Przewodnik po cieniu

Honeta opisać znaczy tyle, co Honeta ograbić. Nie żebym demonizował. Albo sakralizował. Jeden czort. Nie chodzi o wycenę, ale o prosty fakt.

17.05.2014

Czyta się kilka minut

Przyznam się: mam kłopot z nowym tomem wierszy Romana Honeta, „świat był mój”. Zwłaszcza że wobec solidnego oporu, jaki stawia tekst, nie chcę sztukować rozpoznań cudzymi komentarzami. Chcę wyjść od: nie mam nic prócz nagiego tekstu. Drugim nagim ciałem niech będzie to, które czyta.


Mnożyć znaki, piętrzyć zagadki


Kłopot polega na tym, że chcę być wobec literatury uczciwy. A w tym przypadku (nie tylko w tym oczywiście) się nie da. Czytam „świat był mój” po wielokroć, syntezy szukam, ale każda próba podsumowania wygląda śmiesznie przy „całości”, niepochwytnej całości, która spogląda na nią z ciemnego kąta w milczeniu. A może z niej drwi? Honeta opisać znaczy tyle, co Honeta ograbić. Nie żebym demonizował. Albo sakralizował. Jeden czort. Nie chodzi o żadną wycenę. Ale o prosty fakt.

Niby mamy tu tylko „miasteczko pośród wzgórz”, tory kolejowe – miejsce dobre do spotkań i rozstań, ją (nieobecną, ale i bezgraniczną) i jego (trwającego na słowo) oraz zapełniający resztę sceny tłum statystów. Czas przeszły, w którym stało się wszystko, i czas teraźniejszy, który tylko próbuje się wydarzyć, skazany na wieczne bycie w cieniu poprzednika. Ale ta peryferyjna przes-trzeń (ten mały świat) jest jak kosmos. Im dłużej się przyglądam, tym mniej jestem w stanie objąć. Mapa rozrasta się, przybywa pór roku, ciała zmieniają stan skupienia, metafory się piętrzą, ale i zapadają z głuchym łomotem (pod naporem konkretu) – a wszystko to odbywa się wedle jakiegoś dziwnego cyklu, rytmu przypływu i odpływu. Oceany tak się poruszają. Ale i pamięć. Chociaż nawroty pamięci mają inną amplitudę. To „czas trwania ciszy poświadcza rozstanie”, pisze Honet w utworze „Rozmowa trwa dalej” – może nie najlepszym, ale z pewnością jednym z kluczowych wierszy tomu.

Kim jest ten, który tutaj mówi? I w czyim imieniu przemawia? Czy jego celem jest zdać relację z pewnej trwałej (może nawet zbyt trwałej) relacji, a jednocześnie mnożyć znaki, zaciemniać obrazy, piętrzyć zagadki? (W psychologii takie działanie o dwóch przeciwnych wektorach nie jest niczym nadzwyczajnym). Czy też przeciwnie: znaki już same się namnożyły, jest to proces nie do zatrzymania, świat rozpadł się (ten rzeczywisty i obiektywny oraz iluzoryczny), zostały po nim: „place budowy, fabryki niczego, akustyczne ekrany, oddalone montownie, szkielet zardzewiałego autobusu, perony w czerwonym blasku zachodu itd.”, i próbuje sam się złożyć od początku bez niczyjej kontroli. Rozpad dokonał się sam, bohaterowie zaś próbują się przebić przez resztki tego, co zostało, przez zrujnowany język również. Osobliwa jest to para. Żywy niosący na rękach umarłą. Choć dalibóg – czasem mam wrażenie, że jest odwrotnie.


Moje ciało rzuca twój cień


Tutaj, moim zdaniem, tkwi problem zasadniczy. A dotyczy on, by tak rzec – fizykalności. Stopnia substancjalności. Etyki. Bo też wiersze z tomu „świat był mój” to swoiste imaginaria, czy też raczej cienie, które pragną się zmaterializować (któż zaświadczy z ręką na sercu, że przeszłość naprawdę się wydarzyła), nadpisać aktualną topografię i aktualny czas. Postaci drugiego planu też jakby bez krwi i kości – czy będą to kobiety pchające wózki, dziewczynki grające na gitarze, ślepiec, który wchodzi w mgłę, astronauci w szkielecie zardzewiałego autobusu, czy pięciu mężczyzn wlokących worki zaprawy gipsowej na sankach. Jeśli są – to na prawie pretekstu.

Na tym papierowym tle zostaje przedstawiona inna, ważniejsza historia – orfejska historia zmagania się z utratą (również utratą pamięci), tu się rozgrywa gra o stawkę najwyższą – o podmiotowość. Gra – to niewłaściwe określenie. Raczej walka Jakuba z Aniołem. Tyle że przeciwnik ulokowany jest gdzie indziej. Jest nim właśnie ciało.

Świat był mój. Przed katastrofą. Czymkolwiek ona była, a teksty Honeta nie pozostawiają chyba wątpliwości (śmierć bliskiej osoby, kobiety, matki), spowodowała rażące naruszenie poczucia integralności. Choć wydaje się, że owo rozszczepienie musiało nastąpić wcześniej, inaczej śmierć nie zabrałaby jakiejś części tego, który zdaje z tego procesu relację. „Moje ciało rzuca twój cień” – pisze Honet. – „Przez twoją urnę patrzę (...) przeze mnie już nic”. Demontaż świata zewnętrznego jest odbiciem erozji, która następuje wewnątrz.

Ciało – fakt śmiertelny. Ciało – przewodnik po cieniu (tak jest – w liczbie pojedynczej). Ciało jest do bani, mówiąc kolokwialnie. Jak reszta materii. Liczy się tylko cień – forma w jakimś sensie doskonała. „Cień byłby osmalony po wizycie w mięsie”. „Zmarły to ciało, które jest już czyste”... Nie widać żadnego przełomu, śladu oporu. Jakby walka była skazana na przegraną. Tylko od czasu do czasu zabłyśnie wołanie tonącego: „Gdy ścigasz zmarłą, wszystko mija ciebie”.


Roman Honet, „Świat był mój”, Biuro Literackie, Wrocław 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2014