Przez pół godziny był moim ojcem

Halszka Opfer: Pytałam psychologa, czy mama jest winna temu, że tata mnie molestował. Odpowiedział: jest winna, bo nic nie zrobiła. I niewinna, bo nie wiedziała, jak to zrobić.

30.05.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Catherine MacBride / GETTY IMAGES
/ Fot. Catherine MacBride / GETTY IMAGES

ANNA GOC: Bardzo kolorowo jest w Twoim pokoju.

HALSZKA OPFER: Słyszę czasem, że 50-letniej kobiecie nie wypada mieć długich włosów, nosić fioletowych sukienek i malować ścian na pomarańczowo. Ale gdy byłam mała, wszystko było szare. Mama strzygła mnie na chłopca, kupowała tylko ciemne ubrania. Miały być trwałe i niebrudzące się.

Lalka siedząca na Twoim łóżku też należy do tamtego świata?

Kupiłam ją niedawno, w sklepie z tanią odzieżą. W dzieciństwie nie miałam lalki. Patrzę dziś na nią i myślę: „Szkoda, że nie było cię wtedy ze mną”. Wyobrażam sobie, jak się do niej przytulam, opowiadam jej swoje sekrety. Nie przeszkadza ci, że rozmawiam z tobą leżąc w łóżku?

To już ustaliłyśmy. Dlaczego się martwisz?

Boję się, że pomyślisz o mnie: „Co za leń”. Czasem słyszę od bliskich, że powinnam wziąć się do roboty, wtedy nie myślałabym o głupotach.

 


Przeczytaj także:


Wiedzą, o czym myślisz?

Chyba nie, ale też nikt o to nie pyta. Po napisaniu książki „Kato-tata. Nie-pamiętnik” jestem dla nich celebrytką. Na własne życzenie znaną z tego, że była molestowana. Nawet znajoma spytała mnie niedawno, ileż można w kółko o tym samym mówić w telewizji?

W swoim pokoju czujesz się bezpiecznie?

To mój azyl. Rzadko tu kogoś wpuszczam. Jeszcze rok temu nie wychodziłam stąd prawie wcale.

Co się wtedy działo?

Bardzo dużo spałam. Kiedy mąż i syn wyjechali na kilka tygodni do córki do Irlandii, spałam nawet 23 godziny na dobę. Nastawiałam budzik na ósmą, by nakarmić psa i wypuścić go do ogrodu, wracałam do łóżka i przestawiałam budzik na dwudziestą, by wpuścić go z powrotem. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie koleżanka z Warszawy, zasnęłam w trakcie rozmowy. Kiedy się ocknęłam, ona krzyczała do słuchawki, że dzwoni po karetkę. Inna robiła mi zakupy albo przywoziła coś do jedzenia. Myślałam, że mam cukrzycę, ale badania wyszły dobrze. Byłam zdrowa, tylko bardzo zmęczona. Wydawało mi się, że nie mam zupełnie siły.

Siły na co?

Na przykład, żeby wejść po schodach. Pamiętam taki obraz – osiem stopni i ja płacząca przed nimi. Innym razem przez dwa dni usiłowałam dojść do łazienki i umyć włosy. Nie udało się. Nie wiedziałam, że to depresja.

Zaczęłaś chorować po publikacji książki?

Chwilę później. Leczę się od pięciu lat. Jeden z psychologów w czasie terapii powiedział mi, że pisząc książkę zaczęłam sama siebie operować: wbiłam głęboko nóż i nie potrafiłam nic więcej z nim zrobić. Dziś jest już lepiej – otworzyłam ci drzwi, zrobiłam kawę. Wczoraj umyłam nawet trzy okna, co zresztą zanotowałam w kalendarzu jako wydarzenie roku.

Pisałaś w tym pokoju?

Nie, obok. Upewniałam się, że jestem sama w domu; zamykałam wszystkie okna i dopiero wtedy siadałam przed komputerem. Obrazy wracały same. Przypominałam sobie bójki z siostrą o miejsce w łóżku bliżej ściany, a dalej od drzwi, które ona jako starsza i silniejsza zawsze wygrywała; ojca, który przychodził po mnie i zabierał do swojego łóżka; krótką koszulkę nocną, kolor pościeli. Pisałam kilka zdań i zaczynałam krzyczeć.

Wyrzucenie tego z siebie pomagało?

Czułam się tak, jakbym nie pisała, tylko zwracała wspomnienia jak jedzenie. Wydawało mi się, że znowu jestem w domu rodzinnym. Gdy nie byłam już w stanie pisać, kupowałam alkohol. Ból stawał się bardziej znośny. To był mój znieczulacz. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że jeśli się nie napiję, to czegoś mi brakuje. Po wydaniu książki poszłam na terapię, od trzech lat nie piję. Trudno jednak powiedzieć, że depresja zaczęła się po ukazaniu się książki. Zawsze byłam smutnym dzieckiem.

Jak na zdjęciu, które wisi nad Twoim łóżkiem?

Kiedy pisałam, stało na biurku obok komputera. Mam na nim sześć lat i pierwsze molestowanie przez ojca za sobą. Fotograf, który przyjechał do przedszkola, poprosił nas o dwie rzeczy: założenie strojów góralskich i szeroki uśmiech. Mnie udało się tylko to pierwsze. Zamiast do szkoły, gdzie dzieci śmiały się ze mnie, chodziłam do kościoła. Na mszy byłam zwykle jedynym dzieckiem. Wydawało mi się, że tam stanie się cud i Pan Bóg mi pomoże. Kiedy było mi bardzo źle, szłam na cmentarz. Nie miałam przyjaciółki, której mogłabym opowiedzieć o tym, co dzieje się w domu, więc rozmawiałam ze zmarłymi.

Siadałaś przy grobach kogoś z rodziny?

Nie, wybierałam zwykle najbardziej zaniedbane groby, bo wydawało mi się, że ci zmarli są tak samo opuszczeni jak ja. Czasem chciałam, żeby zabrali mnie do siebie.

Z tamtym życiem zaczęłaś się mierzyć kilkanaście lat temu, kiedy Twoja córka powiedziała Ci, że molestował ją dziadek.

To było bardzo trudne. O to, co dokładnie zrobił mojej córce dziadek, spytałam ją dopiero 15 lat później. Bałam się, że gdy dowiem się prawdy, zwariuję.

Ludzie mnie obwiniali, że zabierałam Tamarę do swojego domu rodzinnego, do ojca, który od dziecka mnie molestował. Ale ja myślałam, że on się zmienił: przestał przecież pić, wyzywać mamę, opiekował się dziećmi mojej siostry i brata. Myślałam, że już jest normalny, że przestał być pedofilem. Kiedy zadzwoniłam do domu i wykrzyczałam, że molestował Tamarę, powiedział, że tylko „ją sobie podotykał”, a mama kazała mi dać spokój ojcu, bo jest stary i schorowany. Wtedy coś we mnie pękło. Siebie nie potrafiłam obronić, ale kiedy ojciec zaczął krzywdzić moje dziecko, myślałam, że oszaleję. Postanowiłam postawić się za wszelką cenę.

Jak książka wpłynęła na relację z ojcem?

Przestałam się go trochę bać. Wcześniej był we mnie przymus robienia tego, czego on chce. Byłam jak sparaliżowana. I gdyby powiedział: „Tam jest drzewo, chodź, powieszę cię”, poszłabym za nim. Nie dlatego, że chciałam, tylko dlatego, że nie byłam w stanie mu się sprzeciwić.

W wywiadach mówiłaś też, że mu wybaczyłaś.

Kiedy zaczynałam pisać, tata był już bardzo chory. Książka ukazała się po jego śmierci. Po raz ostatni widzieliśmy się kilka dni przed jego odejściem. Poprosił mnie o wybaczenie i przytulił. Pierwszy raz tak normalnie. Płakaliśmy oboje – on chudy jak dziecko, ja pytająca: „Tatusiu, dlaczego tak późno?”. Wiedziałam, że już go nie zobaczę. Wiele osób pytało: „Jak mogłaś mu wybaczyć?”. Nie rozumieli, że dla mnie to był największy stopień miłości.

Miłości?

Tak, bo moja nienawiść do taty zamieniła się wtedy w miłość.

Myślałaś o nim czy o sobie?

Bardzo potrzebowałam tego, żeby powiedział: „Wybacz mi, córeczko”. Tęsknię za nim.

Za tym umierającym?

Tym, który płakał. Bo przez chwilę, może przez pół godziny, był moim ojcem.

Rozmawiałaś o tym później z mamą?

Mama była przy tej rozmowie. Ale ona nie jest uczuciowa. Jak tata umarł, porozdawała wszystkie jego rzeczy, część wyrzuciła. Udało mi się zabrać tylko kilka: zdjęcie jego pierwszej miłości, jakieś stare legitymacje i krawat, który nosił w tym czasie, kiedy mnie molestował. Wyrzuciłam jednak ten krawat. I do tej pory mam wyrzuty sumienia, że to zrobiłam.

Względem ojca?

Nie. Czułam, że wyrzucając krawat, odebrałam coś sobie. Że dopóki miałam go przy sobie, czułam, jakby tata jeszcze żył.

Poczułaś się wtedy słabsza?

Nie, raczej tak, jakby ktoś zabrał mi miłość taty. Tę z ostatniej naszej pół godziny. Jedyną ojcowską, jaką mnie kiedykolwiek obdarzył. Resztę rzeczy trzymam w pudle, nie byłam w stanie ich wyrzucić.

Próbowałaś?

Nie. Wystarczy, że wyrzuciłam krawat. To gryzie mnie do dziś.

Trzymasz je w zamkniętym miejscu?

Tak, czasami do nich zaglądam. Oglądam zwłaszcza zdjęcie jego pierwszej miłości, które nosił w portfelu przez 50 lat.

Znasz ich historię?

Miała na imię Jadzia. Zostawiła go dla jakiegoś milicjanta, a później wyjechała z Polski. Pamiętam, jak tata dowiedział się kiedyś, że przyjechała do miasta. Cały dzień chodził po mieście mając nadzieję, że ją spotka. W domu wszyscy o tym wiedzieli, że ona była jego pierwszą miłością i że bardzo ją kochał. Teraz myślę, że być może dlatego mścił się na mamie.


Przeczytaj także:

  • Mechanizm wyparcia traumatycznego doświadczenia jest niesłychanie silny. Matka molestowanego dziecka, która po latach mówi, że niczego nie pamięta, rzeczywiście może nie pamiętać - mówi Ewa Chalimoniuk, psychoterapeutka

Twoja mama go kochała?

To nie była miłość. Raczej była od niego uzależniona. Bardzo się go bała.

W jednym z wywiadów opowiadałaś, jak weszła na parapet, kiedy wrócił pijany, i stała tam całą noc, bo bała się zejść.

Załatwiła nawet na tym parapecie swoje potrzeby fizjologiczne. Tak bardzo się bała. Zawsze robiła to, co tata chciał. Broniła go. Kiedy mówiłam: „tata mnie molestuje”, słyszałam, że „tata tylko tak żartuje” albo że jestem chora psychicznie.

Książka coś zmieniła między Wami?

Mama była wściekła, że ją wydałam. Przeklinała mnie na początku, odcinała się ode mnie. Mówiła, że przeze mnie umrze. Kiedy powiedziałam jej, że mam za sobą próbę samobójczą, usłyszałam, że gdybym naprawdę chciała, to już dawno odebrałabym sobie życie. Że tylko straszę. Przejrzała książkę i powiedziała, że wszystko wymyśliłam.

Nie przeczytała jej?

Psycholog powiedział mi, że wypiera prawdę, bo nie byłaby w stanie unieść jej ciężaru. Próbuje pomniejszać swoją winę: daje mi dżemy, makarony. Czytając, zatrzymała się na pierwszych stronach, gdzie piszę o bajce, którą opowiadała nam przed zaśnięciem. Jest w niej czarny dom, czarny las, czarna trumna, a w niej czarny trup. Stwierdziła, że ta bajka to dowód, iż wszystko wymyśliłam, bo ona jej nie zna. A ja pamiętam moment, kiedy nam tę bajkę opowiadała: jak leżymy w łóżku i się boimy. Dziecko wierzy w to, co mówi mama. Nawet jeśli jest dorosłe. Kocham mamę, a ona krzyczała, że ją wykańczam. W pewnym momencie pomyślałam, że to ja zwariowałam i wszystko sobie wymyśliłam.

Długo to trwało, gdy nie widziałaś, jak było naprawdę?

Nie pamiętam dokładnie, ale wierzyłam mamie. Myślałam, że może rzeczywiście jestem nienormalna. Nie miałam innego punktu odniesienia. Rodzina była świętością. W końcu spytałam siostrę. Powiedziała mi, że tata upił ją winem, kiedy była już dorosła, i też zgwałcił. Kiedy zadzwoniłam z tym do mamy, żeby jej udowodnić, że to wszystko prawda, usłyszałam: „Przecież ona wiedziała, jaki jest ojciec, i jeszcze z nim piła”. Oskarżyła moją siostrę. Tata nie miał żadnych hamulców. Poza mną i moją siostrą molestował też teściową, siostrę mojej mamy, jej koleżanki, ich dzieci, moje koleżanki. Nie mogę w to wszystko czasami uwierzyć. Wszyscy się mu poddaliśmy. Tak nas wytresował. Grałam dziewczynkę, która chce, by tata był z niej zadowolony. Wydawało mi się, że jeśli będę grzeczniejsza, to on będzie mnie bardziej kochał i mniej krzywdził.

Pisząc książkę przełamałaś to uczucie?

Niezupełnie. Wiedziałam, że muszę napisać, ale miałam wyrzuty sumienia, ogromne poczucie winy. Wydawało mi się, że ja mogę cierpieć, ale nie chcę, by oni cierpieli przeze mnie.

A to było przez Ciebie?

Czułam, że tak. Tata już nie żył, ale była mama, i bałam się, że zrobię jej krzywdę. Mama pytała po moich wywiadach telewizyjnych, dlaczego nie występuję w ciemnych okularach.

Jak terapia wpłynęła na Waszą relację?

Uświadomiłam sobie, że mama też miała ciężkie życie – była wychowywana przez straszną macochę, potwornie bała się ojca. Kiedyś spytałam psychologa, czy mama jest winna temu, że tata wykorzystywał mnie od przedszkola, a pierwszy raz zgwałcił, gdy miałam osiem lat. Odpowiedział mi, że jest winna, bo nic nie zrobiła. I niewinna, bo nie wiedziała, jak to zrobić. Był komunizm, molestowanie było tematem tabu, milicja nie reagowała, ludzie woleli się nie wtrącać.

Rodzeństwo Cię wspierało?

Siostra nie miała nic przeciwko książce, ale była zła, że pokazałam twarz w telewizji. Że stałam się tą, którą tata przez wiele lat gwałcił. Mówiła, że ludzie się z niej śmieją.

Wiedziałaś, z czego się śmiali?

Nie, ona mi powiedziała. Mówili, że śmieją się, że ma siostrę celebrytkę. Że wydałam książkę, żeby zarobić.

A brat?

Nie mam z nim dziś kontaktu. Kiedy tata zmarł, obiecywał mu, stojąc przy jego katafalku, że moja książka się nie ukaże. Jeszcze na jego pogrzebie zabraniał mi publikacji. Chodziło o dobrą pamięć ojca. O dobre imię całej rodziny. Mówił, że psuję karierę jego zdolnym dzieciom. Ja – że mówiąc o molestowaniu publicznie, mogę pomóc ochronić inne dzieci.

Przeczuwałaś, że tak będzie?

Odwrotnie. Myślałam, że kiedy przeczytają, wreszcie dotrze do nich to, co robił mi ojciec. Że mi uwierzą, będą współczuć, zaakceptują. Że będą mnie bardziej kochać. Nie chodziło o oczyszczenie, o rozliczenie się z rodziną, tylko o obronę.

Co zmieniło się po terapii?

Kiedy ojciec mnie molestował, myślałam, że tak dzieje się w każdej rodzinie, tylko nikt o tym nie mówi. Miałam jakieś przeczucia, że coś jest nie tak. Kiedyś przyszła po mnie koleżanka ze szkoły, ale ja wyszłam wcześniej. Drzwi otworzył jej ojciec, który był po przepiciu i próbował ją wciągnąć do domu. Uciekła. Kiedy spotkałyśmy się w szkole, powiedziała przed wszystkimi, że mam ojca zboczeńca, że chciał ją zgwałcić. Zrobiło mi się słabo. Ale zdziwiło mnie, czego ona chce od niego. Przecież nic się nie stało.

Jaki jest teraz Twój obraz ojca?

Wiem, że był seksoholikiem i pedofilem. Wiem też, że miał trudne dzieciństwo i że to go nie usprawiedliwia. I że to on mnie krzywdził.

Podczas terapii były takie momenty, kiedy konfrontowałaś z terapeutą to, co mówili o Tobie inni?

Tak, najbardziej bolało mnie, że nazywali mnie celebrytką. Ale z drugiej strony, kiedy tuż po publikacji książki byłam w Irlandii, odezwało się do mnie wielu Polaków, którzy byli molestowani przez swoich ojców i matki. Pisali, że moja książka im pomogła. Opisywali swoje historie, wielu z nich po raz pierwszy. I przyznawali, że w Polsce nie odważyliby się o tym nikomu opowiedzieć. W kilkunastoosobowej grupie, z którą pracowałam, był jeden mężczyzna i kilka kobiet molestowanych w dzieciństwie. Średnio co trzecia osoba. Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo zakłamane mogą być statystyki. Poczułam, że warto o tym mówić. Że dzięki temu być może pedofile wreszcie nie będą czuć się bezkarni. Kilka dni temu zadzwoniła do mnie kobieta, którą w dzieciństwie molestował ojciec, a jej mąż molestował ich córkę.

Obwiniała się, że nie zauważyła nic niepokojącego?

Tak, choć często kobiety chronią swoich mężów-pedofilów. Wolą nic nie widzieć. Ale czy naprawdę nie widzą? Coś ci pokażę (bierze lalkę i wkłada ją pod kołdrę, przytulając się do jej pleców). Zobacz, tak zasypiał ze mną ojciec. Nie wydaje ci się, że to nie jest normalne? Moja mama musiała to widzieć. Musiała wiedzieć.

Rozmawiacie o tym jeszcze?

Wie, że jestem chora. Mówię jej czasem: „Zobacz, mamo, to wszystko przez dzieciństwo”. Płaczę do słuchawki, bo mama wstydzi się, że napisałam książkę o rodzinie, i nie chce, żebym przyjeżdżała do domu. Raz mi powiedziała: „Do czego cię ten ojciec doprowadził”. Ale to było niedawno, siedem lat po publikacji książki. I dodała, że chyba musi kupić nowe miejsce na cmentarzu, bo nie chce leżeć w jednym grobie z ojcem. ©℗



HALSZKA OPFER to pseudonim, pod którym autorka książki „Kato-tata. Nie-pamiętnik” (2009) opisuje, jak przez wiele lat była molestowana przez ojca. Dwa lata później ukazała się jej druga książka „Monidło. Życie po Kato-tacie”. Słowo „opfer” po niemiecku znaczy „ofiara”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2016