Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pewnej nocy jego nauczyciel Talmudu zabrał go do swojego baraku. Tam trzej rabini postawili przed sądem Boga. Proces trwał kilka nocy. Byli obrońcy i oskarżyciele. Wyrok brzmiał: „Pan Nasz Wszechmocny, Stwórca Niebios i Ziemi, został uznany winnym zbrodni przeciw stworzeniu i ludzkości”. Po wyroku zapadło milczenie. Po dłuższej chwili spojrzeli w niebo i powiedzieli: nadszedł czas na wieczorną modlitwę. Zaczęli recytować maariw.
Ta opowieść jest jak szaleństwo, majaczenie cierpiących i zgłodniałych umysłów. Jak można Boga postawić przed sądem? Co znaczy ten wyrok? Jak się ma wyrok do wieczornej modlitwy? Do kogo się modlili? A przecież było dość dowodów na to, by Boga uznać winnym albo, co wychodzi na to samo, obojętnym dla swego ludu. To milczenie było słychać. W niezwykłej relacji obozowej „Noc” Wiesel pisał, że gdy nadszedł Nowy Rok i Jom Kipur, wielu Żydów w obozie pościło. „Ja nie pościłem... Nie mogłem zaakceptować milczenia Boga. Gdy przełykałem łychę zupy, to był mój gest protestu i sprzeciwu wobec Niego”.
Proces można było wytoczyć Temu, który był stroną przymierza. Przymierze jest umową prawną. Obie strony zgadzają się na pewne warunki. Bóg wedle słów proroków i psalmistów stale karze swój lud za złe postępki. On jest sędzią i egzekutorem wyroków. Ale dlaczego nie ma do tego prawa istota ludzka, gdy spotyka się ze złem nieznanym w dziejach wybranego narodu? Bóg jest winny, niewinni są ci, którzy ginęli w obozach, gettach, w głodzie. Sądzą rabini Boga jak człowieka. A może Bóg czasem jest bezbronnym człowiekiem. W „Nocy” Wiesel opisuje egzekucję. Zawisł chłopak. Prawie dziecko. Wokół musieli stać więźniowie. Jeden z nich, zapamiętany przez autora, mówił wtedy: zabili w tym chłopcu samego Boga. Gdzie kończy się ludzkie, a zaczyna boskie? Dystans niezmierzony skraca się, gdy myśleć o Bogu jako o najbliższym sąsiedzie z pryczy.
W tym procesie chodzi oczywiście o Hioba. Tradycyjni teologowie i ich współcześni kontynuatorzy stale próbowali usprawiedliwić Boga, potępiając czy tylko upominając Hioba. Na różne sposoby dowodzili, że cierpienia Hiobowe wynikały z grzechu, który nieopatrznie i nieświadomie popełnił, albo też badano, czy był on dostatecznie intelektualnie i duchowo dojrzały. Tak w każdym razie nauczał największy z żydowskich autorytetów Mojżesz Majmonides. Od czasów Talmudu do początków wieku XX starano się Boga ukazać jako istotę współczującą, a cierpienia Hioba uzasadnić. Teodycea musiała zostać zachowana.
Zasadnicza zmiana dokonuje się po wojnie. To ofiara, Hiob współczesny, jest całkowicie niewinna. W tej sytuacji prędzej Boga niż Hioba można potępić, oskarżyć, wygnać. Tak się właśnie stało w procesie Boga w Auschwitz. Nie znaleziono takich win w narodzie żydowskim, by zasadnie miał czuć się winnym i uwierzyć, że kara była proporcjonalna do jego przewin. W eseju „Hiob – nasz współczesny” Wiesel pisał: „Hiob jak wiemy nie popełnił żadnego grzechu, nie miał nic sobie do zarzucenia. Hiob wiedział, jak my to wiemy dzisiaj, że zawsze postępował zgodnie z wolą Boga, w miłości i lęku...”.
Zmiana poglądu na Hioba i księgę jemu poświęconą były związane z dwoma istotnymi faktami. Pierwszy to zakwestionowanie ortodoksyjnej tradycji interpretacyjnej. Nowe czytanie Hioba – czytanie w kontekście Holokaustu – prowadziło do przekonania, że tradycja zobowiązuje, ale nie jest czymś zniewalającym. Judaizm wymaga czasami w tej sytuacji nowego i niedogmatycznego odczytywania ksiąg biblijnych. Żadna tradycja tego nie lubi. Zawsze to, co nowe, natrafia na opór. Opór często był nie tylko reakcją tradycjonalistów, ale i akademickich uczonych, wyrafinowanych specjalistów od czytania ksiąg biblijnych. Wiesel szanował tych uczonych, ale nie czuł się ich dziełami ogłuszony. Uważał, że Biblię należy czytać w sposób odważny i ciągle na nowo, bo stała się zbrodnia bez precedensu. Wreszcie Wiesel, jak też niektórzy rabini i pisarze, zaczął mówić, że epilog księgi jest tylko dodatkiem, późnym wtrętem, ale niewiele wnosi do historii Hioba czy wręcz ją fałszuje. Księga w interpretacji Wiesela spełnia się i kończy już nawet nie w Boskiej krytyce przyjaciół Hioba, ale w jego milczeniu, w jego bezradności, w oczekiwaniu na odpowiedź.