Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W 1995 r. posłowie, przedstawiciele firm oraz były wiceminister założyli Polskie Towarzystwo Węglowe. „Chcemy uprawiać lobbing” - tłumaczyli. Grupę nacisku, inaczej niż na świecie, stworzyli ludzie spoza branży, budząc podejrzenia o nadmierne powiązania z państwowymi firmami - spółkami węglowymi. Klientelistyczne powiązania z władzą zaowocowały m.in. korzystnym pakietem górniczych świadczeń socjalnych, o jakim nie mogli myśleć pracownicy innych branż, poddanych restrukturyzacyjnym zwolnieniom. Trzy lata później wybuchła afera żelatynowa, której główny bohater - Kazimierz Grabek, zawdzięczał utrzymanie monopolistycznej produkcji kolejnym rządom po 1993 r.
Problemy z lobbingiem nie zmienią faktu, że bez niego nie poradzimy sobie w Brukseli - europejskiej stolicy biurokracji. Na decyzje eurokratów wpływają przede wszystkim lobbies rolne, hutnicze i producentów nawozów sztucznych. Skuteczny nacisk zapewnia wiedza, fachowe przygotowanie do pracy w unijnych strukturach i znajomość języków.
Nieprędko stworzymy fachowe grupy nacisku, jeżeli w trakcie przedłużających się prac nad ustawą pojawiają się i takie pomysły, jak MSWiA, które zaproponowało traktowanie oddolnych inicjatyw obywatelskich jako działalności lobbingowej i zamierza ją poddać kontroli przewidzianej dla lobbingu zarobkowego. List otwarty w tej sprawie podpisali w ubiegłym tygodniu przedstawiciele organizacji pozarządowych, m.in. Instytutu Spraw Publicznych, CASE, Fundacji Helsińskiej i Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Uznając za cel swojej działalności „umożliwienie społeczeństwu wpływania na politykę państwa”, zaapelowali o rozpoczęcie dyskusji „trzeciego sektora” nad takim projektem ustawy o lobbingu, która bardziej zajmowałaby się zwalczaniem korupcji i nepotyzmu w państwie, niż wpływu obywateli na jego urzędników.