Poszukiwacze zaginionej arki

Odnalezienie biblijnej Arki Noego od lat rozpala wyobraźnię. Pojawiają się ambitne projekty archeologiczne, materiał dowodowy i liczne interpretacje. Wszystkie kończą jednak dość komicznie.

06.07.2010

Czyta się kilka minut

O znalezieniu Arki Noego poinformowała niedawno grupa odkrywców z Chin i Turcji. Śmiałkowie nie szukali po omacku. Wiedzieli, że Arka musi się znajdować w jedynym możliwym do przyjęcia przez nich miejscu, czyli na górze Ararat w Turcji. Skąd ta pewność? Członkowie ekipy przyznają, że są wyznawcami chrześcijaństwa ewangelikalnego i w związku z tym uznają Biblię za ostateczny autorytet, interpretując ją dosłownie.

Na stronie www.noahsarksearch.net­ można obejrzeć zapis konferencji prasowej. Materiały zamieszczone w tej witrynie podpisane są: "Międzynarodowe Ministerstwa Arki Noego spółka z o.o." z siedzibą w Hongkongu. Konferencję rozpoczął Murat Güven, zastępca gubernatora tureckiej prowincji Agri, gdzie znajduje się góra Ararat. Podsunięty pod nos tekst czytał po angielsku z wyraźnymi kłopotami. Nie, żeby znajomość języka ważyła na wiarygodności informacji, ale Güven zdawał się nie do końca rozumieć, co czyta. Był jednak pewien swego: "Ta informacja pochodząca z góry Ararat sprawiają, że jestem szokujący ta drewniana struktura nadeszła w pełnym słońcu i cieszę się, że mogę się z wami podzielić" - mówił gubernator.

Piętnastu odkrywców zaprezentowało zdjęcia, szczątki drewna i sznurków rzekomo używanych do... wiązania zwierząt. Ich zdaniem wrak Arki ma się znajdować na wysokości ponad 3 500 m, a jego wiek oceniają na 4,8 tys. lat, czyli zgodny z wersją biblijną. Potwierdza to jakoby datowanie radiowęglowe. Badacze nie chcieli jednak powiedzieć, gdzie dokładnie leżą szczątki. Domagali się, by turecki rząd najpierw zabezpieczył wskazany przez nich teren.

***

Wieść, jak przystało na czasy internetu, rozeszła się lotem błyskawicy. Temat poruszył np. konserwatywny dziennik brytyjski "Daily Mail" (Brytyjczycy są raczej niechętni religijnemu dogmatyzmowi), który zapytał o opinię w tej sprawie badacza historii starożytnej Nicholasa Purcella z Uniwersytetu Oskfordzkiego. "Pseudoodkrycia ogłaszane są regularnie" - stwierdził naukowiec. - "To zwykły nonsens".

Czy jednak prowadzi się jakiekolwiek poważne próby znalezienia Arki Noego? - Nie. Takich prób nikt odpowiedzialny nie podejmuje. Szukanie nie ma sensu - mówi z uśmiechem "Tygodnikowi" Purcell. - Nikt niczego nie znajdzie, przede wszystkim dlatego że biblijna opowieść z Księgi Rodzaju nie jest opisem wydarzeń, które faktycznie miały miejsce.

Co zatem tak wielkiego się wydarzyło, by wspominał o tym Stary Testament?

- Niektórzy badacze sądzą, że wielorakość spisanych tradycji, powszechnych na przełomie II i I wieku p.n.e., ma związek ze wzrostem poziomu oceanów pod koniec okresu zlodowacenia - wyjaśnia Purcell. - Prawdopodobnie chodzi o spektakularne wydarzenie, którym mogło być zalanie niziny stanowiącej dziś Morze Czarne. Jeśli geomorfologowie mają rację, to gdzieś w VII lub VI wieku p.n.e. Morze Śródziemne przelało się w miejscu, gdzie dziś znajduje się cieśnina Bosfor. Wtedy doszło do gwałtownego napływu wody i utworzenia się Morza Czarnego. Wcześniej było tam jezioro, porównywalne z jeziorem Aralskim czy Morzem Kaspijskim. Ale po tym wydarzeniu poziom wody wzrósł w bardzo krótkim czasie. Krótkim w sensie geologicznym, rzecz jasna. Być może pamięć ludowa przechowała jakiś rodzaj tej właśnie informacji. Opowieści o potopach - dodaje - obecne przecież w tradycjach mieszkańców Mezopotamii, Egiptu czy Żydów, są też odbiciem ogromnego znaczenia, jakie miały okresowe powodzie w dolinach Eufratu, Tygrysu czy Nilu. Historia o Noem i jego rodzinie jest po prostu mitologiczną reprezentacją tych cyklicznych zdarzeń.

Innym argumentem przeciw dosłowności opowieści o Noem jest ogromna różnorodność dzisiejszego życia biologicznego na Ziemi. I nie chodzi wyłącznie o szacunki, które starają się wykazać, że do Arki Noego musiałoby wejść nie kilkadziesiąt tysięcy "rodzajów" zwierząt, jak sugeruje Biblia, tylko kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt milionów. - Zwierzęta i rośliny nie zdążyłyby wyewoluować w tak krótkim czasie z tak ograniczonej liczby okazów, jaka według Biblii miała się znaleźć w Arce - mówi badacz. - Wreszcie, skoro woda o głębokości 4 tys. m zalała całą Eurazję, to jak przetrwały społeczeństwa starożytnego Egiptu czy Mezopotamii?

***

Arkę Noego odkrywano już nie raz. Podobno car Mikołaj II wysłał na górę Ararat ekipę poszukiwawczą w 1916 lub 1917 r., ekspedycja miała liczyć 150 ludzi. W 1943 r. amerykański sierżant Ed Davis stacjonujący w Iranie oświadczył, że wspiął się na górę Ararat i widział Arkę, pękniętą na dwie części. Nigdy ich jednak nie odnaleziono. W 1955 r. francuski podróżnik Fernand Navarra miał znaleźć na górze Ararat półtorametrową belkę, znacznie powyżej najwyższych rosnących tam drzew. Najpierw szacowano wiek drewna na 5 tys. lat, ale szczegółowe badania wykazały, że pochodzi ono z VII wieku n.e. Przewodnik Navarry zeznał potem, że podróżnik kupił belkę w pobliskiej wsi i zaniósł ją na górę.

Amerykański kwartalnik "Skeptic", publikujący zazwyczaj teksty mniej lub bardziej wojujących, ale jednak wykształconych ateistów, tropicieli śladów biblijnej opowieści nazywa "arkeologami". Przypomina, że w 1977 r. pseudodokumentalny film "W poszukiwaniu Arki Noego" pokazało wiele amerykańskich stacji telewizyjnych. - Traktował, rzecz jasna, o odnalezieniu wraku. Choć film powstał na bazie wydanej trzy lata wcześniej książki, społeczność arkeologów wzięła sobie zawarte w nim "fakty" głęboko do serca. W 1993 r. amerykańska telewizja CBS nadała z kolei film George’a Jammala pt. "Niesamowite odkrycie Arki Noego". Obejrzało go 20 mln ludzi. Jammal pokazał między innymi "święte drewno" pochodzące jakoby z Arki. Przyznał potem, że film spreparował, żeby zwrócić uwagę na - jak się wyraził - "oszustwa religijne". Dodał, że zaprezentowane drewno to fragment podkładów torów kolejowych. Inną próbkę drewna przygotował, opiekając kawałek sosny, a wcześniej marynując go w mieszance wina, jodyny oraz sosu słodko-kwaśnego i teriyaki. Sam film wyprodukowało studio Sun International Pictures, gdzie powstały m.in. pseudodokumentalne dzieła o Nostradamusie, Trójkącie Bermudzkim, całunie turyńskim i UFO.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2010