PRACA DLA TEOLOGA

W coraz bardziej praktycznym świecie absolwent teologii, który na studiowanie Boga i pytań o sens życia poświęcił pięć lat, wzbudza uzasadnione zainteresowanie.

03.08.2014

Czyta się kilka minut

Wręczenie dyplomów na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, czerwiec 2010 r. / Fot. Lasky Diffusion / EAST NEWS
Wręczenie dyplomów na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, czerwiec 2010 r. / Fot. Lasky Diffusion / EAST NEWS

Wszyscy już zapewne niejednokrotnie słyszeliśmy utyskiwanie, że polskie uczelnie wyższe produkują bezrobotnych magistrów. Opinia ta dotyczy przede wszystkim humanistyki, w tym – oczywiście – teologii. Teza wydaje się zrazu słuszna, bo ilu katechetów może wchłonąć polskie szkolnictwo? Czy jednak postrzeganie studiów teologicznych jedynie jako przygotowania do pracy katechetycznej nie jest jakoś ograniczone? Myślę, że na pytanie, co można robić po teologii, należy dzisiaj odpowiedzieć: „wszystko”. I nie jest to wcale chwyt marketingowy wymuszony kryzysem demograficznym.

Wiedza (nie)praktyczna

Ustawa o szkolnictwie wyższym zobowiązuje uczelnie do monitorowania karier zawodowych swoich absolwentów. Celem monitoringu jest „dostosowanie kierunków studiów i programów kształcenia do potrzeb rynku pracy”. Uczelnie zbierają więc informacje, czy ich byli studenci znaleźli pracę, czy jest ona związana z wyuczonym zawodem, czy wykorzystują zdobytą wiedzę, umiejętności i kompetencje. Zasadniczo trudno nie zgodzić się z taką strategią. Wyobraźmy sobie na przykład, że polskie uniwersytety nagle otwierają gdzie popadnie filologię języków ludów Bantu, a zamykają germanistykę, mnoży się studia z astrofizyki, a zamyka z budownictwa – tylko dlatego, że te pierwsze wydają się bardziej interesujące. Frustracja absolwenta marzącego o pracy, w której wykorzystałby swoją wysoko specjalistyczną wiedzę, jest murowana.

Oczywiście, są takie kierunki studiów, które mają przygotowywać do wykonywania określonego zawodu. To logiczne, że absolwent medycyny chce być lekarzem, a prawa – adwokatem, sędzią czy radcą prawnym. Podobnie jest zapewne ze studiami technicznymi czy inżynierskimi. Ale przecież są i takie kierunki studiów, które same w sobie nie mają żadnego zawodowego ukierunkowania, są czystą wiedzą – jak choćby coraz bardziej modne kognitywistyka, kulturoznawstwo, geoanalityka, matematyka czy filozofia. To zróżnicowanie widać dobrze, gdy trzeba w jakimś kwestionariuszu wpisać tzw. zawód wyuczony. Trudno powiedzieć o sobie, że jest się z zawodu matematykiem czy filozofem, a już na pewno – powiedzieć, że wykonuje się zawód kognitywisty. To raczej wiedza, którą można w jakimś zawodzie wykorzystać, ale trudno uznać, że w sposób bezpośredni ma zapewnić chleb i utrzymanie.

Właśnie dlatego te czysto teoretyczne kierunki często oferują bardziej praktyczne specjalności czy specjalizacje, np. nauczycielską czy dziennikarską. Chodzi więc nie tylko o wiedzę, ale także o narzędzia zawodowe, pomocne w jej wykorzystaniu. Dla przykładu, Wydział Teologiczny Uniwersytetu Szczecińskiego, który prowadzi studia na kierunku nauka o rodzinie, oferuje dwie specjalności: asystent rodziny i profilaktyka społeczna. Obie mają pomóc w odnalezieniu się na rynku pracy ze zdobytą wiedzą o rodzinie. Innym przykładem praktycznego podejścia do teoretycznej wiedzy jest choćby kierunek doradztwo filozoficzne i coaching, oferowany np. przez Instytut Filozofii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. I nagle się okazuje, że filozofia nie jest taką zupełnie niepraktyczną wiedzą.

Wartość dodana teologii

Czy rzeczywiście jednak wszelkie studia teoretyczne muszą koniecznie mieć praktyczne nachylenie, aby ich absolwent odnalazł się na rynku pracy? Joanna Podgórska pisała w „Polityce” (4 marca 2014 r.): „W dyskusji o szkolnictwie wyższym filozofia to dyżurny chłopiec do bicia, jako nauka w porównaniu choćby z dziedzinami inżynieryjnymi zupełnie nieprzydatna, a okazało się, że wskaźniki bezrobocia dla absolwentów tego kierunku są śladowe”. Publicystka przytacza badania przeprowadzone na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, które – ku zaskoczeniu wielu – pokazały, że bezrobocie wśród absolwentów filozofii wynosi dziś 1,3 proc., a przez ostatnie 12 lat nigdy nie przekroczyło 4 proc. Paradoksalnie zaletą takich kierunków jak filozofia, socjologia czy kulturoznawstwo jest to, co postrzegane jest tradycyjnie jako ich wada – że nie przygotowują do wykonywania konkretnego zawodu. W zamian za to dają szeroką wiedzę humanistyczną oraz uczą kreatywnego i niezależnego myślenia. Przecież istotną cechą wykształcenia humanistycznego jest jego rozległość – w przeciwieństwie do wykształcenia technicznego, które siłą rzeczy domaga się zawężenia i specjalizacji. Czy z absolwentami teologii nie jest podobnie?

Inspiracją do podjęcia tego tematu był dla mnie fragment wywiadu, którego „Gazecie Wyborczej” udzielił prof. Wiesław Łukaszewski, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. W pewnym momencie zapytał dziennikarkę: „A swoją drogą, wie pani, jakich studiów absolwenci mają największe szanse na rynku pracy?”. Gdy ta odpowiedziała: „Informatycy”, profesor zaprzeczył: „Nie. Teolodzy. Pracodawcy zakładają, że jeśli ktoś studiuje teologię, to jest a priori uczciwy” („GW”, 18 lipca 2014 r.)

Opinia profesora psychologii jest dla absolwentów bardzo pochlebna, ale nie o pochwałę tutaj chodzi, lecz o wskazanie określonych kompetencji. Okazuje się, że pracodawca nie zawsze poszukuje kandydata, który ma najlepsze przygotowanie do wykonywania określonego zawodu czy wypełniania danego zakresu obowiązków. Poza wiedzą i kompetencjami merytorycznymi istotne są także inne czynniki, które w sytuacji konkurencji mogą się okazać nawet ważniejsze. Absolwent teologii – podobnie jak absolwent filozofii – wnosi ze sobą pewne wartości dodane. Jest nie tylko zdolny do podjęcia dalszego kształcenia, ale daje też duże prawdopodobieństwo zatrudnienia uczciwego i zaangażowanego pracownika.

Policjant, żołnierz, strażak

O zupełnie dobrej sytuacji na rynku pracy absolwentów teologii świadczą badania kariery zawodowej przeprowadzone na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Raport z roku 2013 pokazuje, że 74 proc. absolwentów teologii po roku od ukończenia studiów jest aktywnych zawodowo, a 8 proc. kontynuuje naukę. Jeśli chodzi o rodzaj aktywności zawodowej, to 57 proc. absolwentów wykonuje pracę zgodną z kierunkiem studiów ukończonych na KUL-u. Trzeba też zauważyć, że nie wszyscy zabiegali o zatrudnienie, a jedynie 8 proc. przyznało, że nie znalazło pracy zgodnej z wykształceniem. Jednocześnie ponad połowa absolwentów (57 proc.) zadeklarowała, iż w obecnej pracy (np. edukacja, administracja) w dużym i bardzo dużym stopniu wykorzystuje wiedzę i kompetencje uzyskane podczas studiów. Co trzeci absolwent (31 proc.) zadeklarował wykorzystywanie wiedzy zdobytej podczas studiów w małym bądź bardzo małym stopniu, co wcale nie znaczy, że ta wiedza nie jest przydatna. W pytaniu bowiem nie chodziło o przydatność, lecz o rzeczywiste wykorzystanie zdobytej wiedzy. Jak zauważyła w mailu z załączonym raportem Katarzyna Bojko z Biura Rzecznika Prasowego KUL-u: „Raport zaprzecza powszechnej (krzywdzącej) opinii, że teologia jest kierunkiem studiów produkującym bezrobotnych. Badania pokazują, że absolwenci dobrze radzą sobie na rynku pracy”.

Okazuje się także, że nie bez znaczenia dla ewentualnego zatrudnienia jest swoista tajemniczość teologii.

Jedna z komentatorek cytowanego wywiadu zauważyła, że u pracodawcy już „samo studiowanie teologii często wzbudza trochę zainteresowania. […] I czasami ciekawość powoduje zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną”. Jedno jest pewne. W tym coraz bardziej praktycznym świecie, gdzie liczą się przede wszystkim skuteczność i szybki sukces, absolwent teologii, który na studiowanie Boga i pytań o sens życia poświęcił pięć lat, wzbudza uzasadnione zainteresowanie, czasami także – bądźmy szczerzy – negatywne. Dla niejednego oznaczałoby to zmarnowane pięć lat. Dla wielu jednak ktoś, kto ma odwagę i chęć w ten sposób „zmarnować” pięć lat, jest godny zainteresowania.

Pewnym potwierdzeniem tego zjawiska są np. znane mi osobiście kariery zawodowe absolwentów teologii, którzy studiowali w Instytucie Filozoficzno-Teologicznym w Zielonej Górze. Są chętnie przyjmowani do pracy w policji, wojsku czy straży pożarnej. Być może dlatego, że ich obecność „łagodzi obyczaje”. Być może także dlatego, że praca ta kojarzona jest z zagrożeniem utraty życia, co w sposób oczywisty generuje pytania metafizyczno-teologiczne. To prawda, że od kolegów z pracy najczęściej otrzymują najpierw nieco złośliwą ksywę „Ksiądz”, ale – jak się okazuje – w trudnej sytuacji to właśnie do nich zwracają się o poradę.

W szkole i w parafii

Podstawowym zatrudnieniem absolwenta teologii pozostaje katecheza szkolna, dzielona z siostrami i księżmi. Rynek nauczycielski nie cierpi na nadmiar wolnych miejsc pracy, o czym dobrze wiedzą absolwenci kierunków humanistycznych, ale sytuacja katechetów jest trochę nietypowa.

Właśnie mija 25 lat od przywrócenia nauki religii w szkole. Swoją karierę kończy teraz to pokolenie katechetów, które rozpoczęło pracę po wcześniejszym uzupełnieniu wykształcenia teologicznego zdobywanego na kursach i w kolegiach katechetycznych. Dzisiaj coraz częściej dyrektorzy wydziałów katechetycznych polskich kurii sygnalizują, że zaczyna brakować świeckich katechetów.

Oczywiście, nie każdy absolwent teologii – mimo posiadanego przygotowania metodycznego – nadaje się do pracy w szkole. Szczerze mówiąc, to samo jednak trzeba powiedzieć o księżach, gdyż nie każde powołanie kapłańskie niesie w sobie powołanie pedagogiczne.

Poza tym świecki katecheta bywa lepiej przyjmowany przez młodzież niż duchowny. W odbiorze uczniów ksiądz niejako jest przymuszony do pracy katechetycznej w szkole, a świecki katecheta bardziej chce, niż musi, decyzja o uczeniu religii jest bowiem jego własnym, wolnym wyborem. W pewnym sensie w idealnej sytuacji jest katecheta, który uczy także innego przedmiotu – najlepiej WF-u, czyli przedmiotu, który wydaje się na antypodach religii – gdyż wymiar świadectwa dominuje wtedy nad wymiarem dydaktycznym. Taki katecheta nie tylko zna się na Bogu, ale – co dla ucznia ważne – „zna życie”.

Potencjał, jaki w Polsce stanowią absolwenci teologii, wciąż jest niewystarczająco wykorzystany. A myślę tutaj tylko o samej działalności duszpasterskiej Kościoła, pomijając już kwestię twórczej i odważnej obecności teologów w społeczeństwie i w życiu publicznym. Jako Kościół zdajemy sobie coraz bardziej sprawę z niewystarczalności katechezy szkolnej, która faktycznie w wielu przypadkach nabiera cech nauki religii, co w pewnym sensie jest nieuniknione.

Szkoła nie sprzyja naturalnemu procesowi przekazu wiary, a jeśli już, to raczej transferowi wiedzy. Jakkolwiek boleśnie zabrzmi ta konstatacja, trzeba powiedzieć, że nasi dzisiejsi odbiorcy nowej ewangelizacji bez mała w stu procentach uczestniczyli w szkolnej nauce religii.

Niestety, w katechezie parafialnej pracuje niewielu świeckich teologów. Owszem, część z nich to zaangażowani w życie parafii wolontariusze, ale nadchodzi chyba czas zatrudniania na etat świeckich katechetów parafialnych, którzy zaangażują się w katechezę przygotowującą do sakramentów – podobnie jak to jest z poradnictwem rodzinnym.

Księża ani nie mogą, ani też nie powinni robić wszystkiego. I to wcale nie z tego powodu, że w przyszłości może ich być mniej niż dzisiaj. Ale dlatego, że ani ksiądz nie zastąpi świeckiego, ani świecki nie zastąpi księdza.

Każdy ma bowiem w Kościele swoje miejsce do zagospodarowania. Pracy wystarczy dla wszystkich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2014