Powrót Jurry’ego

Miał w sobie coś straceńczego. Lubił intensywność: pijatyki i bijatyki, dowcip i walkę o prym w towarzystwie. Stanem naturalnym były dlań bezkompromisowość i odwaga.

26.10.2010

Czyta się kilka minut

Przed 30 laty w kamienicy u zbiegu ulic Ząbkowskiej i Markowskiej na warszawskiej Pradze znaleziono zwłoki Jerzego Ryszarda "Jurry’ego" Zielińskiego. Okoliczności śmierci 37-letniego buntownika do dziś pozostają nieznane. Na szczęście nadszedł czas odkrywania jego twórczości - z obecnej perspektywy bynajmniej nie historycznej.

***

Najsłynniejszy obraz "Jurry’ego" powstał w 1974 r. z okazji trzydziestolecia PRL-u. Wydaje się prosty, płaski, wręcz plakatowy. Nosi tytuł "Uśmiech, czyli »trzydzieści« - łac., »cha cha cha« - ros." i przedstawia biało-czerwone usta zasznurowane trzema iksami granatowej nici. Urząd Bezpieczeństwa wezwał oczywiście artystę, by się wytłumaczył. Ten doprowadził podobno spotkanie z ubekami do absurdu, dziwiąc się konsekwentnie, o co chodzi. Przecież to obraz okolicznościowy, rocznicowy - wyraz jego związków z ludową ojczyzną... Artystę inwigilowano aż do - tajemniczej - śmierci.

Jednak dla Ryszarda Woźniaka "Uśmiech" był olśnieniem. Jeden z "dzikich" artystów czasu karnawału Solidarności, młodszy od Zielińskiego o kilkanaście lat, pisze o tym obrazie: "Domknął w mojej młodej głowie obraz rzeczywistości PRL-u, w której żyłem, której nie rozumiałem i której nie akceptowałem. (...) Za sprawą odwagi i niezależności JURRY’EGO zakłamanie i obłuda systemu w jednej chwili skurczyły się i stały banalne. Zrozumiałem, że nie jestem sam".

W tym czasie Zieliński, pochodzący z Kielecczyzny zbuntowany uczeń kolorystów (wychowany w pracowni Jana Cybisa), był już dobrze znany - w środowisku warszawskich twórców, praskich żuli i służb bezpieczeństwa. Miał za sobą głośny i wczesny (III rok studiów) debiut: grupa NEO-NEO-NEO, którą współtworzył z Janem Dobkowskim, wypracowała autonomiczny, nowatorski styl, w równym stopniu inspirowany pop-artem co biologią. Jego wyrazem były choćby tylko "Anaksymander: bezkres" czy "RA!-dość": formy przestrzenne, obłe, ale i drapieżne; surrealistyczne, ale budzące bardzo konkretne skojarzenia. W 1969 r. pokazano je w zakładach Polfy w Tarchominie.

Egzotyczna twarz Jurry’ego (ciemne, "indiańskie" spojrzenie, "kościuszkowski" nos, szeroki uśmiech i mocne zęby) doskonale wpisywała się również w scenerię praskich knajp i kawiarni "U Hopfera", której był bywalcem. Doskonale dogadywał się z praskimi menelami. Czasami bardzo się to przydawało - jak wtedy, gdy w sąsiedztwie dostała pracownię jego koleżanka, Aleksandra Krupska. Młoda artystka mocno obawiała się owianych złą legendą mieszkańców Pragi. Któregoś dnia Jurry zaprosił ją więc do siebie. Na miejscu zobaczyła wódkę, najprostszą przegryzkę - i kilkudziesięciu miejscowych pijaków. Dziś wspomina: "Jurry wskazał na mnie i taką do nich wygłosił przemowę: »K..., jakby mi któryś tknął tę kobietę, to mu, k..., z dupy nogi powyrywam«". Poskutkowało.

Miał w sobie coś straceńczego. Lubił intensywność: pijatyki i bijatyki, dowcip i walkę o prym w towarzystwie. Jednocześnie oczywistością, stanem naturalnym były dlań bezkompromisowość i odwaga. Kpił z oficjalnych wernisaży czy świąt państwowych, protestował przeciwko wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji w 1968 r.

***

Spieszył się, jakby w przeczuciu, że nie dożyje starości. Uważał, że "nie mamy czasu. Wiek XX się kończy. Nadchodzi, nie, pędzi na nas wiek następny". Wiedział, że ma to konsekwencje także dla sztuki. Notował: "Czas na stworzenie takiego metajęzyka, który byłby wypadkową i liryzmu, i brutalności. Bo taki jest świat, w którym nas urodzono".

Obrazy Jurry’ego łączą obydwa te wymiary. Popatrzmy na takie obrazy jak "Witanie" (1968) czy "Sadzenie kwiatu" (1969): najpierw przypominają trochę dekoracyjne, kwiatowe kompozycje Warhola, jednak już po chwili odkrywamy, ile w nich dyskretnie skrywanej prywatności, ciepła, liryzmu. Czasem - jak w "Smaku namiętności" (1971) - kilka prostych, na poły abstrakcyjnych znaków przeistacza się wręcz w poetycką metaforę, delikatną, ale i czytelną. Kiedy indziej (jak choćby w pracy "Bez buntu" z 1970 r., gdzie czerwone oczy zasłonięte są zielonymi rzęsami- ptakami w locie) pojawia się element dyskretnego, oswajającego całość humoru.

Z drugiej strony, podobnych środków używa artysta w takich pracach jak "Jam (I am)" z 1969 r., "Świat i ja" (1968) czy "Rycerz obojętny" (1971). Każda z nich jest w pewnym sensie portretem - tyle tylko że sprowadzającym twarz do jej istoty. Oto wychodzący poza kadr cień głowy, w którą wbiło się ostrze litery "I". Tułów, z którego głowę wycięto, zastępując ją miękkim, granatowo-czerwonym walcem. Wreszcie, otwarte w niemym krzyku usta - jakby zejście do jakiegoś piekielnego, podziemnego świata.

Brutalność tych przedstawień nie jest jednak wyrazem nieokiełznanych uczuć, duchowym ekshibicjonizmem, rozpaczą. Wprost przeciwnie - wydaje się uporządkowana, poddana kontroli, ujarzmiona. Jurry sprawia wrażenie silniejszego od emocji. Ten świetny aforysta notuje: "Woda nauczyła mnie pić, ptaki śpiewać, instynkt - mnożyć, pierwsza przepaść - latać, miłość - smakować, hełm - być obojętnym, skromność - czuwania, góra - celu, klamra - zdobywania, osiąganie - początku, ideał - mitu, mit - powrotu". I gdzie indziej: "Wbrew pozorom, na tle zgiełku tego świata słyszalny jest tylko spokój".

Zieliński stworzył także portrety bardziej "realistyczne" - polityczne. Na cykl "Portretów helsińskich" złożyło się 21 podobizn polityków, którzy w 1975 r. wzięli udział w Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Wśród nich rozpoznajemy dobrze znane twarze: Żiwkowa, Breżniewa, Honeckera, Gierka... Ale także Palmego, Moro, Kissingera... Płaskie, roztopione w zimnych błękitach, czerniach i szarościach, tylko pozornie przypominają neutralne zdjęcia ze szpalt gazety. Tak naprawdę epatują spojrzeniem, ruchem brwi, uśmiechem bądź skrzywieniem ust.

Kiedy na nie patrzymy, przypominają się namalowane przeszło ćwierć wieku później obrazy Wilhelma Sasnala, choćby portret prezydenta Mościckiego z serii "monowickiej". Rzeczywiście: twórczość artysty zmarłego na kilka miesięcy przed wybuchem pierwszej Solidarności jest bardzo współczesna. Składają się na to: prosty, płaski styl, nawiązujący do sztuki plakatu, odwaga budowania nieoczywistych kompozycji, niezwykła inteligencja posługiwania się skrótem, paradoksem, niedomówieniem, traktowanie koloru w sposób odważny i autonomiczny. Podobne cechy znajdziemy teraz i u niegdysiejszych "Ładniowców", i u artystów "Twożywa"...

***

Swoim ostatnim projektem krakowska Galeria Zderzak - bo to ona jest autorem "powrotu Jurry’ego" - potwierdza swoją rolę w odkrywaniu, nazywaniu i katalogowaniu bardzo ważnego nurtu w powojennej sztuce polskiej, biegnącego od Andrzeja Wróblewskiego, poprzez Jerzego Ryszarda Zielińskiego, Gruppę aż do Sasnala. Trwające właśnie w Krakowie dwie wystawy Jurry’ego (jedna w siedzibie galerii, druga - zaplanowana zdecydowanie na zbyt krótko - w Galerii Sztuki XX Wieku Muzeum Narodowego) przybliżają wszak artystę, którego nazwiska - jak podkreślają organizatorzy - nie znajdziemy w Wikipedii. Zapewne zmieni się to, gdy na rynku pojawi się poświęcona mu książka. To wydarzenie: do historii najnowszej sztuki polskiej dopisany zostaje właśnie kolejny istotny akapit.

Projekt poświęcony Jerzemu Ryszardowi "Jurry’emu" Zielińskiemu obejmuje trzy wystawy, których kuratorką jest Marta Tarabuła: w Galerii Zderzak (Kraków, czynna do 10 grudnia), w Muzeum Narodowym w Krakowie (czynna do 31 października), w Galerii Studio (Warszawa, 17 stycznia - 20 lutego 2011).

30 października o godzinie 13.00 w MNK zaprezentowana zostanie książka "Jurry. Powrót artysty" - pierwsza poświęcona mu monografia. Autorzy: Andrzej Szczerski, Barbara Majewska, Wojciech Szymański, Roma Sendyka, Anna Olszewska, Jan Michalski, Monika Waraxa, Jarosław Modzelewski, Ryszard Woźniak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2010