POPiS w pląsach

Oto rywal zdolny wyrwać PiS z błogiego samozadowolenia tych, którzy najlepiej rozumieją prawdziwą Polskę. A dla opozycji oferta nadrobienia lat, kiedy nie próbowała zrozumieć, dlaczego przegrała.

18.02.2019

Czyta się kilka minut

Robert Biedroń na konwencji Wiosny, Warszawa, 3 lutego 2019 r. / JANEK SKARŻYŃSKI / AFP / EAST NEWS
Robert Biedroń na konwencji Wiosny, Warszawa, 3 lutego 2019 r. / JANEK SKARŻYŃSKI / AFP / EAST NEWS

Zaczęło się czytanie Roberta Biedronia wedle zestawu stereotypów. Skoro homoseksualista, to oczywiście skupiony na sprawach obyczajowych. Kiedyś u Palikota, więc rzecz jasna antyklerykał i neoliberał. Dobrze wypada w telewizji, to naturalnie plastikowy celebryta. A ponieważ chce podwyższać płace nauczycieli, to na pewno populista za nic mający reguły zdrowej gospodarki. Takimi uproszczeniami można się żywić w nieskończoność. Albo odrzucić je i dostrzec, że to szansa na wytrącenie polskiej polityki z pata. Zawieśmy na moment spory światopoglądowe i zastanówmy się, czy Wiosna nie jest okazją, by zmusić wreszcie gnuśniejący układ POPiS do pląsu.

Opozycja idzie łatwą drogą

Było przedwiośnie roku 2016. PiS wciąż świętował wyborcze zwycięstwo. Motywem przewodnim tamtej kampanii była – jak pamiętamy – „dobra zmiana”. Jej potrzeba nie wzięła się znikąd. To było pokłosie trwającej przez cały okres późnych rządów Platformy krytyki modelu polskiej transformacji. Nastawionego bardziej na ekonomiczną skuteczność niż na społeczną spójność.

Kilka lat poprzedzających wybory roku 2015 to fascynujący czas. Z czarno-białej opowieści o najlepszym z możliwych modelu przemian przeszliśmy do pełnego jaskrawych barw sporu o sprzeczności takiego modelu kapitalizmu. Wielu do dziś nie chce zaakceptować, że to PiS odnalazł się w tym nowym szybciej od konkurentów. Postawił problem płacy minimalnej i prekariuszy wypchniętych na fikcyjne samozatrudnienie. Najbardziej przekonująco mówił o drobnych przedsiębiorcach skazanych na porażkę w starciu z korporacjami. To jego narracji słuchali mieszkańcy Polski powiatowej, którym skasowano pekaes do Radomia, Piły albo Konina.

Wróćmy więc do przedwiośnia roku 2016. Po stronie liberalnej opozycji rysują się wówczas dwie drogi. Pierwsza jest trudniejsza: zakłada wymyślenie czegoś zupełnie nowego i podtrzymania deklaracji „tak, byliśmy głupi”. Ale była również druga droga. Polegała na uruchomieniu starych sprawdzonych skryptów, tych z czasów pierwszych rządów ­PiS-u ­(2005-07): straszenia kataklizmem gospodarki, nastaniem autorytaryzmu i wyjściem Polski z Unii Europejskiej. Ale także starszych, czyli wspomnień skutecznego obywatelskiego oporu z czasów późnego PRL.

Wybrano tę drugą drogę. PiS oczywiściedawał ku temu dobre powody. Opozycja zaczęła jednoczyć się wokół kwestii praworządności i obrony polskiego członkostwa w Unii Europejskiej.

Druga szansa liberałów

Coraz bardziej konfrontacyjnej retoryce towarzyszyła jednak niemal kompletna dezercja opozycji z tematów społeczno-gospodarczych. Zupełnie jakby uznała, że skarga na transformację stanowiła tylko majak PiS-owskiej propagandy. A ci, co w niego uwierzyli, to niedojrzały do demokracji lud, gotów sprzedać konstytucyjne gwarancje wolności za 500 złotych na drugie dziecko.

To dlatego opozycja mówiąca w latach 2016-18 o sprawach społecznych, problemach świata pracy czy instytucjach państwa dobrobytu posługiwała się anachronicznymi kliszami z lat 90. (np. projekt ustawy o ograniczeniu roli związków zawodowych zgłoszony przez Nowoczesną w 2016 r.). Albo działała ad hoc. Protestują lekarze rezydenci? Popieramy, bo może zaszkodzić PiS-owi. PiS rozładował chwilowo napięcie w służbie zdrowia? Porzucamy temat czekając na kolejną okazję. Na przykład protest niepełnosprawnych.


Czytaj także: Głośno gęgam - Robert Biedroń w rozmowie z "Tygodnikiem"


Dlatego dla opozycji okopanej pod flagą „najpierw odsuńmy PiS od władzy, a potem się zobaczy” partia Wiosna to w 2019 r. deprymujący wyrzut sumienia. Pokazuje bowiem ten błysk, jaki obóz anty-PiS-u mógłby dziś prezentować, gdyby w 2016 r. wybrał trudniejszą, pozbawioną rujnującej nostalgii drogę. Zaczynającą się jednak od przyznania, że wtedy – w wyborach 2015 r. – to PiS miał rację w kwestii skaz, jakie transformacja pozostawiła na społecznej spójności. Dziś byłoby to świetne miejsce, z którego opozycja mogłaby zacząć marsz w kierunku odzyskania w Polsce władzy.

Ile PiS-u w Wiośnie?

Siła Biedronia nie polega tylko na tym, że może promieniować na opozycję. Jego prawdziwym atutem, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, jest potencjalny wpływ na PiS. Bo Wiosnę łączy z partią Kaczyńskiego więcej, niż chcieliby to przyznać sympatycy obu ugrupowań.

Nie jest przypadkiem, że Robert Biedroń był pierwszym politykiem spoza obozu władzy, który otwarcie głosił słuszność i skuteczność programu 500 plus: „Nie kibicuję PiS-owi, ale jako burmistrz Słupska nie mogę nie widzieć, że w moim mieście dzięki rządowym świadczeniom więcej dzieci wyjechało na kolonie i mniej rodzin korzysta z pomocy społecznej”. Tak mówił w roku 2016, gdy opozycja skupiała się na argumentach, że to ekonomiczne szaleństwo, które przyniesie fiskalny kataklizm, na miarę kryzysu greckiego sprzed paru lat. Dziś z tymi samymi oskarżeniami o brak ekonomicznej odpowiedzialności może się zmierzyć Dariusz Standerski. Z tą tylko różnicą, że głównemu doradcy ekonomicznemu Biedronia stawia się zarzut, że postulaty emerytury obywatelskiej zamienią Polskę nie w Grecję, lecz w... Wenezuelę.

Jeśli na spokojnie i bez uprzedzeń wsłuchać się w to, co mówią dziś Biedroń i jego ludzie, to mamy opowieść podobną do tego, co głosił PiS przed 2015 r. Też jest tutaj mowa o potrzebie naprawienia szeregu społecznych niesprawiedliwości, które ujawniły się po trzech dekadach transformacji. Na przykład sztandarowa propozycja emerytur obywatelskich w wysokości 1600 zł to przecież nic innego jak próba uprzątnięcia bałaganu, jaki nastał w wyniku wielkiej prywatyzacji emerytur z 1999 r.

Przypomnijmy, że przed reformami rządu Buzka i Balcerowicza mieliśmy w Polsce system emerytalny oparty na tzw. zasadzie zdefiniowanego świadczenia, czyli o solidarności międzypokoleniowej: jest pewien standard godnego życia w jesieni życia, a ci, co pracują, płacą podatki na tych, co już pracować nie mogą. I oczekują tego samego od kolejnych pokoleń. Rok 1999 zmienił to na „zdefiniowaną składkę”, czyli zasadę, że każdy sam sobie odkłada na indywidualnym koncie co nieco na godną starość.

Z pozoru system miał skłaniać do zapobiegliwości. I faktycznie, jeśli masz dobrą pracę i regularne dochody, to możesz sobie na zapobiegliwość pozwolić. Co innego, jeśli zmagasz się z uśmieciowionym rynkiem pracy od zlecenia do zlecenia albo jesteś kobietą i często wypadasz z okresów składkowych. Nie odłożysz dość, żeby przeżyć. Taki mamy system. Biedroń to pierwszy w Polsce polityk, który na ten temat zwraca w ogóle uwagę. Przed wyborami 2015 r. w PiS-ie też było trochę takich głosów. Ale ucichły, gdy gospodarkę wzięli pogodzeni z modelem „zdefiniowanej składki” ludzie premiera Morawieckiego.

Praca? Idąc tropem niezwykle socjalnego rządu Beaty Szydło (2015-17), Biedroń stawia mocno sprawę płacy minimalnej. Chce ją docelowo powiązać ze średnim wynagrodzeniem (powinna sięgać 60 proc.), czym PiS wręcz przebija. Podobnie jest z postulatem płatnych urlopów dla zatrudnionych na śmieciówkach. Deglomeracja (przeniesienie niektórych urzędów centralnych poza Warszawę) czy rozwój sieci transportu lokalnego oraz społeczne mieszkalnictwo to tematy, które PiS początkowo zajmowały, ale zostały zarzucone. Częściowo z powodu nieudolności rządzących, a trochę z powodu braku presji ze strony skupionej na innych tematach opozycji.

Unia Europejska? Warto zauważyć, że propozycje Wiosny są jednak inne od mowy-trawy o wspólnym unijnym domu. Odnajdziemy tu znaną na lewicy krytykę neoliberalnego modelu eurointegracji za jej brak solidarności i utratę kontaktu ze zwykłymi ludźmi. To krytyka inna niż ta prawicowa, operująca raczej kategorią zagrożonej narodowej tożsamości. I bardziej strawna dla zmęczonych permanentnym dyplomatycznym starciem „Polska kontra reszta świata”, które uprawia obecna władza.

Gdzie ten radykalizm?

Wbrew temu, co mówią niektórzy komentatorzy, żadna z ekonomicznych propozycji Wiosny nie jest szczególnie radykalna. Owszem, emerytury obywatelskie czy podwyżka płacy minimalnej mogły szokować na przełomie stuleci. Gdy lewica wprowadzała podatek liniowy, a związki zawodowe uważane były za szkodliwy spadek po PRL-u. Ale nie dziś, gdy nad Europą krąży widmo dochodu podstawowego. W USA z kolei popularność zdobywa nowa polityka monetarna głosząca, że jeśli państwo staje przed dylematem: dług czy wydatki publiczne, to bez wahania powinno dać priorytet wydatkom. W Europie zaś coraz głośniej mowa o opodatkowaniu zysków firm związanych z postępami robotyzacji pracy. Chiny z kolei przestają się kojarzyć z zasobem taniej pracy, lecz raczej są dowodem na to, że państwo może i powinno być dużo bardziej aktywne w gospodarce, niż jest to dziś na Zachodzie (my nie musimy jednak tego robić rezygnując – jak Chiny – z demokracji). Tych wszystkich rzeczy u Biedronia nie ma. Trudno więc mówić tu o jakimkolwiek radykalizmie czy lewicowym populizmie.

Biedroń na wiele pytań będzie musiał jeszcze odpowiedzieć. Wielu zapewne odepchnie albo rozczaruje. Na razie jego największy atut polega na tym, że jest. I wprowadza do gry nową dynamikę, zdolną ruszyć starych, nudnych graczy z wygodnych pozycji. Tego – zdaniem wielu – polskiej polityce w ostatnim czasie bardzo brakowało. Na przekór plemienności, przewidywalności i automatyzmowi, które powoli zabijały naszą wiarę w sens demokracji jako sposobu na udane życie politycznej wspólnoty. ©℗

Polecamy: "Woś się jeży" - autorska rubryka Rafała Wosia co czwartek w serwisie "TP"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2019