Potrzebujemy nowej reformacji

HELMUT MATTHIES: Protestantyzm niemiecki jest podzielony. Bardzo oddaliliśmy się od tego, czego chciał Luter.

23.10.2017

Czyta się kilka minut

TOMASZ KYCIA: Jak będzie Pan obchodzić 500. rocznicę Reformacji? Dla nas, katolików, to raczej trudny jubileusz.

HELMUT MATTHIES: 31 października 1517 r. to urodziny mojego Kościoła. Ale nie będę celebrować tej rocznicy. Cieszę się z tego, co pozytywnego przyniosła wiara ewangelicka, i ubolewam, rzecz jasna, że podział Kościoła był nieunikniony. Cieszę się też, że Kościół katolicki dziś ocenia krytycznie wiele z rzeczy, które Luter wtedy potępiał, np. sprzedawanie odpustów. Ale zbliżyliśmy się do siebie także, gdy idzie o znaczenie Pisma Świętego. Zwykli katolicy w Niemczech czytają dziś Biblię intensywniej niż ewangelicy.

Dla nas, katolików, ważną cezurą jest Sobór Watykański II. Czy coś podobnego było w Kościele ewangelickim?

Nie. Ja zresztą patrzę krytycznie na rozwój mojego Kościoła. Bardzo oddaliliśmy się od tego, czego chciał Luter. On podkreślał, że Biblia to Słowo Boże. Dziś dla wielu naszych teologów to temat sporny. Weźmy Apostolskie Wyznanie Wiary: Kościół katolicki je głosi, podczas gdy w moim Kościele nie jest to takie oczywiste. Uważam, że my, ewangelicy, potrzebujemy nowej reformacji! Takiej, która poprowadzi nas z powrotem do źródeł.

Co Pana zdaniem powinno się zmienić w Waszym Kościele?

Po pierwsze: Solus Christus [łac. Tylko Chrystus; sformułowana przez Lutra doktryna obowiązująca w Kościołach protestanckich, oznaczająca, że Jezus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem – red.]. Powinno się na nowo podkreślać, że Jezus jest drogą, prawdą i życiem. Dziś wielu ewangelickich teologów twierdzi, że muzułmanie i chrześcijanie wierzą w tego samego Boga. To nieprawda.

Po drugie: Sola scriptura [łac. Tylko pismo, kolejna z zasad protestantyzmu – red.]. Powinno się na nowo podkreślać, że Pismo Święte to Słowo Boże. Nie książka jak każda inna, jak powiedział kiedyś pewien nasz biskup. Ewangelicki znaczy przecież „zgodny z Ewangelią”. To powinna być nasza maksyma.

Powinniśmy więc wrócić do korzeni reformacji, czy też w ogóle do korzeni chrześcijaństwa. Tu zgadzam się z papieżem Benedyktem XVI. Jestem jego fanem, zwłaszcza książek o Jezusie. On podkreśla znaczenie Chrystusa jako Pana Kościoła. Tu się zgadzamy! To najważniejszy punkt ekumenii.

Wspólnoty katolickie, np. Neokatechumenat czy Ruch Światło-Życie, też podkreślają personalny aspekt wiary: wybieram Chrystusa jako mojego Pana i Zbawiciela. Czy tu widzi Pan wspólną drogę z Kościołem katolickim?

Dokładnie tak! Ruch neokatechumenalny, ale też cała nowa ewangelizacja to pola, na których możemy świetnie współpracować. Dlatego tak dobrze rozumiemy się z takimi biskupami jak Stefan Oster z Passawy, Rudolf Voderholzer z Ratyzbony, Gregor Maria Hanke OSB z Eichstätt czy kard. Kurt Koch w Watykanie [przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan – red.]. Oni są mi znacznie bliżsi niż niektórzy biskupi ewangeliccy.

Ale czy nie jest tak, że w Pana przypadku wspólne elementy z Kościołem katolickim dotyczą głównie teologii moralnej? Jest Pan znany z tego, że występuje przeciw aborcji i definiuje małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety.

Nie, obszary wspólne są głębszej natury. Książki Benedykta XVI o Jezusie to dla mnie książki wręcz ewangelickie, w sensie: ewangeliczne. Nie znajduję w nich ani jednego zdania, pod którym nie mógłbym się podpisać. Jeśli zgadzamy się, że naszym Panem jest Chrystus, który został ukrzyżowany, zmartwychwstał i ponownie przyjdzie, wówczas mamy wspólny fundament. Pobożność maryjną czy katolickie nauczanie o urzędach uważam za tematy drugorzędne.

Czy Kościół ewangelicki w Niemczech nie uważa podobnie?

Niestety niekoniecznie. Jest wiele znaczących postaci, które mówią, że Jezus zmartwychwstał w naszych umysłach. Wierzą, że Jezus żyje w swoich słowach, tak jak Goethe też żyje w swoich dziełach. Ale nie wierzą, że żyje realnie.

Dlaczego to zaszło tak daleko? Czy dlatego, że po II wojnie światowej protestantyzm w Niemczech stał się bardzo polityczny?

Są dwie przyczyny. Pierwsza to historyczno-krytyczna metoda interpretowania Biblii. Studiowałem teologię i pamiętam, jak profesorowie rozkładali Biblię na czworo. Jeden twierdził, że jakiś wers pochodzi od Jezusa, a inny, że ten wers nie może pochodzić od Jezusa. Tak nie można. Nie mogę sobie wybierać, które słowa pochodzą od Jezusa. Powinienem przyjąć Ewangelię jako całość. Nie ja powinienem krytykować Biblię, ale Biblia mnie. Nowoczesna krytyka Biblii to główna przyczyna upadku dzisiejszego protestantyzmu.

Przy czym moim zdaniem na wydziałach teologii katolickiej szerzy się dziś tyle samo błędnych nauk. Również tam stosuje się tylko metodę historyczno-krytyczną i mamy do czynienia z rozchodzeniem się teologii uniwersyteckiej i teologii, której naucza Kościół.

Słyszałem, że w protestantyzmie panuje zasada: dobry protestant to ten, który może się wykazać sukcesem. Czy trzeba coś osiągnąć, aby być dobrym protestantem?

Nie, to niedorzeczne. W Biblii człowiek nie jest mierzony swymi sukcesami, lecz owocami, które przynosi. Sukces to kategoria z tego świata. Dietrich Bonhoeffer nie osiągnął sukcesu, wylądował na nazistowskim szafocie, a mimo to stał się wzorem chrześcijanina.

Niemniej chrześcijanie ewangelicy mają istotny wpływ na społeczeństwo Niemiec.

Tak, na dobre i na złe. (śmiech)

Miałem na myśli, że są jeszcze „solą ziemi”.

Jeśli bycie solą ziemi oznacza nowotestamentową etykę, to robi się problem. Protestantyzm niemiecki jest mocno podzielony. W jego oficjalnych strukturach ton nadają liberałowie – we władzach kościelnych, w EKD [Radzie Kościołów Ewangelickich w Niemczech – red.].

Dlaczego?

Zwolennicy „skrzydła” ewangelikalnego – do którego się zaliczam – są bardziej konserwatywni na gruncie teologicznym i skupiają się raczej na pracy u podstaw, we wspólnotach parafialnych. Koncentrujemy się chętniej na tym, by nasze parafie były żywe, i nasze świątynie najczęściej są pełne. Natomiast liberałowie angażują się chętniej w politykę kościelną.

Pana opinia o niemieckim protestantyzmie jest bardzo krytyczna. Widzi Pan w ogóle przyszłość dla Kościoła ewangelickiego w Niemczech?

Na dole, we wspólnotach parafialnych, jak najbardziej widzę znaki nadziei. Ludzie najchętniej chodzą do tych świątyń, które mają profil ewangelikalny. Liberałowie mają wpływy we władzach Kościoła, ale nie na dole. Ludzie nie chcą chodzić do świątyni, w której pastor będzie im mówić, że Jezus miał na myśli zupełnie coś innego niż to, co jest napisane w Biblii. Kto szuka pożywienia duchowego, idzie do wspólnoty ewangelikalnej.

Nie odczuwa Pan czasem tęsknoty za kimś takim w Kościele ewangelickim jak papież w katolickim? Kimś, kto jest głównym punktem odniesienia, wykładnią i czynnikiem jednoczącym?

Tak, w istocie. Życzyłbym sobie, by wreszcie skończył się ten chaos, który panuje w naszym Kościele. Chciałbym, by na czele mojego Kościoła stali ludzie, którzy są pasterzami. Czy to jest papież, czy ktoś inny – koniec końców chodzi o to, aby to był ktoś, kto jest wzorem chrześcijanina, wzorem w wierze. Szukam takiej postaci i stwierdzam, że nie mamy ich w Kościele ewangelickim. Życzyłbym sobie, abyśmy mieli kogoś takiego jak Benedykt XVI lub Franciszek. ©

Przełożył WP

HELMUT MATTHIES (ur. 1950) jest dziennikarzem, redaktorem naczelnym Ewangelickiej Agencji Informacyjnej IDEA. Studiował teologię ewangelicką i katolicką, pracował też jako pastor.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Reformacja. 500 lat