Prezydent i dzieci byłego prezydenta

Po prawie 40-letnich rządach Jose Eduardo Dos Santosa, wszystkie naftowe skarby, w jakie natura obdarzyła Angolę, przypadły jego dzieciom, przyjaciołom i najwierniejszym z dworzan. Stary i schorowany prezydent zrzekł się władzy, a jego imperium zaczęło się kruszyć.

03.04.2018

Czyta się kilka minut

Prezydenci Angoli, były i obecny, Eduardo dos Santos i Joao Lourenco, na wiecu wyborczym, sierpień 2017 r. / Fot. Marco Longari / AFP Photo / East News
Prezydenci Angoli, były i obecny, Eduardo dos Santos i Joao Lourenco, na wiecu wyborczym, sierpień 2017 r. / Fot. Marco Longari / AFP Photo / East News

Zanim przerodziła się w petrodolarowego, nowobogackiego krezusa, blisko 30-milionowa Angola uchodziła w Afryce i w świecie za nędzarza i życiowego rozbitka. Przyczyną jej nieszczęść była blisko półwieczna, jedna z najkrwawszych wojen współczesnej Afryki.

Poligon zimnej wojny

Wybuchła jeszcze na początku lat 60., gdy europejskie mocarstwa wyzbywały się swoich kolonialnych posiadłości w Afryce. W przeciwieństwie jednak do Francuzów, Brytyjczyków czy Belgów, Portugalia, rządzona przez prawicowy reżim Antonio Salazara, ani myślała wyrzekać się Angoli, Mozambiku, ani nawet Gwinei Bissau czy Wysp Zielonego Przylądka. Nie widząc szans na zdobycie niepodległości w pokojowy sposób, Afrykanie wzniecali zbrojne powstania. W Angoli wkrótce doszło między do bratobójczych waśni i walk między partyzantami i kiedy po obaleniu Salazara w 1975 r. Portugalia postanowiła rozstać się z afrykańskimi koloniami, wyzwoleńcza wojna (podobnie jak w Mozambiku) przerodziła się w wojnę domową o władzę.

Nie trwałaby on pewnie tak długo, ani nie spowodowała tylu ofiar (liczbę zabitych szacuje się na ok. pół miliona), gdyby nie wtrąciły się w nią komunistyczny Wschód i kapitalistyczny Zachód, toczące zimną wojnę o panowanie nad światem. Angola, podobnie jak Nikaragua czy Afganistan, stała się zastępczym polem bitwy w globalnym konflikcie. Wschód poparł lewicowy Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (MPLA), który po proklamowaniu niepodległości przejął władzę w Luandzie. Wobec powyższego Zachód wsparł opozycyjne partie – Narodowy Front Wyzwolenia Angoli (FNLA), a przede wszystkim Narodową Unię na Rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli (UNITA). Związek Radziecki i Kuba posłały do Angoli wojska, a sprzymierzona z Zachodem apartheidowska Południowa Afryka, dokonała zbrojnej inwazji, by wesprzeć UNITĘ.

Klątwa naftowego bogactwa

Angolańska wojna została przerwana po raz pierwszy wraz z upadkiem komunizmu i kresem zimnej wojny. W przeciwieństwie jednak do innych zastępczych konfliktów, tego w Angoli, ani Wschodowi, ani Zachodowi nie udało się wygasić. Wolne wybory w 1992 r., które miały przypieczętować pokój, stały się początkiem nowej wojny między rządzącą MPLA i opozycyjną UNITĄ. Dopiero 10 lat później przerwała ją śmierć przywódcy partyzantki, krwawego watażki Jonasa Savimbiego, zabitego w zasadzce. Po kolejnych sześciu latach, w 2008 r., w Angoli odbyły się pierwsze wybory, które umocniły panowanie MPLA. Wraz z nastaniem pokoju, na Angolę spadło drugie nieszczęście, klątwa naftowego bogactwa, która zamiast dostatku, sprowadza często tyranię, złodziejstwo i niesprawiedliwość.

Niepokoje na Bliskim Wschodzie i w reszcie świata islamu, a zwłaszcza wojny, wywoływane przez Zachód w Afganistanie i Iraku, sprawiły, że w Waszyngtonie, Londynie i Brukseli zaczęto się rozglądać za ropą naftową spoza Zatoki Perskiej. Zachodni nafciarze, jeden przez drugiego, zjeżdżali do Angoli – drugim po Nigerii największym zagłębiu ropy naftowej w Afryce. W rezultacie Angola, afrykańska biedaczka, w mgnieniu oka przemieniła się w nowobogacką potęgę. Petrodolary pomogły jej podnieść się z wojennych zniszczeń, a zasilana nimi gospodarka zaczęła się rozwijać w zawrotnym, kilkunastoprocentowym tempie.

Dzięki petrodolarom Angola stała się trzecim, po Nigerii i Południowej Afryce najbogatszym krajem kontynentu. Tak zamożnym, że gdy kryzys gospodarczy dotknął kraje Zachodu, prosić o pożyczki przybywali do Luandy emisariusze z dawnej kolonialnej metropolii, Portugalii.

Petrodolary, petropodziały, petrokorupcja

Petrodolarowa manna sprawiła, że towarzysze z rządzącej MPLA bez żalu wyrzekli się komunistycznych legitymacji, stając się z dnia na dzień zaprzysięgłymi kapitalistami i liberałami, a ich  lewicująca partia przerodziła się w ugrupowanie, którego jedynym celem i sensem istnienia była władza oraz wynikające z niej przywileje i zyski. Podobnie jak w innych afrykańskich szejkanatach, w Gabonie, Gwinei Równikowej, Kongu-Brazzaville, Kamerunie czy Czadzie.

Zgarniając do swoich kieszeni wszystkie petrodolary, rządzący, ich krewni i przyjaciele, a także wyrosła, głównie w stolicy, klasa średnia, opływali we wszelkie luksusy, a Luanda, miasto petrobogaczy i zachodnich nafciarzy przepoczwarzyła się w opływającą w dostatki i zbytki metropolię, jedno z najdroższych miast świata.  W tym samym czasie dwóm trzecim ludności kraju, zwłaszcza na wsi, na przeżycie musiało wystarczyć kilka dolarów dziennie: jedna trzecia Angolańczyków nie miała i wciąż nie ma pracy, nie umie czytać, ani pisać. Bank Światowy uważa Angolę za jedno z sześciu państw świata, w których przepaść między bogatymi i biednymi jest najgłębsza. Na petrodolarach, jak zwykle i wszędzie, rozkwitła za to korupcja, czyniąca Angolę jednym z najgorszych pod tym względem państw świata. Straty wynikające ze złodziejstwa miejscowych dygnitarzy, traktujących państwowy skarbiec jak własną kieszeń, szacuje się na dziesiątki miliardów dolarów.

Naftowy krach i jesień patriarchy

Według nielicznych w Angoli niezależnych dziennikarzy i działaczy opozycji, na korupcji i rządowych koneksjach najbardziej dorobili się członkowie rodziny panującej, zwłaszcza najstarsza córka starego prezydenta, 44-letnia Isabel, której majątek, szacowany na ponad 2,5 miliarda dolarów, czyni ją najbogatszą kobietą w całej Afryce. Do elitarnego grona afrykańskich milionerów zalicza się też jej przyrodni brat, 40-letni „Zenu” Jose Filomeno de Sousa dos Santos, a za bogaczy uchodzą obecna, trzecia już żona starego prezydenta, młodsza od niego o 20 lat Ana Paula, dawna modelka i stewardessa, córka Welwitschia, syn Jose Eduardo Paulino. Świetnie powodzi się zresztą wszystkim z jego dziesięciorga ślubnych i nieślubnych dzieci.

Żadne z nich nie odczuło na własnej skórze krachu światowej gospodarki sprzed paru lat, a zwłaszcza załamania się rynku ropy naftowej, które dotknęło kraje całkowicie niemal uzależnione od petrodolarowych dochodów - w przypadku Angoli stanowią one jedną trzecią wszystkich jej wpływów i prawie cały zarobek z eksportu. Zahamowany z powodu spadku cen ropy rozwój gospodarki odczuli za to zwykli obywatele, cierpiący na drożyznę i bezrobocie. Rządowe budżety, a zwłaszcza wydatki, oszacowane w czasach naftowej koniunktury, okazały się nie do wykonania, gdy nastał kryzys. Angola, która niedawno pożyczała pieniądze Portugalii, teraz musiała prosić o pieniądze w Banku Światowym (podobnie jak Nigeria).  W Luandzie doszło do nieznanych tu wcześniej ulicznych demonstracji, a studenci, zainspirowani Arabską Wiosną, zaczęli protestować przeciwko korupcji i pysze władz.

Naftowy krach przypadł w dodatku na czas, gdy panujący od 1979 r. prezydent Dos Santos zaczął niedomagać i coraz częściej wyjeżdżać na leczenie do Europy. Aż w końcu, niespodziewanie dla wszystkich, wiosną 2016 r. obwieścił, że za dwa lata przejdzie na emeryturę. Sceptycy kręcili nosem. Przypominali, że prezydent nie raz już zapowiadał dymisję, podejrzewali, że kolejną zapowiedzią emerytury chciał jedynie odwrócić uwagę rodaków od kryzysu, spacyfikować ich narastające niezadowolenie, a po cichu zająć się sprawą sukcesji. I wygląda na to, że mieli sporo racji. Dos Santos usiłował naśladować innych przywódców ustrojowych transformacji, którzy zgadzali się oddać władzę polityczną pod warunkiem jednak, że pozwoli się im zachować kontrolę nad władzą gospodarczą i wszystko, co podczas swojego panowania zdobyli.

Przedstawienie miało trwać

W czerwcu 2016 r., wkrótce po tym, jak zapowiedział własną dymisję, Dos Santos wyznaczył swoją córkę, „księżniczkę” Isabel, na szefową państwowego koncernu Sonangol, zarządzającego wszystkimi petrodolarami Angoli. „Pierwsza Córka” jest już właścicielką miliardowej fortuny oraz udziałów w portugalskich i angolańskich bankach, największej angolańskiej firmie telekomunikacyjnej Unitel, największym portugalskim koncernie medialnym Zen i największej w Angoli sieci supermarketów „Candando”. Wcześniej stary prezydent powierzył swojemu synowi Jose „Zenu” Filomeno szefostwo Angolańskiego Funduszu Suwerennego, zarządzającego pięcioma miliardami petrodolarów i inwestującego je, by pomnażać zyski. W ten oto sposób dwa najważniejsze źródła dochodów angolańskiego państwa znalazły się pod kontrolą prezydenckich dzieci, co miało stanowić gwarancję bezpieczeństwa i dostatku rodziny panującej po dymisji prezydenta. Nie zaniedbując niczego, w ostatnim roku swojego panowania, 74-letni Dos Santos umocnił swoich ludzi u władzy w wojsku, policji, prokuraturze i służbach bezpieczeństwa, po czym spełnił obietnicę i w sierpniu zeszłego roku nie stanął już do wyborów prezydenckich, które przedłużyłyby jego panowanie.


Czytaj także: "Strona świata" - specjalny serwis "TP" z komentarzami, analizami i reportażami Wojciecha Jagielskiego


Rafael Marques De Morais, znany angolański dziennikarz i pisarz od lat wytykający rodzinie panującej Dos Santosów prywatę, porównał ustępującego prezydenta do cesarza Nerona. „Do państwowego skarbca sięgali jak do własnego konta w banku i nic ich nie obchodziło, że ludzie klepią biedę albo, że przymierają głodem – napisał. – Przedstawienie miało trwać, choćby Rzym cały spłonął”.

Starannie i zręcznie przeprowadzona sukcesja miała już na zawsze zapewnić rodzinie Dos Santosów spokój i pomyślność. Na następcę tronu, którego zgłoszono do zeszłorocznych, sierpniowych wyborów prezydenckich wybrany został dotychczasowy minister obrony, 64-letni dziś Joao „JLo” Lourenco, uważany za prezydenckiego lojalistę, człowieka pozbawionego własnych politycznych pomysłów. Zgodnie z planem wygrał elekcję, a Dos Santos ustąpił mu miejsca na stanowisku szefa państwa. Zachował sobie – strzeżonego Pan Bóg strzeże – posadę szefa rządzącej partii, ale i je obiecywał złożyć, jeśli tylko miałoby się okazać, że nowy prezydent dobrze sobie radzi i nie potrzebuje żadnej pomocy.

Nowe porządki

Lourenco zaskoczył jednak zarówno rodaków, jak starego prezydenta. Już w kampanii wyborczej zapowiadał, że podejmie walkę z korupcją i kumoterstwem, a także z wyrosłymi na ropie naftowej angolańskimi oligarchami. Odbierano to jako puste słowa, obiecanki, jakie politycy bez zastanowienia, a nierzadko bezmyślnie składają, ilekroć przychodzi im zabiegać o głosy wyborców. Ale nowy prezydent Angoli, usiłując się uwiarygodnić w oczach rodaków i wyrwać spod kurateli starego władcy, a także odzyskać przez państwo kontrolę nad petrodolarowymi skarbami, wystąpił przeciwko panującej do niedawna rodzinie.

Już pod koniec zeszłego roku zwolnił „Pierwszą Córkę” Isabel ze stanowiska szefowej koncernu naftowego Sonangol, a w marcu prokuratura wszczęła śledztwo, mające wyjaśnić podejrzenia o popełniane w firmie nadużycia i finansowe kanty. W styczniu prezydent zwolnił też jej brata, Jose Filomeno, z posady szefa Suwerennego Funduszu, a w marcu prokuratura oskarżyła go, że w ostatnich tygodniach ojcowskiej prezydentury bezprawnie polecił przelać pół miliarda dolarów z funduszowego konta na rachunek w szwajcarskim banku, należący do jego przyjaciela i partnera w interesach. Władze odebrały Jose Filomeno paszport i zabroniły mu wyjeżdżać z kraju aż do zakończenia śledztwa.

Razem z synem eks-prezydenta oskarżeni o korupcję zostali też dowódca rządowego wojska i były prezes banku centralnego. Zwolnieni z pracy zostali też, mianowani przez Dos Santosa, prezes wydobywającego diamenty państwowego koncernu górniczego Endiama, szef wywiadu i komendant policji. Rządowe posady i kontrakty stracili krewni i przyjaciele starego prezydenta. Na miejsce zwalnianych nowy prezydent awansował swoich ludzi, odzyskując kontrolę na państwem i jego gospodarką. W angolańskich gazetach – rzecz wcześniej nie do pomyślenia – zaczęły pojawiać się artykuły, wytykające rodzinie Dos Santosów korupcję i prywatę.

Spiesz się powoli

Stary prezydent długo milczał i cierpliwie znosił razy, wymierzane jego rodzinie i politycznym klientom. Ciosem na cios odpowiadała za to znana z temperamentu „Pierwsza Córka” Isabel. Zarzuciła nowemu prezydentowi, że aby odwrócić uwagę rodaków od gospodarczych kłopotów urządza im igrzyska, polowanie na czarownice, a w roli zwierzyny łownej postanowił obsadzić rodzinę Dos Santosów.

W marcu, gdy jego syn został oskarżony o korupcję, a śledztwo w sprawie korupcji wszczęto także przeciwko córce, milczenie przerwał także stary przywódca. Na zebraniu Komitetu Centralnego rządzącej partii powiedział, że rozumie potrzebę reform i zmian, ale przestrzegł prezydenta, że pośpiech i brak umiaru mogą okazać się fatalnymi doradcami. Zapowiedział też, że nie przejdzie – jak obiecywał – już w tym roku na polityczną emeryturę i stanowisko szefa partii będzie sprawował do końca roku, a może nawet do wiosny 2019 r. W Angoli zahuczało od pogłosek, że między starym i nowym prezydentem zapanowała nieprzyjaźń, że przestali ze sobą rozmawiać, a nawet, że MPLA grożą frakcyjne podziały, że „JLo” domaga się, by Dos Santos nie zwlekał z emeryturą i przeszedł na nią już zaraz.

Angolańskiej sukcesji bacznie przyglądają się władcy-weterani z sąsiedztwa. W Gwinei Równikowej rekordzista pod względem długości panowania (w przyszłym roku świętować będzie 40. rocznicę rządów) Teodoro Obiang Nguema Mbasogo na swojego następcę szykuje syna, Teodorina. W Kongu-Brazzaville Denis Sassou-Nguesso (34 lata prezydenckiego stażu) na razie nie wybiera się na emeryturę. Podobnie jak Paul Biya (36 lat stażu) z Kamerunu i Idrys Deby z Czadu (28 lat stażu). Wieści z Angoli nie zachęcają ich do naśladownictwa, wzbudzają raczej niepokój. Z zazdrością zerkają na Gabon, gdzie po 42  latach rządów Omara Bongo, władzę od dziewięciu lat sprawuje jego syn, Ali.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej