Presja energetyczna

Jerzy Buzek, nowy szef komisji przemysłu, badań naukowych i energii PE: Energetyczna zależność od Rosji nie tylko za dużo kosztuje, ale może być zabójcza. Unia nie może dłużej odkładać tego tematu.

21.07.2014

Czyta się kilka minut

Jerzy Buzek, Katowice, kwiecień 2014 r. / Fot. Łukasz Kalinowski / EAST NEWS
Jerzy Buzek, Katowice, kwiecień 2014 r. / Fot. Łukasz Kalinowski / EAST NEWS

PAULINA PACUŁA: Europa podjęła temat unii energetycznej dopiero w momencie, gdy Rosja zajęła Krym, zakręciła kurki Ukrainie i zaczęła kolejny etap gazowej wojny.

JERZY BUZEK: Unia energetyczna to nie jest pomysł nowy. To nowa, trafna nazwa dla projektu, nad którym pracujemy od kilku lat. Już w 2010 r. razem z Jakiem Delorsem, byłym szefem Komisji Europejskiej, rozpoczęliśmy projekt budowy Europejskiej Wspólnoty Energetycznej. Cele są podobne: wspólny rynek energii, z połączeniami między krajami członkowskimi i wspieraniem się w sytuacjach przerw w dostawach gazu czy prądu; wspólne badania nowych czystych technologii; wspólne zakupy energii na zewnątrz Europy. Ale o ile w Komisji Europejskiej i Parlamencie znalazło to poparcie, o tyle ze strony państw członkowskich nie było większego zainteresowania, a pomysł wspólnych zakupów budził silny opór. Dziś sytuacja się zmieniła: kryzys rosyjsko-ukraiński uświadomił nam, że energetyczna zależność od Rosji nie tylko za dużo kosztuje, ale może być zabójcza. To nowy impuls do kontynuowania prac. Temat podniosła Polska, co mnie bardzo cieszy.

Polska ma w tym interes: mówiąc o dywersyfikacji i stawianiu na źródła regionalne, chcemy przekonać Europę do naszego węgla. No i jesteśmy jednym z krajów, który za rosyjski gaz płaci najwięcej. Niemcy czy Francja nie mają tego problemu.

Nie mają, ale są przychylnie nastawione do polskiego planu, bo chodzi o bezpieczeństwo energetyczne całej Europy. Sytuację zmienia też traktat lizboński z zapisem o solidarności energetycznej. Do tej pory polityka energetyczna należała do kompetencji państw członkowskich. Dlatego odzew na naszą propozycję jest pozytywny. Tego nigdy nie było w aż takiej skali: poparł nas prezydent Francji François Hollande, premier Węgier Viktor Orbán, a ostatnio Jean-Claude Juncker – nowy szef Komisji Europejskiej. Nawet kanclerz Niemiec Angela Merkel wydaje się dość życzliwa. Polsce udało się nadać sprawie nowy impet. Tymczasem, gdy jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego odwiedzałem szefów rządów z tym pomysłem, niemal wszyscy się zgadzali, ale nie było widocznego działania.

Skąd pewność, że nie będzie tak samo?

Dotąd Europa nie była świadoma, że jej energetyczne uzależnienie od Rosji jest tak groźne. Teraz przestaliśmy się łudzić, że tę relację da się ucywilizować. Na kontynencie pojawił się agresor.

Dlaczego Unia pozwoliła Rosji na zachowania niezgodne z prawem wspólnotowym? Cena, którą według Gazpromu Ukraina ma płacić za gaz, czyli 485 dolarów, jest o 105 dolarów wyższa niż średnia w kontraktach długoterminowych z odbiorcami europejskimi. Także wśród krajów UE ceny różnią się nawet o 30 proc.

To kwestia siły negocjacyjnej poszczególnych krajów. Dlatego unia energetyczna to ważny projekt: dzięki niej nasze zdolności negocjacyjne wzrosną. Już nie będzie – mam nadzieję – arbitralnego dyktowania cen poszczególnym krajom. Będzie europejski odbiorca, z którym – jako jednym z największych klientów – Gazprom będzie musiał się liczyć. Zresztą już dzisiaj, dzięki rozwiązaniom przyjętym w ramach Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, Komisja Europejska koordynuje negocjacje dostaw gazu z zewnątrz i interweniuje w przypadkach niezgodności kontraktów z prawem europejskim i zasadą solidarności. Czyli coś się w tej sprawie udało zrobić.

Jakoś nie wyobrażam sobie, by Rumunia miała kupować gaz od Rosji w tej samej cenie co Niemcy.

To właśnie ten punkt od 2010 r. budził sprzeciw i zastrzeżenia, czemu trudno się dziwić. Obecnie projekt unii energetycznej zakłada powstanie jednej europejskiej agencji, odpowiedzialnej za zakupy i negocjacje kontraktów z dostawcami. Osiągnięcie tego celu będzie bardzo trudne, ale wspomniana wyżej koordynacja zakupów oraz interwencje Komisji Europejskiej w konkretnych przypadkach mogą nas do tego przybliżyć.

Czy podejście, według którego każdemu krajowi członkowskiemu pasuje dokładnie ta sama polityka dotycząca sektora energii, jest realne?

Bierze się oczywiście pod uwagę to, że nie wszystkie kraje startują z tego samego pułapu, że to różne gospodarki, o różnej dynamice.

Jednak wielu twierdzi, że realizacja tego planu w ciągu najbliższych 5 lat – co zakłada przygotowywana właśnie strategia energetyczna – to pobożne życzenia. Bo potrzebna jest nowa infrastruktura i trzeba zdywersyfikować źródła. Wspólne zakupy to nie wszystko.

Oczywiście. Ale już w lutym 2011 r. na Radzie Europejskiej szefowie rządów zobowiązali się zbudować tę infrastrukturę i zróżnicować źródła do 2014 r.! Niestety, niewiele zrobiono. Nie zaczynamy jednak od zera. W nowej 7-letniej perspektywie budżetowej zapisano środki na specjalny fundusz „Łącząc Europę”, służący budowie energetycznych połączeń transgranicznych. To 6 mld euro, dzięki którym między innymi Polska ma zapewnioną pomoc Unii na budowę 12 połączeń gazowych lub elektrycznych z sąsiadami.

W porównaniu z budżetem na wspólną politykę rolną to niewiele.

Jeszcze dwa lata temu nie było na to ani centa.

Rosyjska wojna gazowa to wojna między Ukrainą i Rosją czy między UE i Rosją?

Jedno i drugie. Skoro podpisaliśmy z Ukrainą umowę stowarzyszeniową i chcemy, by wprowadziła szereg reform, aby być naszym partnerem, to jesteśmy ze sobą związani. Jeśli Rosja stosuje nową broń, jaką jest szantaż energetyczny, i zagraża tym Ukrainie, zagraża też Unii.

Energia ma dziś absolutnie kluczowe znaczenie. Integracja europejska zaczynała się od Wspólnoty Węgla i Stali. Po 60 latach wróciliśmy do źródeł: energia jest kluczem nie tylko do powodzenia gospodarczego, ale też politycznego bezpieczeństwa.

Rosja usiłuje zdyskredytować Ukrainę i wpłynąć na Komisję Europejską, by zmieniła swe krytyczne zdanie w sprawie gazociągu South Stream. Jego budowa utknęła, bo Komisja kwestionuje jego zgodność z tzw. trzecim pakietem energetycznym.

Nie da się wpłynąć na zmianę stanowiska Komisji. W interesie Unii nie jest teraz uruchamianie gazociągu, który zwiększy nasze uzależnienie od Rosji.

Czy w świetle ostatnich wydarzeń pomysł odejścia od atomu i od węgla, który postulują m.in. Niemcy, jest dobry?

Nie. Zresztą Niemcy właśnie zabierają się do budowy dziesięciu bloków energetycznych na węgiel brunatny! Strategię energetyczną buduje się na 30-40 lat i kraje, które podjęły strategiczne decyzje 10-15 lat temu, nie są w stanie szybko zmienić swojego tzw. miksu energetycznego. Możemy to robić tylko ewolucyjnie. Moim zdaniem najlepiej iść w rodzime źródła energii. Dla Polski to węgiel, ale też źródła odnawialne. A jeśli chcemy zostać przy węglu, musimy stosować czyste technologie. Na razie przodujemy w ich opracowywaniu, musimy jeszcze zacząć przodować w ich wdrażaniu.

To nie starczy do zamknięcia bilansu energetycznego.

Dlatego potrzebujemy jeszcze gazu z łupków albo energii atomowej.

No właśnie: co z polskim programem atomowym? Minister Hanna Trojanowska, rządowa pełnomocniczka ds. programu atomowego, odeszła ze stanowiska, a nikt nie został powołany na jej miejsce. Rząd wciąż uznaje atom za dobry pomysł?

Niepewność co do tego towarzyszy nam od chwili podjęcia wstępnej decyzji o polskim programie atomowym. Ta sytuacja potrwa pewnie jeszcze co najmniej dwa lata, dopóki nie przekonamy się, czy alternatywą jest gaz z łupków. Na razie działamy na obu frontach. Musimy też bronić polskiego węgla: nie możemy sami sobie nakładać obwarowań, które sprawią, że nasza gospodarka będzie niewydolna, energia droga, a przemysł mało konkurencyjny.

Czy w związku z tym nowe cele klimatyczne, czyli obniżenie emisji dwutlenku węgla do 2030 r. o 40 proc., są realne?

Nie, są zbyt ambitne. Nie jesteśmy w stanie ich zrealizować. Powodzenie konkurencyjne Europy w ciągu najbliższych lat zależy od tego, czy będziemy w stanie obniżyć ceny energii. Właśnie to jest kluczem do wyjścia z kryzysu. Poza tym prowadzimy negocjacje o partnerstwie handlowym z USA. W sytuacji, gdy nasza energia jest znacznie droższa, nie mamy szans, aby być konkurencyjni na rynku USA tak, jak Amerykanie mogą być konkurencyjni u nas.

Czy Polska nie miałaby w tej kwestii więcej do powiedzenia, gdybyśmy mieli swojego komisarza do spraw energii? Objęcie przez Pana szefostwa w parlamentarnej komisji ITRE trochę to uniemożliwia.

To, że zostałem szefem komisji przemysłu, badań naukowych i energii, nie przeszkadza Polsce w objęciu stanowiska komisarza ds. energii. Już nieraz zdarzało się, że komisarz i szef pokrewnej komisji parlamentarnej pochodzili z tego samego kraju. A poza tym waga tej komisji jest wyjątkowa. Czterech komisarzy będzie nam składało sprawozdania. Oprócz energii zajmujemy się także innymi kluczowymi sprawami: przemysłem, sektorem MSP, nowymi technologiami i innowacjami, telekomunikacją i agendą cyfrową. Te dziedziny decydują o naszej strategii wyjścia z kryzysu. To sukces Polski i sygnał, że nasze znaczenie w Europie ciągle rośnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2014