Prawo i sprawiedliwość

1W tym miesiącu minęły kolejne rocznice śmierci Stanisława Pyjasa i Grzegorza Przemyka. Robert Mazurek przypomina ten fakt w mocno brzmiącym felietonie "Maj, zły czas dla poetów" ("Dziennik", 10-11 maja).

13.05.2008

Czyta się kilka minut

Zgadzam się z warszawskim publicystą co do tego, że trzeba mieć w pamięci obu wspomnianych i ich dramatycznie przerwane biografie; rozumiem gniew, jaki budzi w nim brak wyroków w obu sprawach. Zarazem jednak: niepokoi mnie sposób, w jaki felietonista "Dziennika" przedstawia sprawy Pyjasa i Przemyka.

Najpierw drobiazg. Mazurek mówi o "Staszku Pyjasie", chociaż takie poufałości powinno się zostawić rodzinie i bliskim znajomym. Potem zaś dodaje: "Proszę wybaczyć emocje, ale Przemyk był ledwie kilka lat starszy ode mnie, pewnie słuchaliśmy tej samej muzyki, czytaliśmy te same książki, mieliśmy podobne, beznadziejne ciuchy". Wybaczam chętnie, muszę jednak zauważyć, że wspólny świat lektur i ubrań niczego nie dowodzi i nie daje Robertowi Mazurkowi prawa rozstrzygania czegokolwiek. Inaczej mówiąc: mieszanie własnej biografii z dramatycznymi zdarzeniami z przeszłości nie tyle wzmacnia argumentację, ile ją osłabia i relatywizuje.

Mazurek twierdzi, że Stanisław Pyjas był "prześladowany przez SB, albowiem zachciało mu się być poetą, co było w PRL działalnością wywrotową". I powtarza: "Dwóch młodych chłopaków zabitych, bo zachciało im się pisać wiersze i nie pytać o zgodę". Czytam te zdania i zastanawiam się, czy zrodziła je nikła wiedza o czasach PRL, czy też skłonność do efektownych uogólnień. Służba Bezpieczeństwa nękała niektórych poetów, to prawda, ale powiedzenie, że samo bycie poetą było w PRL działalnością wywrotową, jest zwykłym nadużyciem. To po pierwsze. Po drugie: sądzę, że Pyjas był śledzony przez SB jako współpracownik Komitetu Obrony Robotników, nie zaś autor wierszy (o których nic nie wiem, przyznaję). Tę samą wątpliwość budzi przypadek Grzegorza Przemyka; prawdopodobne jest to, że śmiertelnie pobito syna Barbary Sadowskiej, związanej z Solidarnościowym podziemiem; pomysł, że motywem działania SB były czyjeś młodzieńcze wiersze, wydaje mi się wielce wątpliwy.

Inaczej mówiąc: sugerowanie, że śmierć Pyjasa i śmierć Przemyka to przypadki zabijania poetów, to przykład tandetnego mitotwórstwa. Te śmierci były dostatecznie dramatyczne i dostatecznie absurdalne; nie warto dopisywać do nich tego rodzaju sensów.

Opowiadając krótko o Pyjasie, felietonista "Dziennika" nie zapomina dodać: "Organa miały informacje z pierwszej ręki od jednego z jego najlepszych przyjaciół, Lesława Maleszki, dziś redaktora »Gazety Wyborczej«". Cóż, każda okazja jest dobra, by powiedzieć coś złego o Adamie Michniku i jego piśmie.

I odwrotnie: nie ma takiej okazji, przy której Robert Mazurek nie mógłby pochwalić swego mistrza duchowego, Bronisława Wildsteina. Skądinąd: muszę przyznać, że tym razem pochwała brzmi paradoksalnie i zmusza do zastanowienia. Rzecz w tym, że wywód o tych, którzy śmiertelnie pobili Pyjasa i Przemyka (i o tych, którzy ich chronili), kończy się następująco: "Nikomu z nich włos z głowy nie spadł. A w sprawie Pyjasa jedynym skazanym do dziś pozostaje... Wildstein".

Tak, to jest paradoks; tak, trudno się z tym pogodzić po prostu i bez zastrzeżeń; tak, byłoby lepiej, gdyby winni zostali ukarani.

Ostatnie zdanie felietonu Roberta Mazurka jest bardzo ostre: "Powiem szczerze: mam w dupie taką sprawiedliwość".

"Taka sprawiedliwość" to w równym stopniu określenie sądów w PRL i tych, które działają od 1989 r. W dramatycznych sprawach Pyjasa i Przemyka te sądy okazały się niewydolne, a ich orzeczenia sprzeczne z dość powszechnymi przeświadczeniami o tym, kto jest winny. Czy to wystarczy, by odrzucić "taką sprawiedliwość" i związaną z nią koncepcję dowodzenia winy w procesie sądowym? Jakiej sprawiedliwości domaga się Robert Mazurek? Skazującej szybko i zgodnie z mniemaniami większości? Uznającej te same co Mazurek autorytety?

Czy jeszcze innej?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2008