„Przyjaciółka moja i poetka grubo niedoceniana...”. Co skrywają listy Szymborskiej i Joanny Kulmowej

Była fascynującą kobietą, damą z szaleństwem w oku. „Ja – ni to liryczka, ni satyryczka. Ni zgorzkniała, ni dziecięca. Zbuntowana, a wbrew sobie promienna” – przedstawiała się na blogu, który zaczęła prowadzić jako 85-latka.

20.01.2020

Czyta się kilka minut

Wisława Szymborska i Joanna Kulmowa w Zakopanem, 2009 r. / JAN KULMA
Wisława Szymborska i Joanna Kulmowa w Zakopanem, 2009 r. / JAN KULMA

Trwa rywalizacja krakowskich wydawców w szlachetnej konkurencji „kto wyda więcej listów Wisławy Szymborskiej”. Ostateczny wynik pewnie jeszcze długo nie będzie znany: wszak Szymborska miała wielu przyjaciół, a wysyłanie pocztówek było jej największym hobby. Z szuflad do księgarń trafiła już korespondencja poetki z Kornelem Filipowiczem („Najlepiej w życiu ma Twój kot”, Znak 2016), Zbigniewem Herbertem („Jacyś złośliwi bogowie zakpili z nas okrutnie”, a5 2018) i Stanisławem Barańczakiem („Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę”, a5 2019). Ledwie kilka tygodni po premierze tej ostatniej Znak wydał listy Szymborskiej i Joanny Kulmowej.

„Tak wygląda prawdziwa poetka, podciągnij się!” to bardziej album niż książka: z 204 listów i kartek zrobiono 400-stronicowy tom, zamieszczając obok drukowanego tekstu efektowne reprinty prawie wszystkich oryginałów. Aż dziwne, że nie zreprodukowano kopert – rzecz byłaby jeszcze grubsza i lepiej wyglądała na półce z nowościami. Oczywiście jest to korespondencja wizualnie efektowna – Szymborska wyklejała urocze kolaże, a Kulmowa używała kolorowej papeterii, miała ładny charakter pisma i czasem coś narysowała – ale czytelnicy spodziewający się tzw. solidnej lektury mogą być rozczarowani. Zwłaszcza że istotna część książki to życzenia świąteczne o niewielkiej wartości poznawczej i literackiej (zresztą: kto lubi czytać cudze życzenia?). No ale prawdziwą bohaterką jest tutaj osoba, o której wie się za mało. A warto by wiele.

Wbrew sobie promienna

Szymborska traktowała listy do przyjaciółki raczej jako dowód pamięci niż okazję do autorefleksji i sprawozdań. Główną bohaterką jest tu Kulmowa, która pisała częściej i obszerniej, nie przejmując się brakiem odpowiedzi; główną zaś zaletą tomu – przybliżenie jej postaci i twórczości.

„Przyjaciółka moja i poetka grubo niedoceniana, z którą nie wiem, czybym Cię poznała, może zresztą tak, zależy w jakiej by była formie” – pisała o niej Szymborska w liście do Kornela Filipowicza z 1968 r. Minęło pół wieku, a określenie „poetka grubo niedoceniana” pozostaje aktualne: Kulmowa znana jest przede wszystkim jako autorka książek dla dzieci, z „Wio, Leokadio!” i „Stacją Nigdy w Życiu” na czele. Jej ballady, psalmy, epigramy, powieść, wspomnienia, dramaty i słuchowiska nigdy nie zyskały wielkiej popularności czy uznania. Ostatni tomik – „Jeszcze 37 wierszy” – wydała w 2017 r.

Urodziła się w 1928 r. w Łodzi w doskonałej mieszczańskiej rodzinie, ocalała z Zagłady i z Rzezi Woli. Studiowała aktorstwo i reżyserię, pracowała w teatrach, pisała do „Szpilek” (za opublikowany tam pamflet „Pozytywni” dostała zakaz druku). W 1961 r. razem z mężem, reżyserem i filozofem Janem Kulmą, przeprowadziła się do Strumian pod Szczecinem, aby – jak wyjaśni w jednym z listów do Szymborskiej – „popracować spokojnie i nie biegać za forsą”. Ze starej chaty na skraju Puszczy Goleniowskiej zrobili salon artystyczny i dom otwarty: otwarty dla zwierząt w potrzebie, przyjaciół z miasta, wiejskiej utalentowanej młodzieży. Żyli skromnie i twórczo – Joanna zarabiała pisaniem dla dzieci i tłumaczeniem librett, Jan jeździł do Szczecina i Warszawy reżyserować spektakle i programy telewizyjne. W stanie wojennym przystąpili do bojkotu państwowych teatrów. On zatrudnił się jako organista, ona zaczęła śpiewać w parafialnym chórze.

Pewnie zostaliby w Strumianach do końca życia, gdyby nie transformacja i norki. W 1996 r. zostali wypędzeni przez cuchnącą hodowlę, która powstała w okolicy. Wrócili do Warszawy, do maleńkiego mieszkania, które załatwił im kiedyś Putrament. Zajęli się pisaniem wspomnień. Ona zmarła latem 2018 r., on rok później. „Tak wygląda prawdziwa poetka...” dedykowana jest jego pamięci.

Cieszę się, że jesteś na świecie

Trwająca blisko 60 lat korespondencja Szymborskiej i Kulmowej zaczęła się – naturalnie – od poezji. W 1954 r. Kulmowa posłała swoje wiersze do redagowanego przez Szymborską działu poezji „Życia Literackiego”. I w przeciwieństwie do setek debiutantów dostała pozytywną – choć sztywną – odpowiedź: „Szanowna Koleżanko! Lektura Waszych wierszy sprawiła nam żywą przyjemność. Rzadko zdarza się, aby debiutant w poezji lirycznej tak wytrawnie posługiwał się materiałem poetyckim. (...) Oczekujemy następnej porcji utworów (może mocniej niż poprzednie związanych z dniem dzisiejszym?) i serdecznie życzymy powodzenia w dalszej pracy. Za Zespół – Szymborska”. Przygotowanie „następnej porcji” zajęło Kulmowej trzy lata – kolejny list od Szymborskiej, pisany już zupełnie innym stylem, pochodzi z 1957 r. Jeszcze długo korespondencja ma charakter zawodowy – jedna poetka wciąż wysyła wiersze, a druga wciąż przeprasza, że nie może ich szybko wydrukować. Z listu na list życzliwość zamienia się w komitywę, a wreszcie w czułość. „A w ogóle cieszę się, że jesteś na świecie” – wyznaje Szymborska 15 sierpnia 1967 r.

Dziwna to była przyjaźń. Oparta na zachwycie nie tyle osobą, co twórczością (Szymborska do Kulmowej, 12 lutego 1960: „Jest Pani zdumiewającym zjawiskiem w Polsce – wcale nie usiłuje Pani pisać niezrozumiałych wierszy. Uważam, że to w tej chwili jest nowatorstwo”; Kulmowa do Szymborskiej, 20 lipca 1972: „Całuję w pokorze Twoje pięty, bo jesteś cudowną poetką”). Przyjaźń utrzymywana głównie na papierze, na stare lata już tylko od świąt do świąt (18 grudnia 1992 r. Szymborska konstatuje: „Dobrze, że są jakieś Święta, bo inaczej nie miałybyśmy okazji do wymiany życzeń i NAPRAWDĘ serdecznych myśli”).

Nie wiadomo, ile razy się widziały: kilka, może kilkanaście? Pierwszy raz na pewno we wrześniu 1963 r. Szymborska zaprosiła Kulmową do Wierzynka, żeby uczcić Nagrodę Państwową, którą dostała za tomik „Sól”. Wypiły bruderszaft i zjadły smażone rydze – tak dobre i sycące, że wspominały ten posiłek do końca życia. Ostatni raz spotkały się chyba jesienią 2009 r., gdy udało im się zgrać terminy urlopów w Zakopanem. Z tego wyjazdu pochodzą ich jedyne wspólne zdjęcia: w ciemnych okularach, twarzami do słońca, siedzą na leżakach na zielonym stoku Gubałówki i popijają czerwone wino.

Ciągle wybieram się do Ciebie

Na ogół było im do siebie za daleko. Szymborska wciąż zapraszała Kulmową do Krakowa, ale starała się nie wywierać presji. W czerwcu 1965 r. napisała na odwrocie pocztówki ze zdjęciem atrium luksusowego włoskiego hotelu (kolumny, stiuki, palmy, pozłacane krzesła): „Przesyłam Ci fotografię mojego przedpokoju, chodzi o to, żebyś się stopniowo do mojego mieszkania przyzwyczajała i przy odwiedzinach (namawiam i proszę!) nie doznała szoku. Tymczasem, nim się wybierzesz, przyślij swoje okropne wiersze”. Szesnaście lat później: „Proszę (...) wytłumaczyć się z górskich wycieczek. Góry, jak wiadomo, znajdują się na południu PRL, do niektórych zaś droga prowadzi przez Kraków. W Krakowie mieszka kol. Szymborska, której się nigdy nie odwiedza. Czy to się godzi?!” (4.12.81).

Kulmowa z kolei przez 30 lat uparcie próbowała ściągnąć Szymborską do Strumian. Pierwszy raz w grudniu 1962 r., gdy były jeszcze na „pani”: „Każdy gość jest istotą błogosławioną na tym pustkowiu. Zaczynamy lubić świat i ludzi. Prosimy bardzo, aby odwiedziła nas Pani w wolnej chwili – tu można naprawdę wypocząć i popracować”. Wymyślała coraz to nowe zachęty: „gwarantowany własny pokój i własny spokój”, wycieczki trabantem, tandem i badminton, pierogi z jagodami, towarzystwo pięciu kotów i dwóch psów. Szymborska zwodziła ją zapewnieniami i pytaniami (listopad 1969: „ciągle, bez najmniejszej przerwy w myślach, wybieram się do Ciebie”, listopad 1978: „Kornel się pyta, czy tam w Strumianach można łowić ryby”), ale nigdy się nie zjawiła.

Najbliżej przyjazdu była chyba po śmierci Filipowicza. 7 marca 1990 r. Kulmowa wysłała jej krótki list: „Kochana Wisławo! Dowiedziałam się, że pan Kornel nie żyje. Właściwie nie umiem znaleźć słów – tak mało wiemy o sobie wzajemnie. Tylko tyle: jeśli Ci ciężko, to przyjedź i pobądź u nas w Strumianach. Jesteśmy. Zawiadom – kiedy”. Szymborska odpowiedziała po miesiącu: „To nawet byłoby dobrze znaleźć się wśród przyjaciół w miejscu, które nie kojarzyłoby mi się z żadnym poprzednim pobytem w towarzystwie Kornela. Ale na razie przyjechać nie mogę – mam trochę kłopotów z porządkowaniem spuścizny po Nim (...) do maja jestem więc w Krakowie – może Tobie będzie to gdzieś po drodze? Bardzo bym się cieszyła, o ile w ogóle umiem się cieszyć”.

Równie poruszająca jest ostatnia wymiana listów. W grudniu 2011 r. Kulmowie zaprosili Szymborską do pałacu w Śmiłowicach na „zwariowany jubel dla paru osób” z okazji 87. urodzin Jana i 59. rocznicy ślubu. Kusili: „Wszystko przewidzieliśmy, bo w naszym szaleństwie jest metoda. (...) Będziesz miała w Śmiłowicach komfortowy pokój, żeby się wyspać samotnie lub pospołu. Będą rydze na maśle i grzane wino. Nie będzie zdjęć, telewizji. Pełna anonimowość. I będziesz miała prawo palić swoje cieniutkie papierosy!”. „Oj Kulmowie, Kulmowie! – odpisała Szymborska. – Zaproszenie Wasze ponętne, ale ja się w zimie nigdzie nie ruszam, więc obecna na Waszym wariackim świętowaniu nie będę... Ale dołączam wierszyk dla Kulmy z racji Jego nieokrągłego Jubileuszu. Wszyscy się w pokłonie skulmy / przed postacią Jasia Kulmy!”. Nie przyznała się, że dopiero co przeszła operację i że jest bardzo słaba. Zmarła niecałe dwa miesiące później.

Ataków się nie boję, poklepywania – bardzo

Powraca w tej korespondencji wątek polityki, od której obie próbowały i obie nie potrafiły uciec. A więc najpierw Marzec 1968. Kulmowa dopiero w lipcu zdobywa się na list: „Jakoś powoli zaczynam ruszać się i mówić, a nawet pisać – ale z początku było to coś w rodzaju psychicznego paraliżu” (3.7.68). W tym i kolejnych listach wspomina o konsekwencjach, jakie ponoszą z mężem za odmowę udziału w partyjnej nagonce na kolegów-literatów: o groźbie „wyrzucenia na goły bruk leśny”, wymazywaniu nazwisk z druku. 3 października 1968 r.: „Moja biedna szkapa Leokadia wyleciała galopem z planu wznowień wydawniczych – ktoś tam pomylił konia dorożkarskiego z trojańskim. Powieść »dorosłą«, nad którą siedziałam dwa lata z hakiem, sama ostatnio wycofałam z ISKIER (...) Materia jej zbyt drażliwa, żebym mogła narażać bohaterkę na publiczną obmowę – bo to historia trzynastolatki ukrywającej się w czasie okupacji ze względu na bardzo brzydkie pochodzenie. Więc atak albo oklaski – wszystko byłoby dziś niesmaczne. No i przy okazji szpile w autorkę (»Czyżby wspomnienia osobiste?«, napisał przy zapowiedzi tej książki »Głos Szczeciński«). Ataków się nie boję. Poklepywania – bardzo”. Co dziwne i niezrozumiałe, w żadnym przypisie do listów z tego okresu nie wspomniano o istotnym kontekście: Kulmowa była Żydówką, która wojnę przeżyła po aryjskiej stronie.

Przy zupełnie odmiennych temperamentach Szymborska i Kulmowa miały bardzo podobną wrażliwość i postawę życiową. Były sceptycznymi optymistkami, bez złudzeń wobec ludzkości i z nieustannym zachwytem wobec świata, na który starały się patrzeć jak dzieci. Dziękując przyjaciółce za bajkę „Mysz jak nie mysz”, Szymborska zapewnia: „choć kłębią się w pobliżu różne znajome dzieci, książeczki Twojej im nie dam, bo chcę ją sama mieć, a zresztą ja też jestem dziecko”. Kilka listów później Kulmowa czyni podobne wyznanie: „nie piszę dla okropnej masy bachorów, tylko dla tych trzech na tysiąc (może milion?), które są w jakiś sposób mną – dzieckiem” (19.9.78). Innym razem określa swoją twórczość jako „opium dla wąskich kręgów elity infantylnej, czyli takich dzieci, co są jak starzy, ewentualnie takich starych, co są jak dzieci” (18.10.86). I stwierdza, że jej emocje „siedzą w przedziale 13–17 lat, a tylko intelekt pierniczeje” (27.10.80).

Ważny w tej korespondencji jest też wątek ekologiczny. Kulmowa o przyrodzie pisze w prawie każdym liście, często zbliżając się do frazy poetyckiej: „Ot, wiosna puka do wrót żurawiami. Zamarzły przebiśniegi w ogródku, strzyka po kościach. Czas między palcami przecieka. (...) sama krążę po przedwiosennym lesie. Dużo, dużo papierów już wychodzi spod ziemi. Gdzieniegdzie śród igliwia czerwone kwiaty butli po oleju” (5.4.78). 27 sierpnia 1977 r. rozpacza: „Zza okna ciągnie spalinami (droga o kilometr stąd) i nawozami sztucznymi. Dla mnie to tragedia, bo żyję zapachami. Tak dawno już nie czułam czystej, leśnej mieszanki żywicy i miodu! Wrzosy kwitną, ale mgła poranna ma stężony smród chemii. 30 km od Szczecina i 23 lata przed wiekiem dwutysięcznym. Późno urodziłam się, ale jeszcze nie za późno – nawąchałam się trochę przyrody”.

W kolejnym liście, z listopada, Kulmowa wykłada swoje credo: „jestem za czepianiem się wszystkiego, co żywe, radosne; jestem za chłonięciem świata wszystkimi zmysłami, dopóki te zmysły raczą jeszcze nam służyć; jestem za ucieczką w sztukę, w poezję, we wszystko, co oczyszcza z brudu, smutku (który jest brudem duszy), zniechęcenia”. ©℗

JOANNA KULMOWA, WISŁAWA SZYMBORSKA, TAK WYGLĄDA PRAWDZIWA POETKA, PODCIĄGNIJ SIĘ! LISTY, red. Urszula Chęcińska, Znak, Kraków 2019

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2020

W druku ukazał się pod tytułem: Portret w odbiciu