Poszukiwanie Papieża

Anna Niedźwiedź, badaczka kultu Jana Pawła II: Coraz rzadziej będziemy musieli odwoływać się do kategorii narodu w jej romantycznym kształcie. Może się więc zdarzyć, że Papież opowiadany w anachroniczny sposób stanie się dla przyszłych pokoleń obojętny. Rozmawiała Agnieszka Sabor

12.10.2010

Czyta się kilka minut

Fot. Tomasz Wiech /
Fot. Tomasz Wiech /

Agnieszka Sabor: Od śmierci Jana Pawła II mijają kolejne lata. W jaki sposób kształtuje się polska pamięć o Nim?

Dr Anna Niedźwiedź: W tym pytaniu kryje się inne, bardziej ogólne: czym w ogóle jest pamięć i jak funkcjonuje. Na to pytanie próbują na różne sposoby odpowiadać psychologowie, filozofowie, socjologowie, antropolodzy... Niezależnie od profesji, w ich odpowiedziach pojawia się z reguły podział na pamięć indywidualną, prywatną oraz zbiorową, społeczną.

O tym podziale możemy mówić także w przypadku pamięci o Janie Pawle II. Wchodzi ona teraz w bardzo szczególny moment. Z jednej strony, żyją jeszcze ludzie, którzy Karola Wojtyłę pamiętają jako konkretną osobę: rozmawiali z nim, jadali, jeździli na wakacje albo po prostu uczestniczyli w nabożeństwach, które odprawiał - jako ksiądz, kardynał, a później papież. Jeśli pytamy ludzi starszego i średniego pokolenia, kim dla nich jest Jan Paweł II, wielu natychmiast zaczyna opowiadać o Mszach papieskich, w których brali udział (pamiętają, jaka była pogoda, jak byli ubrani, kto stał obok). To bardzo osobista, konkretna opowieść.

Z drugiej strony, coraz liczniejsza staje się grupa ludzi, którzy Jana Pawła II znają już tylko z pomników. Znaczenia nabiera więc przede wszystkim pamięć zbiorowa, której do końca nie wolno ufać, bo z założenia poddana jest kreacji, selekcji, ba: nawet manipulacji. To właśnie ona zacznie niedługo dominować, co jest nieuchronne i dotyczy każdej postaci ważnej dla danej społeczności. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Ważne, by świadomość tę miały przede wszystkim osoby, które zachowują własną, osobistą pamięć o Papieżu i dlatego mają wpływ na sposób kreacji pamięci zbiorowej o nim. Zwłaszcza że ta ostatnia, przechodząc w sferę dyskursu kulturowego, staje się elementem wyobraźni masowej i świata mass mediów, bardzo dziś aktywnych i szybko się zmieniających. Pamiętajmy, jak wielką mają one obecnie siłę oddziaływania na pamięć zbiorową, ale także na zapominanie i wymazywanie. Dowodem choćby tylko tzw. "pokolenie JP II" - nikt nie zbadał, czy ono rzeczywiście istnieje, czym się charakteryzuje; moim zdaniem, był to pomysł stricte medialno-marketingowy. Już o nim prawie nie pamiętamy.

Wydaje się, że nasza pamięć o Papieżu na trwałe utkwiła w sztampie, oficjalności. Czy grozi jej martwota?

Oczywiście, w ostatnich latach utrwaliła się oficjalna, masowa kalka pamięci, która zmonumentalizowała Papieża, czyniąc zeń wzorzec i narzucając "jedynie słuszny" ogląd Jego postaci. Widać to w tysiącach pomników, laurek medialnych, albumów (na których przy okazji można zarobić). Pamiętajmy, że w pewnym momencie Papież stał się dla Polaków najważniejszą (i jedyną niepodlegającą krytyce) figurą polskości i wolności, uosobieniem tego, co w nich dobre i obowiązujące. Niestety, skutki takiej monumentalizacji okazały się złe - zarówno dla naszego społeczeństwa, jak i pamięci o Karolu Wojtyle.

Oficjalna narracja nadal dominuje w mediach i na ulicach. Jednocześnie podlega krytyce, artykułowanej coraz wyraźniej. Nic w tym dziwnego: żyjemy w czasach, w których każdy sam dla siebie wybiera zarówno media, jak i dyskursy. Dotyczy to również pamięci o Janie Pawle II. W gruncie rzeczy pamięci o Nim jest przynajmniej kilka. Biegną nurtami równoległymi. Bardzo ważny, choć intymny, jest według mnie wątek, który wiąże się z próbą głębokiego, wrażliwego odczytywania dzieła - ale i życia - Papieża. Taką pamięć o Nim odkrywamy w rozmaitych kręgach intelektualistów, artystów, studentów - ale chyba nie tylko. Są to chrześcijanie, ale i osoby, które Kościół nazywa "poszukującymi". Warto by sprawdzić, jak np. fakt, że chorobie i umieraniu Papieża towarzyszyły media, wpłynął na liczbę ludzi zaangażowanych w działalność hospicyjną.

Jednocześnie niektórzy swoje odczytywanie Papieża traktują w sposób krytyczny, wpisując je w dyskurs międzynarodowy - bo przecież różnie myśli się o "polskim Papieżu" z perspektyw tak odległych jak Afryka, Ameryka Łacińska, Bliski Wschód czy Rosja. Warto uwzględnić inne punkty widzenia i wejść z nimi w dialog z naszej, polskiej perspektywy.

Są też ludzie, którzy bardzo poważnie traktują ścieżkę Jana Pawła II, przenosząc ją na swoje prywatne życie - na poziomie intelektualnym, religijnym, duchowym, może nawet mistycznym. Znowuż, warto tu przypomnieć lekcję choroby i umierania, o której pamięta wielu zarówno wierzących, jak i niewierzących Polaków.

Z drugiej strony, pojawili się też w Polsce "antypapiści". Moim zdaniem, to grupa, która nie zgadzając się na hegemonię Kościoła katolickiego we współczesnym społeczeństwie polskim, swoją niezgodę automatycznie przekłada na postać Jana Pawła II. A postać ta bywa, niestety, wykorzystywana (i manipulowana na różne sposoby) w dyskursie zaangażowanym politycznie. "Antypapiści" nie odnoszą się więc z reguły do samego Jana Pawła II, ale do Jego masowego obrazu. W tym sensie dają wiele do myślenia.

Podczas pogrzebu Jana Pawła II krzyczano "Santo subito". Na południu Polski widzimy ludzi wędrujących jego śladami, wielu pielgrzymuje do grobu w Rzymie... Czy można już mówić o kulcie, przynajmniej na gruncie lokalnym?

Z punktu widzenia antropologa sprawa jest niezwykle skomplikowana. Owszem, widzimy całe grupy (nierzadko zorganizowane przez wyspecjalizowane biura pielgrzymkowe), które wędrują pod tzw. "okno papieskie" przy ul. Franciszkańskiej w Krakowie i na grób rodziców Karola Wojtyły na Cmentarzu Rakowickim. Pytanie: czym jest dla nich ta droga: rzeczywistą pielgrzymką czy uczestnictwem w kulturze masowej (żyjemy wszak w czasach, w których "pielgrzymuje się" nie tylko do grobów świętych, ale i celebrytów; przypomnijmy sobie tłumy towarzyszące pogrzebowi Lady Di czy Michaela Jacksona)? W tym przypadku nie mam ani prawa, ani umiejętności osądu.

Być może dlatego szczególnie ważne wydają mi się pielgrzymki mniej spektakularne i mało oczywiste: jak ta, która każdego roku, w październiku, wędruje szlakiem Karola Wojtyły-

-robotnika, ruszając spod kościoła św. Stanisława Kostki w krakowskich Dębnikach, by poprzez Skałki Twardowskiego i kamieniołomy dotrzeć na tereny dawnego Solvayu (z którego industrialnej atmosfery, niestety, niewiele już zostało; dziś dominuje tu supermarketowy handel) i pobliskiego Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. W tej pielgrzymce wyraża się pamięć o papieżu-robotniku, człowieku "zwykłym", pracującym fizycznie, z którego doświadczeniem można się utożsamić. O bohaterze, który - by dojść do celu - musiał pokonywać niezliczone trudności. Ta pielgrzymka komplikuje postać "polskiego Papieża", sprawia, że zaczyna on do nas przemawiać w sposób polifoniczny.

Jednak jeśli patrzymy na pomniki papieskie, do głowy przychodzi zupełnie inne skojarzenie: z romantycznym profetą, wieszczem.

To coś, czego bardzo się obawiam. Bo choć pozostajemy jeszcze pod wpływem polskiego mitu romantycznego, to przecież nasz kraj podlega obecnie bardzo gwałtownym zmianom. Myślę, że polskie społeczeństwo coraz rzadziej będzie musiało odwoływać się do kategorii narodu w jej romantycznym kształcie. Może się zdarzyć, że Papież, opowiadany w anachroniczny sposób, znany już tylko z podręczników i pomników, stanie się dla przyszłych pokoleń obojętny, obcy. Przypomnijmy sobie, co stało się z tak ważnymi bohaterami polskiej wyobraźni jak Kościuszko czy Piłsudski. Dla współczesnych pokoleń są już tylko obrazkami.

Co równie ważne: wpisując Jana Pawła II w XIX-wieczny schemat, w jakiś sposób redukujemy jego znaczenie we współczesności. Zresztą, z samymi pomnikami (niezależnie od ich formy) również wiąże się poważny problem: jest ich zbyt dużo, a wielość zazwyczaj dewaluuje.

Zdarzyło mi się pokazywać Kraków kilkorgu Niemcom. Gdy tylko przywitaliśmy się, jeden z nich, sympatyczny starszy pan, poprosił, bym - o ile to możliwe - ograniczyła do minimum te opowieści o mieście, które dotyczą Karola Wojtyły. Nie, nie jest antypapistą; wprost przeciwnie - czuje się zaangażowanym katolikiem. Rzecz w tym, że jest już w Polsce od tygodnia i wszyscy, których tu spotyka, chcą z nim rozmawiać wyłącznie o "polskim Papieżu". Ta niezwykła prośba to sygnał ostrzegawczy: jaki błąd popełniamy, opowiadając o Nim innym?

Niedawno moja studentka przywołała nieco zabawną, ale i znaczącą sytuację: w prywatnej rozmowie odwołała się do czegoś, co ostatnio powiedział obecny papież. "Jak to: »powiedział«?" - zdziwił się jej rozmówca. - "Przecież Papież nie żyje". Myślę, że ta anegdota to przejaw szerszego zjawiska: większość z nas, mówiąc: "papież", myśli: "Jan Paweł II". Tak jakby w kraju, w którym 90 proc. społeczeństwa czuje się katolikami, nie rozumiano, na czym zbudowana jest struktura Kościoła katolickiego - czyli powszechnego.

Niestety, bardzo często w narracji papieskiej objawiają się nasze polskie kompleksy. To wyłącznie "nasz" papież, "nasz dar dla świata". Wykluczamy go z dyskursu uniwersalistycznego. A szkoda, gdybyśmy bowiem potrafili włączyć Go w rzeczywisty dialog z innymi, także krytykami, nasz głos byłby naprawdę słyszalny. Nie dałoby się go skwitować posądzeniem o "polską obsesję". Sami też nauczylibyśmy się o Papieżu czegoś nowego, ciekawego, otwierającego. Czegoś, co wynika z tego, jak odczytywany jest przez innych.

Dr Anna Niedźwiedź jest etnologiem i antropologiem kultury, pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim. Bada kult Jana Pawła II w przestrzeni miejskiej Krakowa. Wydała m.in. "Obraz i postać. Znaczenia wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2010