Przemienieni kołodzieje

Właściwą atmosferę dla patriotyzmu zapewnić może tylko demokracja. Tylko w niej szanowana jest godność człowieka, tylko w jej ramach możliwy jest wolny wybór wartości, które winny być solidarnie realizowane. Te dwie wartości, wszczepione niejako w istotę demokracji: prawdziwy liberalizm i niezakłamana, żywa na co dzień solidarność, nie wykluczają się, lecz dopełniają.

30.06.2006

Czyta się kilka minut

fot. Dawid Tatarkiewicz/East News /
fot. Dawid Tatarkiewicz/East News /

Pojęcie patriotyzmu, jak również współkonstytuujące je pojęcie ojczyzny (wszak patriotyzm zdefiniować najprościej jako amor patriae) różne w naszym kraju przechodziły koleje. Był czas, kiedy wysuwały się na plan pierwszy, wyciskając łzy rozpaczy lub budząc nieśmiałą nadzieję.

Święta miłości kochanej ojczyzny,

Czują cię tylko umysły poczciwe!

Dla ciebie zjadłe smakują trucizny,

Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe!

[...]

Byle cię można wspomóc, byle wspierać,

Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać.

- pisał Ignacy Krasicki po pierwszym rozbiorze Polski.

Ale gdy wreszcie odzyskaliśmy niepodległość, Jan Kasprowicz konstatował cyniczne nadużywanie tych pojęć, wywołujące w nim zażenowanie i ból:

Rzadko na moich wargach -

Niech dziś to warga ma wyzna -

Jawi się krwią przepojony,

Najdroższy wyraz: Ojczyzna.

Widziałem, jak na rynkach

Gromadzą się kupczykowie,

Licytujący się wzajem,

Kto ją najgłośniej wypowie.

[...]

Widziałem, jak do jej kolan -

Wstręt dotąd serce me czuje -

Z pokłonem się cisną i radą

Najpospolitsi szuje.

[...]

Więc się nie dziwcie - ktoś może

Choć milczkiem słuszność mi przyzna -

Że na mych wargach tak rzadko

Jawi się wyraz: Ojczyzna.

Na szczęście nie była to praktyka powszechna. Były czasy, kiedy słowa zamieniały się w czyny, kiedy patriotyzm wyrażał się w walce lub organicznej pracy, w ofierze krwi lub w pocie fizycznego czy intelektualnego wysiłku.

Ale nie można nie wspomnieć i o tych czasach, kiedy pojęcie ojczyzny było źle widziane (wszak proletariusz nie ma ojczyzny), a słowo patriotyzm, jeśli nie wypychane przez "internacjonalizm", to plugawione w takich kontekstach, jak "Związek Patriotów Polskich", "księża patrioci" lub "Patriotyczny Ruch Ocalenia Narodowego".

Ziemia, państwo, duch

Szli krzycząc: "Polska! Polska!" -

wtem jednego razu

Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;

Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,

Szli dalej krzycząc: "Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!"

Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,

Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka?"

Juliusz Słowacki

Spróbujmy, choć zamiar to zuchwały, odpowiedzieć na to pytanie. Ale zacznijmy od podstaw. Co to jest ojczyzna?

Karol Libelt (Wielkopolanin, jeden z naszych najwybitniejszych filozofów XIX w., doktor Uniwersytetu Berlińskiego wypromowany przez Hegla, uczestnik powstania listopadowego), w pięknej rozprawie "O miłości ojczyzny" poddaje wnikliwej analizie czynniki, które uważa za szczególnie ważne dla określenia istoty ojczyzny. Jako wierny uczeń Hegla układa je w trzy triady. Pierwsza to materialna strona ojczyzny. Składają się na nią: ziemia, decydująca o jedności terytorium, naród oraz prawa i ustawy, bo "miłość ojczyzny (...) [jest] uwarunkowana swobodami, jakie przynoszą ustawy polityczne". Druga triada określa duchową stronę ojczyzny. Należą do niej obyczaje narodowe, czyli narodowość, język i literatura narodowa. Wreszcie trzecia triada, najwyższa, to państwo, Kościół i dzieje. Państwo to "żywot narodu", toteż nie dziw, że wymagać ono może poświęceń (takich chociażby jak podatki!), ponoszonych w imię miłości ojczyzny. Kościół jest depozytariuszem wiary, której zobiektywizowana postać - religia - ocala to wszystko, co w narodzie najcenniejsze, zwłaszcza gdy naród traci państwo i ziemię.

Wymienione przez Libelta czynniki konstytuujące ojczyznę są niewątpliwie istotne, ale nie wszystkie posiadają jednakową wagę. Ojczyzna zdaje się zresztą przekraczać je, stając jakby ponad nimi. Równocześnie to ona nadaje im znaczenie, nie one jej. Historia uczy, że pozostaje ona jakąś szczególną rzeczywistością nawet wtedy, gdy naród traci państwo, jak Polska w czasie zaborów, albo gdy musi opuścić ziemię, jak Izrael w czasie niewoli babilońskiej. Nie jest konieczna jedność narodu ani jedność języka, jak to widzimy na przykładzie państw powstałych z różnych narodowości, choćby Stanów Zjednoczonych czy Kanady, lub tak wielojęzycznych jak Indie. I nie jest niezbędna także jedyność religii.

Groźna jest natomiast absolutyzacja któregokolwiek z tych czynników. Przewartościowanie znaczenia narodu prowadzić może do nacjonalizmu i ksenofobii, absolutyzacja państwa grozi totalitaryzmem, zagwarantowanie panowania jednej tylko religii wiedzie prostą drogą do nietolerancji. Nie wynika z tego jednak, by każdy z tych czynników nie posiadał wartości, o którą należy się starać, otaczać troską, a w razie potrzeby nawet o nią walczyć.

Wspólnota wartości

Czym więc jest ojczyzna, na czym ostatecznie polega jej obiektywna, metafizyczna rzeczywistość? Moja propozycja odpowiedzi jest następująca: ojczyzna to dynamiczna struktura aksjologiczna, przeznaczona do urzeczywistniania obiektywnych, zwłaszcza społecznych, wartości. Jako taka stanowi duchową wspólnotę osób, przenikniętych tymi samymi ideałami i uznającymi ucieleśnianie tych ideałów za swoje naczelne zadanie.

Tak rozumiana, ojczyzna jest rzeczywistością nadrzędną wobec wszystkich czynników wymienionych uprzednio. Są one warunkami pod wieloma względami niezbędnymi, ale ani "same w sobie", ani w swej całości niewystarczającymi dla scharakteryzowania ojczyzny. Ona sama zaś, w niektórych z nich ontycznie zakorzeniona, nadaje im właściwy sens i wartość. Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Ziemia. Ale sensu nabiera dopiero wtedy, gdy myślimy o niej jako ziemi ojczystej. Niekoniecznie oznacza to jej związanie z pochodzeniem od ojca, z ojcowizną, choć taka geneza ojczystości najbardziej jest naturalna i oczywista. Związanie z ziemią, z określonym terytorium, jest najmocniejszym ontologicznie warunkiem samego istnienia ojczyzny. I choć zdarza się, że ten warunek nie zostaje spełniony, to sytuacja taka jawi się zawsze jako nienaturalna, generująca potrzebę czy to znalezienia, czy - częściej - powrotu do swej ziemi. Do niej tęsknią przymusowi emigranci (przypomnijmy choćby początek "Pana Tadeusza"), za nią płaczą wygnańcy, przysięgający w przejmującym psalmie 137., że nigdy jej nie zapomną:

Tam nad rzekami Babilonu, siedzieliśmy

I płakaliśmy wspominając Syjon.

[...]

Jeśli zapomnę cię, Jeruzalem,

niech uschnie moja prawica!

Niech język mój przyschnie do podniebienia,

gdybym o tobie nie pamiętał,

gdybyś nie była, Jeruzalem, moją największą

radością!

Własne terytorium, siedziba narodu, jest dobrem wspólnym. I takim dobrem jest także sam naród. Są wartości, których wypracowywanie musi być dziełem wspólnoty. Jej zbiorowa pamięć tworzy tradycję; ideały i zadania, jakie sobie stawia, cementują więź społeczną. I wspólnie tworzą narodową kulturę. Ta zaś jest wartością najcenniejszą, decydującą o tożsamości i duchowym bogactwie narodu. Jeśli zgodzimy się z definicją ojczyzny jako aksjologicznej struktury, wspólnoty wartości, to właśnie kulturę musimy uznać za jej warunek sine qua non.

Warto przypomnieć tu fragment słynnego przemówienia Jana Pawła II w roku 1995 w siedzibie ONZ: "Prawo narodu do istnienia w sposób naturalny pociąga za sobą to, że każdy naród może cieszyć się prawem do własnego języka i kultury, za pomocą których ludzie wyrażają i przedstawiają to, co nazwałbym podstawową duchową suwerennością. Historia uczy, że w okolicznościach ekstremalnych (takich, jakie zdarzyły się np. w kraju, w którym się urodziłem) to właśnie kultura pomaga narodowi przetrwać utratę politycznej i gospodarczej niezależności".

Kolejny warunek: państwo - instytucja w najwyższym stopniu odpowiedzialna za kształt i wartość ojczyzny. Państwo jednak nie jest wobec niej instancją nadrzędną, lecz służebną. Wszystkie jego władze: ustawodawcza, wykonawcza, sądownicza, jej - tylko jej - winny być podporządkowane. Znaczy to, że wszystkie mają przyczyniać się do pomnażania wartości, realizowanych tu i teraz, na tym terytorium, które jest mu dane, i w tym historycznym momencie, który stawia przed nim określone wyzwania.

Szczęśliwe te narody, które dziedziczą swe państwo jako dobro wypracowywane przez pokolenia: o prawach, stanowionych przez ludzi mądrych i szlachetnych, prawach więc, których nikt nie kwestionuje; o władzy wykonawczej, która zapewnia maksimum swobód obywatelom, tam jednak, gdzie to konieczne, dysponuje roztropnie używaną siłą; o władzy sądowniczej wreszcie, działającej sprawnie i sprawiedliwie, w najdoskonalszym dostępnym człowiekowi stopniu, dzięki czemu nikt nie odważa się kwestionować jej wyroków!

Niestety, często się zdarza, że prawie wszystko, trzeba czy nie trzeba, buduje się od nowa, a ludzie, którzy to czynią, nie są do tego dostatecznie przygotowani. Ale w optymalnych warunkach, gdy dysponujemy wszystkimi czynnikami, o jakich była tu mowa, spełnione być mogą te wartościotwórcze (aksjologiczne) postulaty, które stawia ojczyzna.

Polska i to, co dobre

O jakie wartości tu jednak chodzi? Odpowiedź jest banalna, choć nie zawsze wydaje się oczywista: o wartości uniwersalne, których realizacja konstytuować ma aksjologiczną strukturę, a tym samym istotę ojczyzny. Mówiąc konkretnie: chodzi o to, by to, co najlepsze, stało się także nasze, polskie. Bo nie jest tak, że to, co polskie, jest automatycznie dobre, choć należy dążyć do tego, by tak właśnie było. Z drugiej strony winniśmy starać się o to, by to, co nasze, polskie, mogło stać się możliwie najcenniejszym darem dla świata. W sferze materialnej niewiele tu mamy jeszcze do powiedzenia. Wyraźniej to widać w sferze duchowej, w szczególności w poezji, od tego cudu polskiej mowy - Jana Kochanowskiego - poczynając, i w muzyce, gdzie Chopin - jak to powiedział Norwid - podniósł narodowe do wyżyn ludzkości. Szczęśliwie nasze dokonania w dziedzinie ducha na tym się nie kończą, a wysiłki naszych twórców ciągle przynoszą cenne, także w uniwersalnej skali, owoce.

Do istoty ojczyzny należy to, że zawsze jest ona ojczyzną czyjąś. W sytuacji każdemu najbliższej jest ona moją ojczyzną. "Mojość" nie znaczy tu zawłaszczenia czy własności, jak wtedy, gdy mówię: "moje pole" czy "mój dom". "Mojość" nabiera tu sensu zbliżonego do tego, gdy mężczyzna mówi do kobiety "moja ukochana". Ojczyzna nie nabiera wartości przez to, że jest moją ojczyzną, uznaną za taką w wyniku świadomego wyboru. Tak przypisana wartość byłaby czymś subiektywnym. Zapewne jest głęboka racja w angielskim powiedzeniu: "Right or wrong - my country", nie o to jednak tu chodzi. Rzecz w tym, że nie ja ojczyźnie, ale ona mnie nadaje określoną wartość. Stając się podmiotem troski i miłości ojczyzny, ujawniam pokłady, może zrazu ukryte, tego, co we mnie najcenniejsze. W swej głębokiej strukturze naród opiera się na związkach krwi, państwo - na prawie, ojczyzna - na miłości obywateli. Prawdziwa miłość nigdy nie jest ślepa. Nie chodzi jednak o zdolność dostrzegania braków w przedmiocie miłości - choć, oczywiście, i to jest ważne w dynamice tej miłości: chodzi o wzniesienie się do ideału, który w przedmiocie miłości jest w szczególny sposób widoczny i niejako zadany do urzeczywistniania. Kresem, być może niedościgłym, jest doskonałe spełnienie, doprowadzenie do szczytu doskonałości - takiej, jaką Norwidowi objawiła muzyka Chopina:

I była w tym Polska, od zenitu

Wszechdoskonałości dziejów

Wzięta, tęczą zachwytu -

Polska - przemienionych

kołodziejów!

Zwróćmy uwagę na dwa ostatnie słowa. "Polska Kołodziejów" przywodzi na myśl legendę o Piaście Kołodzieju, a więc prapoczątki polskiej państwowości. Na nich - wedle Norwida - nie wolno nam poprzestać. To, co było i co jest nam dane, trzeba przemieniać, nieustannie ulepszać, podnosić do ideału. Chyba nie pomylimy się sądząc, że jest to także nasze zadanie na dziś.

Ojczyzna nie jest strukturą zamkniętą. Wartości w niej realizowane są przecież wartościami uniwersalnymi, a jako takie nie znają granic. Wzbogacamy je urzeczywistniając je w warunkach własnej ojczyzny, ale tym samym oddajemy je także światu. Zachodzi tu szczególna dialektyka brania i dawania, dawania i brania. Budując ojczyznę jako strukturę aksjologiczną, rozszerzamy jej granice nie w sensie fizycznych, lecz duchowych horyzontów. Zacząć trzeba od siebie. "O ile powiększycie i polepszycie duszę Waszą, o tyle polepszycie prawa Wasze i powiększycie granice Wasze" - pisał Mickiewicz w "Księgach Pielgrzymstwa Polskiego". Dlatego autentyczny patriotyzm, w przeciwieństwie do nacjonalizmu, nigdy nie zagrozi innemu patriotyzmowi (pisałem o tym na łamach "TP", nr 2/1966).

Spojrzenie z góry, spojrzenie w prawdzie

Rozszerzanie horyzontów, a tym samym granic ojczyzny, ułatwione jest dzięki budowaniu takich samych czy przynajmniej analogicznych wartości przez różne gremia, niekiedy tworzone właśnie w celu wypełnienia określonych zadań. Tak powstają międzynarodowe korporacje, organizacje naukowe, międzynarodowe akademie nauk i sztuk. Globalizacja nie jest wynalazkiem naszych czasów, jej swoiste formy znaleźć możemy już w średniowieczu. Wspólnoty celów nie zagrażają ojczystym wartościom, europejskość nie eliminuje polskości, lecz ją dopełnia. Dobro nie wyklucza dobra, spojrzenie "z góry" może się przyczynić do ostrzejszego dostrzeżenia i zalet, i braków. Ojczyste wartości nabrać mogą nowych znaczeń, gdy się je ujrzy w ich relacjach z innymi. Jeśli o coś należałoby tu zabiegać, to o przeniesienie solidarności z poziomu narodowego na międzynarodowy.

Budowanie ojczystego świata wartości jest zadaniem obywateli. Trzeba koniecznie przywrócić właściwe znaczenie i blask pojęciu obywatelstwa. Wiążą się z nim określone treści, wskazujące na prawa i obowiązki. Słowo "obywatel" ma dwa znaczenia: polityczne i aksjologiczne. W pierwszym oznacza obywatela jako członka państwa, w drugim - jako podmiotu ojczyzny. W pierwszym jest podmiotem najbardziej elementarnych praw i obowiązków: biernego i czynnego prawa wyborczego, obowiązku płacenia podatków itd., w drugim - nośnikiem patriotyzmu.

Obowiązki rozkładają się nierównomiernie. Największe ciążą na rządzących, lecz podejmować je musi każdy. Ale patriotyzm wymaga od obywatela czegoś więcej. To słowo "więcej" jest tu kluczowe. Jednak by mogło się w ogóle spełnić, człowiek musi mieć zapewnioną wolność działania. Dopiero wtedy można mówić o jakiejkolwiek obywatelskiej inicjatywie. To jest zadaniem państwa: troska o wolność inicjatyw każdego obywatela. Każdego: a to znaczy także takiego, który sobie radzi gorzej niż inni. Właściwie pojęty liberalizm i solidarność nie wykluczają się, lecz dopełniają.

Patriotyzm to gotowość do wzbogacania ojczyzny o wszelkie możliwe wartości, a także do ich obrony. Gotowość ta winna być tym gorliwsza, im wyższych wartości dotyczy. Zacząć trzeba od najbardziej podstawowych: wolności, terytorium, państwa. Tu możemy pogratulować sobie zwycięstwa. W naszych zrywach niepodległościowych daliśmy wyraz bezgranicznej miłości ojczyzny, nie bacząc na to, jakie pociągały za sobą ofiary. Mamy godne podziwu osiągnięcia w pracy organicznej i w kształtowaniu prawa - np. w postaci Konstytucji 3 Maja. Patriotyzm wyraża się w pamięci o tych wielkich zdarzeniach, w poczuciu słusznej dumy z tego, co dokonali nasi przodkowie, a także my sami. Ale ideą przewodnią naszej oceny musi być prawda. Mamy prawo do dumy i satysfakcji, ale jako patrioci nie możemy nie przeżywać bólu z powodu tego, co było nieudane, niesłuszne, złe. Historia nie oszczędziła nam i ciemnych, jakże niekiedy tragicznych stron żywota naszej ojczyzny. Ból jest także miarą miłości do niej. Nie wolno nam nie wziąć na siebie winy, jeśli ją popełniliśmy, ani ciężaru krzywd, jeśli je wyrządziliśmy. Inaczej nasza miłość ojczyzny będzie zakłamana.

Rozbiory i rozbiórka

Patriotyzm wymaga ofiary. I to nie tylko w stanach zagrożenia: ofiara jest odpowiedzią na każdą potrzebę. Nie zawsze chodzi o ofiarę najwyższą, życia, krwi albo ofiarę majątku. Mamy nieskończoną ilość przykładów takiego poświęcenia. Niekiedy trudniejsze okaże się zrezygnowanie z własnych idei, pomysłów "naprawy Rzeczypospolitej" i przyznanie racji, w imię wartości nadrzędnej, konkurentowi lub - co trudniejsze - politycznemu opozycjoniście. Nikt nie może nikomu zakazać bronienia własnych racji. Lecz nikt nie może nakazać, by były one bronione za wszelką cenę, bez baczenia na prawdę, słuszność, uczciwość. By upierać się przy nich wbrew zdrowemu rozsądkowi.

I znów historia nie szczędzi nam przykładów. Jakże często racje stanowe, klasowe, klanowe zwyciężały nad dobrem wspólnym. Jak często egoistyczne liberum veto przekreślało słuszne zamierzenia. Dziś jesteśmy świadkami gorszących walk partyjnych, przy czym w wielu przypadkach nie wiadomo nawet, o co w nich chodzi. Pewne jest tylko, że przynoszą niepowetowane szkody Polsce, opóźniają konieczne reformy, unicestwiają przedsięwzięcia, niemożliwe do wykonania bez wspólnych decyzji, zgody czy choćby mądrego kompromisu. Niestety, zdaje się, że właśnie o mądrość tu najtrudniej. Nikt nie chce zrezygnować z własnego, choćby nie do końca uzasadnionego zdania, nikt nie chce słuchać argumentów strony przeciwnej, każdy chce wyrwać jak najwięcej dla siebie. Tak to w każdym razie wygląda dla obserwatora z zewnątrz. Przypominają się gorzkie słowa Jana Nowaka Jeziorańskiego, że dziś nie grożą Polsce rozbiory - grozi jej rozbiórka.

Nie każdy ustrój nadaje się do tego, by rozkwitały w nim postawy patriotyczne. Patriotyzmu nie można narzucić, dlatego żaden totalitaryzm, ani nazizm, ani komunizm, wbrew stwarzanym pozorom, nie były w stanie zapewnić wychowania w duchu prawdziwego patriotyzmu. Pierwszy spalał się w nacjonalizmie i szowinizmie, drugi traktował miłość ojczyzny czysto instrumentalnie, gdy trzeba było za nią ginąć na froncie lub pracować w łagrach. Wtedy - o ironio! - mówiono o miłości ojczyzny.

Właściwą atmosferę dla patriotyzmu zapewnić może tylko demokracja. Tylko w niej szanowana jest godność człowieka, tylko w jej ramach możliwy jest wolny wybór wartości, które winny być solidarnie realizowane. Bo - powtórzmy - dwie wartości, wszczepione niejako w istotę demokracji: prawdziwy liberalizm, wyrażający się nie tylko w umiłowaniu, ale i w czynnym praktykowaniu wolności, i niezakłamana, żywa na co dzień solidarność - nie wykluczają się, lecz dopełniają.

***

Nie trzeba być heglistą, by zgodzić się, że duchowość narodu przejawia się szczególnie wyraziście w jego prawach, religii i sztuce.

Zacząłem ten tekst cytatami z poezji, poezją także chciałbym go zakończyć. Wybieram kilka strof z wiersza Cypriana Norwida "Moja ojczyzna", w przekonaniu, że znajdziemy w nim potwierdzenie tego, co, jak mam nadzieję, w dotychczasowych wywodach mogliśmy uznać za słuszne.

Kto mi powiada, że moja ojczyzna:

Pola, zieloność, okopy,

Chaty i kwiaty, i sioła - niech wyzna,

Że - to jej stopy.

Dziecka - nikt z ramion matki nie odbiera;

Pacholę - do kolan jej sięga;

Syn - piersi dorósł i ramię podpiera:

To - praw mych księga.

Ojczyzna moja nie stąd wstawa czołem;

Ja ciałem zza Eufratu,

A duchem sponad chaosu się wziąłem:

Czynsz płacę światu.

Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;

Wieczność pamiętam przed wiekiem;

Klucz Dawidowy usta mi otworzył,

Rzym nazwał człekiem.

Ojczyzny mojej stopy okrwawione

Włosami otrzeć na piasku

Padam: lecz znam jej i twarz i koronę

Słońca słońc blasku.

Dziadowie moi nie znali też innej;

Ja nóg jej ręką tykałem;

Sandału rzemień nieraz na nich gminny

Ucałowałem.

Niechże nie uczą mię, gdzie ma ojczyzna,

Bo pola, sioła, okopy

I krew, i ciało, i ta jej blizna

To ślad - lub - stopy.

Kalinów, 1 V 2006

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Władysław Stróżewski - filozof, emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, wykłada w Akademii Ignatianum w Krakowie, uczeń Romana Ingardena i Izydory Dąmbskiej, znawca fenomenologii. Od 1957 r. związany z miesięcznikiem „Znak” i „Tygodnikiem… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2006