Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Patrycja Bukalska: Zmarł Profesor Zbigniew Brzeziński, któremu Polska i Polacy bardzo wiele zawdzięczają. m.in. pomoc i rady w czasie starań o wejście do NATO. Czy można powiedzieć, że był swego rodzaju przewodnikiem dla Polski w integracji z Zachodem po upadku komunizmu?
Prof. Andrzej Paczkowski: Przewodnikiem? Raczej „popychaczem”, to znaczy podejmował działania – polityczne, intelektualne, a nawet propagandowe – mające na celu integracje Polski z Zachodem. Z uwagi na jego miejsce na scenie międzynarodowej odnosiły się one bardziej do NATO niż do Unii Europejskiej. Na terenie Stanów Zjednoczonych, przede wszystkim tamtejszych elit politycznych i wojskowych, był – można powiedzieć – „polskim lobbystą”. Naprawdę wiele wysiłku w to wkładał, a przez parę lat (1995-1999) to był jeden z głównych obszarów jego aktywności. Trzeba pamiętać też, że nie zaniedbywał polskiej opinii i polskich elit, także je zachęcając do integracji.
A wcześniej? Na ile ważne były wpływy prof. Brzezińskiego w Waszyngtonie, jeśli chodzi o amerykańskie wsparcie dla Solidarności?
Brzeziński był, oczywiście, politykiem amerykańskim, ale jednocześnie uważał się za Polaka. W sprawy polskie angażował się jako polityk, dla którego nader ważnym – zapewne najważniejszym – problemem był Związek Sowiecki, jego potęga militarna, ekspansjonizm i władanie całą Europą Środkową. A już choćby z uwagi na miejsce Polski w obozie komunistycznym była ona przedmiotem jego zainteresowania. Jednak z pewnością to, że był Polakiem, wzmagało jego zainteresowanie dla „starej Ojczyzny” i dodawało jego działalności silny impuls emocjonalny. W 1980 r. Polacy jak gdyby wyszli na przeciw jego koncepcjo „miękkiego” rozkładania sowieckiego mocarstwa i z racji zajmowanego wówczas stanowiska w Białym Domu bezpośrednio oddziaływał na rzecz wspierania rodzącej się Solidarności, czy szerzej na rzecz przemian w Polsce, demokratyzacji i osłabiania zależności od Moskwy. Należy jednak pamiętać, że w styczniu 1981 r. wraz z końcem mandatu prezydenta Cartera wygasły też możliwości Brzezińskiego działania „z urzędu”. Niemniej jego pozycja polityczna i intelektualna były tak znaczące, iż pośrednio wpływał też na politykę amerykańską w okresie rządów Reagana, kluczowym dla rozpadu systemu komunistycznego. Z jego opinią liczyli się wszyscy kolejni prezydenci niezależnie od tego z jakiej partii pochodzili. Trump nie zdążył.
Czy gdyby nie on rzeczywiście mogło dojść do sowieckiej interwencji w Polsce w 1980 roku?
W grudniu 1980 roku Brzeziński użył wszystkich dostępnych mu środków, aby oddalić od Polski groźbę sowieckiej interwencji i zdławienia Solidarności pod osłoną wojsk Układu Warszawskiego, co w Moskwie planowano. Zwracał się bezpośrednio (i skutecznie) do papieża Jana Pawła II, nakłonił Cartera do użycia „gorącej linii” i rozmowy z Breżniewem, inspirował alarmujące „przecieki” do mediów. Jeszcze w sierpniu 1980 roku zainicjował list Cartera do zachodnich przywódców w sprawie sytuacji w Polsce. Chodziło mu o wiarygodne uprzedzenie Sowietów, że każda interwencja nad Wisłą spotka się z ripostą. Dyplomatyczną, polityczną, ekonomiczną, ale oczywiście nie militarną. Niewątpliwie nacisk Zachodu, a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, miał poważny – choć trudno powiedzieć czy decydujący – wpływ na odstąpienie przez Moskwę od zamierzeń. Brzeziński robił co mógł. A mógł nie mało.
Prof. ANDRZEJ PACZKOWSKI (ur. 1938) jest historykiem dziejów najnowszych Polski. W PRL-u działacz opozycji. W latach 1999–2016 członek Kolegium, a potem Rady Instytutu Pamięci Narodowej. Autor licznych książek o historii Polski w XX wieku.
CZYTAJ TAKŻE:
Tekst Radosława Korzyckiego: Architekt amerykańskiej polityki zagranicznej w drugiej połowie lat 70. Polak w Białym Domu, który nigdy nie chciał być politykiem etnicznym, ale zawsze leżały mu na sercu sprawy regionu. Wielki patron Solidarności i ojciec chrzestny polskiej drogi do wolności. Miał 89 lat.