Przystań między światami

Arundhati Roy lubi niezależność. Lubi chadzać własnymi ścieżkami i wymykać się oczekiwaniom. Potwierdza to drugą powieścią.

12.12.2017

Czyta się kilka minut

Gdy zawrotny sukces jej debiutanckiej powieści „Bóg rzeczy małych” pod koniec lat 90. uczynił z niej literacką celebrytkę, nie chciała stać się twarzą rządu młodych Indii. Przełamująca społeczne tabu, urodziwa młoda kobieta, do tego nagradzana na Zachodzie, świetnie nadawała się do tej roli – można by za jej pomocą udowodnić światu, że Indie się zmieniają, są nowoczesne, kreatywne, postępowe.

Zamiast płynąć z intratnym nurtem, przez 20 lat publikowała płomienne artykuły i polityczne eseje, w których nie zostawiła suchej nitki na skorumpowanym rządzie i chciwych korporacjach, broniąc przy tym do upadłego prześladowanych mniejszości i niszczonego środowiska naturalnego. Kiedyś oberwało się nawet Mahatmie Gandhiemu za to, że nie walczył z systemem kastowym. Nieraz oskarżano ją o uproszczenia i młodzieńczy idealizm, a jednak tygodnik „Time” umieścił ją na liście najbardziej wpływowych ludzi świata.

Brała udział w wielu protestach i ulicznych demonstracjach, a nawet na symboliczny dzień trafiła do więzienia, ale nie podobało się jej, gdy zaczęto szufladkować ją jako aktywistkę czy działaczkę społeczną. „Czy trzeba od razu nazywać kogoś aktywistą tylko dlatego, że zajmuje się trudnymi tematami? Dlaczego pisarz miałby zajmować się tylko fikcją, a aktywista całą złożoną rzeczywistością? W tym podziale jest coś obraźliwego” – przekonywała mnie kilka lat temu w trakcie wywiadu. Teraz, gdy wydała tak wyczekiwaną drugą powieść, te słowa nabierają nowego znaczenia. Bo ta pięknie napisana opowieść, pełna barwnych jak rajskie ptaki postaci, jest bardzo głęboko zakorzeniona w bolesnych realiach współczesnych Indii.

Dom z notatek

Jeśli sięgając po „Ministerstwo niezrównanego szczęścia” czytelnik liczy na wytchnienie od ważkich tematów, od których kipiały eseje Roy, czeka go rozczarowanie. Za to jeśli liczy na kalejdoskop, w którego szkiełkach mienią się starannie dobrane przejmujące historie z najróżniejszych zakątków drugiego najliczniejszego kraju na świecie, lektura przyniesie mu wiele niespodzianek.

W fabułę najnowszej powieści autorka wplotła doświadczenia z ostatnich 20 lat swojego zaangażowanego pisarstwa. Czytając „Ministerstwo”, wyobrażałam ją sobie, jak siedzi po turecku i pisze, a wokół piętrzą się góry wycinków prasowych i notatek z tego właśnie okresu. Co jakiś czas Roy wprawnym ruchem wyciąga ze sterty kartkę i z typową dla niej elegancją oraz wyczuleniem na szczegół uzupełnia rozterki bohaterów o kolejny drobiazg. Jak choćby o ten dotyczący bezdomnych, którzy zginęli potrąceni przez ciężarówki. Spali przy autostradzie, bo odkryli, że spaliny skutecznie odstraszają kłębiące się w wilgotnym klimacie komary.

Nie chodzi jednak tylko o pojedyncze informacje prasowe. Powieść Roy naszpikowana jest odniesieniami do najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń ostatniego półwiecza Indii. W tle pojawiają się masakry w Gudźaracie i Amritsarze, masowe morderstwa sikhów po zabójstwie premier Indiry Gandhi czy wybory urzędującego premiera Narendry Modiego oraz związane z nimi narodowo-hinduistyczne wzmożenie. A prócz tego – maoistyczne bojówki w lasach północnych Indii, olbrzymie tamy, przy budowie których znikają setki wiosek, i oczywiście walki o Kaszmir.

Jednak to wszystko jest tylko tłem. Najważniejsze są postaci i granice, które te postaci przekraczają, a także pewien przytulny dom na cmentarzu, będący przystanią dla wyrzutków i tych, którzy sami odchodzą. Przedziwna enklawa wolności, funkcjonująca poza prawem, w najlepszych swoich czasach będzie azylem dla całego tłumu różnorodnych mieszkańców – wyznawców wszelkich religii i właścicieli nieoczywistych historii, łącznie z gromadką kóz i papużek.

Hidźra i inni

Przystań tę stworzy uosobienie rozdarcia – hidźra Amdźun, żyjąca między męskim ciałem, w którym się urodziła, i kobiecym duchem, który je zdominował. Czytelnik towarzyszy jej w licznych przemianach. Poznajemy ją jako chowanego przez matkę chłopca kochającego śpiew, który ucieka z domu, żeby odnaleźć własne ja w rozpadającym się domu hidźr w jednym z zaułków Starego Delhi. Stanie się piękną, ekscentryczną i wybuchową Amdźun, ulubienicą zagranicznych korespondentów, którzy w jej krzykliwych strojach i nieskrępowaniu oraz potrzebie akceptacji będą widzieć idealny kąsek dla swoich czytelników, łaknących orientalnych obrazów.

W indyjskiej kulturze hidźrom przypisana jest przedziwna rola. Żyją w odosobnieniu niejako poza społecznościami, uważane są za trzecią płeć. Choć mogą głównie żebrać i żyć z prostytucji, mają też swoje określone religijne role: na weselach i przy narodzinach dziecka ich krzykliwa obecność, wymuszanie zapłaty, dzikie śpiewy i nieskrępowane tańce są rękojmią szczęścia i pomyślności. Z kolei zabicie hidźry przynosi pecha. Dlatego też Amdźun przeżyje pogrom muzułmanów. Tego zabobonni hinduistyczni fanatycy, w których ręce wpadnie, będą bali się najbardziej – nie kary, nie sprawiedliwości, ale właśnie pecha. Traumatyczne ocalenie wywoła w niej kolejne rozdarcie. Będziemy towarzyszyć jej w kolejnej przemianie. Bynajmniej nie ostatniej.

Do niezwykłych, przechodzących metamorfozy, rozdartych postaci należy też Tilo, w której historii można odnaleźć okruchy biografii samej Roy, a jednocześnie cienkie nitki motywów wiążące ją z postaciami z „Boga rzeczy małych”. Tilo poznajemy jako architektkę kraj- obrazu z Delhi, która niespodziewanie dla siebie wraca do enklawy chrześcijan, by opiekować się umierającą matką, z którą nie rozmawiała od lat. Wyruszy też za ukochanym do Kaszmiru, do izb przesłuchań i tortur, a także na salony jednego z eleganckich domów elity Delhi. Ona też będzie żyła w rozdarciu, ukrywając na przemian różne warstwy ja. Przez powieść paraduje cała plejada takich postaci, budowanych z autentyczną empatią i emocjonalnym rozmachem.

Bohater wybiera wydawcę

Mieszając fikcyjnych bohaterów z faktami i motywami swoich politycznych esejów, Roy rozmazuje granice między gatunkami. I wydaje się to robić bardzo świadomie. „Weźmy Kaszmir – tłumaczyła dziennikarzowi szanowanego indyjskiego tygodnika „Outlook”. – Pisząc reportaże czy raporty dla organizacji humanitarnych nie jesteś w stanie oddać prawdy o tych miejscach. Nie dasz rady zawrzeć tego, jak ludzie żyją pod rządami armii i jaki to ma wpływ na ich myśli i uczucia. Literatura to jedyny sposób, by to zrobić. A przynajmniej, żeby spróbować o nich opowiedzieć”.

Warto podkreślić, że w przeciwieństwie do swoich politycznych batalii, w najnowszej powieści Roy nie jest moralizatorska. Choć powieść jest nierówna, chropowata, a Roy skacze między stylami i rejestrami: poetyckie opisy przechodzą niespodziewanie w reporterskie sprawozdania, a empatyczne introspekcje przeplatają się z akademickimi miniwywodami. Ale całość jest wielobarwną mozaiką, a nie jednostronnym wywodem. Poza tym – przy całym bagażu historyczno-emocjonalnym – opowieści nie brak humoru i ciepła.

Jak zresztą samej Roy. Brytyjski dziennik „The Guardian” opublikował komiczno-kuriozalną historię przedstawiającą, jak pisarka wybierała wydawcę dla swojej najnowszej powieści. Jej doświadczenia wydawnicze muszą być fascynujące, bo gdy zaniosła do wydawnictwa „Boga rzeczy małych”, liczyła, że sprzeda choć kilkaset egzemplarzy. Stało się inaczej – książkę do dziś przetłumaczono na 40 języków, a autorka zainkasowała dość szybko czek na milion dolarów. Odmieniło to, rzecz jasna, jej życie, dając niezależność.

Po 20 latach było inaczej. Poprosiła agenta, żeby zakomunikował zainteresowanym przedstawicielom domów wydawniczych, by nie składali ofert, a zamiast nich wysłali Roy krótki list, w którym przedstawią interpretację książki. Spotkała się z niektórymi wydawcami, aż w końcu wybrała tego, który... najbardziej spodobał się jej bohaterom.

„Wszyscy myślą, że mieszkam sama, ale to nieprawda. Mieszkam z moimi bohaterami. Wszystko z nimi konsultuję” – wyjaśniała skonfundowanemu dziennikarzowi Roy. Choć brzmi to dość ekscentrycznie, może być najlepszym wytłumaczeniem, czemu jej postaci wydają się tak autentyczne. ©

Arundhati Roy, MINISTERSTWO NIEZRÓWNANEGO SZCZĘŚCIA, przeł. Jerzy Łoziński, Zysk i S-ka, Poznań 2017

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2017