Powrót na drzewo

Rękę podniesioną na Polskę trzeba odrąbać – tak to jakoś leciało. Mozół z cytowaniem klasyków jest taki oto, że mądrości powtarzać należy dokładnie, a nazwisko autora bezwzględnie podawać.

13.05.2019

Czyta się kilka minut

Jak się mówi „A”, trzeba powiedzieć „B”, by nie wyjść na kogoś kreującego swą mołojecką sławę cudzym kosztem. Rozkrochmalony Cyrankiewicz, jak mniemamy, macha dziś z chmurki. I może nie do wszystkich, ale do cytującego jego słowa na pewno, macha i woła: „Śmielej!”.

Oto wypowiedź o ręce podniesionej nie będzie nam jednak dziś kanwą, lecz atrakcyjnym detalem do różnorakich rozważań na temat przemówień, których ostatnio było nieco. Jeżeli – np. z okazji matury – dostalibyśmy zadanie uczynienia krótkiej syntezy tych mówek, nie zastanawialibyśmy się długo. We wszystkich ważnym elementem była zapowiedź upadku cywilizacji, odrywania od cywilizacyjnych korzeni, dużo mieliśmy odjeżdżających pociągów, do których należy bądź nie należy wsiadać, albo z nich, broń Boże, wysiadać. W sumie wiało z tego wszystkiego grozą.

Gdyby pozwolono nam się nieco rozwinąć i gdyby zapytano, co widzimy, dodalibyśmy, że byłaby to wizja upiornego peronu, na którym ustawiono nas bez żadnej litości. Z ogromnym hałasem mijają się na nim liczne pociągi; a to za wczesne, a to spóźnione, niezatrzymujące się, zatrzymujące się na minutę, a do żadnego z nich nie mamy biletu, albo mamy, ale już nieważny. Kompletnie straciliśmy takoż orientację, bo nie wiemy, w którym pociągu jedzie Kaczyński, w którym Tusk, a gdzie jedzie ten biedny Biedroń, nie wiemy, gdzie jest bądź to konduktor, bądź zawiadowca stacji. Jakby tych atrakcji było mało, z okien owych pociągów machają do nas tysiące rąk podniesionych na Polskę. Machają od lewa do prawa, i z góry na dół. Każdy, kto się skutecznie puknie w głowę, powie, że jeżeli nie oszaleć, to zgłupieć z tego można do cna. Wydaje się, że jakaś próba wyjścia z horroru tutejszego peronu by się przydała, by spróbować choćby ułożyć zgrubny zarys definicji, czym jest cywilizacja.

W znacznym stopniu jest to nam temat bardzo bliski, ­bowiem uważamy – nie wchodząc w szczegóły – że cywilizacja, owszem, jest na zakręcie. Ponieważ myślimy poniekąd podobnie jak wszyscy nasi politycy, nie jesteśmy spokojni, a nasza samoocena w związku z tym błyskawicznie spada. Włączmy się jednak do tego nurtu. Dość rzec – i niech będzie to naszym solidnym wkładem w te opinie, ale też na temat ewolucji człowieka – że tak jak człowiek mógł efektownie zejść z drzewa, tak może nań wrócić. Droga wolna. Doprawdy nic nie stoi na przeszkodzie, by umrzeć na odrę w stanie dezorientacji, siedząc na golasa w rozwidleniu gałęzi, pogryzając bezglutenowe korzonki i pośród listowia oraz ćwierkającego ptactwa pukać sobie w nieczynny ekran dotykowy, usiłując wywołać wieczorny dziennik rosyjskiej stacji RT. To jest obraz na tyle wyraźny i kolorowy – każdy to przyzna – że szkoda ubierać go w kulawe zdania. Oto zawsze powab oglądania regresu jest niesłychanie pociągający. Jest to coś pomiędzy filmem katastroficznym, pornograficznym i komediowym, a jedynym kłopotem jest świadomość nikłej szansy na przeżycie i doczekanie, aż regres cywilizacyjny minie. Lepiej o tym czytać, niż w tym uczestniczyć. Jest to nasza wizualizacja, która może jest o tyle niepewna, że niszowa, warto więc wrócić do opinii innych, szerzej spotykanych, opinii – dodajmy – obowiązujących w mediach, popkulturze, a nawet w spotach kampanii wyborczej.

Oto słuchając i patrząc, dochodzimy do niesłychanie oryginalnego wniosku, że wciąż, po 30 latach, apogeum cywilizacyjnym ojczyzny naszej były czasy PRL-u. W stanowczej polityce międzynarodowej choćby, ale takoż w technologii produkcji aut, bądź w zasadach skupu żywca. Jeśli zaś idzie o sztukę, nieśmiertelnym arcydziełem, do którego odwołania znajdujemy dziś wszędzie, którego nieustająca promocja trwa już dziesiątki lat, to film „Krzyżacy”. Ta największa w historii polska produkcja filmowa zdefiniowała nam absolutnie wszystko. Od jakości chemii gospodarczej, poprzez pochodzenie kapitału, po refleksje na temat niemieckiego sezonu szparagowego, który właśnie się rozpoczął. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2019