Protest

Tak jak zapowiedziałem tydzień temu, poszedłem na protest...

14.01.2013

Czyta się kilka minut

...i wiecowałem prawie dwie godziny na mrozie pod Urzędem Rady Miasta. Ludzi było dużo, dziękuję wszystkim, którzy przyszli nas wesprzeć. Takie protesty mają to do siebie, że spotkać można na nich naraz w jednym miejscu całą Polskę. Były panie, które domagały się obecności Telewizji Trwam na platformie cyfrowej, i byli młodzi ludzie o mocno lewicowych pomysłach na rzeczywistość. Byli tacy, którzy wystąpiliby przeciwko każdej władzy, jakakolwiek by była, i tacy, którym nie w smak obecny prezydent i obecna rada. Przede wszystkim byli jednak zdesperowani rodzice, nauczyciele i dzieci, które przyszły bronić swoich szkół.

Część z rodziców i nauczycieli spędziła zresztą tego dnia w budynku władz miejskich kilkanaście godzin. Obrady zaczęły się o dziesiątej, skończyły po północy, z trzygodzinną przerwą w ciągu dnia. Pouczająca lekcja, polecam każdemu, żeby przynajmniej raz w życiu w czymś takim wziął udział. Niektórzy rodzice schodzili z mównicy rozdygotani, inni z nerwów i zmęczenia dostawali małpiego humoru. W poszczególnych sprawach (bo każda szkoła to osobny wniosek) padło dużo mocnych argumentów, także z ust radnych. Część z nas opuszczała obrady w dobrych nastrojach, widząc, że udało się przynajmniej zasiać wątpliwość co do zasadności niektórych wniosków. Wieść gminna niesie, że radni największego klubu są podzieleni w opiniach i że nie będzie dyscypliny przy głosowaniu.

Samorządy w Polsce mają kłopot z edukacją. Kłopot ten bierze się z całego pomysłu na państwo, a może raczej – na społeczeństwo, który nie jest pomysłem samorządów, ale poszczególnych ekip rządzących krajem. Samorządy dopychają kolanem swoje budżety, część społeczności oburzona protestuje – w skali kraju to niewiele zmienia, nie wpływa w każdym razie na zmianę ogólnego kursu.

O tym, że w Polsce atomizują się już nie tylko duże miasta, ale i mniejsze, nawet całkiem małe miejscowości, napisano sporo. W dużych miastach spora część mieszkańców wędruje; pisaliśmy w „Tygodniku” wiele razy o współczesnym Kościele wędrującym. Ale wędruje się także w poszukiwaniu przedszkola, szkoły, lekarza. Rodzice w obawie o przyszłość dziecka wolą znaleźć dla niego lepszą szkołę w innej części miasta, niż spróbować coś zmienić w najbliższym otoczeniu. Tymczasem szkoła bywa jedynym miejscem, które potrafi jeszcze scalić lokalne środowisko. Nawet jeśli tylko połowa uczniów to uczniowie z okolicy, to i tak zebrania w szkole i organizowane tam imprezy są rzadką okazją, żeby ludzie w niej mieszkający się poznali, wymienili telefonami, adresami, umówili na jakieś wspólne działanie. Kiedy córka wraca po lekcjach do domu zbyt długo, a nie ma przy sobie komórki, wiem, do kogo zadzwonić, by o nią zapytać; mogę przejść się trasą, którą chodzi, i zawsze spotkam kogoś znajomego, kto mógł ją widzieć. Gdyby uczyła się w centrum miasta, nie byłoby to możliwe.

To drobna rzecz, ale to, że ze sobą rozmawiamy, że stajemy się sąsiadami, a nie tylko ludźmi mieszkającymi obok, że czasem z sąsiadów stajemy się bliźnimi – wszystko to ma ogromne znaczenie dla jakości życia w danym miejscu. Wiele rzeczy może nas różnić – głosujemy na inne partie, jedni chodzą do kościoła co niedzielę, inni kilka razy w roku, jeszcze inni mówią ze śmiechem: „Stałem się antykatolem”. Ale dopóki istnieje ta więź, nawet krucha, okazjonalna, dana społeczność jest bezpieczniejsza, dane miejsce (powtórzę to, co napisałem tydzień temu) jest środowiskiem, w którym da się żyć.

Dlatego właśnie w przypadku szkół te protesty są szczególnie gwałtowne. To nie chodzi tylko o interes nauczycieli. To nie przypadek, że właśnie w szkołach rezydują komisje wyborcze. No bo gdzie? W sklepach? W banku? W przychodni? Na plebanii? Szkoła to jądro demokracji. To symboliczne, że wśród szkół przeznaczonych do likwidacji w Krakowie była i taka, w której budynku podczas ostatnich wyborów mieściło się aż siedem komisji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2013