Pozbawieni wolności

Siedząc w poczekalni dla odwiedzających w zakładzie karnym na warszawskim Służewcu, przypominam sobie słowa Franciszka, którymi podobno często zwraca się do odwiedzanych lokatorów tego rodzaju placówek.

09.07.2018

Czyta się kilka minut

Nie wiem, jak to się stało, że wy jesteście tu, a ja tam”. To nie chrześcijańska kokieteria („Ach, jaki jestem grzeszny! Ach, jaki wszystkiego niegodny!”), lecz twardy realizm. Na kapelana, z którym byłem tu umówiony, trzeba chwilę poczekać, utknął gdzieś między kolejnymi warstwami zdalnie otwieranych krat, mam więc dość czasu, by wyobrazić sobie, że któregoś dnia na tym krzesełku siądzie moja rodzina. Nie dlatego, że nagle powziąłem ideę zostania krwiożerczym potworem, który gwałtem i śmiercią pokala batalion ludzkich losów. Nie, wystarczy może chwila nieuwagi za kółkiem, za którym spędzam znaczną część mojego życia komiwojażera spraw – przynajmniej w moim odczuciu – ważnych. Może podsunięta w chwili słabości, i przyjęta, pokusa.

Miałem w życiu okazję rozmawiać ze skazanymi za morderstwo. Ale za kratami spotykałem też ludzi, którzy jadąc za szybko, odbili się od krawężnika i w ciągu sekundy z zabieganych biznesmenów czy studentów zmienili się w zabójców paru osób. Którzy kradli dla swoich – łkających i obiecujących, że oddadzą – najbliższych. Którzy robili przekręty, racjonalizując sobie, że przecież państwo i tak ma dość, a oni odpalą coś „na biedne dzieci”.

Podobnie jak każdy z nas jest potencjalnym pacjentem onkologicznym, każdy z nas jest też potencjalnym złoczyńcą. Nie ma ludzkiej duszy wolnej od ryzyka, że zacznie się w niej moralna kancerogeneza. Najbardziej demoniczne postaci ubiegłego i tego stulecia? Prowincjonalni akwareliści, wychowankowie seminariów duchownych, sprawni dziennikarze, naukowcy, służbiści żołnierze, wielcy miłośnicy dzieci.

Opowieści o świętych chrześcijańskich starcach, nawet tych, co całe życie przeżyli na pustyni, często obracają się wokół tego samego wątku: jak pilnować siebie, by jutro nie stać się swoją karykaturą. Ta idea trwa we wschodnim chrześcijaństwie, w którym co chwila słychać westchnienie ulgi, dziękczynienie Panu, który uchronił od grzechu. Chrześcijaństwo zachodnie skłonność do zła często każe przepracowywać (jak – to jeden z moich ulubionych eklezjalnych szmoncesów: pewien znany dominikanin, który formując młodzież do walki z pokusami nieczystymi, zwykł ponoć wznosić bojowy okrzyk: „Wolą w gruczoł!”).

To zachodnie podejście owocuje, bywa, frustracją – bo grzeszyć pewnie i tak się zdarzy, jak nie w tej branży, to w innej. To wschodnie otwiera pole do – właśnie – wdzięczności. A wdzięczność to przecież uznanie, że jest ktoś, kto dał, a więc ktoś, kto ma więcej niż ja. Więcej mocy, by przeholować mnie na sznurku przez ciemność, by wyciągnąć z bagna, w które już po kokardkę wpadłem.

Każda wizyta w więzieniu to rekolekcje dla mnie, nie dla więźniów. W pierwszym zakładzie karnym, jaki odwiedziłem w życiu, dostałem laurkę od „kobiet pozbawionych wolności”. Właśnie tak: nie „osadzonych”, „skazanych”, „aresztowanych”. Dotarło do mnie, że w tej machinalnie wypowiadanej, kodeksowej formule jest cała istota tej kary: sparaliżowanie człowiekowi całej tej części „narządu” wolnej woli, który odpowiada za decydowanie o tym, gdzie iść, co zjeść, czym się zająć i kiedy, z kim. Dla większości z nas, po tej stronie krat, podejmowanie takich decyzji to oczywistość, taka jak oddychanie. Nie doceniamy wolności i powietrza, bo wagę obydwojga poznaje się w ich braku.

Każda wizyta w więzieniu, a mam ich za sobą pewnie sześć czy siedem, uczy mnie szacunku do tych, którzy mają odwagę powiedzieć: „Siedzę, bo okazałem się słaby”, a nie z miejsca atakują niekończącą się feerią opowieści o jednym celu: bym po wyjściu zza krat natychmiast zadzwonił do TVN, TVP, Polsatu, Radia Wrocław, ministra sprawiedliwości, prezydenta... i powiedział: „Ej, tam jest taki gość, co siedzi za zupełną niewinność!” – i oni wszyscy następnego dnia wpadną do ciurmy, by natychmiast go stamtąd uwolnić. Jaką ja przyjmuję postawę wobec mojej osobistej biedy?

Mam hipotezę, że tylko zmierzenie się z tym, co się zrobiło złego, może być fundamentem tego, by nigdy nie przegapić okazji do zrobienia czegoś dobrego. A warto, bo ludzie z zasady częściej i głębiej żałują tego, czego nie zrobili, niż tego, co zrobili. W więzieniu to szczególnie trudne zadanie, bo tu – choć dawno nie są to już carskie kazamaty: są świetlice, terapie, przeróżne zajęcia, pomoc w tysiącu spraw – większość myśli nie o tym, co może zrobić teraz, tylko co zrobi, gdy wyjdzie. Dużo łatwiej jest snuć wizje o pomocy biednym dzieciom za pięć lat, niż dziś bezinteresownie dać coś koledze spod celi. W warunkach wolnościowych – choć nie ma cel, są biura, domy, sklepy – działa to przecież dokładnie tak samo.

 

Trzeba się modlić za więźniów. Ale trzeba też prosić, żeby oni modlili się nie tylko za siebie, bliskich i tych, których skrzywdzili, ale i za mnie. Bo o felietonistach – podobnie zresztą jak o np. księżach – nie ma za wiele w Ewangelii, a o więźniach jest. Bóg ma z nimi jakieś swoje specjalne sprawy. To ludzie, których wyraźniej stawia nam przed oczy. Bo zostali (czasowo) przez nas wykluczeni ze wspólnoty i dlatego On musi się nimi specjalnie zająć. Bo „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”. A może – bo nigdy dość przypominania starszym braciom z opowieści o Synu Marnotrawnym, że mogą stać się braćmi młodszymi. I że obaj byliby żałośni, gdyby to na nich kończyła się obsada tej historii. Że ich obu od nich samych może uratować tylko ich Miłosierny Ojciec. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2018