Porwanie Europy

Prof. Andrzej Zoll: W sprawie krzyży Trybunał w Strasburgu poszedł zdecydowanie za daleko, nie uwzględniając koniecznej ochrony praw większości, niezależnych od poglądów. Rozmawiał Artur Sporniak

09.11.2009

Czyta się kilka minut

Krzyż / fot. Marcelo Moura / stock.xchng /
Krzyż / fot. Marcelo Moura / stock.xchng /

Artur Sporniak: Wyrok w sprawie krzyży we włoskich szkołach pokazał, że myślenie prawnicze może rozminąć się z odczuciami zwykłych ludzi. Jak to wytłumaczyć?

Andrzej Zoll: Ten wyrok wpisuje się w tendencję mniej czy bardziej jawnego negowania chrześcijańskich korzeni Europy, którą można zaobserwować od dłuższego czasu (przypomnijmy choćby spory o preambuły unijnej konstytucji czy różnych traktatów europejskich). Znaku krzyża nie można oczywiście odrywać od religii - byłoby np. czymś sztucznym twierdzić, że to symbol czysto kulturowy. Ale religia chrześcijańska jest wyjątkowo mocno zakorzeniona w cywilizacji europejskiej - po prostu ją kształtowała. Nasza cywilizacja wspiera się przecież na trzech filarach: filozofii greckiej, prawie rzymskim i - właśnie - etyce judeochrześcijańskiej.

Innymi słowy, negując ten fakt...

...rozmywamy tożsamość europejską. Taka postawa jest niebezpieczna, gdyż np. osłabia nas w dialogu z islamem, którego tożsamość silnie wyznaczana jest przez religię. Przemilczanie ze względów poprawności politycznej naszych kulturowych korzeni jest niebezpieczne i dla naszej cywilizacji, i dla naszej przyszłości. Przecież gdybyśmy chcieli być konsekwentni, musielibyśmy w ogóle wyeliminować krzyż z przestrzeni publicznej, np. burząc kapliczki przydrożne czy zdejmując krzyże ze świątyń. Takie likwidowanie materialnych znaków naszych korzeni byłoby dla mnie w jakimś sensie cywilizacyjną katastrofą.

W sprawie krzyży w szkołach na nowo staje przed nami problem rozumienia tolerancji. Czy tylko większość zobowiązana jest do tolerancji w stosunku do mniejszości? Obrona praw mniejszości jest istotą pluralistycznego systemu demokratycznego, ale to wcale nie oznacza, że mniejszość nie jest także zobowiązana do tolerowania podstawowych praw większości.

Chciałbym podkreślić, że w tym przypadku nie chodzi o prawa, które większość mogłaby po prostu przegłosować i narzucić mniejszości. Chodzi właśnie o prawa podstawowe, przynależne zarówno mniejszości, jak większości. Mniejszość niechrześcijańska w krajach chrześcijańskich jest zobowiązana tolerować fakt, że większość jest chrześcijańska. Musi to uznawać, mimo że nie podziela światopoglądu i wartości związanych z chrześcijaństwem. Zatem np. muzułmanin mieszkający w Europie ma prawo, by szanowane były jego wiara i światopogląd, ale musi zarazem zdawać sobie sprawę i przyjmować to, że żyje w świecie chrześcijańskim wraz z jego wartościami. Podobnie jak Europejczyk przyjeżdżający do kraju arabskiego musi przestrzegać pewnych reguł, które ten świat narzuca. Krótko mówiąc: w moim odczuciu trybunał w Strasburgu poszedł zdecydowanie za daleko, nie uwzględniając koniecznej ochrony praw większości.

To spór trudny, gdyż w istocie dotyczy symbolu wywołującego silne emocje, który nie zawsze i nie wszystkim kojarzy się pozytywnie: przypomnijmy choćby obecny w naszej tradycji negatywny stereotyp tego symbolu na płaszczu krzyżackim. Czy nie powinniśmy brać pod uwagę, że krzyż w miejscu publicznym - jak głosi uzasadnienie wyroku - "może zakłócać spokój wyznawców innej religii lub ateistów, szczególnie jeśli są w mniejszości"?

Przedstawiciel mniejszości nie może udawać, że nie wie, iż żyje w kraju, w którym krzyż symbolizuje wartości ważne dla tożsamości większości. Powinien to uznawać. Jak powiadam: tego wymaga szacunek dla praw, które są podstawowe i niezależne od naszych poglądów.

Te podstawowe prawa należne są wszystkim, także - żeby to było jasne - mniejszości. Jeszcze jako polski rzecznik praw obywatelskich składałem wizytę w biurze europejskiego rzecznika praw obywatelskich Nikiforosa Diamandourosa. Zadano mi m.in. pytanie, co sądzę o gorącej wówczas sprawie zakazu noszenia przez uczennice we francuskich szkołach publicznych arabskich chust. Uznałem to za nadużycie ze strony większości. Jeżeli ktoś pragnie nosić chustę jako symbol związany z wartościami religijnymi, które są ważne dla jego tożsamości, to większość ma obowiązek to tolerować. Noszenie chust w żaden sposób nie narusza praw podstawowych większości. Podobnie traktuję zakaz noszenia chust w Badenii-Wirtembergii przez nauczycielki, które są muzułmankami.

Zdaniem trybunału, "państwo ma się powstrzymać od narzucania wiary w miejscach, gdzie obywatele są od niego zależni".

To wciąż nieporozumienie. Zawieszenie krzyża w klasie nie jest narzucaniem wiary chrześcijańskiej niechrześcijanom. Jest wyrażeniem prawdy, że większość w danym państwie związana jest z chrześcijaństwem. Sam ten fakt jest czymś, co powinno być także pewną wartością dla mniejszości.

I jeszcze jeden argument: trybunał nie potrafi wskazać, jak eksponowanie w miejscach publicznych symbolu uznawanego za znak katolicyzmu może służyć pluralizmowi wychowawczemu, który jest podstawą "demokratycznego społeczeństwa".

Krzyż jako symbol chrześcijański sam z siebie nie prowadzi do pluralizmu religijnego czy wychowawczego, ale też jako taki nie sprzeciwia się pluralizmowi.

Czy rozwiązaniem tego sporu mogłoby być wieszanie obok krzyża innych symboli?

Nie widzę problemu, gdy w danej klasie uczą się dzieci niechrześcijańskie. Jeśli np. w Niemczech rodzice z mniejszości tureckiej zażyczyliby sobie, aby w klasach, do których chodzą ich dzieci, wisiały islamskie symbole, uważam, że należałoby to życzenie uszanować. Takie postępowanie nie powinno jednak rozmywać świadomości, że są mniejszością. Fakt, że są mniejszością, przecież ich wyróżnia i nie jest niczym złym. Przeciwnie - mniejszość powinna być dumna z własnej tożsamości.

Rząd włoski już się od tego wyroku odwołał. Jak będzie przebiegać dalsza procedura?

Odwołanie rozpatruje Wielka Izba w składzie 17 sędziów. Miejmy nadzieję, że zmieni ten niefortunny wyrok.

A jeżeli nie, co wtedy będą musiały zrobić władze włoskie?

Wyrok nie nakazuje zdejmowania krzyży we wszystkich klasach wszystkich szkół. Nakazuje usuwanie wszędzie tam, gdzie domagać się tego będzie choćby jedna osoba. Proszę zauważyć, że wyrok ten w praktyce prowadziłby do terroru jednostki względem społeczeństwa. Tego nie można tolerować. Zauważmy także, że taka sytuacja byłaby niekorzystna dla samej mniejszości. Prowadziłaby do konfrontacji z większością. Po co?

A jeśli państwo włoskie nie podporządkuje się orzeczeniu?

Będzie ponosić kary finansowe. Ostatecznie grozić mu będzie wyklu­czenie z Rady Europy.

A czy ten wyrok może mieć jakieś konsekwencje dla Polski?

Bezpośrednio nie, gdyż chroni nas klauzula kościelna z traktatu amsterdamskiego, która relację Kościół-państwo odnosi do prawa krajowego. Ale wystarczyłby podobny wyrok trybunału w stosunku do jakiegoś przypadku w Polsce, by sytuacja się zmieniła.

Czy zatem uzasadnione są głosy, że z powodu tego wyroku powinniśmy zacząć się bać Unii Europejskiej i jej struktur?

Trybunał nie jest organem Unii, tylko Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Ja nie boję się europejskich struktur, tylko owej wspomnianej tendencji, która w orzecznictwie sądowym próbuje negować tożsamość europejską.

Co wobec tego powinniśmy robić?

Głośno się owej tendencji sprzeciwiać, pokazując, że chcemy nadal być Europejczykami. Mam na myśli nie tylko debatę publiczną, ale także działania dyplomatyczne na forum Rady Europy.

A co z niezawisłością władzy sądowniczej?

Niezawisłość władzy sądowniczej nie oznacza, że sądy się nie mylą. Jak najbardziej zależy mi na uszanowaniu niezawisłości trybunału. Nie powinno nas to jednak powstrzymywać przed krytyką tendencji, które - jak uważamy - są niebezpieczne dla Europy.

Fakt, że jesteśmy obywatelami świata, nie oznacza, iż wartości europejskie przestały być istotne. Zauważmy, że każde z państw członkowskich Unii dba o to, by po pierwsze zachować i po drugie zaznaczyć we wspólnocie swoją tożsamość. Wielość kultur i narodowych tradycji Unię Europejską nie zubaża, tylko wzbogaca. Podobnie wzbogaceniem, a nie zubożeniem świata jest fakt, że istnieją zarówno Europejczycy, jak Azjaci. Jeżeli będziemy starali się zacierać te różnice, pomniejszymy cywilizację ziemską.

Prof. Andrzej Zoll (ur. 1942) jest byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego i byłym Rzecznikiem Praw Obywatelskich, kierownikiem Katedry Prawa Karnego UJ.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
ANDRZEJ STANISŁAW ZOLL (ur. 1942 r.) – profesor nauk prawnych, specjalista w dziedzinie prawa karnego. Od początku kariery naukowej związany z Wydziałem Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, wieloletni kierownik Katedry Prawa Karnego, autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2009