Profesor poszedł na wojnę

Tuż przed ogłoszeniem "Karty 77 Jan Patočka powiedział: "To nie będzie bitwa, to będzie wojna. Dobiegający wówczas siedemdziesiątego roku życia naukowiec zdecydował się na otwarte wystąpienie polityczne, mimo że wcześniej tego nie robił. Zapłacił za to cenę najwyższą.

28.03.2007

Czyta się kilka minut

Ołomuniec na Morawach, rok 1982 /fot. J. Streit /
Ołomuniec na Morawach, rok 1982 /fot. J. Streit /

Był najstarszym z trójki pierwszych rzeczników "Karty". Od Václava Havla starszy prawie o 30 lat, od Jiříego Hájka o sześć. Różniło ich wiele. Jako jedyny z nich nie miał żadnego praktycznego politycznego doświadczenia. Havel był aktywny już podczas "Praskiej Wiosny", a Hájek od 1946 r. należał do Partii Komunistycznej. W 1968 r. sprawował funkcję ministra spraw zagranicznych i podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ sprzeciwił się inwazji ZSRR na Czechosłowację, używając w swym wystąpieniu kilka razy słowa "okupacja".

Kiedy ogłoszono nazwiska rzeczników okazało się, że doświadczony pan profesor miał rację. Komuniści zareagowali ostro, dając tym samym do zrozumienia, że nie mają zamiaru bezczynnie przyglądać się poczynaniom "grupki zbankrutowanej czechosłowackiej burżuazji i organizatorów kontrrewolucji 1968 roku, zaprzedanych pewnym zachodnim ośrodkom" - jak napisał o "Karcie" komunistyczny dziennik "Pravda" (odpowiednik "Trybuny Ludu" w PRL).

W tym samym tekście Jana Patočkę nazwano "reakcyjnym profesorem, który się oddał antykomunistycznym służbom".

Podczas jednego z pierwszych przesłuchań funkcjonariusz StB zwrócił się do Patočki: "Panie profesorze, jest pan mądrym, wykształconym człowiekiem, niech pan w tej sytuacji weźmie pod uwagę rzeczywistość".

Po tej familiarnie niemalże brzmiącej wypowiedzi zapadła cisza. Badawcze spojrzenie Patočki omiotło śledczego, a następnie naukowiec odpowiedział: "To musielibyśmy sobie najpierw wyjaśnić, co to jest rzeczywistość. Nie, nie, panowie, na to pole to ja bym was nie wpuścił".

Kilka lat wcześniej, podczas odczytu za granicą, Patočka powiedział: "Filozofia jest niczym innym jak życiem - poświęconym myśleniu - odpowiadającym zasadzie całkowitej odpowiedzialności myśli. Postawą odpowiedzialną jest taka postawa, w której pogląd stosuje się do wyglądu rzeczy, a nie odwrotnie. Jak widać już sama postawa odpowiedzialna umożliwia życie w prawdzie, czyni możliwą istotę filozofii i całej nauki, która nie utraciła z nią kontaktu. Z drugiej strony życie w prawdzie to racjonalność".

Zatem gdyby szacowny profesor zgodził się z sugestią śledczego, by w swoim postępowaniu za obowiązujący przyjąć ideologiczny fałsz komunistycznego systemu, musiałby zaprzeć się swojego systemu wartości; wszystkiego, w co wierzył.

II

Młody Jan Patočka uznał, że warto poświęcić się filozofii. Podczas studiów miał okazję zetknąć się z najwybitniejszymi umysłami ówczesnej Europy. W Pradze chadzał na wykłady Ernsta Cassirera, a kiedy wyjechał za granicę, spotkał Nikolaia Hartmanna i Martina Heideggera.

Ale niewątpliwym mistrzem stał się poznany w 1929 r. Edmund Husserl. Patočka napisał, że chciałby studiować u niego we Freiburgu. Husserl zgodził się, stawiając jednak warunek, aby młody adept nie przywoził ze sobą "żadnych filozoficznych uprzedzeń i przekonań (tych duchowych klapek na oczach)". Serdeczność, z jaką stary mistrz odnosił się do swojego ucznia, można uznać za dowód, że postawione warunki Patočka spełnił.

Trzy razy Jan Patočka rozpoczynał potem pracę na Uniwersytecie Karola w Pradze i tyleż razy nie pozwolono mu jej kontynuować. Na przeszkodzie stawała ideologia, wprzęgnięta w politykę.

Po raz pierwszy stanął za katedrą wykładowcy w październiku 1939 r. Od ponad pół roku jego kraj był okupowany przez hitlerowskie Niemcy. Uczelnie funkcjonowały zaledwie ponad miesiąc. Po krwawo rozbitych studenckich demonstracjach w dzień święta narodowego Niemcy zdecydowali się na okrutne sankcje: rozstrzelanie przywódców studenckich, zesłanie ponad tysiąca uczestników manifestacji do obozów koncentracyjnych i zamknięcie uczelni.

Po wojnie uczelnie tylko trzy lata cieszyły się względną swobodą. Po objęciu władzy przez komunistów w 1948 r. z uniwersytetu zostali usunięci wszyscy, którzy byli choćby podejrzewani o krytycyzm wobec nowej rzeczywistości - a zatem i Patočka. Tym razem przerwa trwała 18 lat. Zamiast błyszczeć na uczelni, zarabiał na życie w podrzędnych instytucjach, jak Instytut Pedagogiczny.

Trzecie podejście do uniwersyteckich obowiązków umożliwiła polityczna odwilż lat 60. Ale po sześciu latach, w 1972 r., Patočka został zmuszony do przejścia na emeryturę.

III

Teolog Tomáš Halík tak wspominał spotkanie z filozofem niedługo przed jego śmiercią: Halík stał na przystanku w tłumie ludzi czekających na autobus, padał deszcz. Usłyszał, jak ktoś się do niego zwraca: "Kolego! Kolego Halík!". To był Patočka. Filozof zarzucił go pytaniami, co robi, czy bierze udział w nielegalnych seminariach. Halík nie zdążył nawet wydukać kilku słów o przeczytanych właśnie "Heretyckich esejach o filozofii dziejów", gdy nadjechał autobus profesora i ten zaczął do niego zmierzać. Kiedy był na stopniu, a drzwi zaczęły się zamykać, krzyknął: "Niech pan kiedyś przyjdzie, porozmawiamy sobie. Ludzie, którzy myślą, muszą się przecież spotykać, nieprawdaż?".

Nie mógł już wtedy od kilku lat wykładać na uniwersytecie. Z "ludźmi myślącymi" spotykał się na seminariach, organizowanych w prywatnych mieszkaniach (tam wygłosił cykle wykładów: "Platon a Europa", "Powstanie i koniec Europy"). Dla nich też w pierwszej połowie lat 70. napisał najważniejsze (publikowane poza cenzurą) prace, m.in.: "Trzy eseje o Masaryku", "Heretyckie eseje o filozofii dziejów", "Kim są Czesi?".

IV

W marcu 1976 r. Służba Bezpieczeństwa aresztowała 27 muzyków rockowych kapel "Plastic ­People of Universe", "DG 307" oraz ich przyjaciół.

Władze zwalczały wszelkie przejawy niezależnej kultury, a zatem i alternatywną muzykę. Nie pomogły zarządzenia administracyjne, czyli pozbawienie artystów statusu muzyków zawodowych i zakazy koncertowania. Koncerty odbywały się w dziwnych miejscach, na głębokiej prowincji, ale mimo to często były rozbijane przez milicję. W obronie muzyków, czy też raczej prawa do wolności wypowiedzi, stanęli intelektualiści. Na sądowym korytarzu można było spotkać Václava Havla, Pavla Kohouta, Ludvíka Vaculíka, Jiříego Hájka, Františka Kriegla, Petra Uhla, Jiříego Němca, a także profesora Patočkę. Niedługo później wraz z innymi podpisał list do laureata literackiej nagrody Nobla Heinricha Bölla, w którym przedstawiali przykłady łamania praw człowieka w Czechosłowacji.

Pod koniec roku opozycja pracowała nad powołaniem do życia "Karty 77". Patočka zaangażował się w ideę "Karty". Mimo że młodsi, jak Havel czy Kohout, namawiali go, aby się oszczędzał, nie pozwalał się wyręczać. Jak inni zbierał podpisy pod "Kartą". Była to żmudna praca. A ponieważ opozycjoniści mieli uzasadnione obawy, że ich telefony były na podsłuchu, do każdego potencjalnego sygnatariusza trzeba było pójść osobiście. Chodziło się do tych, którym można było zaufać, że nawet jeśli nie podpiszą, to nie doniosą o "Karcie" bezpiece.

Patočka przeżył wówczas wiele rozczarowań, gdy liczni przyjaciele odmawiali podpisania.

A potem Havel został aresztowany; Hájek i Patočka byli pod stałym nadzorem milicji. Nękano ich częstymi wezwaniami na przesłuchania. Kiedy na początku marca 1977 r. w Pradze pojawił się minister spraw zagranicznych Holandii, doszło do spotkania, na którym filozof mówił o przestrzeganiu praw człowieka. Po tym wydarzeniu przesłuchania stały się jeszcze częstsze.

To ostatnie trwało 11 godzin. Organizm nie wytrzymał. Jan Patočka zmarł w szpitalu 13 marca 1977 r., nie dożywając 70. urodzin.

W ostatnim swoim tekście z 8 marca 1977 r. pisał: "Wielu się mnie pyta, czy »Karta 77« nie pogorszy położenia naszego społeczeństwa? Odpowiem im otwarcie: żadne poddaństwo nie wiodło do polepszenia, lecz tylko do pogorszenia położenia. Im większy strach i serwilizm, tym na więcej mocni sobie pozwalali, pozwalają i będą pozwalać. Nie ma żadnego innego sposobu, by zmniejszyć ich nacisk, niż przez poczucie niepewności, kiedy widzą, że niesprawiedliwość i dyskryminacja nie są zapomniane, że się nad krzywdą woda nie zamyka. Nie oznacza to wezwania do bezsilnego wygrażania, lecz do godnego, bez strachu, prawdziwego zachowania się w każdych okolicznościach, które imponuje właśnie tym, że tak bardzo różni się od oficjalnego".

MARIUSZ SUROSZ jest z wykształcenia historykiem i filozofem, z zamiłowania bohemistą. W polskiej prasie (m.in. w "Tygodniku Powszechnym") publikuje teksty o czeskiej historii, polityce i kulturze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (13/2007)