Poza Europą

Szef dyplomacji przemówił w Sejmie. Wielkiej wizji nie przedstawił, dużą inicjatywą się nie wykazał – chyba że w kwestii tuszowania wpadek.

10.11.2014

Czyta się kilka minut

Grzegorz Schetyna i Radosław Sikorski na konwencji krajowej PO, Warszawa, 8 listopada 2014 r. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS
Grzegorz Schetyna i Radosław Sikorski na konwencji krajowej PO, Warszawa, 8 listopada 2014 r. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS

Rytualne pochwały („Radosław Sikorski zostawił politykę zagraniczną w dobrej kondycji”) i zaklęcia („Polska jest bezpieczna”) nie odbiegały od normy. Problem w tym, że te ostatnie opierają się głównie na słowach i gestach. Min. Grzegorz Schetyna w sejmowym exposé przypomniał, iż prezydent USA zapewniał, że „Polska nigdy więcej nie zostanie sama”, a także że nowy sekretarz generalny NATO oraz nowa przewodnicząca unijnej dyplomacji złożyli właśnie w naszym kraju swoje pierwsze wizyty zagraniczne.

Część bardziej konkretna to modernizacja armii i zapowiedź, że Polska będzie naciskała na realizację ustaleń szczytu NATO w Newport – a więc na tworzenie sił wojskowych, stale gotowych do walki. Tyle że aby naciskać, trzeba dać coś w zamian: minister mówił o solidarności w walce z Państwem Islamskim: „Zasada »jeden za wszystkich, wszyscy za jednego« działa tak na wschodzie, jak i na południu”. Przy okazji podkreślał wagę stosunków z USA, co zadowoliło prezydenta, który miał do poprzednika pretensję o lekceważenie tego kierunku (Radosław Sikorski uważał, że robimy Ameryce łaskę).

Jeśli chodzi o wschód, minister dwoił się i troił, by zapewnić Ukrainę o naszym poparciu. Miało to zatrzeć nieprzyjemne wrażenie po wypowiedzi Ewy Kopacz (sugerowała, że chcemy się izolować od kłopotów, które przeżywa Kijów), a także jego własną wpadkę: tuż przed exposé Schetyna powiedział „Gazecie Wyborczej”: „Bez Polski nie da się mówić o Ukrainie, tak jak o Libii, Algierii, Tunezji czy Maroku nie da się mówić bez udziału Włoch, Francji czy Hiszpanii”. Faux pas podchwyciły rosyjskie media: Schetyna, ich zdaniem, przyznał, że traktuje Ukrainę jak byłą kolonię. Oburzyło się kilku komentatorów w Kijowie, pilnych zajęć przybyło tamtejszemu ambasadorowi Henrykowi Litwinowi, ale sytuacja chyba nie przerodzi się w skandal. Dla pewności Schetyna tłumaczył, że Polska to jedyny kraj UE graniczący z Rosją i Ukrainą – czyli w naszym zainteresowaniu nie chodzi o historię, lecz o geografię.

Minister ma nauczkę, że pełniąc tę funkcję trzeba ważyć słowa. Ale Ukraińcy nie powinni się na niego obrażać. Schetyna jest jednym z niewielu zachodnich polityków, którzy podkreślają zapomniany przez resztę świata fakt: „Krym to część Ukrainy”.

Schetyna ciągle zaznacza, że Polska chce siedzieć przy głównym stole rokowań na temat Ukrainy. Jak to osiągnąć, nie wiadomo, zostaje więc wrażenie, że napraszamy się tam, gdzie nas nie chcą. Na Rosję szczególnego pomysłu też nie ma: ograniczył się do konstatacji, że stosunki mamy zepsute – i przez sprawę Ukrainy, i przez wrak tupolewa. Z jego słów wynika, że nie planuje „przełomów”, a raczej dbanie, by polityka UE wobec Moskwy była jak najtwardsza.

W sprawie UE Schetyna też nie wykazał się inicjatywą. Chcemy „jako lider środkowoeuropejski” decydować o przyszłości gospodarczej Wspólnoty, jednak do strefy euro na razie wstępować nie będziemy (najpierw niech się okaże, czy unia walutowa to impreza bezpieczna). Dbać będziemy o to, by rynki pracy były otwarte dla naszych obywateli i żeby nikt nam nie ograniczał za bardzo emisji gazów cieplarnianych. A tak w ogóle to cieszymy się ze 120 mld euro, które nam w najbliższych latach wypłaci Bruksela. To żadna wizja – tylko kontynuacja filozofii: „dajcie nam, biednym, bo się należy”. A Unia trzeszczy w szwach. Wypadałoby już zacząć myśleć nie tylko o tym, jak ją kroić, ale też jak ją zszywać.

Zamiast Europy, Schetyna wybrał „większy nacisk na pozaeuropejski wymiar polityki zagranicznej”. Chiny, Korea, Japonia, kraje Afryki. Wspieranie naszego biznesu i dostosowywanie sieci placówek dyplomatycznych do jego potrzeb. To jest konkret, ciekawy, i dawno w ustach szefów dyplomacji niesłyszany.

Opozycja obeszła się z nim dość uprzejmie, czego poprzednik nie doświadczał. Dyskusja była w większej części merytoryczna, zaś sala posiedzeń w większej części pusta.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2014