Prezent pod choinkę

"Dziadek do orzechów" na deskach Teatru Wielkiego to triumf baletowej konwencji, spektakl skrojony na potrzeby widza najmłodszego.

29.11.2011

Czyta się kilka minut

Każdy szanujący się teatr na świecie dba o młodą publiczność, wystawia dziecięcy repertuar, proponuje przemyślane programy edukacyjne. Od kilku lat również stołeczny Teatr Wielki-Opera Narodowa chce walczyć o nowe pokolenia odbiorców sztuki muzycznej. Najnowszy spektakl baletowy "Dziadek do orzechów" może być w tej bitwie skutecznym orężem, zwłaszcza że przedstawienie jest zrobione starannie, zgodnie z prawidłami XIX-wiecznej sztuki tanecznej, wreszcie w sposób bardziej spektakularny niż mocno już zużyte "Jezioro łabędzie" w zakurzonych dekoracjach.

Muzyczne fajerwerki

Wybór "Dziadka do orzechów" Piotra Czajkowskiego był oczywisty. Dzieło należy do żelaznego repertuaru baletowych zespołów, w libretcie odwołuje się do świata dziecięcej fantazji, w muzyce nie stroni od łechcących ucho melodii, tanecznych figur, efekciarskiej instrumentacji oraz ilustracyjnych fajerwerków. Pierwowzorem była bajka, którą w 1816 r. opublikował pruski radca sądowy, Ernst Theodor Amadeus Hoffmann: postać dla romantyzmu emblematyczna, urzędnik, który po godzinach nudnej pracy oddawał się pisaniu opowiadań, komponowaniu muzyki, dyrygowaniu, restaurowaniu zabytków, dysputom wolnomularskiej loży. Hoffmann stworzył opowieść barwną, tajemniczą, miejscami przerażającą i pełną zaskakujących zwrotów akcji, której bohaterem jest Dziadek do orzechów. Za sprawą uczucia obdarowanej zabawką w bożonarodzeniowy wieczór dziewczynki, Dziadek do orzechów zamienia się w pięknego młodzieńca, zwycięża w krwawym boju armię złośliwych myszy z Królem gryzoni na czele i wprowadza małą księżniczkę do krainy słodyczy...

Jednak Czajkowski za sprawą sugestii Iwana Wsiewołożskiego, dyrektora petersburskiego Teatru Maryjskiego, zamawiającego partyturę, nie sięgnął do oryginalnego tekstu, lecz do ­adaptacji pióra Aleksandra Dumas-ojca ­"Histoire d’un casse-noisette": obdartej z wielu wątków, postaci i elementów autobiograficznych, pozbawionej wieloznaczności, upraszczającej magiczny świat opowieści.

Mimo ograniczeń, jakie narzuca partytura baletowa, i jasnych dyrektyw wygłaszanych przez Mariusa Petipa i jego asystenta Lwa Iwanowa, którzy przygotowali choreografię prapremiery "Dziadka..." w 1892 r., Czajkowski podjął próbę uszlachetnienia gatunku. Dzięki motywom przewodnim, powiązaniu narracji dźwiękowej z wydarzeniami na scenie, charakteryzowaniu postaci konkretnymi instrumentami, starał się nadać baletom walor dzieła dramatycznego. W partyturze udało mu się to tylko częściowo. Bo choć I akt odznacza się jasno prowadzoną akcją sceniczną, klarownie snutą opowieścią, muzyką konsekwentnie podpierającą bohaterów, to akt II jest typowym divertissement, wiązanką kilku efektownych tańców, które wszelako zyskały u Czajkowskiego uroczy kształt muzyczny.

Tajemnicza latarnia

Warszawska produkcja jest adaptacją przedstawienia, które dla Holenderskiego Baletu Narodowego w Amsterdamie przygotowali w 1996 r. Toer van Schayk oraz Wayne Eagling. Na potrzeby polskiej premiery twórcy zmienili historyczny kontekst opowieści. Punktem wyjścia stała się biografia Hoffmanna, który w latach 1804-06 mieszkał w Warszawie i przyjaźnił się z Juliusem Eduardem Hitzigiem. To jego dzieci - Marysia i Frycek - stały się pierwowzorami bohaterów bajki. Ukłonem w stronę autora było nie tylko przywrócenie oryginalnego tytułu "Dziadek do orzechów i Król Myszy", ale także wprowadzenie na scenę postaci Hoffmanna z kotem Mruczysławem...

Całość choreografowie podzielili na trzynaście obrazów. W akcie I, realistycznym, ze scenografią drobiazgowo oddającą panoramę starej Warszawy, krajobraz zamarzniętej Wisły, wreszcie fasadę i wnętrze domu Hitzigów, obrazy zmieniają się szybko, a korowody gości mikołajkowej zabawy nie mają końca. Tańce dorosłych, przekomarzanie się dzieci, oczekiwanie na podarki, wizyta Mikołaja z Diabełkiem i Aniołkiem, obdarowywanie prezentami stały się pretekstem do zbudowania mozaikowej struktury baletowej, obfitującej w efektowne sekwencje corps de ballet. Najciekawsza jednak okazała się w akcie inicjalnym scena ataku Myszy. Starcie armii ołowianych żołnierzyków z wojownikami Króla Myszy otrzymało wdzięczną i dynamiczną choreografię naśladującą ruchy gryzoni. Twórcy fenomenalnie wykorzystali przestrzeń, przegrupowywali armię, wprowadzali kolejne oddziały piechurów, kawalerii, zamieniając scenograficzne atrybuty - klawikord i łapkę na myszy - w wojenne machiny i katapulty. W innym tempie, niejako zwolnionym, rozgrywał się pełen uroku walc śnieżynek. Melancholijny, subtelny, zapowiadał przeniesienie bohaterów w inny wymiar czasu.

Akt II dzieła Czajkowskiego daje duże możliwości choreografom. Ostateczne zwycięstwo Dziadka do orzechów nad Królem Myszy umożliwia podróż do egzotycznego królestwa słodyczy. Następstwo zgrabnych tańców, krótkich, charakterystycznych, skąpanych w nietuzinkowej aurze dźwiękowej, oddających klimat nieznanych krain i smaków, w koncepcji tandemu Schayk-Eagling rozgrywało się wewnątrz tajemniczej latarni Drosselmeyera, szalonego wynalazcy, wuja Klary. Poruszające się tryby maszynerii ciekawie kontrastowały z ludowymi strojami Holendrów, tajemniczym pląsem tureckiego paszy, delikatnym tańcem Chińczyków, ognistym trepakiem Rosjan, pastoralną sekwencją grecką. Całość zaś zakończyła się koncertowo zaplanowanym pas de paux Klary i Księcia, po którym z cudownego świata fantazji bohaterowie powrócili do sypialni dziewczynki u Hitzigów nad Wisłą.

Kulawy walc

Wprawdzie Schayk i Eagling nie zaproponowali eksperymentalnej wizji rosyjskiego arcydzieła, raczej zmieścili się w kanonach tradycyjnie pomyślanego baletu, ale "Dziadka..." ogląda się z przyjemnością. Kłopot tylko w tym, że sceny zbiorowe zbyt często kulały rytmicznie, brakowało czystości ruchów, symetrii, a na scenie nierzadko królował chaos. Szczytem braku precyzji był "Walc kwiatów", w którym Izabela Milewska i Vladimir Yaroshenko oraz Aleksandra Liashenko i Maksim Woitiul, uzdolnieni przecież tancerze, osobno tworzyli pary nadzwyczaj przekonujące, ale w tanecznym kwartecie zupełnie się nie odnaleźli. Być może zespół wraz z uczniami stołecznej szkoły baletowej jeszcze potrzebują czasu, by zróść się z nową choreografią, wypracować taneczne nawyki, zsynchronizować ruchy.

Wspaniałe kreacje za to stworzyli Maria Żuk jako Klara i Robert Gabdullin w roli Księcia. Fizyczna lekkość i emocjonalna głębia, jaką zaproponowali w wielkim pas de paux w II ­akcie, uwodziła w każdej ewolucji. Napędzani wewnętrzną energią, tancerze unosili się nad ziemią, płynnie wykonywali każde zadanie, kreśląc na scenie figury piękne, w kształtach szlachetne. Niezwykle charakterystyczną postać Drosselmeyera stworzył Sergey Popov, jedna z najjaśniejszych gwiazd stołecznego baletu. Patyczakową figurą, tajemniczą, o alchemicznym zacięciu i szaleństwie wynalazcy w oczach, ożywiał każdą scenę, w której się pojawiał. Równie interesującą rolę przygotował Jacek Tyski jako Król Myszy. Ciekawie wypadł także Egor Menshikov.

Najsłabszym ogniwem warszawskiej produkcji była jednak strona muzyczna. Z kanału, którym władał Evgeny Volynsky, wiało nudą, a interpretacja rosyjskiego kapelmistrza była ciężka i niemrawa. Wolne tempa rozwodniły akcję i pozbawiły brzmienie orkiestry wyrazu. I nie chodzi tu tylko o dopasowanie się do możliwości tancerzy. Dyrygent bał się kontrastować narrację, nadawać finezji egzotycznym tańcom, nie poskramiał przy tym solistycznych zapędów instrumentów blaszanych i nie pozwalał wybrzmieć smyczkom. Odgrywał jedynie partyturę Czajkowskiego, rugując ją niemal z wszystkich emocji. Szkoda, bo gdyby nieco pogłębić muzyczną ekspresję, zróżnicować agogicznie utwór, byłby to wcale udany wieczór.

***

Obecne na widowni dzieci wyszły ze spektaklu zachwycone. One nie zauważyły technicznych niedoróbek tancerzy i orkiestrowych wpadek. Dla nich liczył się magiczny świat tańca i muzyki. Nowa zabawka czy elektroniczny gadżet, książka czy płyta, a może coś modnego do ubrania? Pomysłów na prezenty pod choinkę może być wiele. Miłym dodatkiem będzie bilet na "Dziadka do orzechów i Króla Myszy".

Piotr Czajkowski, "Dziadek do orzechów i Król Myszy", dyr. E. Volynsky, chor. T. van Shayk, W. Eagling, Polski Balet Narodowy, premiera 26 listopada 2011 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2011