziennikarze i badacze – bez ideowych ograniczeń i bez politycznego klucza.

Nie zawsze było to standardem w telewizji publicznej. W końcówce poprzedniej dekady pod rządami prawicowego zarządu TVP Kultura wykonała gwałtowny polityczny skręt, stając się bastionem środowisk konserwatywnych. Na antenie pojawiły się programy przedstawiające jeden punkt widzenia, a także lista osób, dla których antena była – by użyć eufemizmu – nieco mniej gościnna. Dziś o podobnych ograniczeniach nie ma już mowy, a TVP Kultura otwiera się na różne strony artystyczno-ideologicznego sporu. Próbuje przy tym opowiedzieć o pęknięciach, które naznaczyły polską kulturę w tym samym stopniu co politykę i media. W programie znajduje się miejsce dla rozmowy lewicujących artystów, jak i czas na dyskusję o filmie „Smoleńsk” Antoniego Krauzego – pozbawioną uszczypliwości i ideologicznych wycieczek.

Statystyczny widz TVP Kultury to dziś wykształcona kobieta po czterdziestce mieszkająca w niewielkim miasteczku. Nie dziwi zatem, że – wbrew polskim standardom – na antenie Kultury dba się o to, by silnie obecny był także kobiecy punkt widzenia. – Uważam, że w programach publicystycznych kobiet powinno być jak najwięcej. Jeśli wiemy, że szefami największych muzeów w Polsce są kobiety, rozmowa o muzealnictwie toczona w wyłącznie męskim gronie zakrawa na absurd i przypomina irańskie standardy – mówi Katarzyna Janowska.

Stąd obecność na antenie takich programów jak „Cappuccino z książką”, w którym co tydzień o nowościach wydawniczych dyskutują Sylwia Chutnik, Anna Kałuża i Karolina Sulej. Symbolicznym ukłonem w stronę żeńskiej publiczności jest także nowa oprawa przygotowana na dziesięciolecie stacji. Jej autorką jest Julia Mirny, młoda graficzka i ilustratorka, która dołączyła do grona wybitnych artystów kształtujących wizerunek stacji – przed nią autorskie oprawy graficzne opracowywali Mariusz Wilczyński i Piotr Młodożeniec.

TVP Kultura szuka nowych widzów. – Próbujemy docierać do młodej publiczności. To z chęci wyjścia naprzeciw jej oczekiwaniom zrodziła się m.in. „Hala odlotów” i „Cappuccino z książką” – mówi Janowska. A Mirosław Filiciak nie ma wątpliwości, że przestrzenią ekspansji powinien być internet: – Walka na tym polu nie jest łatwa, bo pojawiają się problemy licencyjne, a także inny rodzaj konkurencji. Mimo wszystko jednak warto próbować, bo duża część potencjalnych widzów stacji omija telewizję jako medium.

Na Woronicza doskonale zdają sobie z tego sprawę, a Katarzyna Janowska przyznaje, że coraz mniejsza część widzów jest przywiązana do tradycyjnej ramówki, a młoda publiczność chce mieć wybór, kiedy ogląda dany program i gdzie – w telewizji czy internecie.

Mniej znaczy więcej

Od 1 stycznia 2015 r. stacja przestała być dostępna dla widzów poza granicami Polski. Za decyzją z jednej strony stała potrzeba oszczędności (kanały TVP zniknęły z satelity Astra), z drugiej – ograniczenia, które nakładało to na polskiego nadawcę. Jako kanał o zasięgu międzynarodowym TVP Kultura nie miała możliwości zakupu filmów i programów z wielu cyfrowych bibliotek, a na przeszkodzie stawały względy licencyjne. Dziś Kultura dostępna jest jedynie na terytorium Polski, ale dzięki temu ma szansę zwiększyć swoją ofertę programową.

Czy miała szansę stać się międzynarodową wizytówką polskiej kultury, jaką dla Francuzów jest telewizja ARTE, a dla Brytyjczyków – BBC 4? Niekoniecznie. Nie tylko dlatego, że ze względów historycznych zasięg polskiej kultury jest nieporównanie mniejszy niż w przypadku dawnych kolonialnych potęg, ale też dlatego, że rywalizacja z największymi wymagałaby sporego zastrzyku finansowego. – Niszowa BBC 4 dysponuje budżetem przeszło dziesięciokrotnie wyższym niż TVP Kultura. A w naszym kraju rozmowy o finansowaniu kultury są zawsze trudne – przyznaje dr Filiciak.

Pytana o życiowy sukces telewizji-jubilatki Katarzyna Janowska przyznaje bez wahania: – Największym osiągnięciem jest to, że istnieje ona już dziesięć lat. Mój poprzednik, Krzysztof Koehler, musiał walczyć o przetrwanie stacji, a ja mogę walczyć o jej rozwój.

Dziś byt stacji wydaje się niezagrożony. Wprawdzie wciąż boryka się ona z finansowymi niedostatkami i szuka sposobu dotarcia do jak największej publiczności, ale po dziesięciu latach funkcjonowania na trwałe wpisała się w pejzaż polskiego życia kulturalnego. I jako jedna z nielicznych telewizji w Polsce daje widzowi gwarancję, że jeśli zdecyduje się on włączyć TVP Kultura, nikt nie będzie obrażał jego inteligencji. Chyba że za telewizyjnego pilota znów chwyci Janusz Korwin-Mikke. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2015