Prawdziwy lider opozycji

Gdy zarządzał edukacją za pierwszych rządów PiS, liderzy Platformy wznosili hasła: „Giertych, zostaw nasze dzieci!”. Dziś w obawie przed PiS powierzają mu swe dzieci i samych siebie.

26.11.2018

Czyta się kilka minut

Roman Giertych, Warszawa, 2016 r. / MAKSYMILIAN RIGAMONTI / FORUM
Roman Giertych, Warszawa, 2016 r. / MAKSYMILIAN RIGAMONTI / FORUM

Są dwa zasadnicze typy adwokatów. Jedni prowadzą sprawy w ciszy i dyskrecji, uznając, że to najlepszy sposób na sądowy sukces. Inni przeciwnie, uwielbiają rozgłos, spektakl czyniąc nawet ważniejszym od prawnej rozgrywki. Roman Giertych jest mistrzem w tej drugiej kategorii.

Jeśli go wynajmujesz – a nie jest to wcale tanie – to przedkładasz awanturę nad procedurę. Ostrzeliwani przez PiS politycy opozycji i biznesmeni wybierają ten sposób, bo nie wierzą, że w państwie Jarosława Kaczyńskiego mają szansę w oparciu o procedurę uzyskać jakikolwiek prawny skutek.

Giertych nie musi rozdawać wizytówek. Dawny nacjonalista, przeciwnik UE i tropiciel gejowskiego odchylenia stał się czołowym adwokatem środowisk, które niegdyś gromił. Chcą wierzyć w jego przemianę w statecznego patriotę i pełnego tolerancji Europejczyka. Opozycja nie ma reżysera? Wolne żarty. Reżyserem opozycji jest Giertych.

Biznesowe samobójstwo

Zapewne nigdy się nie dowiemy, czy to mecenas kazał miliarderowi Leszkowi Czarneckiemu obkleić się sprzętem nagrywającym przed wizytą u szefa KNF Marka Chrzanowskiego. Czarnecki popełnił w ten sposób efektowne biznesowe samobójstwo, trudno więc go uznać za beneficjenta tej afery.

Beneficjentem jest za to bez wątpienia Giertych. Nie przypadkiem materiały nagrane przez Czarneckiego trafiły do „Gazety Wyborczej”, ale też do „Financial Times” – żeby świat się dowiedział o działaniach rządu, który w wersji Giertycha chce puszczać biznesmenów w skarpetach.

Żeby podgrzewać atmosferę, Giertych regularnie podrzucał opinii publicznej nowe wątki. To on opisał nagłe wrzucenie do Sejmu podejrzanych poprawek do ustaw finansowych, umożliwiających przejmowanie banków, co łatwo połączyć z naciskami ludzi PiS na Czarneckiego. Potem kolejne doniesienia, a przez cały czas tournée po mediach i efektowne wpisy na portalach społecznościowych. Metoda Giertycha w pełnej krasie.

Przed aferą KNF w podobnym stylu rozgrywał sprawę zarzutów korupcyjnych wobec sekretarza generalnego PO Stanisława Gawłowskiego i jego aresztowania. Jeszcze wcześniej reprezentował przed komisją śledczą ds. Amber Gold Michała Tuska. Był nawet adwokatem Donalda Tuska podczas jego przesłuchania, tyle że były premier zostawił go na korytarzu, bo chciał być jedynym aktorem tego spektaklu.

Aż dziw bierze, że niewiele ponad dekadę temu był dla liderów PO – w tym Tuska – symbolem agresywnego nacjonalizmu i nietolerancji.

Tata i smok wawelski

Zawsze ciągnęło go do manifestów politycznych. To zapewne po dziadku, twardym przedwojennym endeku Jędrzeju Giertychu. Dziadek został na emigracji w Londynie, ale mając – jak wielu przedwojennych endeków – przedziwny stosunek do PRL, przysłał tu na uniwersytety swe dzieci. W ten sposób trafił do komunistycznej Polski Maciej Giertych, ojciec Romana, dendrolog.

Ojciec zostanie zapamiętany jako członek rady konsultacyjnej przy gen. Wojciechu Jaruzelskim w czasie stanu wojennego, groteskowy kandydat na prezydenta w 2005 r., a nade wszystko naukowiec o barwnych, przełomowych poglądach – dowodzi choćby, że dinozaury żyły razem z ludźmi, wszak Szkoci widywali potwora z Loch Ness, a Polacy zapamiętali smoka wawelskiego.

Ważniejszy formacyjnie dla Romana Giertycha wydaje się młodszy brat ojca Wojciech – dominikanin, teolog Domu Papieskiego w Watykanie (Maciej i Wojciech mają jeszcze siedem sióstr, w tym dwie to zakonnice). Ale głównym punktem odniesienia jest dziadek, a właściwie legenda dziadka. Jędrzej był bliskim współpracownikiem Romana Dmowskiego. Tak, imię wnuka nie jest przypadkowe.

„Nasze pokolenie jest pozbawione nadziei. Jesteśmy zmęczeni obłudą polityków, którzy ciągle mówią o reformach nie zmieniając niczego. System, w którym żyjemy, pozbawił nas w dużej mierze tak charakterystycznej młodości inicjatywy i męskiej, zdecydowanej woli walki o nasze prawa, o prawa naszej Ojczyzny. Trzeba otrząsnąć się z tego snu”. To cytat z fundamentalnej książki Romana Giertycha, zatytułowanej „Kontrrewolucja młodych”, wydanej w 1994 r., gdy miał 23 lata. I dalej, zgodnie z popularną u autokratów alegorią walki: „Jeżeli będziemy działać razem, jeżeli będziemy potrafili się zjednoczyć w walce, a będzie to walka z tymi, którzy boją się przyszłości, boją się nowego myślenia, boją się nowej epoki dla naszej Polski, jeżeli będziemy potrafili walczyć, to zwyciężymy. Musimy zbudować taką Polskę, o jakiej marzymy! (...) To jest nasze państwo, a nie skorumpowanych sługusów socjalizmu albo przemądrzałych urzędasów »Zjednoczonej Europy«”.

Książkowy manifest rozpoczął odbudowę ruchu narodowego w Polsce. Gdy dziś po listopadowych ulicach polskich miast maszerują wygoleni młodzieńcy w brunatnych koszulach – to są to w pewnym sensie polityczne dzieci Romana Giertycha.

Pakt z Rydzykiem

Pchał się do polityki, jeszcze gdy miał mleko pod nosem. Zaczynał w 1989 r. jako 18-latek. Wówczas to reaktywował przedwojenny szyld bliskiej Dmowskiemu formacji Młodzież Wszechpolska, próbując zorganizować środowiska młodych narodowców. Tych organizacji i partii było na początku politycznej drogi Giertycha wiele – Stronnictwo Narodowe, Blok dla Polski, a nawet Unia Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikkego.

To dlatego, że zawsze, nawet jako polityczny nowicjusz, rozpychał się w każdym środowisku, co generowało konflikty i podziały. Sukces zapewnił mu dopiero pakt z ojcem Tadeuszem Rydzykiem – w 2001 r. zgrupowali małe prawicowe partyjki pod bogoojczyźnianym szyldem Ligi Polskich Rodzin. Formalnie liderem był Giertych, ale na pokładzie znalazły się takie charaktery, jak Antoni Macierewicz, Jan Łopuszański, Gabriel Janowski czy Jacek Kurski.

Giertych zaczął błyszczeć pod koniec kadencji, gdy wobec osłabionego aferą Rywina rządzącego SLD Leszka Millera wyciągnięto kolejne zarzuty: nieprawidłowości wokół Orlenu. Giertych wszedł do pamiętnej komisji śledczej w tej sprawie. To właśnie ta komisja badała finansowe powiązania Aleksandra Kwaśniewskiego i jego żony, ona także utrąciła prezydencką kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza – przy przemożnym udziale Giertycha.

Normalna rodzina

Przełomowym momentem dla Giertycha i jego LPR były wybory parlamentarne i prezydenckie w 2005 r. Szykujące się do wspólnych rządów Platforma i PiS wzięły się za łby, gdy Donald Tusk i jego partia niespodziewanie ponieśli klęskę. Zwycięski PiS chciał dostać pakiet kontrolny we wspólnej koalicji, ale Tusk uznał, że taki układ mu się nie opłaca, i postawił na konfrontacyjny kurs – czego skutki widać w polskiej polityce do dziś. W tej sytuacji – bez entuzjazmu – bracia Kaczyńscy postawili na koalicję z narodowcami Giertycha oraz Samoobroną Andrzeja Leppera.

Giertych został wicepremierem i wywalczył sobie resort, na którym mu szczególnie zależało – edukację, czyli kształtowanie światopoglądu młodzieży. W swych publikacjach politycznych Giertych nadawał edukacji wagę szczególną. Wyliczał też, że MEN jest jednym z pięciu ministerstw, które w ogóle jest potrzebne, obok MON, MSZ, MSW oraz Ministerstwa Skarbu.

Z miejsca zaczął robić w resorcie porządki. Do listy lektur wstawił Jana Dobraczyńskiego, przedwojennego endeka, który za czasów PRL wspierał władze komunistyczne jako działacz koncesjonowanych organizacji katolickich – klan Giertychów miał do nich wyraźną słabość.

Jednocześnie usunął z listy lektur niektórych klasycznych autorów, choćby Gombrowicza, któremu zarzucał „promowanie pederastii”.

Zresztą Giertych miał na punkcie homoseksualizmu obsesję. W „Kontrrewolucji” pisał: „Jak można twierdzić, że nienormalne zboczenie, jakim jest np. homoseksualizm, zasługuje na pełną zrozumienia akceptację, gdyż jest to inna preferencja seksualna? Przecież tym samym stawia się na jednym poziomie rodzinę normalną ze zboczeniem, patologię ze zdrowiem”.

Platforma straszyła Giertychem, a Tusk nazywał rząd „moherową koalicją”, co miało być dowodem na wpływy ojca Rydzyka w rządzie. To wszak Giertych zaproponował nadanie Rydzykowi Orderu Orła Białego.

Pożegnanie z antysemitami

Co do zasady, w ministerstwie Giertych realizował ideologiczną linię swego środowiska, prowokując w ten sposób protesty studentów i uczniów. Był jeden wyjątek – szybko zrozumiał, że należy się jednoznacznie odciąć od antysemityzmu przedwojennych narodowców.

Gdy w lipcu 2006 r. ambasador Izraela w Warszawie ogłosił, że będzie unikać kontaktów z Giertychem i LPR jako spadkobiercami antysemickiej ideologii Jędrzeja Giertycha, reakcja była natychmiastowa. Kilka dni później Giertych pojechał na obchody rocznicy pogromu w Jedwabnem, gdzie był najwyższej rangi przedstawicielem rządu. Pod pomnikiem złożył wiązankę z biało-czerwonych róż. Choć oficjele z Izraela omijali go szerokim łukiem, to w ten sposób pokazał swój polityczny talent i wyczucie. „W Polsce nie ma miejsca na antysemityzm” – mówił wówczas.

Po latach opowiadał w „Gazecie Wyborczej” o tym, jak się rozstał z antysemityzmem: „Manopello to wioska w Abruzji. Jest tam chusta Weroniki z odciśniętą twarzą Chrystusa. Kiedy byłem młody, w Stronnictwie Narodowym działał Bogusław Rybicki, który w PRL – teraz to wiemy – był tajnym agentem czy nawet oficerem SB. Produkował rasistowskie gazetki. Kiedy zobaczyłem ten całun w Manopello, to przypomniał mi się ten cały Rybicki – twarz Chrystusa spełniała kryteria z jego wykładów pt. »Po czym poznać Żyda«. To był moment, w którym wszystkie rasistowskie reminiscencje Ruchu Narodowego ostatecznie ze mnie wyparowały”.

W 2016 r. jako prawnik pomógł chasydzkiej rodzinie Gur – to jeden z największych ortodoksyjnych klanów w Izraelu i USA. Przed sądem wygrał dla jej członków zwrot synagogi w Górze Kalwarii. Obwieścił to triumfalnie na Facebooku, dodając: „Najpierw prezydent Izraela, a potem główny rabin Jerozolimy, a także były naczelny rabin Izraela, mer Jerozolimy i członkowie gabinetu premiera Netanjahu zadeklarowali mi przyjaźń”.

Demony po dziadku, utrudniające dziś działanie w polityce, zostały jednoznacznie przegnane.

Kancelaria na kredyt

Jako polityczna przystawka w pierwszym rządzie PiS, był Giertych dla Kaczyńskich ciężkostrawny, ale to Lepper wywołał torsje. Polityczne pożycie z nim skończyło się skróconą kadencją rządów, znaczonych aferami. Finał był bodaj największą groteską w historii polskiej polityki. W 2007 r. CBA, kierowane przez Mariusza Kamińskiego z PiS, próbowało zatrzymać Leppera w sprawie korupcyjnej. Nieudolnie, bo Lepper został ostrzeżony. Przeciek miał wyjść od zaufanego człowieka Lecha Kaczyńskiego – szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Prawnie niczego dowieść się nie dało, ale koalicja się rozsypała. W ramach starcia z PiS Lepper z Giertychem stworzyli koalicję LiS (Liga i Samoobrona) i wystawili Kaczmarka jako kandydata na premiera. „Gdy Jarosław rzucił się na Leppera, powiedziałem: »Teraz albo nigdy«. Albo go załatwię, albo mnie wsadzi do więzienia” – wspominał po latach Giertych.

Próbowali skłonić Donalda Tuska, aby się do nich dołączył z Platformą, by odsunąć PiS od władzy w drodze sejmowego wotum nieufności. Podczas biesiady w swym domu, Giertych próbował nawet imponować liderowi PO mandoliną Józefa Tuska, czyli słynnego „dziadka z Wehrmachtu”, którą kupiła do swej kolekcji Barbara Giertych, jego żona. Na niewiele się to zdało. Choć znaczna część polityków PO namawiała Tuska na egzotyczną współpracę z Giertychem i Lepperem, on zdecydował się na przyspieszone wybory.

Pamiętam swe spotkanie z Giertychem w tamtym czasie. Podwarszawskie Łomianki, gdzie mieszkał, ulubiona cukiernia Tiramisu, której specjały recenzował ze znawstwem. „Słuch po PiS zaginie” – wieszczył wówczas. Zupełnie nie miał racji. Co prawda PiS przegrało wybory, ale on miał większy problem. Po sześciu latach na pierwszej politycznej linii, wypadł z Sejmu. Musiał wymyślić się od nowa.

Miał fach w ręku – przed polityką skończył historię i prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, a na początku działalności w środowiskach narodowych zrobił aplikację adwokacką. Otworzył kancelarię w stolicy. „Kredyt zaciągnąłem jeszcze dwa tygodnie przed wyborami, bo bałem się, że po wyborach bank mi nie da. Pierwsze lata były bardzo trudne. Miałem 13 proc. zaufania społecznego i pod 70 proc. nieufności. W sądach nie witali mnie sympatycznie” – wspominał. Dziś zarabia miliony, ale o pieniądzach rozmawiać nie chce. „Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym proponował komuś usługi. Nigdy nie wziąłem ani złotówki państwowych pieniędzy” – mówi.

Wyznanie win

W orbitę Platformy zaczął go powoli wciągać poznany jeszcze w rządzie PiS Radek Sikorski – on pierwszy dokonał wolty, przechodząc od Kaczyńskiego do Tuska. Został szefem MSZ w rządzie Platformy w 2007 r. Ustanowił Giertycha swym adwokatem w głośnych sprawach przeciwko mediom prowadzącym fora internetowe, na których pojawiały się antysemickie inwektywy pod adresem jego i jego rodziny.

Stopniowo, sprawa po sprawie, lista klientów mecenasa robiła się coraz dłuższa – i coraz bardziej jednoznaczna politycznie. Sławomir Nowak, Jacek Rostowski, Jan Krzysztof Bielecki, wreszcie sam Tusk i oboje jego dzieci.

Giertych przez pracę dla polityków PO i ich rodzin przyklejał się do ówczesnej władzy. Gdy w 2012 r. prezydent Bronisław Komorowski zorganizował własny pochód w Święto Niepodległości – w kontrze do marszu brunatnej młodzieży wychowanej wedle dawnej myśli giertychowego dziadka – mecenas zajął miejsce w pierwszym szeregu, po prawicy Komorowskiego.

Ale doskonale wiedział, że bez jasnego odcięcia się od swych korzeni, dawnych poglądów, a po części także od dziejów swej rodziny, nie zostanie zaakceptowany nie tylko przez liberalne środowiska bliskie władzy, ale przede wszystkim przez antypisowskich wyborców.

Dlatego po utracie rządowego stołka wysiadł – czy też pospiesznie wyskoczył – z endeckiego pociągu. W serii długich wywiadów w świadomie wyselekcjonowanych mediach dokonał swoistej „spowiedzi”.

O początkach III RP: „Dzisiaj uważam, że rewolucja Solidarności dała Polsce dużo dobrego i te osoby, które brały w niej udział, zasługują na wdzięczność”.

O ONR: „Zdelegalizowałbym ich. To organizacja, która promuje idee niedopuszczalne w naszej konstytucji”.

O homoseksualistach: „Nic mnie to nie obchodzi, że jakiś mężczyzna śpi z innym mężczyzną. Powiem tak samo, jak papież Franciszek: kim ja jestem, żeby ich oceniać?”.

Gdy znów, jak dekadę wcześniej, PiS wygrało podwójne wybory w 2015 r., Giertych tym razem był już wyrazistym graczem po drugiej stronie. Nie tylko stał się jednym z najbardziej charakterystycznych uczestników protestów wobec działań PiS, ale przede wszystkim zaczął realizować plan obliczony na totalną wojnę przeciwko nowej władzy. Postanowił wykorzystać do tego swój polityczny talent i dającą swoisty immunitet adwokacką togę.

Pozycję startową miał wyjątkową. Już za rządów Platformy pojawił się jako adwokat w najważniejszych śledztwach w kraju – w tym w postępowaniu dotyczącym katastrofy smoleńskiej oraz podczas śledztwa w sprawie taśm kelnerów z restauracji Sowa i Przyjaciele. Dzięki temu miał unikatową wiedzę, która odpowiednio sączona nabierała politycznej mocy.

Wielokrotnie wychodził z roli adwokata. Jarosławowi Kaczyńskiemu zarzucał zbieranie „haków” na przeciwników politycznych (lider PiS wytoczył mu proces), Lechowi Kaczyńskiemu – że to on odpowiada za niesłuszne skazanie Tomasza Komendy za gwałt i morderstwo, zapowiadał też wyroki dla prokuratorów wykonujących polecenia Zbigniewa Ziobry, gdy PiS straci władzę.

W najtrudniejszej sytuacji znalazł się jednak, gdy sam został nagrany. Swą popijawę z Giertychem zarejestrował prawicowy dziennikarz Piotr Nisztor, ten sam, który ujawnił taśmy kelnerów z Sowy, stawiające przyjaciół i klientów Giertycha (Sikorskiego, Rostowskiego czy Nowaka) w trudnej sytuacji. Nisztor nagrał, jak Giertych namawia go na wycofanie się z publikacji książki o Janie Kulczyku, oferując w zamian niemal pół miliona złotych. „Występowałem jako pełnomocnik biznesmena, który jest znajomym Kulczyka. Zależało mu, żeby książka się nie ukazała, bo mogła wpłynąć na pogorszenie stanu zdrowia ojca Kulczyka” – przekonywał Giertych.

Sprawa rozeszła się po kościach. Samorząd adwokacki – co do zasady niechętny PiS – patrzy na jego ekscesy przez palce.

Posprząta po Ziobrze

O co gra Giertych? Nade wszystko o rozpoznawalność i emocje wyborców. A zatem jest politykiem czasowo wykonującym zawód adwokata. W ostatnich wyborach próbował zrobić mały krok, by wrócić do polityki, ale nastroje społeczne mu to uniemożliwiły – mimo cichego poparcia PO przegrał mandat senatora.

W jednym z wywiadów zapytany o marzenie, oświadczył w swym stylu, że po wyborach chciałby zostać szefem komisji śledczej rozliczającej rządy PiS. Może to tylko przenośnia, bo niektórzy z prominentnych politycznych klientów widzą go po prostu w roli ministra sprawiedliwości, który miałby posprzątać po Zbigniewie Ziobrze.

Ale ci w Platformie, którzy uważają Giertycha za swego chłopa, odkupionego narodowca, Europejczyka z wyboru, umiarkowanego konserwatystę, mogą się mylić. Bo kiedy Giertych mówi szczerze, a kiedy gra – tego nie wie nikt.

Krótko po tym, jak maszerował w marszu pod rękę z Komorowskim, wysłał sprostowanie do telewizji swego dawnego pryncypała ojca Tadeusza Rydzyka. Brzmiało ono tak: „W programie »Informacje dnia« wyemitowanym w Telewizji Trwam w dniu 30 grudnia 2012 r. zamieszczono nieprawdziwą informację, że zmieniłem swój światopogląd i opowiedziałem się jako zwolennik in vitro, złagodziłem swój stosunek do ideologii ruchów homoseksualnych oraz zrezygnowałem z rozszerzenia ochrony życia nienarodzonych. Są to informacje absolutnie nieprawdziwe, albowiem nigdy nie zmieniłem swoich poglądów w kwestiach etycznych i nadal są one zgodne z nauczaniem moralnym Kościoła Katolickiego. Roman Giertych”. ©

Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „Tygodnikiem”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz Onetu, wcześniej związany z redakcjami „Rzeczpospolitej”, „Newsweeka”, „Wprost” i „Tygodnika Powszechnego”. Zdobywca Nagrody Dziennikarskiej Grand Press 2018 za opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” artykuł „Państwo prywatnej zemsty”. Laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2018