Prawo przed trybunałem Facebooka

Musimy nauczyć się mówić o kluczowych, systemowych mechanizmach demokracji w nowy, atrakcyjny sposób – niekiedy w zaledwie 140 znakach.

06.02.2018

Czyta się kilka minut

 / GETTY IMAGES
/ GETTY IMAGES

W 1931 r., na dwa lata przed dojściem do władzy, Adolf Hitler został wezwany na świadka w procesie dotyczącym ataku bojówek na grupę niemieckich komunistów. Fabularyzowany dokument BBC przedstawia scenę, w której, zeznając przed sądem, charakterystycznym, podniesionym głosem mówi, że Niemcy potrzebują duchowej rewolucji. Wtedy podchodzi do niego młody adwokat i gestem ręki przerywa natchniony monolog: „Do kogo pan mówi?” – pyta. „Do sądu” – odpowiada zaskoczony Hitler. „Jestem przekonany, że sąd pana słyszy. Nie ma potrzeby podnosić głosu” – mówi prawnik.

Był to 27-letni Hans Litten. Spotkanie z błyskotliwym żydowskim adwokatem stało się dla największego antysemity Europy koszmarem. Długie, trzygodzinne przesłuchanie było triumfem racjonalności nad szaleństwem. Litten wykazał, że NSDAP dąży do uzyskania władzy nie drogą legalizmu, ale terroru. Poprzez wykreślenie rozumu z życia publicznego i zastąpienie go instynktem albo kaprysem tyrana.

Hitler nigdy nie zapomniał Littenowi publicznego upokorzenia. W kolejnych latach podobno nie pozwalał, by nazwisko adwokata było wymawiane w jego obecności. Po pożarze Reichstagu Litten został aresztowany i zesłany do obozu koncentracyjnego. Kiedy przebywał w obozie w Lichtenburgu, wraz z innymi więźniami został przymuszony do udziału w akademii z okazji 46. urodzin Hitlera. W czasie tej akademii, otoczony przez uzbrojonych SS-manów, odczytał wiersz pod tytułem „Myśli są wolne”. Po przejściu kilku obozów koncentracyjnych, kolejny raz torturowany, popełnił samobójstwo w KL Dachau 5 lutego 1938 r., dokładnie 80 lat temu. Zakończyło się życie człowieka, który odważył się sprzeciwić tyranowi. Jego historia jest jednak wciąż żywa.

Pan Cogito w czasach nieheroicznych

Hans Litten uwielbiał poezję. Nie miałby więc chyba nic przeciwko temu, żeby dla upamiętnienia 80. rocznicy jego śmierci przywołać Zbigniewa Herberta i stworzoną przezeń postać Pana Cogito. Z początku alter ego Herberta, Pan Cogito z czasem przekształcił się w duchowego przewodnika inteligenta żyjącego w nieludzkim ustroju. Stał się wzorem krytycznego umysłu analizującego totalitarne otoczenie. Czerpał siłę ze swej pasji do klasycznej historii i filozofii, i walczył, by pozostać przy zdrowych zmysłach w świecie, który oszalał.

Pan Cogito stanął przed wyzwaniem: obronić racjonalność, kiedy władza zachowuje się irracjonalnie, odsłaniać prawdę, gdy zewsząd napiera propaganda, objaśnić, co się naprawdę dzieje, tym, którzy nie są w stanie tego zrozumieć bez pomocy. W swoim życiu i przedwczesnej śmierci Hans Litten realizował tę misję – jej wyraz znajdziemy najpełniej w wierszu „Przesłanie Pana Cogito”: wzywa on, by czuwać i działać, kiedy przyjdzie na to czas, by powtarzać stare zaklęcia ludzkości, powtarzać wielkie słowa, i robić to z uporem.

Jak dziś powinniśmy rozumieć przesłanie Pana Cogito? Czy Europa Środkowo-Wschodnia znajduje się w podobnej dziejowej chwili, jak Niemcy w 1931 r.? Czy światło na górach daje znak? Przybierają przecież na sile ruchy antyliberalne, coraz bardziej widoczne stają się objawy osuwania się w autorytaryzm. Czy jesteśmy świadkami początku staczania się po równi pochyłej, czy jest to jedynie chwilowa przerwa w urzeczywistnianiu wolnościowego projektu?

Na szczęście nasza sytuacja jest nieporównanie lepsza niż ta sprzed ponad 80 lat. Choć zaatakowano rządy prawa, jesteśmy lepiej przygotowani do ich obrony, bo znamy historię. Wiemy, jak straszne mogą być konsekwencje rządów ludzi bez rządów prawa. Dlatego, inaczej niż Hans Litten, stoimy wobec rozpoznanego przeciwnika. Instytucje zapewniające rządy prawa istnieją już wiele lat, a więc w przeciwieństwie do Littena broniąc ich, nie musimy być bohaterami, lecz strażnikami, którzy się o nie zatroszczą. Nie znaczy to wcale, że możemy porzucić heroiczne przesłanie Pana Cogito. Przeciwnie, trzeba znaleźć sposób, by dostosować jego wizję do współczesnej, nieheroicznej rzeczywistości.

Dajcie tępe narzędzie!

Obecną sytuację w Polsce można opisać jako kryzys wiary w możliwość rozwiązywania systemowych problemów społecznych systemowymi narzędziami przy jednoczesnym przekonaniu, że należy do tego używać mniej złożonych narzędzi. Znamy takie kryzysy z przeszłości, zdarzały się również niedawno: rozwiążmy problem bezrobocia wielkim programem robót publicznych! Rozwiążmy problem imigracji budując mur! Rozwiążmy problemy z istniejącymi od dawna umowami handlowymi lub politycznymi po prostu je zrywając!

Mało które systemowe narzędzie rozwiązywania problemów systemowych wzbudza dziś tak niskie zaufanie, jak rządy prawa. Obecny polski rząd ukuł wyrażenie „imposybilizm prawny”, żeby opisać niezdolność abstrakcyjnego porządku prawnego do rozwiązywania realnych problemów społecznych. Dla rządu wymogi sprawiedliwości proceduralnej nie są narzędziem osiągania sprawiedliwości materialnej, lecz tylko przeszkodą na tej drodze. W ich wizji domniemanie niewinności czy inne składowe konstytucyjnego prawa oskarżonego do sprawiedliwego procesu nie pomagają w wymierzaniu sprawiedliwości, lecz je tylko utrudniają. Instynkt znowu zwycięża nad rozumem.

Rządy prawa są przedstawiane opinii publicznej jako zbędne lub wręcz szkodliwe społecznie. Dobrym przykładem jest afera reprywatyzacyjna. To złożony spór co do tego, czy byli właściciele nieruchomości w Warszawie, pozbawieni swojej własności za komunizmu, powinni otrzymać zwrot w naturze. Aferę wykorzystano, by wykazać, jak ochrona konstytucyjnego prawa własności doprowadziła do licznych eksmisji obecnych lokatorów. Przekaz był jasny: rządy prawa prowadzą do cierpienia i niegodziwości, zamiast do sprawiedliwości.

Aby naprawić tę rzekomą wadę rządów prawa, władza powołała sejmową komisję ds. reprywatyzacji. Złożone z polityków ciało o statusie pół sądowym, pół administracyjnym szybko i sprawnie zajmuje się kolejnymi przypadkami reprywatyzacji, zapewniając całkowitą ochronę praw lokatorów kosztem praw właścicieli. Zastosowano domowej roboty rozwiązanie problemu systemowego, aby chronić lud przed bezosobowymi, nieludzkimi rządami prawa.

Ale na tym nie koniec: nie tylko przedstawia się wymogi rządów prawa jako nieludzkie. Za równie nieludzkich uznaje się tych, którzy służą prawu. Niedawno finansowana przez władze kampania billboardowa przedstawiała sędziów jako wrogów ludu. Tu również przekaz był jasny: do wymierzania sprawiedliwości nie potrzeba nam niezawisłych sądów, politycy sobie lepiej z tym poradzą. Po co więc przeszkadzać im w dążeniu do przejęcia całkowitej kontroli nad Sądem Najwyższym poprzez usunięcie jego obecnego składu?

Powtarzaj wielkie słowa

Jak powinien na to zareagować Pan Cogito, duchowy przewodnik inteligencji? Powinien być czujny, jak napomina Herbert, i odpowiednio reagować, gdy propaganda przedstawia toporne rozwiązanie jako narzędzie rozwiązywania problemów społecznych o naturze systemowej. Pan Cogito wie, że historia prawa obfituje w przykłady, gdy zaniedbanie wymogów sprawiedliwości proceduralnej doprowadziło do niesprawiedliwości niewyobrażalnych rozmiarów. Nie wolno mu tej wiedzy zachowywać dla siebie. Pan Cogito nakazuje: „powtarzaj wielkie słowa, powtarzaj je z uporem”, co oznacza: komunikuj się. Gdyby przełożyć to wezwanie na mniej heroiczny język naszej codzienności, można by powiedzieć: dziel się swoją wiedzą, swoją przenikliwością, swoją świadomością. Objaśniaj świat innym.

Jak jednak mamy powtarzać „stare zaklęcia ludzkości, bajki i legendy” w czasach mediów społecznościowych? W Polsce zdarzało się, że w zaledwie 140 znakach udawało się komuś zrzucić na rządy prawa winę za wszystkie bolączki społeczne. Ale wytłumaczenie, jak ważne systemowo są rządy prawa, w równie krótkim przekazie wydaje się niemożliwe. Kryzys rządów prawa jest zatem kryzysem komunikacyjnym. Rzeczy oczywiste dla prawnika nie są wcale oczywiste dla zwykłych ludzi. Zrozumiałe mówienie o nich jest wyzwaniem dla obrońców rządów prawa.

Aby sprostać temu wyzwaniu, musimy nauczyć się mówić o kluczowych, systemowych mechanizmach demokracji w nowy, atrakcyjny sposób – niekiedy w zaledwie 140 znakach. Nie jest to łatwe zadanie dla prawników, którzy tradycyjnie czują się bezpiecznie schowani za zawiłościami swojego języka. Czas pójść i mówić o rządach prawa przed publicznym trybunałem Facebooka i Twittera. Trzeba działać jak błyskotliwy i elokwentny adwokat przemawiający do nieznanej sobie i dalekiej publiczności, wśród której są ludzie znający totalitaryzm tylko z podręczników historii. Umiejętność przekonywania nieprzychylnych słuchaczy jest przecież kwintesencją prawniczego zawodu. Nie czekajmy zatem: do roboty! ©

Tekst oparty na mowie wygłoszonej w czasie sympozjum z okazji 80. rocznicy śmierci Hansa Littena, 1 lutego 2018 r. w Berlinie.

Autor jest prawnikiem, profesorem UW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i praktykujący radca prawny. Zajmuje się filozofią prawa i teorią interpretacji, a także prawem administracyjnym i konstytucyjnym. Prowadzi blog UR (marcinmatczak.pl), jest autorem książki „Summa iniuria. O błędzie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2018